Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 20:45   #680
Dekline
Opiekun działu Warhammer
 
Dekline's Avatar
 
Reputacja: 1 Dekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputacjęDekline ma wspaniałą reputację
Kultysta z raną w brzuchu dosyć szybko był zimny. Przy życiu pozostali jeden z strzałą w brzuchu, a drugi ze strzałą w ręce.
Otwin postanowił zająć się właśnie tym, który był najbliżej wydostania się z pomieszczenia. Zachowanie było brutalne i bezpośrednie.

Kultysta był zaiste przestraszony, a do tego ranny. Z ręki sączyła się krew, a sama rana wyglądała parszywie, po tym jak Otwin pociągnął ją łamiąc strzałę.


- To jeszcze nie koniec, parszywe szumowiny. To jeszcze nie koniec - śmiał się szyderczo. - To była tylko jedna z bitew. Nasz pan jest wielki i zniszczy was i wasze rodziny. - zawołał kultysta

Człek z licznymi zmianami skórnymi, wyglądającymi na mutacje. był co prawda roztrzęsiony, ale ciągle parszywie się śmiał.

Chłop spokojnie czekał aż jeniec skończy się śmiać, lecz gdy zorientował sie iż może to potrwać dłużej aniżeli się spodziewał, postanowił utemperować jego pewność siebie. Podszedł bliżej i bez zbędnych ceregieli wbił miecz w podudzie, równolegle do nogi, dokładnie pomiędzy kość piszczelową i strzałkową. Zmienił chwyt - złapał za jelec - i spojrzał prosto w oczy kultysty. Jego spojrzenie było zimne niczym lód, czego nie musiał nawet udawać. Z czasem gdy pierwszy szok minął a jeniec spojrzał na Otwina, ten bardzo powoli zaczął obracać miecz. Zapewne kultysta wiedział że niedługo ostrze zaklinuje się pomiędzy kośćmi, a jeśli nie to przesłuchujący miał zamiar przekazać mu to w bardziej bezpośredni sposób, ani na chwilę nie odrywając od niego wzroku.

Kultysta zaczął krzyczeć w niebogłosy z bólu. Nie był w stanie wykrztusić dobrze tego co chciał, ale z pewnością chodziło mu aby przestać.

Otwin cofnął ostrze, nie wyjął go, ale odkręcił aby nie uciskało na kości

- Co? - zapytał ze spokojem.

- Co ty do cholery chcesz w ogóle wiedzieć ? - wymamrotał uciskając nogę
- Ja? Ja już wszystko wiem. Zresztą przecież i tak mi nic nie powiesz, hm?

Otwin rzucił na chwilę okiem na ostrze - było zagłębione - a następnie powrócił do obracania ostrza. Zatrzymał je na chwilę zanim dosięgnęło kości, musiał poprawić ułożenie dłoni, a przynajmniej tak to wyglądało z perspektywy jeńca.

- Pobawię się i cię zabije.

Jego głos jak i spojrzenie ciągle były chłodne i pozbawione emocji. Otwin chciał dać kultyście chwilę, a nuż sam zacznie gadać.

Kultysta miotał się jak by nie wiedząc co ma powiedzieć. Wyglądało, że to zauważył Randulf, który go naprowadził na to co chcą wiedzieć.

- Kto jest waszym panem. Co to za kult?

Kultysta spojrzał na Randulfa, a to na Otwina i zaczął:

- Darujecie mi życie prawda. - po czym kontynuował - Nigdy go nie widziałem, zawsze wysługuje się przesłanymi skrawkami, informacjami. Nikt go z nas nie widział. Nie kontaktuje się z nami bezpośrednio. Nasz kult świętuje z każdym dniem, gdy pojawia się choroba, gdy ludzie gdy giną ludzie. Nasz bóg ma nas w swej opiece. - zasyczał, chwaląc się tym

- Ilu jest was w wiosce?

- Tutaj byliśmy prawie wszyscy z podziemia, ale mamy też naszych ludzi wśród wioskowych. We wsi mamy przywódcę, którego nikt nie widział, i jeszcze ze cztery osoby.

- Kto wam pomaga?

- Każdy, ale nie każdy robi to świadomie. To tak jak i wy, też nam pomogliście niejeden już raz.

- Gdzie jest główna siedziba kultu?

- Główne miejsce to tutaj, nie ma innych. Czasem traktujemy opuszczone domy jako miejsca rytuałów.

- Gdzie najbliższa związana z wami grupa?

- Nie wiem, działamy z poleceniami przywódcy. Ale z tego co wiem większośc przybyła tu z Altdorfu, tam będąc w kanałach przywędrowali aż tutaj.

- Dokąd chcieliście uciec, dokąd prowadzi ten korytarz?

- To wyjście na wierzch. Niedaleko starej karczmy.

- Nie chrzań. Nazwiska, wszystkie, po kolei, gadaj. I że niby kiedy Wam pomogliśmy?

Kultysta zawiesił się patrząc na bohatera

- Eeee, zabiliście już karczmarza był to jeden z naszych, no i kowal. No a wy na przykład, pomogliście nam, niosąc informację, że wszystko przebiega zgodnie z planem.


Otwin walnął jeńca ręką z liścia w twarz, a że miał na sobie metalową rękawice, był to najmocniejszy liść jakiego doznał.

- No dalej, na co czekasz, gadaj dalej. Co, dwóch ich tam tylko było? Jaką informacje.

Kultysta zaklął pod nosem łapiąc się za twarz i zaczął zastanawiać się, nagle jak gdyby mruknął pod nosem i zaczął:

- Jeszcze jest ta, jak ona Sara. To ona i jej mąż robili zamieszanie związane z opętanymi domami. - zatrzymał się na chwilę i kontynuował - A tak informację, chodzi o naszego w więzieniu w Fjern, miał zostać uwolniony i być w drodze na miejsce.

- No dobra, to czwórka, i co, nikogo więcej? Jestes pewien? Czy może mam ci przedziurawić druga nogę?

Kultysta uśmiechnął się parszywie.
- Gunter jeszcze, ale on był tylko od tego aby wydostać więźnia. Teraz pewnie nie będzie chciał nic mieć z nami wspólnego. Parszywa szumowania.

- Czym ich przekupiliście?

- Że ich nie zabijemy na przykład, czasem odrobiną złota. Nasz pan ma pieniądze, przyjechał tu chyba z Altdorfu. Tak samo jak i część nas, ale nikt nie widział go na oczy, jak żem powiedział.

Otwin rozejrzał się za jakimś rozpalonym ogniem w którym przez przypadek leżałby rozgrzany kawałek stali.

- Czasem sami chcą pomagać, a czasem wierzą, że robią coś w dobre imię. Tak samo jak ty, myślisz, że tylko ty masz rację. Pewnie myślisz, że nasz kult jest czymś złym, ale możesz się mylić. W ten sposób nigdy nie dowiesz się, co to jest błogosławieństwo i jak to jest być otoczonym łaską boga. Na tym świecie jest nierówność, bogaci ścierwa i biedni, co to resztki zjadać muszą, co zdania swego mieć nie mogą, chłopi i szlachcice, co to uważają innego człeka za własność. Mogą go zabić i nic im się nie stanie. Jednak wiesz co, wszyscy tak samo umierają. Pozostają po nich tylko krew, ciało i kości i smród...


Chłop niby słuchał tego co mówi kultysta, ale szczerze powiedziawszy mało go to interesowało. Z czasem gdy zorientował się że więcej się niż nie dowie zwyczajnie walnął jeńca w szczękę aby ten stracił przytomność.

Przesłuchanie było zakończone, chłop zerknął czy przygotowany przez niego sztylet już zdążył nagrzać się do czerwoności i wyciągnął miecz z nogi przesłuchiwanego aby … odciąć mu noge a krwawienie zatamować rozgrzanym metalem. Otwin działał w przypływie emocji i coś mówiło mu że ten kultysta może mu się zaraz przydać, o ile przeżyje. A jeśli nie to cóż … mówi się trudno.

Otwin wstał od jeńca i poszedł w stronę korytarza który rzekomo miał prowadzić do wyjścia, ale jako że niezbyt ufał tym szumowinom, szedł uzbrojony i z tarczą na przedzie. Kątem oka widzał Oswalda, który jako tako się trzyma a nawet przesłuchuje swojego jeńca - co znaczy że jakoś bardzo źle z nim nie jest i sobie poradzi.
 
__________________
ORDNUNG MUSS SEIN
Odpowiadam w czasie: PW 24h, disco: 6h (Dekline#9103)
Dekline jest offline