Mogłaby odetchnąć z ulgą, wszak Szymon się na razie oddalił. Lecz tego nie zrobiła. Ogłupiona Lidia przez chwilę odprowadzała wzrokiem oddalającego się mężczyznę, nie odpowiadając mu na żadne pytanie i kwestie. Dopiero gdy otrzeźwiała z szoku i w jakimś tam stopniu doszła do siebie, drżącymi rękami wzięła ostrożnie nóż do rąk, którym Szymon zamierzał ją zabić, a ostatecznie rozciął sznury. Mało brakowało do śmierci.
Nie zmieniło to jej przekonania, że chce mieć jak najmniejszą styczność z mężczyzną, najlepiej to żadną, i trzymała za to, żeby nie musiała go więcej spotkać.
Nogi miała jak z ołowiu, gdy szła po swoją torbę. Lidia nie czuła się dostatecznie komfortowo i gdy udawała się po swoją własność, kurczowo ściskała w prawej ręce narzędzie niedoszłego mordu, jakby Szymon miał zamiar zrobić jej niemiłe “a-kuku” i jednak ją zaatakować. Gardło ją bolało od zduszonego płaczu, ale nie chciała płakać i robiła wszystko, bo tego nie zrobić. Porwała swoją torbę, złość wyładowała na pobliskiej żerdzi leżącej na ziemi, kopiąc ją z dużą siłą. Miała ochotę wrzasnąć z taką mocą, by to wszystko zmieść z powierzchni ziemi, łącznie z Szymonem i resztą tałatajstwa, która ją chciała tylko wykorzystać do swoich celów. Gałąź odleciała kilka metrów dalej i w zasadzie tyle się stało.
Była wściekła, nawet nie tyle na Szymona, co na siebie. Skoro reszta Multiświatowców przybyła tutaj i miała moc na podobnym poziomie co szaleniec, to co mogła powiedzieć Lidia? Praktycznie stała w miejscu czy wlokła się jak ślimak, a reszta gnała do przodu jak olimpijscy sprinterzy. Pewnie w tym momencie toczyli boje między sobą i z miejsc bitew robili gruzowiska na miarę pozostałości po Hiroszimie i Nagasaki. A może nie była wcale potężna nie tylko teraz, ale i w ogóle? Lidia nie była znawczynią psychologii; w przeciwnym razie mogłaby myśleć nad teoriami błędów poznawczych.
Mężczyzna orzekł, że ona mogłaby pójść z nim do Maski? Niby z kim, a przede wszystkim - niby z czym? Nie uśmiechała się jej rola mięsa armatniego, a on skoro taki kozak, to niech sam się pierze z Maską.
Lidia nie odpowiedziała mu na pytanie. Obrała inną decyzję, nie tyle że ona sama ją chętnie wybrała, ale nie uśmiechało się jej udać z Szymonem, który prędzej ją by zabił niż ta osławiona Maska. A oni nie musieli wiedzieć, co zamierza zrobić.
Wybrała opcję: “Zrobisz co chcesz”. Poprawka: “Zrobisz, co będzie trzeba, a nie, co chcesz”. Bowiem, gdyby to od niej zależało, to w tym momencie znalazłaby się przed komputerem z tabletem, gorączkowo próbując skończyć zlecenie.