Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 19-06-2017, 23:34   #89
xeper
 
xeper's Avatar
 
Reputacja: 1 xeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputacjęxeper ma wspaniałą reputację
Najwidoczniej humor torilskiego kupca tego wieczoru nie miał granic, albo te granice były gdzieś bardzo daleko. Ku zdumieniu chyba wszystkich, Hamadrio wzniósł kielich i przepił do najemników.

- Samo przebywanie ze mną zrobiło z was wyśmienitych handlarzy - siedzący obok Halbart ryknął śmiechem, pozostali przysłuchiwali się uważnie. - Cóż za sztuka negocjacji! Wiele by się można było od was nauczyć. Chcecie dziewięć? Nic z tego! Niech mnie kutas Berholia połechcze, żebym tyle dał. Dziesięć! Dam Wam dziesięć escudo. Florena za dzień pracy. Zadowoleni?

Szczegóły dalszej podróży o jakie wołał Ghaga były nad wyraz proste a Hamadrio nie zamierzał też zbyt wiele ujawniać. Mieli pojechać traktem w stronę leżącego już w Sułtanacie Anabazyjskim miasta Senesh. Gdzieś w pobliżu granicy Hamadrio zaplanował spotkanie z rusanamańskim kupcem, od którego za zarobione na sprzedaży niewolników złoto miał kupić jakąś tajemniczą przesyłkę. Potem mieli skierować się na południe, nad Zatokę Baidarską, wsiąść na czekający już okręt i popłynąć do leżącego na południowo-zachodnim wybrzeżu Dierro portu Andalga.


Rankiem, nim jeszcze miasto ożyło i zbudziło się do życia po nocnej hulance, karawana Hamadrio, w okrojonym składzie wyjeżdżała przez Rusanamańską Bramę. Okrojony skład oznaczał, że Herluff, najciężej ranny w starciu z uzko pozostał w Kias, podobnie jak większość wozów i wozaków. Kupiec zabrał ze sobą tylko swój wehikuł i jeden lekki pojazd. Twierdził, że reszta nie będzie potrzebna.

Znów padało, ale było już cieplej, a zza chmur chwilami wychylało się słońce. Trakt wiódł w niewielkiej odległości od brzegu i wiatr przynosił zapach morskiej wody, targając włosy i końskie grzywy, na których osadzał się słony osad. Tempo było dobre, droga prosta i spokojna, Hamadrio w doskonałym humorze. Żyć nie umierać - najemnicy zadowoleni z prostej roboty podśpiewywali sobie i przerzucali się nieobyczajnymi żartami. Tylko Umberto, wciąż w bandażach nie podzielał ogólnej wesołości - jechał ponury, rzucając wrogie spojrzenia wszystkim naokoło.

Podczas południowego posiłku, ranny najemnik nie zasiadł ze swoimi kompanami, jak to miał w zwyczaju. Usadowił się nieopodal Ianusa i Cedmona. Gdy uznał, że nikt z jego starych kompanów nie patrzy, dał znak aby Thoer i Gmanagh podeszli do niego.
 
xeper jest offline