Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2017, 17:05   #27
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację
Intelektualiści na pomoście - scena wspólna sun/Oka

- Cześć chłopcy! - zawołała do kolegów machając nieco zbyt entuzjastycznie i nachalnie, aby zaraz znowu wbić wyczekujące spojrzenie w Kennego.
- Yooo..! - Zatrąbił, przymulonym tonem łosia na morfinie, Ken. Po czym schował jabłko do kieszeni krótkich, sportowych spodenek.
- To gdzie landryna chcesz się rozstawić? - spytał, rozglądając dookoła. - Może klapniem na pomoście co?
Aż klasnęła w wyperfumowane dłonie z uciechy.
- Idealnie! Jaki ty jesteś genialny Misiaczku ty mój! Nienawidzę jak piasek włazi mi w dupę - skrzywiła się na samo wspomnienie i ruszyła na pomost pewnym krokiem. Tam rozścieliła ręcznik na gorących deskach i postawiła obok wypchaną plażową torbę.
-[i] W torbie mam wodę i kremik na opalanie. Daj, wysmaruję cię [i] - powiedziała słodko do chłopaka i zmusiła wielką bryłę miecha do usiądnieciu na puchatym kawałku materiału po czym radośnie zabrała się za rozsmarowywaniu olejku na wielkich jak szafa trzydzwiowa plecach Kennego.
- Jeszcze się spalisz na skwirkę - zabłysnęła porównaniem, a raczej kolejnym jego brakiem - Złapałam ci tego pikajczu, chyba.. Nie wiem. Ale coś złapałam. Ale tutaj to w ogóle nie ma internetu! Ja nie wiem jak my tutaj wytrzymamy Misiek!- nawijała dalej.
Larkins potulnie siedział, skulony na kocyku. Chciał powiedzieć swojej jedynej i prawdziwej miłości życia, że ma własny krem do opalania 50+... mamusia mu dała, bo podobno raki atakują w takich miejscach, a on nie chce zostać uszczypnięty.
Chłopak był jednak ociężałą lamą i nie zdołał przebić się ze swoim pomysłem, przez słowotok Lewis, która nie była już panną od bardzo dawna.
- O… pikajczu złapałaś? To dobrze bo Britt bardzo chciała… No z tym netem to jakiś przychlast jest… kurwa tyle powietrza dookoła! - Rozejrzał się wskazując rozpostartymi rękoma na widną okolicę. - A tu piszczy w pizdu chuj! Jak?! Jak ja sie pytam nie ma internetu?!
Dziewczyna pokręciła z dezaprobatą głową i westchnęła głośno na wywód swojego Misiaczka.
- Kochanie, przecież każdy wie, że internet to nie powietrze. Internet się w nim unosi, ale jak jest za dużo powietrza to nie ma miejsca na internet! Popatrz - wskazała oskarżycielskim otipszonym palcem w stronę drzew jakby to wszystko była ich, niepodważalna i największa wina - Tyle tu drzew! A drzewa robią powietrze! Jakoś… Zobacz ile ich tu jest! I sobie odpowiedz czy jest wtedy miejsce dla internetu! - zakończyła wykład wypinając dumnie pierś. Tak, Lewis była cholernie dumna ze swojej wiedzy.
Ken zagapił się na sosny z mopsim wyrazem na twarzy. Widać było, że coś usilnie kalkulował… lub powoli do niego docierało, że czuje się obrażony… - Jebani zieloni… na chuj mi tyle powietrza bez internetu… spotifaja nie mogę słuchać! - Ryknął jak dziobnięty w zadek dzik. - Zjeby! - Footballista wspiął się na wyżyny elokwencji, ponownie zamierając i poddając się masażowi dziewczyny.
Westchnął cierpiętniczo, a jego delikatna i skora do alergii skóra, już zaczynała sie rumienić.
Nie wspominając o tym, że pocił się jak zarzynana w aortę świnia. Normalnie topił się jak smalec na patelni.
- No już Misiu… - Lindsay pogładziła delikatnie górę mięsa wypacykowną rączką ze szczerym współczuciem - No, ale dosyć tego giziania! Na to mamy całą noc - zachichotała jak głupia fretka ze swojego smaczku dla inteligentnych, bowiem blondynka była pewna, że nikt wokoło nie był na tyle mądry, aby zrozumieć o czym też mówi.
- Czas na pływanie! - zapiszczała zrywając się na równe nogi i podskakując jak mała dziewczynka - Ale tylko poniżej szyi Misiu. Nie chcę, aby mi się mój delikatny makijażyk rozmazał, bo będę wyglądać jak potwór. A tego nie chcemy - pogroziła żartobliwie chłopakowi przed nosem paluszkiem.
Chłopak śledził dwa zderzające się ze sobą melony, nie do końca słuchając o czym ich właścicielka mówiła.
W końcu chrząknął i wstał, łapiąc Lindsay za cycek, a dopiero po chwili reflektując się, że w sumie to lepiej by było, jakby poprowadził ją za dłoń. Co też szybko uczynił.
- Spoko mała. Ze mną możesz iść jak w dym… czy coś hue hue. - Prawdziwy dżentelmen i spec od wszystkiego co sportowe, ruszył ostrożnie po rozgrzanych dechach.
- Ty… a może ognisko w nocy jebniem, co? Pianki może są to upieczemy?
- O kurwa! Misiu! Jak ty coś wymyślisz! - zapiszczała radośnie - Jak ja dawno nie jadłam pianek! Upieczesz mi jakąś, co? Taką fajną chrupką! - kompletnie olewała też fakt łapania ją za krągły cycek, co dawało do myślenia, że była to dla niej codzienność. Potruchtała za swoim chłopakiem drobniutkimi kroczkami głupiej, parzącej się co krok w delikatne stópki pipy grochowej.
- Sie wie, że upieke… taką skware jaką lubisz hue hue - odparł szarmancko, prowadząc swoją brankę do wody. - To teraz eee powiedz z czym masz problem? Całkowicie ze wszystkim?
- Ze wszystkim Misiaczku! Masz pole do popisu - powiedziała dźgając podejrzliwie wodę dużym paluchem u stopy. Także oczywiście idealnie zrobionym u kosmetyczki i oprawionym cyrkoniami.
- Dobra… - Ken przetarł się po twarzy po czym wlazł do wody po sam pas. Pomoczył się chwile, stwierdzając, że woda jest ciepła i mokra i… wtedy go nagle natchnęło.
TELEFON MIAŁ W KIESZENI!
- Ja pierdole mała phona przemokłem! - Larkins wystrzelił jak dzida na brzeg i wpakował grabę do kieszeni wyciągając swoje nowiusieńkie, białe jabłko. -A nie zaraz… on nieprzemakalny chyba. No nie? Hue hue… Chuj z tym zresztą. - Zmieszany pyrgnął telefonem w kępkę trawy i ponownie wkroczył do wody, tym razem ciągnąc za sobą Lindsay.
- To ten tego… naucze cie najpierw na pieska… ej kurwa czekaj znaczy się… pieskiem cię pouczę… znaczy… kurwa no wiesz no. - Czerwony na ogorzałym ryjcu, zaprezentował swojej cycolinie, jak sie pływa pieskiem, a później żabką, co by mieć to z bani. Następnie zaoferował swego napiętego becka, co by się lalunia przytrzymała i poprowadził chlapiąca (nie tylko ozorem) blondynę przez zaglonione przestworza.
Dziewczyna zachichotała jak głupia cipka (która zresztą była) widząc zażenowanie swojego lubego.
- Ale jak ty to? Misiu! - zaprotestowała obserwując wyczyny pływackie Kennego. Weszła wprawdzie po kostki, a potem nawet po uda do wody kiedy nagle dopadł ją wcześniej wspomniany potwór. Glon. Zapiszczała przerażona.
- Misiu! Coś mnie dotknęło w paluszek!!! Jakiś potwór! Jezu! To rekin! Rekin! Ratuj mnie! - podskakiwała z nogi na nogę jakby pilnie musiała iść za potrzebą.
- Jedynego rekina to ja trzymam na uwięzi hue hue - zażartował dryblas, wyrywając chwasta w korzeniami i wywalając go na brzeg by tam zdechł poprzez ususzenie. - Zabiłem dziada, a teraz kopsnij ten ciasny zadeczek do wody. - Rozpostarł ręce jak rodzic do małego dziecka, które uczy się stawiać pierwsze kroki i uśmiechnął się jak debil do sera…
- Rany! Misiu co ja bym bez ciebie zrobiła! -zawołała radośnie widząc jaki jej chłopak jest dzielny i odważny i jak ratuje swoją damę z opresji. Ona była tą damą oczywiście.
Na zapewnienia Kennego na to, że chwast rzeczywiście opuścił już ten padół łez kiwnęła ochoczo głową i z zacięciem na twarzy, godnym prawdziwej wojowniczki, ruszyła przed siebie wprost w silne ramiona mężczyzny jej różowego życia. Zapiszczała przy tym radośnie jak mała dziewczynka.
- Widzisz?! Widzisz jak głęboko wlazłam do wody?! - dopytywała jakby futbolista miał na chwile zgubić oczy - To ja już pływam? Już? Umiem?!- emocjonowała się jak dzika kuna w agreście.
- Prawie… trzymaj mnie mnie a będzie git majonez. - Chłopak prowadził pluskającą się cheerliderkę, ze szczęsliwym uśmiechem na twarzy. Może ten brak internetu nie był taki zły…
- Ja pływam! Jezus! Kenny! Rób zdjęcia! Niech ktoś robi zdjęcia! Jezu Chryste! Panie! Pływam! - piszczała entuzjastycznie rozkopując wodę dookoła z głośnym pluskiem trzepiąc nogami na oślep. To było prawie, że magiczne! Lindsay już czuła jak będzie puchnąć z dumy chwaląc się przed matką czego to jej nie nauczył jej zdolny chłopak.
- Ja pierdyle mała, ty pływasz! - zarażony entuzjazmem osiłek, złapał się jedną ręką za głowę oglądając dookoła i… dostrzegając dość niepokojące wydarzenia na pomoście…


Keny po niefortunnej zabawie nad wodą, stracił zainteresowanie dalszą socjalizacją czy to ze swoją dziunią, czy z kumplami. Naburmuszony niczym niemiecki dzieciak neo siedział w pokoju i pakował bajcepsy i trajcepsy i łydy, nie uda.
Teoretycznie powinien przydybać Kim i ją przeprosić, bo na swój dziwny, sąsiedzki sposób, czuł się winny, że nie zdążył z pomocą… i wpierdolem.
No, ale… masa się sama nie zrobi.
 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"
sunellica jest offline