Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 21-06-2017, 16:17   #24
Gormogon
 
Gormogon's Avatar
 
Reputacja: 1 Gormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputacjęGormogon ma wspaniałą reputację
feat. Nami. Wielkie dzięki za dialog :D



Marty Blake po zjedzeniu paskudnego obiadu niezwłocznie udał się do swojego domku w celu schłodzenia alkoholu na wieczorną imprezę. Dość mocno zastanawiał się, czy iść na plażę z innymi. Nie był w najlepszym nastroju, lecz jednak stwierdził, że trochę słońca chyba dobrze mu zrobi. Po umieszczeniu dwóch butelek wieloprocentowego trunku w zbiorniku na wodę ustępu przebrał się w kąpielówki, na które założył szorty. Japonki natomiast były dobrym uzupełnieniem całości. Przed wyjściem podłączył jeszcze IPhone’a do kontaktu.

***

Po dotarciu na plaże dosiadł się do Kimberly oraz Claire. Rozmowa niewiadomo w którym momencie przerodziła się w nieźle pochrzanioną sytuację, która okazała się być mocno nieprzyjemna w konsekwencjach.
Chłopak opuścił plażę podążając za rudowłosą dziewczyną.

***

Claire zdziwiła się, że Marty do niej dołączył. Miała ochotę pobyć sama, ale z drugiej strony, może tak było lepiej. Przynajmniej miała zapewnione, że nie zrobi czegoś głupiego, nie zatopi się w swoich negatywnych myślach. Co chwila poprawiała rzeczy, które uciekały jej z rąk i spod pachy. Nie narzekała jednak. Cisza, jaka między nimi nastała, była nieco drażniąca.
- Bez obaw, nic jej nie będzie. I bez tej interwencji by się obudziła, cośtam o tym wiem - powiedziała w końcu, nie zatrzymując się.
Blake został oderwany od swoich przemyśleń głosem rudej koleżanki. Po wejściu w las zaczął dokuczać mu brak klapek i suchych spodni. Nim zrozumiał co do niego powiedziała wyszeptał:
- Przepraszam, powinienem szybciej zareagować.
Claire uniosła zdziwioną brew do góry i spojrzała ukradkiem na chłopaka. Jego przejęcie się całą sytuacją nie było o tyle niezwykłe, co sam fakt, jak bardzo za to się obwiniał. A może jej się tylko wydawało?
- Bez przesady. Gdyby nie Danny to nikt nie musiałby reagować. Czemu myślisz, że to twoja wina? - dopytała zaciekawiona
- Bez przesady? - dopytał się chłopak odwracając się w jej kierunku - A gdyby rzeczywiście się coś stało? Gdyby nie pojawiła się Hoy?
- Wtedy obyłoby się bez tej całej draki. Kim by się obudziła, oddychała normalnie, nie potrzebowała większej pomocy niż ta, której jej udzieliliśmy. - oschły ton głosu zdawał się być na tyle nieprzyjemny, że Marty mógł poczuć się jak wróg. Claire zatrzymała się i westchnęła ciężko.
- Słuchaj, to nie twoja wina. Ktokolwiek z nas mógł pobiec po nauczyciela, zabrać Kim do domku medycznego. Nie umarłaby, wierz mi. Moja matka jest pielęgniarką, ojciec strażakiem. Nie mówię tego wszystkiego by cię spławić. - spauzowała na chwilę i podeszła bliżej Blake’a, tak że niewiele ich dzieliło. Nigdy nie rozmawiała z nim na tyle długo, by chociażby zapamiętać kolor oczu. Były zielone. Trochę ją to rozbawiło. Teraz mogła w nie patrzeć. Jej twarz była spokojna, uśmiechnęła się subtelnie.
- W porządku? - spytała kojącym głosem, licząc na pozytywną odpowiedź. Przykro jej było, że on tak się tym przejął.
- Tak, już mi lepiej, zdecydowanie lepiej. Przepraszam cię, musiałem się opanować. Mam nadzieję, że ten dzień jak najszybciej się skończy i jutro wszyscy o wszystkim zapomną. Przynajmniej o tych złych rzeczach. - nie wiedział dlaczego o tym wszystkim mówi, chyba się coś w nim dzisiaj złamało. Po chwili dodał zmieniając temat rozmowy - Mam nadzieję, że nie odwołają ogniska.
- Gdyby mieli, to by to powiedzieli, a tak to tylko czeka cię skrobanie ziemniaków - zaśmiała się w odpowiedzi, łapiąc ręcznik, który mało co jej nie wypadł z rąk. Po tym wyprostowała się i postanowiła, że będą szli dalej w kierunku domków, zamiast tak stać w połowie drogi.
- Chcesz się gdzieś przejść czy masz już dosyć wszystkiego? - spytała jeszcze zerkając na chłopaka przez ramię. Odruchowo zagryzła dolną wargę, nigdy nie pomyślałaby nawet, że kiedykolwiek będzie rozmawiać z nim dłużej niż minutę. Robił jej nadzieję na ulubione rozluźnienie ze wszystkich zajęć, w jakich Claire była dobra.
- Bardzo chętnie się przejdę - szybko odpowiedział Marty - może nauczysz mnie obierać ziemniaki? Nigdy w życiu tego nie robiłem, co ty na to? - wybuchnął śmiechem. Ruda przechyliła łeb w bok i spojrzała na niego z ukosa. Przez chwilę wyglądała jak obrażona, ale szybko się roześmiała.
Sportowiec chyba potrzebował spędzić trochę czasu z normalnymi ludźmi, to było bardzo miłe uczucie. Zazwyczaj trzymał się ze sportowcami i cheerleaderkami, których inteligencja w najlepszym wypadku mogła równać się z poziomem IQ blondynki z ich klasy.
- Prowadź - uśmiechnął się. Ona w odpowiedzi kiwnęła głową, a jej uśmiech znacznie się poszerzył. Ucieszyła się szczerze, z możliwości spędzenia czasu z jakimś chłopakiem innym niż Dean. W tym momencie nawet zdawkowo o nim myślała.
- Najpierw odniosę rzeczy do domku - zakomunikowała spokojnie, po czym spojrzała wymownie na jego stopy i spodenki. Jej rude brwi uniosły się sugestywnie - A co, boso będziesz łaził? Półnago? Może warto się przebrać, nim gdzieś pójdziemy? - dopytała ukazując mu całą siebie, mokrą z klejącym się do ciała, białym T-shirtem, który opinał się na każdej jej krągłości. Z zaciekawieniem i bezwstydnością patrzyła na jego reakcję.
- Masz chyba rację, piasek jest wszędzie - odpowiedział wymijająco. Zaczerwienił się lekko myśląc o zgrabnym, naturalnym ciele dziewczyny. Znów zapędziła go w podobną sytuację jak na plaży przy Kim. - Założę jakieś wygodne buty. Odprowadzić cię?
Claire machnęła ręką, na tyle, na ile pozwalały jej rzeczy, które do siebie tuliła.
- Chętnie bym cię zaprosiła, ale nauczyciele mają jakieś krzywe spojrzenia. Trochę mnie rozbawiło w sumie, jak rano powiedzieli, że chłopcy nie mogą wchodzić do domku dziewczyn, ale na odwrót to już nie wspomnieli o zakazie - zaśmiała się krótko - Z rozkoszą bym to wykorzystała, aby zobaczyć ich miny - znowu zagryzła wargę. Nawyk, którego nie mogła się pozbyć, a który wracał do niej za każdym razem, gdy pomyślała o czymś perwersyjnym. Nie każdy jednak znał ją na tyle, by to wiedzieć.
- Zajrzymy później do Kim, co?
- Jasne, koniecznie. Ale wcześniej wytłumaczysz mi co z tymi kartoflami? - parsknął śmiechem Marty. Odpowiedziała mu śmiechem i kiwnięciem głową.
Dzięki Claire czuł się już znacznie lepiej, rozbawił go tok rozumowania dziewczyny w sprawie domków. Mimo wszystko miała jednak rację.Uśmiechnął się lekko. - Jak chcesz to wpadnij.
- Och - jęknęła zaskoczona - Czyżbyś mnie zapraszał? - spytała zaczepnie, a kącik jej ust uniósł się ku górze. Wlepiła niebieskie tęczówki w twarz chłopaka, gdy tylko się zatrzymała. Jej domek był na lewo, a jego w stronę przeciwną, więc stanęła na chwilę czując, że w końcu podłapała temat, który był dobrym fundamentem do dwuznaczności.
- Dokładnie tak powiedziałem - powiedział śmiejąc się chłopak - Jeśli masz ochotę wpaść to się nie krępuj.
- Krępować? - powtórzyła udając zuchwałość - Ja się nigdy nie krępuję! Możesz mnie się spodziewać o jakiejś przyjemnej porze. Mam tylko nadzieję, że nie dzielisz pokoju z tabunem chłopaków, albo że przynajmniej ich tam nie będzie - dodała jeszcze jedną kwestię, pomału zbierając się, aby odłożyć rzeczy.
- Pokój mam tylko z Danny’m - odpowiedział momentalnie chłopak. Wypowiadając to imię zacisnął lekko pięści, zaś Claire przewróciła oczami.
- No to nieźle. Mam nadzieję, że się pogodzicie, bo chyba długo się kumplujecie. Trochę szkoda by było to zepsuć, przecież nie mógł wiedzieć, że Kimberly nie umie pływać. Mnie tata nie raz do wody wrzucił, ale my siebie lepiej znamy. Z moim ojcem, w sensie. - uśmiechnęła się pocieszająco.
- Zaraz to dokończymy, za dziesięć minut tutaj? - spytała zupełnie retorycznie, puszczając mu oczko i pognała w stronę swojego pokoju.

Marty pojawił się na miejscu dokładnie dziesięć minut później ubrany w jeansy i obcisły biały T-Shirt. Stwierdził, że pogada przed imprezą z Danny’m. Chciał go przeprosić.
- Na czym to my skończyliśmy? - spytał się radośnie dziewczyny, gdy tylko się na nią natknął. Ta jak zwykle machnęła ręką. Nie wiedziała czy jest sens rozmawiać o Dannym i psuć Martiemu humor. Claire była zwykłą dziewczyną, która ubierała się bardzo skromnie. Zawsze długie spodnie, top na ramiączka, nic nadzwyczajnego. W jej osobie jednak było coś pociągającego, w jej ciele i ruchach, sposobie mówienia, patrzenia, gestach. Pokaźnych zaś piersi nie dało się tak łatwo ukryć, co dodatkowo cieszyło oko.
- Na nikim ważnym - odparła w końcu wymijająco. Blake na pewno pamiętał, więc tym bardziej jej słowa określały wcześniejszy temat.
- Kółko wokół ośrodka, czy wolisz przejść się po lesie? - spytała nie mogąc zdecydować, gdzie lepiej się udać. Nie zdradziła, że dodatkowo ciekawa jest też jego wyboru, czy zdecyduje się na miejsce bardziej prywatne czy też takie, gdzie będą na widoku.
Marty musiał się chwilę zastanowić, obie opcje były dość ciekawe, w szczególności w towarzystwie Claire. Las okazał się jednak lepszą opcją - mógł oddalić się od innych.
- Zdecydowanie do lasu. - odparł, po czym zaczął się dość specyficznie śmiać. - Po ośrodku już na Hoy oprowadziła. Jej twarz wystarczająco zniechęciła mnie do tego miejsca.
- Oj jeszcze się napatrzysz na jej twarz niestety! - zaśmiała się cicho. Szybko stwierdziła, że to okrutne żarty. Nikt nie zasłużył na to, by musieć patrzeć na ten, jakby nie patrzeć, krzywy ryj.
- Chyba dogadałbyś się z Deanem, on też ma awersję do baby - zagaiła niewinnie, ruszając śmiało w stronę drzew. Zwiedzanie lasu w sumie było dobrym pomysłem, trochę pozna terenu
- Tak, chyba nikt nie lubi tej starej flądry - odparł jeszcze chichocząc chłopak - A co z tymi ziemniaczkami? Jak to robić?
- O rany, nie mogę uwierzyć, że ty tak serio! - zaśmiała się. Ciężko było przyjąć do wiadomości, że temat tych ziemniaków stał się tak bardzo istotny.
- Na prawdę chcesz się uczyć obierać? Może jeśli zobaczy, że ci nie idzie, to sobie daruje karę. Albo przynajmniej dzięki temu obierzesz ich mniej, bo inni będą musieli za ciebie? Tak czy siak, jest to instynktowne jak całowanie, jakkolwiek głupio by to nie brzmiało - idąc przed siebie Clare podrapała się po skroni. Porównanie faktycznie nie było zbyt mądre i zdradzało co w jej głowie siedzi. To i tak dobrze, że nie porównała tych ziemniaków do seksu. To by była jawna kompromitacja.
- Jeśli się uprzesz, no to ci pokażę - zakończyła z powagą
Marty szybkim ruchem przyciągnął do siebie dziewczynę i ją pocałował. Był to długi, soczysty pocałunek w usta. Właściwie nie wiedział dlaczego to zrobił. Gdy tylko ją puścił spytał cicho:
- Tak? Nie wiedziałem, że obieranie może być, aż tak przyjemne.
Claire zupełnie ścięło z nóg. Spodziewała się wielu rzeczy, ale tego w życiu. Oczywiście, że jej sugestywne słowa nie były tylko pustymi zaczepkami, jednakże to zawsze ona była tą, która robiła pierwszy krok, która zaczepiała, wybierała… Poza tym Blake? Tak rzadko z nim rozmawiała, a Kimberly znała go lepiej. Czemu więc wybrał ją? Choć może to była tylko krótka chwila, poryw emocji. Być może on, tak samo jak i Claire, w ten sposób uciszali swoje wnętrze, pozwalali umysłowi zająć się czymś innym, zapomnieć o problemach. Serce Lockhart waliło mocno, aż zabrakło jej tchu. Patrzyła przez chwilę z niemałym osłupieniem. Nie chciała tego. Oczywiście nie zapomniała o Deanie, ale wciąż była na niego zła, wciąż miała wrażenie, że sobie z niej zakpił, traktował jak własność, zabawkę którą potrafi zmanipulować jak pacynką na sznurkach. A tutaj? Ledwo przekroczyli linię lasu, a Blake od razu skorzystał z okazji. Być może powinna się obrazić, pomyśleć o nim to samo, jednak jej psychika odbierała obraz jak w zakrzywionym odbiciu zwierciadła. Claire zaniemówiła na długo, by w finalnej odsłonie uśmiechnąć się z zadowolenia. Był to nerwowy uśmiech, ale dobrze udawała.
- Być może użyłam złego porównania - uśmiech nie schodził z jej twarzy, kiedy czuła bliskość chłopaka. Nie dało się ukryć jak bardzo jej serce uderzało ukryte za żebrami, w głuchej ciszy niemal dało się przyzwyczaić do jego głośnego rytmu.
- Przynajmniej wyjaśniło się dlaczego mnie zapraszasz do domku - zaśmiała się próbując złapać utracony rezon. Musiała przechylić szalę dominacji na swoją korzyść, bo aktualnie czuła, że nic od niej nie jest zależne, że Marty dostatecznie nad nią góruje. Że ją wykorzysta.
- I nie zmieniłam zdania. Wciąż chętnie przyjdę - uśmiechnęła się sztucznie, choć tego nie było widać. Sprawdzanie reakcji innych było czymś, co robiła nagminnie, poza tym… Musiała przejąć kontrolę, aby móc samej podejmować decyzję. To, co się stało, napawało ją lękiem. Bała się.
Kompletnie nie wiedział co odpowiedzieć, ponieważ zdawał sobie sprawę z tego, że zachował się jak napalony kretyn. Takie zachowanie pasowałoby zdecydowanie bardziej Danny’emu, niż Marty’emu Blake’owi.
Fakt Claire była naprawdę ładną i chyba całkiem miłą dziewczyną, której ukradkiem się przyglądał od początku semestru, ale prawie w ogóle jej nie znał. Dodatkowo była to przyjaciółka Kim, której nie chciał skrzywdzić. Jedyne co przyszło mu do głowy to przeprosić. Musiał zdecydowanie przeprosić za ten nagły przypływ emocji.
- Nie powinienem, przepraszam, krzywdzę zarówno ciebie, jak i Kim oraz Dean’a. Nie powinienem tak się zachowywać, chyba jestem zepsuty.
Słysząc własny głos zaczął zastanawiać się dlaczego działa tak irracjonalnie. Przecież mógł się zgodzić. Było chyba tylko jedno wytłumaczenie - Marty był zakochany, a hormony swoje robiły.
Claire nie mogła powrócić do równowagi i spokoju umysłu. Ciągłe zwroty w zdarzeniach ją zaskakiwały, a wspomnienie Deana i Kim było czymś, co kompletnie ją wybiło. Jej mina zrzedła na chwilę, przypominając zbitego psa.
- Chodzi o Kim? - spytała choć wcale nie chciała, by odpowiadał. W sumie tego by się spodziewała. Lockhart i Blake się nie znali, jego nagły wyskok musiał więc być wynikiem szoku. Z jednej strony się uśmiechnęła, bo chyba miała rację, że Martyemu podoba się Kim. Z drugiej strony Claire poczuła strach. Ogromny lęk nie do opisania, który zalał ją nagle, ściskając serce, gardło i brzuch. Poczuła się źle, poczuła jak coś przewraca jej się w żołądku, a to co stało się później, było już tylko lawiną, której nie dało się powstrzymać. Ile razy wspomniała, jak bardzo siebie nienawidzi.

To właśnie w tym momencie Marty zauważył Dean'a.


***

Chłopak dobiegł do drzwi domku Clarie, zatrzymał się na chwilę, po czym wszedł do środka. Wszędzie leżały rozrzucone ubrania i inne osobiste rzeczy dziewczyny, a z łazienki dobiegał dźwięk prysznica. Marty nie miał na tyle odwagi, by wejść do środka i zobaczyć co się dzieje. Przynajmniej nie teraz, nie po tym co zaszło między nimi w lesie. Wycofał się. Nie był w stanie zrobić niczego innego. Wyszedł z domku domykając cicho drzwi. Myśli i emocje rozsadzały mu głowę, chciał zniknąć. Gdy otworzył oczy zauważył nadchodzącą w oddali Kim. Ruszył biegiem do swojej kwatery. Nie mógł spojrzeć jej w oczy po tym co zrobił. Poczucie winy było zbyt wielkie. Wiedział, że spierdolił po całości. Uważał siebie za nic nie wartego tchórza.
Nigdy wcześniej nie miał takich problemów, jego relacje z innymi były znacznie prostsze, ale może to dlatego, że zadawał się jedynie ze sportowcami i ludźmi pokroju Lindsey.

***

Drzwi męskiej łazienki otworzyły się z hukiem, Marty zdjął pokrywę ze zbiornika na wodę i wyciągnął jedną z butelek wódki i pociągnął solidny łyk napoju. Gardło go paliło, ale nie chciał jeszcze odstawić butelki. Poczucie winy powoli go opuszczało. Odstawił butelkę i usiadł na zamkniętym klozecie.
 
__________________
„Wiele pięknych pań zapłacze jutro w Petersburgu!”
Gormogon jest offline