Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 20-06-2017, 21:17   #140
Caleb
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Kobieta spojrzała na kartę. Nie wiedziała czego się spodziewać po manifestacji jej mocy, lecz jedno było pewne. Ktoś miał cierpieć.
Jak tylko skupiła się na zaklęciu, poczuła dojmujący ból, który atakował całą jej czaszkę. Następne krople krwi powoli skapnęły jej z nosa na rozgrzany piasek. Kilka ogników zatańczyło pod zaciśniętymi powiekami.
Ahab potrzebował jedynie chwili za prowizoryczną osłoną, jaką dawał wóz. W mgnieniu oka wyskoczył zza pojazdu. Rewolwery plunęły ogniem. Jego przeciwnicy chcieli odpowiedzieć, lecz Coogan był szybszy. Obydwaj dostali prosto w klatkę piersiową i dosłownie zostali zrzuceni z siodeł. Dwójka przekoziołkowała po pylistym gruncie, wzbijając w górę kurz oraz drobne kamienie. Ich spłoszone mustangi popędziły dalej, zarzucając łby na boki w nagłej panice. Wszystko to działo się w akompaniamencie recytacji samego rewolwerowca, którego słowa jakimś sposobem przebijały się nawet przez dźwięki wystrzałów.
Led wykorzystała uprzedni zamęt, podczas którego wróg przegrupował się. Rzuciła obok siebie szaty, mając nadzieję że podczas błyskawicznej akcji przeciwnicy pomylą je z leżącym ciałem. Chwilę potem usłyszała jeden strzał. Tamci poznali się na blefie i od razu zaprzestali ataku. Jednakże wykupiona w ten sposób sekunda była cenniejsza dla Rain bardziej, niż zdolni byli sądzić. Wychyliła się i posłała dwa kolejne naboje. Jedna kula utknęła w gardle jeźdźca na przedzie. Zachłysnął się własną krwią i rzygnął sporym haustem wprost przed siebie. Drugi oberwał w ramię. Celowała w serce, lecz najwidoczniej ból zaczął wpływać na koordynację Led. Strzelec utrzymał się na siodle, odbił jednak w lewo.
Trzech oponentów, w tym dwóch zmierzających na Aryę. Nie podobało się to Cooganowi i już zamierzał sprzątnąć tych ostatnich, gdy ziemią pod jego nogami wstrząsnęła nieznana siła. Kątem oka dojrzał, że Iskra trzyma kartę. Nie wyglądała dobrze, właściwie jej twarz obleczona była barwą kredy, a oczy zachodziły mgłą. Wymierzył raz jeszcze, lecz i tym razem powstrzymał go wstrząs tak silny, iż musiał zaprzeć się nogami, aby nie przewrócić do tyłu.
I wtedy, kiedy drżenie nastąpiło po raz trzeci, przemówił tarot.
Karciana Wieża potrzebowała chwili, aby się uaktywnić, lecz gdy to już nastąpiło, lepiej było znajdować się gdzieś daleko. Na przykład w innej marchii. Była to bowiem emanacja sił chaosu. Nikt, nawet sam jej użytkownik nie mógł mieć pojęcia jak zadziała. Arya pamiętała zawsze, jak Hella ostrzegała ją, aby zostawiać tę właśnie figurę na chwile wyjątkowego ryzyka. Wieża była zmianą, zazwyczaj jednak polegającą na usunięciu czegoś lub kogoś z otoczenia.
Drobinki pyłu uleciały na wszystkie strony. Znikąd pojawił się nagły wiatr, młócący szaty członków pola bitwy, żywych i martwych. Przeciwnicy zamęczali swoje konie, jednak wicher ściągał ich do miejsca, w którym raz po raz wystrzeliwały cienkie języki wyładowań. Kurzawa poczęła formować się, początkowo jako niewielki lej, lecz prędko przybrała na sile i rozmiarze. W następnej kolejności ukształtowała ogromny wir, co chwila nabierający kształtu monstrualnej wieżycy, to znów go gubiący na rzecz osobliwej masy, z jakiej wyłaniały się obce, gniewne twarze.


Konie młóciły kopytami coraz mniej intensywnie. Nie wynikało to z ich wymęczenia. Zwierzęta oraz sami jeźdźcy byli dosłownie podnoszeni na kilka cali do góry, ciągnięci w kierunku żywiołu.
Nastąpił ostatni ze wstrząsów i wrogowie polecieli do góry niczym z procy. Trupy również sunęły po piasku, a te bliżej zostały zwyczajnie wyrwane z miejsca, gdzie dotychczas leżały. Postaci odbijały się o siebie, rozpędzając do zawrotnych prędkości. Z czasem wszystkie pozostały słabo widoczną smugą. Tylko momentami można było ujrzeć jak kłębią się, łamiąc kości i wyginają pod nienaturalnym kątem. Ale to nie wszystko. W kolejnej fazie ofiary były już pod wpływem tak ogromnej siły, iż skóra dosłownie zrywała się zeń, odsłaniając pozrywane mięśnie. Wreszcie wszystko implodowało nagle, znikając w jaskrawym rozbłysku. Deszcz krwi oraz fragmentów mięsa opadał na usmoloną okolicę jeszcze dobrą chwilę. Po całym oddziale pozostały strzępy. Nie szło nawet rozpoznać poszczególnych fragmentów krwawej papki, która wyścielała najbliższe otoczenie.
Arya chciała się poruszyć, coś rzec. Poczuła jedynie, że świat obraca się nagle, po czym zanurkowała głową w piasek. Dopiero po chwili odzyskała kontrolę nad własnym ciałem. Była świadoma otoczenia, lecz z pewnością nie miała dość siły, aby samodzielnie wstać spod filaru.
Led oparła się i sprawdziła ranę. Brodziła coraz mocniej, a z każdą chwilę czuła, że jej oddech nabiera ciężkości. To również nie wyglądało najlepiej.
I wtedy właśnie, gdzieś spomiędzy budynków po prawej stronie dało się usłyszeć śpiewny, lecz znienawidzony przez nią głos.
- Babski cipek, cipek mały.
Z kim me kule będą grały?
 
Caleb jest offline