Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 23-06-2017, 23:12   #147
Cohen
 
Cohen's Avatar
 
Reputacja: 1 Cohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputacjęCohen ma wspaniałą reputację
Post wspólny - Mike, Cohen, Leminkainen, MG

- Zamknąć drzwi - warknął Padre nawalając kolba parszywego gnojka.

- Nie ma sprawy, akurat mam okienko w kalendarzu. - rzucił Owain, bezlitośnie okładając kolbą swojego karabinu prześladującego go xenosa.

- Ok - Black 6 szybko zamknął drzwi.

Black 0 próbował trafić zwinnego xenosa ale ten zwinnie unikał jego kolby. Sam jednak też był zajęty na tyle atakami człowieka, że nie był w stanie wyprowadzić decydującego trafienia. Przełom nastąpił u Black 4. Dość szybko udało mu się rozłupać kolbą karabinku czaszkę swojego przeciwnika i mógł dopomóc w zwarciu drużynowemu strzelcowi wyborowemu i paramedykowi w jednej osobie. Sam Black 6 miał najmniej szczęścia. Xenos choć mały był bardzo szybki i zwinny przez co na wpół ogłuszonemu światłami i wyciem alarmów strzelcowi krztuszącemu się dymem było bardzo trudno go trafić. Właściwie został zepchnięty do defensywy i mimo pomocy drużynowego zwiadowcy mała kreatura zdołała go boleśnie ukąsić raz i drugi. We dwóch jednak było im łatwiej stawić czoło stworowi który musiał uważać na dwa razy większą ilość kolb, pięści i butów spadających na niego.

Gdzieś w tym momencie też we właśnie zamknięte przez Mathysa drzwi uderzyły pierwsze małe xenos próbując sforsować te drzwi podobnie jak poprzednie. Ale nie byli to jedyni aktorzy próbujący przebić się na scenę klatki schodowej. To coś, to ciężkie coś, co potrafiło rozwalać ściany sądząc po tupocie i zbliżających się rykach chyba właśnie sforsowało bez zatrzymywania się zaporę ze stołów i krzeseł w drzwiach i łupnęło w ścianę między pomieszczeniem przez które trójka Parchów właśnie przebiegła a klatką schodową gdzie się właśnie schronili. Sądząc z efektów pierwszego uderzenia ta ściana pewnie nie miała za bardzo szans wytrzymać dłużej niż poprzednia.

- Zabijamy to gówno i na górę, po drodze stawiamy claymory. Tam bierzemy co fabryka dała i czyścimy ogniem i ołowiem wszystko aż do piwnicy. - krzyknął Padre tańcząc z kosmicznym pekińczykiem.

Uwolniwszy się od namolnego kosmoszczura, Owain sięgnął po detonator i wysadził podłożone wcześniej ładunki.
Nie czekając na efekty, wyciągnął z plecaka kolejny pakiet i nie rozdzielając go na części, przykleił całość do ściany, w którą łupał żywy taran.

Black 0 trafił swojego przeciwnika. Kolba rozgniotła go przyszpilając do podłogi i zostawiając na szturmowej broni klejące się, żółte zacieki, przetykane białymi fragmentami kości. Black 4 zrezygnował ze wspierania strzelca wyborowego na rzecz wciśnięcia przycisku detonatora. Za ścianą rozległa się potężna eksplozja i dał się słyszeć rumor walących się ścian i piski przestraszonych lub umierających xenos. Za to Black 6 znów oberwał od ostatniego żyjącego xenos któremu udało się przedostać przez drzwi nim je zatrzasnął. Kolejne jednak już wyszarpały szybę drzwi i obecnie walczyły z siatką tnąc ją szponami i pazurami. Podobnie to wielkie coś choć na chwilę przerwało swoją robotę eksplozją w sąsiednim pomieszczeniu to jednak zaraz uderzyło w ścianę ponownie. Pęknięcie w ścianie powiększyły się ukazując pierwszy nieduży jeszcze otwór zwiastujący, że potwór przebije się przez ścianę w ciągu sekund a nie minut.

Zwiadowca szybko dobył kolejny plastik umieszczając go na rozwalanej przez monstrum ścianie. Ostatni żywy xenos uległ w końcu zmasowanemu atakowi strzelca wyborowego i lidera. Na gorąco Graeff musiał zdecydować czy ustawić timer w zakładanym plastiku czy polegać na detonatorze.

- Stój spokojnie bydlaku. - Mruknął 6.

Black 0 doskoczył do szóstki i walnął z kopa w ufocką dupę.
- Odpalisz z góry - krzyknął do czwórki.

Owain w istocie nie czekał, aż pojawi się więcej astrofauny i pognał na górę po schodach za Padre.
Gdy tylko znalazł się w miejscy, które oszacował jako wystarczająco odległe od eksplozji, zdetonował plastik.
 
__________________
Now I'm hiding in Honduras
I'm a desperate man
Send lawyers, guns and money
The shit has hit the fan
- Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money"
Cohen jest offline