Swordich wysiadł z taksówki. Zapłacił wcześniej wziętymi pieniędzmi z domu bo jego portfel nadal był zrośnięty z ciałem.
- Dość pechowy- Mruknął Michael i szedł do bramy gdy zareagował ochroniarz pytając co ma w temblaku.
Młody mag obejrzał się za odjeżdżająca taryfą i wrócił wzrokiem do wilkołaka.
- Problemy z magią.- Powiedział beznamiętnie.
- Mam przyklejoną broń do dłoni. Adrian jest poinformowany o tym. Jak uważasz, że chce coś kombinować to zadzwońcie i potwierdzi moje słowa.- Smutno tłumaczył wielkoludowi. Nie robił żadnych gwałtownych ruchów i starał się nie prowokować.
- Jeśli chcesz to sam zobacz. Tylko nie uznaj, że chcę zaatakować i nie każ mi rzucać broni bo nie dam rady.- Oznajmił i czekał w spokoju na reakcję ochroniarzy. Nie zamierzał się stawiać i wykonywał co kazali.
No prócz rzucenia broni co było w obecnej chwili niewykonalne.