Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 23:02   #129
Zaalaos
 
Zaalaos's Avatar
 
Reputacja: 1 Zaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputacjęZaalaos ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=2SWI4AfuxQU[/media]

Meksyk, baza SPdO, 6 marca 2017 roku, 9.40 czasu lokalnego

Obdarzony władający Czasem spojrzał z niemałym zaskoczeniem na młodego McWolfa. Nie spodziewał się żeby ten tak szybko zareagował na jego wiadomość, o tak niezwykłej propozycji nie wspominając. Nie wiedział co musiało się stać żeby amerykanin tak nagle chciał urwać się Światłu. Cóż, Theo nie zamierzał z tego powodu płakać.

- To… Ciekawa propozycja. I wymagająca wiele odwagi. Widzę tylko dwie przeszkody. Pierwsza jest taka - chcę dokończyć badania profesora, ale powiedzmy że to byłbym w stanie zrzucić na jego doktorantów. Musiałbym jednak zdobyć wcześniej kontakt do Kalipso żeby wciąż finansowała tą ekspedycję. Nie odezwałem się też do niej od śmierci Edgara i wypada żebym z nią o tym porozmawiał. - Theo zamilkł na moment - Drugi … Nie mam faktycznych środków do życia, ani możliwości wyrobienia lewych papierów. A bez tych dwóch rzeczy namierzenie nas byłoby śmiesznie proste. W każdym razie, zanim ruszymy z tym dalej, chcę ci coś pokazać w Świątyniach. Chcę ci zaufać i chcę żeby był to… Prezent z okazji naszej nowej znajomości. - Theo podniósł się z łóżka - Co powiesz na teraz?

- Możemy iść - zgodził się. - Po drodze wymyślimy co zrobimy później. - Poszedł po wózek inwalidzki i po chwili wrócił. Z jego pomocą Obdarzony szybko się ubrał, nie zapomniał przy tym o swoim telefonie komórkowym. Tego pozbędzie się później. Zresztą musiał wykonać jeszcze dwa telefony. W końcu zasiadł wygodnie w swoim nowym pojeździe.

- Na chwilę obecną proponuję korzystać z dobrodziejstw Światła. Przynajmniej dopóki nie dojdę do siebie i nie zamknę wszystkich spraw. Czy ty nie masz czegoś co wymaga rozwiązania?
- Nie - Dean odparł od razu. - Mogę ruszyć z miejsca - był bardzo zdeterminowany.
- Świetnie. W takim razie do Świątyni Słońca. - zarządził.

Szpital o tej porze dnia tętnił życiem, była to w końcu godzina porannych obchodów. Tłumy lekarzy poruszały się za ordynatorami, za lekarzami szli natomiast rezydenci w trakcie specjalizacji. Ci ostatni zazwyczaj nie mieścili się już w salach dla chorych, więc zostawało im stanie na korytarzach i zabawa stetoskopami, czy też w wypadku co ambitniejszych osób - próba wyłapywania pojedynczych słów z toczących się we wnętrzu rozmów i skrzętne zapisywanie ich w notatnikach.
Dlatego dwie osoby więcej na korytarzu nie robiły żadnej różnicy, ani nie przyciągały nadmiernej uwagi. Nawet dwóch funkcjonariuszy SPdO którzy za nimi podążali nie wywoływało żadnej reakcji u postronnych. Ani Theo, ani Dean nie próbowali ich oczywiście zgubić. Po co, skoro można było kazać im się zawieźć do świątynnego kompleksu w wygodnym, klimatyzowanym aucie? Podróż minęła im szybko i w niemal totalnej ciszy. McWolf bawił się w tym czasie na telefonie, Theo natomiast patrzył za okno na niezbyt porywający krajobraz.
Nie był pewien czy ufanie Deanowi było mądre. W zasadzie niemal na pewno porywanie się na próbę ukrycia przed Światłem było pochopne i dziecinne, tym bardziej że ledwo trzy tygodnie wcześniej prosił ich o wzięcie go pod swoje skrzydła, ale ostateczna decyzja co zrobią jeszcze nie zapadła.

***

Z pomocą McWolfa Theo przedostał się z wózka na Ołtarz. Ściągnął koszulę i położył się wygodnie na zimnym kamieniu. Przymknął oczy i zlokalizował swoje moce. Wybrał jedną z nich i ostrożnie przepchnął ją w kierunku kamienia. Gdy je otworzył nic się nie stało. Obdarzony westchnął lekko. Coś musiał zrobić nie tak. Nie wiedział tylko co.

- Coś się miało stać? - zapytał Dean.
- Hmm... Tak. Wcześniej działało. Czy byłbyś tak uprzejmy żeby położyć swoją nagą dłoń na ołtarzu? Wyobraź sobie swoje moce. Zlokalizuj je w swoim wnętrzu. Nie przemieniaj się, po prostu je... Znajdź i wyobraź sobie że jedną z nich przepychasz w kamień. - Młodzieniec postąpił zgodnie z jego instrukcją. Nic się nie stało.

- Uch, może coś się zmieniło w trakcie tych kilku dni? Może ten atak? - zapytał chłopak zabierając w końcu dłoń.
- Może. A może tym razem ja robię coś źle. - Theo westchnął - Uruchom. - rzucił w antycznym języku swojego ludu. - W każdym razie muszę teraz wyglądać bez mała jak idiota. - dodał z lekkim uśmiechem - Spróbujmy jeszcze jednego. Gdybyś mógł stanąć w korytarzu. Tak za linią skały wulkanicznej? - Theo powtórzył proces przepychania mocy i ponownie nic się nie wydarzyło. Warknął pod nosem. Stało się coś niedobrego, coś czego nie rozumiał. Nienawidził takich momentów. Zszedł ostrożnie z ołtarza i zajął miejsce w swoim wózku. Przyjrzał się jeszcze dokładnie ścianom, ale nie zauważył żadnych nowych uszkodzeń. Westchnął i przywołał do siebie Deana.
- Cóż, przepraszam za marnowanie twojego czasu. Dzieje się coś czego nie rozumiem, albo wcześniej miałem zwidy. - wzruszył ramionami obojętnie, choć we wnętrzu był bardzo niespokojny.
- A co się wcześniej działo? - zapytał młody Amerykanin.

- Hmm... Cóż, w powietrzu pojawiły się światła, trochę jak hologram, ale teraz z jakiegoś powodu to nie działa, a jedyna osoba która ten cud widziała nie żyje. Nie zdziwię się jeśli uznasz mnie za szaleńca.
- Uch... - Dean stęknął. - Rzeczywiście ktoś mógłby tak pomyśleć. Na szczęście mogę się przemienić w niewytłumaczalny sposób w chodzącą czterometrową zbroję, więc mam dosyć poszerzone horyzonty odnośnie nietypowych wydarzeń i sytuacji na całym świecie - skonstatował.

Theo zaśmiał się serdecznie słysząc te słowa.
- Dziękuję za zaufanie. Mam nadzieję że dojdę do tego co się stało i wtedy pokażę ci jak to... Urządzenie działało. Swoją drogą cztery metry to całkiem sporo jak na dwójkę.
- Trójkę - poprawił go. - Miałem dwie moce przed naszą walką.
- Och. Przepraszam. Masz sztylety, coś co wziąłeś od latacza i coś jeszcze? Mogę z ciekawości spytać co to?
- Jestem bogatszy o lot, a oprócz tych wysuwanych ostrzy mam jeszcze moc bazową, ale tej zupełnie nie ogarniam - westchnął z zrezygnowaniem
- Nie działa? Ani razu nie zaskoczyła? Przykro mi to słyszeć. Może nasze treningi rozwiążą sprawę. Wydaje mi się że mam nieco… Inne podejście do mocy niż Światło.
- Może... Udało mi się raz na samym początku, przez przypadek. Potem nie dałem rady tego powtórzyć. Może kiedyś do tego dojdę - wzruszył ramionami.

- Rozumiem. - Theo nie drążył dalej tematu - Osobiście na początek chcę solidnie poćwiczyć podstawy. Zupełnie bez mocy, może nawet w ludzkiej formie. Popełniam ciągle ten błąd że w czasie walki nie myślę. Uważam że moja szybkość wszystko za mnie zrobi, czego efekty widać. - uniósł dłoń do obitych żeber - Myślałeś już nad jakimś miejscem do ćwiczeń?
- Zależy jakie mamy plany na następne dni - odparł.
- Jak wspominałem wcześniej, muszę zdobyć kontakt do Kalipso i z nią porozmawiać, oraz zorganizować nieco gotówki. Potem możemy ruszać gdziekolwiek. Może Andy? Nie mamy daleko a jest to wyjątkowo piękna i dodatkowo bezludna okolica.
- Czyli dajemy sobie kilka dni? W tym czasie ogarnę jakąś miejscówkę - oświadczył.
- Jasne. Ja się odezwę do Centrali w sprawie tego kontaku, a resztę czasu sobie czymś zajmę.
- Ok, czyli ustalone. To co teraz? Odwieźć cię do szpitala?
- Hmm... Tak będzie najlepiej.

***

Trasa w drugą stronę zajęła nieco więcej czasu. Byli co prawda już po godzinach szczytu, ale i tak bardzo dużo osób próbowało dostać się do miasta, co przekładało się na ulubione przez wszystkich korki. Theo nie czuł z tego powodu frustracji. Nigdzie się nie śpieszył, więc w zasadzie z wdzięcznością przyjął czas spędzony w samochodzie.
Nie wiedział co teraz ze sobą zrobić. Dopóki profesor żył jego ścieżka była w miarę prosta i łatwa. Młodszy mężczyzna załatwiał za niego wszystko, organizował jedzenie, transport i miejsce na sen. Kontaktował się z różnymi organizacjami w celu zyskania pomocy czy informacji. Sam Theodor nie miał absolutnie żadnych kontaktów, gotówki, czy nawet papierów. To ostatnie nie było całkowicie prawdą.

[media]http://evietnamvisa.com/file/upload/news/Vietnam_Evisa_for_Luxembourg_passport_holders.jpg[/media]

Dokumenty jakie uzyskał od Światła czyniły go obywatelem Luksemburga, ale jeśli chciałby się gdzieś dostać bez wiedzy organizacji zrzeszającej Obdarzonych to miałby z tym solidny problem. Tym bardziej że nia był wstanie latać. Złoty westchnął delikatnie i schował papiery do kieszeni swojego przydzielonego przez Światło stroju. Mógł potencjalnie “pożyczyć” pieniądze z tych przeznaczonych na badania, ale czuł że byłby to bardzo duży błąd. Chciał się od Światła zdystansować, a nie przykuć ich uwagę kradzieżą. Będzie musiał znaleźć inny sposób.
W zasadzie… Jeśli faktycznie żył tak długo jak myślał to musiał być niewyobrażalnie, obrzydliwie bogaty. Jeśli tak jak sugerowały wizje był władcą sporych ziem to ułamek procenta od zysków państwa musiał przytłaczać. Tylko gdzie trzymał pieniądze? Antyczne monety, jakkolwiek romantycznie to brzmiało, nie były dobrą walutą w dzisiejszych czasach. Ale z pewnością można było je sprzedać, a zyski trzymać w solidnym banku z tradycjami…
Theo przymknął oczy i zaczął szukać w swoim umyśle czegoś co mogłoby mu coś podpowiedzieć. Podobnie jak znał historię w zasadzie wszystkich państw świata, tak znał też historię bankowości. Najstarsze banki powstawały już w Persji, Assurze i Mezopotamii, ale one od dawna nie funkcjonowały, bądź zostały wchłonięte przez matczyne państwa. Zupełnie inaczej sytuacja wyglądała z bankami włoskimi. Pierwsze powstawały w dwunastym wieku, ale był jeden który przetrwał do dnia dzisiejszego. Banca Monte dei Paschi di Siena.
Jeśli miałby trzymać gdzieś pieniądze to właśnie w takim miejscu. Miejscu z tradycją. Miejscu o dużym znaczeniu kulturalnym. Miejscu ponadczasowym… Niemal jak on sam.

- Dean? Mógłbyś wrzucić w wyszukiwanie w telefonie "Banca Monte dei Paschi di Siena"? Chodzi mi o ich placówki w Meksyku, albo placówki siostrzanych banków. Chciałbym złożyć im wizytę.
 

Ostatnio edytowane przez Zaalaos : 20-06-2017 o 09:11.
Zaalaos jest offline