Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2017, 14:07   #23
corax
Krucza
 
corax's Avatar
 
Reputacja: 1 corax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputacjęcorax ma wspaniałą reputację
Posty pisane do spółki z Dannym i Deanem - dzięki, panowie ;)

Najedzona Annika z radością wysłuchała planów nauczyciela na kolejne dni. Zwiedzanie, odkrywanie, jaskinie... to wszystko brzmiało jak zajebista frajda. Nie mogła się doczekać. Jednak upał panujący w parku narodowym odwrócił jej uwagę i skierował ją na tory bliższe nadchodzącym kilku godzinom.
Jezioro!

Wpadła do domku po to by przebrać się w prosty, sportowy strój kąpielowy. Dzięki bogom nie nosiła makijażu więc czas związany z przygotowaniami twarzy i ogólnej reprezentatywności został w jej przypadku ograniczony do minimum. Rozpuściła jedynie długie blond włosy wychodząc z założenia, że i tak się zmoczą i zabrawszy swój nieodłączny plecak pognała nad jezioro, nad którym rozłożyła się już grupka fanów pływania. Schowała plecak za jednym z drzew, tak by nie rzucał się w oczy i ruszyła biegiem ku molo na którym stała sztandarowa parka zakochanych Apollo High: Ken i Lindsay.

***


Znikąd za plecami pary “intelektualistów” pojawiła się też Annika, która po drodze minęła i Deana wpatrzonego w biust Lindsay. Dziewczyna nie zwracała na to jednak uwagi, przebiegając po drewnianym molo z głuchym dudniem. Umięśniona rzeźba jej sylwetki, luźno puszczone długie blond włosy zupełnie nie pasowały do standardowego image’u zapamiętanego przez kolegów i koleżanki ze szkoły. Nie czekając na nic wskoczyła z radosnym piskiem do wody na bombę, wzburzając wody jeziorka i tworząc chwilowo gwałtowne fale. Wynurzyła się z głośnym parsknięciem po chwili, odrzucając włosy do tyłu i chlapiąc przy tym wokół. Rozejrzała się po wodzie jakby dopiero łapiąc kontakt z rzeczywistością i zdając sobie sprawę, że może być obserwowana. W dziwnym odruchu pomachała do Lindsay i jej Misia zanim pomyślała co też robi. Zanurzyła się jednak momentalnie by ukryć zażenowanie brakiem ich reakcji.

Chwilę później na pomoście pojawił się Dean. Czuł się niezręcznie, burząc intymność parze zakochanych, ale widok Anniki wskakującej do wody sprawił, że van der Veen również chciał skorzystać z uroków jeziora. Ściągnął podkoszulek, a potem spodnie, przyciągając tym samym spojrzenie Claire. Zostawił je niezłożone, po czym bardzo szybko wyzuł buty i ześlizgnął się do przyjemnie chłodnej toni. Poczuł się jak ryba w wodzie.
- Ścigamy się? - zapytał Annikę. Miał nadzieję, że usłyszała jego słowa. Uśmiechał się od ucha do ucha.
- Dajesz. Do tego krzaka po drugiej stronie? - blondynka spojrzała na Deana tak jasnymi oczyma, że niemal przeźroczystymi i wskazała duży krzew dzikiej róży po na brzegu po prawej stronie mola. - Dasz radę? - zatroszczyła się i uniosła lekko brew w pytaniu, nieświadoma, że powątpiewanie w “męskość” dorastających przedstawicieli płci męskiej nigdy nie jest dobrym zagraniem.

Jej obawy okazały się słuszne. Dean postarał się, aby fala, którą chlusnął, była pokaźna i w całości przykryła Annikę. Następnie zaśmiał się i bez słowa zaczął płynąć. Był pewien swoich umiejętności, ale nie zamierzał jej niedoceniać. Kilka sekund falstartu mogło mu tylko pomóc. Annikę z lekka wgięło na takie zagranie. Odruchowo nabrała powietrza by nie zachłysnąć się wodą, która na chwilę zalała jej oczy. Po czym ruszyła za kolegą. Szybko dogoniła go, rytmicznie przebijając taflę wody wprawnymi ruchami ramion. Prócz frajdy z lekkiego uderzenia adrenaliny i możliwości ścigania się z równolatkiem, jak zawsze cieszyła się obcowaniem z wodą. Odepchnięcie, odepchnięcie, oddech… Williams szybko wpadła w rytm co jakiś czas sprawdzając gdzie jest Dean. Przez chwilę wydawało się, że dopłynie do wskazanego celu pierwsza, lecz…
...Dean już zdążył wyjść na brzeg i właśnie oparł się o wspomniany krzak dzikiej róży. Uśmiechnął się triumfalnie do Anniki.
- Jesteś dobra! - krzyknął. - Zbyt dobra - dodał ciszej, starając się złapać oddech. Van der Veen musiał wytężyć wszystkie siły, aby zapewnić sobie to zwycięstwo. Wiedział, że Annika jest wysportowana, ale nie spodziewał się, że jest w wodzie takim rekinem.
- Właśnie kogoś takiego potrzebujemy w drużynie - rzekł do dziewczyny, jak gdyby zapominając, że ich ostatni rok w Apollo High School tak właściwie się skończył i wcale nie ma jej do czego zapraszać.
Annika stanęła tuż obok swojego przeciwnika i zaczęła wyciskać włosy, pozwalając by woda z niej spływała. Panujący żar szybko zamieniał strużki wody w leniwie ociekające krople. Jej twarz wyrażała rozczarowanie. Ciężko jednak było stwierdzić, czy chodziło o przegraną czy o coś innego.
- Wiem - powiedziała po prostu na stwierdzenie Deana o jej umiejętnościach, zamiast jak możnaby się spodziewać prezentować fałszywą skromność - I nie potrzebujecie. Już nie. - wytknęła oczywistość.
Zacisnęła lekko usta i palce na długich pasmach włosów:
- Zawsze oszukujesz? - spojrzała chłopakowi w oczy w nieagresywnej konfrontacji.
- A ty zawsze przegrywasz? - Dean wyszczerzył się w odpowiedzi. Dopiero po chwili zrozumiał, że jego słowa mogą urazić Annikę, choć dla niego były jedynie przyjacielsko zaczepne. - Wiesz… - zaczął, po czym nagle przerwał, kiedy ujrzał, gdzie spoczywa wzrok dziewczyny. Spoglądała na jego stopy i wcale nie dziwił jej się… gdyż były prawdziwie szkaradne. Długie palce, a pomiędzy nimi błony. Nie zostały zoperowane w dzieciństwie, a potem nigdy nie było ku temu odpowiedniej okazji. Stanowiły jego wstydliwy kompleks, przez który zawsze chodził w pełnych butach i skarpetkach, nawet w lecie. W wodzie okazywały się jednak prawdziwym błogosławieństwem.

Van der Veen spojrzał na Annikę w popłochu. Miał w głowie kompletną pustkę i nie wiedział, co powiedzieć. Powinien wiedzieć, że tak to się skończy…!
- Annika… - zaczął, lecz nie dokończył, bo dziewczyna uniosła dłoń, powstrzymując dalsze słowa.
- To nieważne. Następnym razem Cię pokonam. - odpowiedziała jakby składała jakąś dziwną obietnicę - Chyba, że chcesz spróbować się w bieganiu? - spytała z lekkim zainteresowaniem, nagle zmieniając wypoczynek w obóz sportowy.
Dean był wdzięczny Annice, że postanowiła nie komentować jego sekretu. Poza tym przewrotnie cieszył się z tego, że to akurat ona go odkryła. Z tego, co wiedział, nie posiadała ogromnej siatki znajomości, po której ta tajemnica mogłaby się roznieść… a przynajmniej miał taką nadzieję. Co innego, gdyby to Danny, lub Jerry odkryli szczegóły anatomii jego stóp.
- Widziałem, że już biegałaś dzisiaj - Dean odparł, mając na myśli te pół godziny przerwy pomiędzy przyjazdem, a zbiórką pod flagą. - Wolisz pływać, czy biegać? - zapytał.
- Lubię trenować wszystko - odpowiedź była nieco zduszona bo Annika właśnie zawijała włosy na karku - od tego zależeć może żyć czy umrzeć.
Stwierdzenie brzmiało jak oczywistość, a przynajmniej oczywistość dla Williams.
- Bieganie, pływanie, wspinaczka - wyliczała - to wszystko będzie oznaczać “być czy nie być”, gdy przyjdzie czas. - zapatrzyła się w Deana bez słowa, po czym wskazała na błony u jego stóp - To twoja szansa tu - kolejnym gestem wskazała na wodę - Duża szansa. Ale nie powinieneś polegać jedynie na nich. Jak radzisz sobie na lądzie? Nie wiem jak mogłyby Ci pomagać. Lepiej się z nimi biega? - smukła blondynka dopytywała z technicznym zaciekawieniem.
Deana deprymowało tak otwarte mówienie o jednym z jego największym sekretów.
- Zawsze byłem najlepszy na WFie i w bieganiu również daje sobie radę - odparł. - Jestem lekki, ale silny. To równa się szybki - wyjaśnił. Rzeczywiście, prawie że nagie ciało Holendra zdawało się potwierdzać jego słowa. Nie miał sylwetki kulturysty i bez wątpienia nie spędzał czasu na siłowni, jednak jego sylwetka składała się z mięśni wyrzeźbionych w sposób naturalny, podczas sportów. - A chcesz urządzić kolejny wyścig? - zapytał z lekkim uśmiechem. - Tym razem na lądzie?
- A masz coś lepszego do roboty?
- Annika po raz pierwszy w czasie ich rozmowy się uśmiechnęła, ukazując lekkie dołeczki na policzkach. Nie czekając na odpowiedź odwróciła się i ruszyła w stronę molo. - Idziesz? - odwróciła się dopiero po kilku krokach, gdy nie usłyszała kroków Deana za sobą.
- Dam ci fory - rzekł nonszalancko, zrównując się z nią. - Możesz zacząć biec - dodał.
Tak naprawdę przeczuwał, że Annika wygra bieg i potrzebował czegoś do zachowania twarzy.
Mina Williams powiedziała mu jednak wszystko to, co dziewczyna myślała o jego sugestii nim jeszcze ona sama się odezwała:
- Mówisz poważnie? - brwi blondynki uniosły się, gdy w oczach pojawiło się zrozumienie - Nie chcesz pokazać się ze złej strony przed Claire?
- Claire jest za bardzo wpatrzona w Marty’ego w tym momencie
- odparł szybko, po czym zerwał się do biegu, tym samym nie rozwijając tematu. Tak właściwie nawet nie widział, co robiła Lockhart, jednak i tak był pewien swoich słów.

Annika zmarszczyła brwi spoglądając na odległy brzeg, na którym siedziały dziewczyny w tym Claire. Nie wyglądała jakby była wpatrzona w Marty’ego i blondynka nie do końca zrozumiała uwagę Deana. Deana, który oddalał się coraz bardziej.

Tym razem jednak nie zamierzała przegrać.

Wystartowała i pobiegła zręcznie unikając leżących gdzieniegdzie kamieni i biegnąc po plaży tam, gdzie piasek wydawał się bardziej ubity. Wkrótce zrównała się z Deanem kontrolując oddech i starając się rozkładać rozsądnie siły. Na ostatnim odcinku docisnęła jednak samą siebie i przyspieszyła jako pierwsza uderzając dwukrotnie dłonią w deski molo. Lekkim krokiem biegacza odwróciła się w miejscu czekając na uderzenia kolegi. Jak przewidywała, błony u stóp na lądzie nie były aż taką zaletą jak w wodzie.

Dean przegrał, jak też się spodziewał. Potarł łydki piekące z wysiłku. Mimo wszystko cieszył się, że ich mała olimpiada zakończyła się remisem. To był zdrowy wynik. Podał rękę Annice.
- Mam nadzieję, że kiedyś w przyszłości to powtórzymy - uśmiechnął się pomimo zmęczenia.


***


Annika odprowadziła wzrokiem Deana dumając nad tym jak prawdziwe były nauki ojca. Zawsze znajdzie się coś, co ją zaskoczy na przykład ta błona między palcami chłopaka. Ciekawe co powie na to tata…
Wciąż w werwie wywołanej wyściagami z Holendrem ruszyła w stronę kajaków. Szybko oczyściła wnętrze kajaka z pajęczynek i założyła kamizelkę, których sterta leżała przygotowana obok.
Dopasowała oparcie siedziska i wsparcie stóp tak by kolana były tuż obok ścianek kajaka. Usatysfakcjonowana, dobrała wiosło i przeniosła kajak na brzeg jeziora, układając go prawie w calości na płytkich falach. Zaczęła właśnie układać wiosło prostopadle do kajaka by móc usiąść na siedzisku. Nie rozglądała się jakoś specjalnie po uczniach na brzegu, przeświadczona, że i tak nikt nie będzie zainteresowany wspólną wyprawą zapoznawczą…
- Cześć, Rybko, można dołączyć? - Usłyszała nagle za plecami energiczny głos Calistriego. - Kiedyś z ojcem trochę pływałem kajakami, ciekawe, czy coś jeszcze pamiętam.
Nie czekając na pozwolenie, Danny zarzucił kapok, przygotował jedną z łódek i usadowił się w środku.
Zaskoczona Annika drgnęła i gibnęła się nieco z kajakiem.
- Mo….można - zająknęła się próbując złapać równowagę przy pomocy wiosła. - Nie wiedziałam, że z Ciebie kajakarz. - uśmiechnęła się jakoś dziwnie pozytywnie.
- Oj tam, zaraz kajakarz. Wiosłem to każdy facet ruszać potrafi - rzucił dość jednoznacznie, po czym dodał szybko. - No ale kobiety też nie gorsze pod tym względem. Dobra w tym jesteś? Tylko bez żadnych zawodów, jak z Deanem, bo akurat jeśli chodzi o kajak to nie mam się za bardzo czym popisać. - Wyszczerzył się.
Blondynka wzruszyła lekko ramionami:
- Staram się - zmrużyła oczy i przysłoniła je dłonią - A w czym masz się czym popisać? - nieco naiwne pytanie mogło zabrzmieć jak prowokacja gdyby nie wyraz twarzy dziewczyny. Najwidoczniej pytała poważnie - Myślałam, żeby sprawdzić środek jeziora, może jakieś skarby się uda znaleźć - palnęła nie kryjąc podekscytowania na samą myśl. - No wiesz, jakieś rzeczy zagubione albo coś w tym stylu a przy okazji sprawdzić jak głęboko tu jest. No chyba, że wolisz sprawdzić drugi brzeg? - obrzuciła Danny’ego spojrzeniem pełnym fascynacji.
- Mam wiele ukrytych talentów, Rybko. - Puścił jej oczko. - Ale to wymaga spędzenia ze mną więcej czasu. Jestem jak to pudełko czekoladek od Foresta Gumpa, nigdy nie wiesz, co ciekawego znajdziesz w środku. - Zaśmiał się. - Możemy najpierw sprawdzić środek jeziora, a potem przeprawić się na drugi brzeg.
- Ok, to płyniemy …
- blondynka rzuciła na odczepnego, rozkminiając uwagę o czekoladkach.

- No cześć. - powiedział Jack też podchodząc do przystani kajakowej, a Annika powitała go uniesieniem dłoni i uniesieniem głowy. Danny rzucił głośne:
- Siema, morduchno!

- To ten. To ja też popłynę nie? - powiedział do pozostałej dwójki. Popatrzył chwilę, przygryzł wargi i w końcu rzucił plecak na pomost. Zaczął odwiązywać swój kajak, podprowadził go pod molo i bez większych ceregieli wpakował plecak a potem skórzaną kurtkę do środka. I na koniec sam zaczął pakować się do środka.

- Ustalliśmy z Rybką - Tutaj Danny skinął głową na Annikę. - że najpierw płyniemy na środek jeziora, żeby sprawdzić, czy znajdziemy tam skarb Jacka Sparrowa, a potem na drugi brzeg. - Wyjaśnił nowoprzybyłym.
- Czemu “Rybką”? - Annika bardzo chciała wyjaśnić nagłe przezwisko, przy okazji kiwając głową, przytakując słowom Danny’ego, który rozsiadł się na tylnym siedzeniu kajaka.
- Bo jakoś zawsze cię uważałem za taką niedostępną, zimną rybkę. - Calistri wzruszył ramionami. Szczerość w jego wydaniu zawsze waliła prosto między oczy. - No ale pewnie mój osąd się zmieni, jak pobędziemy trochę w swoim towarzystwie. Wydajesz się całkiem spoko.
- Hmm… a jakie masz przezwisko na siebie?
- machnęła mocno odbijając się wiosłem od płycizny.
- “Jesteś najlepszy” i “Nigdy nie miałam takiego seksu”, to dwa najbliższe, które mi teraz przychodzą do głowy. - Danny się zaśmiał i szybko złapał odpowiedni rytm wiosłami.
- Najlepszy w seksie? A jak się to mierzy? - pytała nieco głośniej biorąc poprawkę na to, że byli na wodzie.
- Mogę ci dzisiaj zademonstrować - odpowiedział, rozbawiony jej słowami.
- Ok - Annika odparła z ciekawością, przeświadczona, że będzie brać udział w pokazach podobnych do sportowych - Z kim się będziesz mierzył?
- Mierzył?
- Calistri zaśmiał się szczerze. - Nie, Rybko, nie będę się z nikim mierzył. Będziemy się kochać i wtedy się przekonasz o słuszności moich ksywek. - Jej podejście do tematu całkowicie rozkładało go na łopatki. To w pewnym sensie było nawet urocze.
- My? - Annika tak się zdziwiła, że kajakiem aż bujnęło, a długi koński ogon niemal chlasnął Danny’ego w twarz gdy odwracała się w jego stronę. - Eeee….
- Co “eeeeee”. Sama się zgodziłaś na demonstrację
- odparł, szczerząc do niej białe ząbki. - I uważaj z deczka, bo zaraz się wypierdzielimy.
- Noooo
- Annika nadal zbita z pantałyku stwierdzeniem kolegi wiosłowała całkowicie automatycznie - Pro…- zebrała myśli w końcu - ...prokreacja to przydatna sprawa, ale… - ale wciąż jednak nie do końca się otrząsnęła - … ale to miały być zawody. A jak mam - przełknęła dość głośno - się przekonać skoro nie mam porównania? - siedziała wyprostowana z przodu, zgodnie z nakazem próbując uważać bardziej.
- Ale to będą zawody, zawody w dawaniu sobie przyjemności - odrzekł z całkowitym przekonaniem i powagą Danny. - Jeśli nie masz porównania, to najpierw zrobisz to ze mną, a potem sobie tam wybierzesz jakiegoś koleżkę od nas z klasy. - Wzruszył ramionami.
Williams w końcu zaskoczyła, że Danny robi ją w balona i jakoś dziwnie posmutniała.
- Gotowy? - spytała wskazując na zbliżający się środek jeziora. Tym samym zmieniała temat.
- Od urodzenia - powiedział. - To co? Jesteśmy ustawieni na wieczór?
Blondynka przez chwilę nie odpowiadała, po czym skinęła głową ponownie rozbujawszy długi koński ogon.
- Ok, ale pod jednym warunkiem. - stwierdziła bardzo trzeźwo.
- Jakim? - Spojrzał jej w oczy, ściągając kapok i prezentując fantastycznie wyrzeźbione ciało.
- Ja wybieram miejsce. Dzisiaj w nocy. - Annika przyglądała się pięknisiowi chociaż bez maślanej mgły w oczach do jakiej był przyzwyczajony.
- Tylko mam nadzieję, że to nie jest żadna podpucha - rzucił, marszcząc delikatnie brwi.
Annika pokręciła przecząco jasną głową:
- Nie. Jest jedno takie miejsce. Chcę tam. - sama ściągnęła kamizelkę i pchnęła Danny’ego do wody.
Chłopak wpadł z pluskiem i po chwili wypłynął, odgarniając włosy z czoła.
- I oczywiście nie powiesz mi, co to za miejsce? - Patrzył sobie przy okazji na jej wysportowane ciało. To był fajny widok.
- W lesie - Annika wskoczyła obok Danny’ego na “świecę”, a gdy wypłynęła spojrzała na kolegę jasnoniebieskimi oczyma - Znalazłam je dzisiaj. - dorzuciła z uśmiechem pełnym niewinności.
- Ok, niech będzie las. Trochę niewygodna miejscówka, ale może coś się da z tym zrobić. - Puścił jej oczko. - Złapiemy się na imprezie. - Po tych słowach zanurkował.

Przez chwilę nurkowali obok siebie, ale nie udało im się znaleźć skarbu Sparrowa. Jednak Annika sprawdzała przy okazji i głębokość jeziora, ot tak po prostu by wiedzieć. Lubiła wiedzieć.
Zmęczenie jednak pognało ich ku drugiemu brzegowi jeziora i Annika przeprosiła na chwilę Danny’ego. Chciała pogadać z Jackiem o ostatnich wydarzeniach.
Widziała co zaszło między chłopakami i wcale nie podobała się jej pułapka jaką zastawili na Brooksa. Nie lubiła niepotrzebnych polowań, a ich akcja była takim polowaniem. Gdy dołapała Douga i poprosiła o wyjaśnienia korzystając ze szkolenia ojca, ten okazał się mniejszym twardzielem, niż na jakiego pozował.
William szukała możliwości pogadania z Brooksem, a teraz nadażyła się świetna okazja. Poza tym nie do końca czaiła Danny’ego, który przypominał jej młodego pawiana, który zamiast swojej prawdziwej twarzy woli pokazywać wszem i wobec swój czerwony zadek. Był przy tym strasznie głośny, co Annikę raziło.

***


Rozmowa z Jackiem potoczyła się jednak zupełnie nieoczekiwanie i Williams żegnała chłopaka z jakąś dziwną mieszaniną żalu i... ulgi. Ruszyła by przebrać się w domku wciąż lekko pod wpływem zioła. Połowę skręta, której w końcu nie dopaliła schowała w plecaku.
Przebrana i zwyczajowo przygotowana ruszyła w las by sprawdzić raz jeszcze okolicę znaleziska. Marsz dobrze jej zrobił i pozwolił rozgonić resztki ziołowej mgiełki otaczającej jej głowę. Zepchnęła też wspomnienia pocałunków Jacka i skoncentrowała się na poszukiwaniu śladów. Tym razem zaczęła robić zdjęcia na telefonie. Nie liczyła na zbyt wiele. Stolec był zaschnięty, musiał leżeć tutaj kilka dni. Zastanawiała się, czy w okolicy są jakieś zamieszkane chaty prywatne. Gdy zaczęła zagłębiać się nieco dalej w las od „poznanej” już jego części zaczęła zostawiać oznaczenia: ułamane gałązki, przesunięty kawałek drewna czy kamień. Odliczała też odległość by móc porównać ją później z mapami nauczycieli. Rozglądała się też za śladami dzikich zwierząt, by wiedzieć co kręci się wokół Beaver Creek Resort.
Łazikowanie po lesie pochłonęło ją a gdy znalazła poletko poziomek zrobiła sobie krótką przerwę objadając się owocami. Samo jedzenie i rozkoszowanie się przyrodą, przypomniało jej o czasie kolacji.
Spóźniona ruszyła w stronę obozu...
 
corax jest offline