Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 24-06-2017, 16:36   #9
kanna
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Biuro szeryfa rzeczywiście znajdowało się z tyłu ratusza, gdzie można było przejść boczną uliczką, przy której zaparkowano dwa służbowe samochody, stosunkowo nowe, albo dobrze zadbane. Biuro musiało kiedyś być zupełnie inną częścią budynku, może wejściem dla ekipy sprzątającej, bo już z zewnątrz było widać, że dla szeryfa i jego ludzi wydzielono najwyżej kilka pokoi. Jednak przed samym wejściem, obecnie otwartymi, wzmacnianymi drzwiami, ustawiono pod daszkiem wygodną ławeczkę, na której siedziała dwójka mężczyzn w mundurach i jedna kobieta, wyraźnie starsza i wyższa rangą od swoich kolegów. Trzydziestolatek siedzący pośrodku ustawił na stoliku przed nimi termos i trzy kubki i ostrożnie rozlał do wszystkich gorącą kawę.
- Jeśli nie przyciąłeś cukru Davin to przysięgam dostajesz nocną zmianę do końca miesiąca… - mruknęła ponuro kobieta, z twarzy wyglądała na pogodną, ale możliwe, że należała do tych, którzy potrzebowali porannego zastrzyku kofeiny by móc funkcjonować.
Davinowi wyraźnie przez chwilę drgnęła ręka, ale mimo wszystko idealnie rozlał zawartość termosa.
Ostatni pracownik biura szeryfa, uderzająco podobny i zbliżony wiekiem do Davina, pierwszy zauważył Deanne i przyglądał jej się uważnie znad swojego kubka.
- Dobry… - rzuciła kobieta na razie nie tykając swojej kawy, gdy spostrzegła wzrokiem nowego gościa. Położyła dłonie na biodrach, przez który to ruch Deanna chcąc nie chcąc musiała zwrócić wzrok na jej pas, z odznaką, pałką i pistoletem. - Czymś pomóc?
- Dzień dobry
- Deanna zwróciła się do kobiety, która najwyraźniej tutaj rządziła. - Chciałam zgłosić zaginięcie.
Szeryf uniosła brew zdziwiona.
- Zaginięcie? Jakoś pani nie kojarzę, z całym szacunkiem… - odstawiła swój kubek. - Pani przejezdna, tak? Co pani niby zginęło?
- Zaginięcie osoby
- doprecyzowała . - Thomas Cell. Mieszkał u Joachima, koło stacji benzynowej .
- Ten sporawy, łysy facet?
- spytał jeden z mężczyzn na ławce.
- Żebym mogła przyjąć takie zgłoszenie musi minąć czterdzieści osiem godzin od kiedy ostatni raz dał o sobie znak… rozumiem, że tak się stało pani… - pani szeryf postąpiła krok na przód oczekując, że Deanna się w końcu przedstawi, bo wyglądała jakby miała problem z tym, że nie zna imienia swojego rozmówcy. Deanna mogła zobaczyć plakietkę z nazwiskiem na mundurze kobiety, szeryf Mary Elizabeth.
- Deanna Wiliams - wyciągnęła dłoń na przywitanie, wyraźnie zmieszana. - Przepraszam, powinnam była się wcześniej przedstawić, ale cała ta sytuacja.. Już tyle czasu nie mam żadnej wiadomości od Toma .. Wyprowadza mnie to z równowagi. Boję się, że mogło mu się zdarzyć coś niedobrego. Nie chciałam, żeby jechał, ale się uparł.. Nie rozstawaliśmy się dotąd na tak długo… - głos się jej załamał i zaczęła nerwowo przewracać rzeczy w torebce w poszukiwaniu chusteczek.
Elizabeth najwyraźniej lekko spuściła z surowego tonu. Chrząknęła niezręcznie, jakby czując się winna.
- No tak, tak… kojarzymy tego pana, wpadł nam w oko, że tak powiem. Jeśli zaginął to oczywiście zaraz coś wymyślimy. Może wejdziemy do środka? - wskazała na otwarte drzwi do biura i gestem przepędziła dwójkę podwładnych do środka, żeby udawali, że już pracują nad sprawą. Davin i jego najwyraźniej brat, zabrali ze sobą kawę i w pośpiechu weszli do środka.
- Będzie pani musiała dać nam kilka informacji o sobie, o panu Thomasie i opisać kiedy ostatnio go pani widziała, czym się zajmował i takie tam, a potem już my zajmiemy się resztą - powiedziała rzeczowo, pewnym siebie głosem.
- Oczywiście , oczywiście - powiedziała Deanna, wyciągnęła chusteczki,jednocześnie upuszczając torebkę. Drobiazgi rozsypały się wokół. Przyklękła, żeby je pozbierać. - bardzo przepraszam.. Wczoraj przyjechaliśmy i , najwięcej o pracy Toma będzie wiedział Chris, oni razem pracują… Choć w sumie nie wiadomo, w branży jest duża konkurencja, ludzie sobie nie mogą ufać...Przyjechał tu szukać gruntów, pod inwestycję, Thomas często szukał gruntów pod różne inwestycje, ale mnie nie wprowadzał w szczegóły, wie pani, pani szeryf, bez obrazy, oczywiście, on jest trochę staroświecki , to urocze, ale też ma takie raczej konserwatywne poglądy… - zapięła torebkę i wstała. - Mogę szklankę wody?

Mary wpuściła zakłopotaną Deannę do biura. Nie było to wielkie centrum dowodzenia, skromny posterunek z jedną główną salą z dwoma biurkami dla Davina i jego brata, biuro szefowej i jeszcze jedno dla jej zastępcy, teraz najwyraźniej nieobecnego. Do tego tylko pokój konferencyjny, który wyglądał bardziej na pokój relaksu z kilkoma fotelami, najwyraźniej niepotrzebnymi dla reszty ratusza, drzwi do piwnicy, schody na górę za szklanymi drzwiami oddzielającymi urząd miasta od biura szeryfa. Można było się domyślać, że cele dla zatrzymanych są w piwnicy, razem z pokojem przesłuchań.
Z malutkiej kuchni gdzieś obok biurka z telefonami i bardziej nowoczesnym komputerem, zapewne do odbierania zgłoszeń, szeryf wynalazła kubek i zimną wodę z baniaka. Po drodze zgarnęła pudełko chusteczek z biurka Davina i poprowadziła Deannę do pokoju konferencyjnego, gdzie złapała ich okrutna duchota.
- O jezu… to zły pomysł. Przejdźmy lepiej do mojego biura, tu nie ma klimatyzacji… to znaczy u mnie też nie ma, ale jest okienko… stary budynek - powiedziała przepraszająco i zawiodła kobietę do swojego biura, zostawiając drzwi do sali otwarte. U siebie otworzyła okno i zamknęła drzwi, żeby dać im trochę prywatności. Co prawda ściany były oszklone, ale pokoik wydawał się dobrze wyciszony. Mary włączyła nieco przestarzały komputer i wyjęła z szuflady notes. Z szafy obok wyciągnęła jeden segregator , podpisany boleśnie koślawym pismem.
- Formularz do zaginięć mam… tutaj - powiedziała po chwili. - Przepraszam, ale dawno nie mieliśmy tutaj takiej sytuacji. W sensie zaginięcia. Ludzie się nawzajem bardzo pilnują u nas… co oczywiście nie znaczy, że nie damy go rady odszukać. Thomasa to jest, nie formularza - powiedziała kręcąc głową, zawiedziona własnym niezdecydowaniem.
- Może niech po prostu powie mi pani co chce powiedzieć, a ja potem spytam o to czego będzie mi brakować? - zaproponowała prostując się w swoim fotelu.
- No więc.. - Deanna napiła się wody, podziękowała, a potem podniosła oczy do góry, spojrzała w lewą stronę i zaczęła coś zliczać. - To będzie już chyba 2 tygodnie. Przyjechał tu 20, chyba tak, albo 19, nie jechał bezpośrednio , ale to Joachim będzie pamiętał. Dzwonił do mnie codziennie, takie zwykłe rzeczy, że tęskni i nie może się doczekać, aż się spotkamy… o pracy mało, tylko że już niedługo wróci, bo ktoś przyjechał, a on przecież na tę osobę czekał, może mieli finalizować transakcję… - znów się napiła wody i popatrzyła na szeryf. - jak mówiłam, Tom uważa, że sprawy biznesowe nie są dla mnie interesujące i nie chce mnie nimi obciążać. Jest dla mnie taki dobry. - zaszlochała, ale po chwili się opanowała. - No, ale ten ktoś przyjechał, powiedział mi, bo miał już zaraz wracać. To było 30, pamiętam, rocznica naszego poznania. Liczyłam, że może zdąży na rocznicę, ale wiem, że sprawy biznesowe są ważne .. Na pewno się starał. A potem.. Nic. Nie pisał, nie dzwonił.. Nic. Zdenerwowałam się, bo to bardzo słowny mężczyzna. Ja wiem, że z mężczyznami bywa różnie, przecież nie urodziłam się wczoraj, ale Tom jest zupełnie inny. Odpowiedzialny. Nie oszukałby mnie. Nie teraz.
- Może ten mężczyzna coś wie? Z którym Tom miał się spotkać? On też mieszkał chyba u Joachima… - znów zaczęła przeszukiwać w torebkę. W końcu wyciągnęła zdjęcie. - To Thomas - powiedziała, podając szeryf kartonik .
- Mhm, tak… kojarzę go, widziałam go u Henry’ego z raz czy dwa - mruknęła tamta oddając zdjęcie. - Zakładam, że nie ma pani pojęcia kim może być ten mężczyzna, z którym Thomas miał się spotkać? - powiedziała na chwilę odrywając się od notowania.
- Hmm- zastanowiła się Deanna - nazywał się jak ten aktor, Will Smith. Tylko imię miał inne.. John? John Smith - spojrzała na szeryf triumfująco. - Macie go w rejestrze skazanych?
- John Smith? Pracuję tu już dwadzieścia lat i przyznam, że pamiętam większość tutejszych… złoczyńców, których mieliśmy w areszcie. Smithów pewnie paru było, popularne nazwisko. Mogłabym sprawdzić w rejestrze stanowym, ale będzie ich pewnie co najmniej kilkudziesięciu…
- wskazała na komputer. - Bez dokładniejszych danych będzie to raczej nieowocne. Pewnie nic więcej pani nie wie o tym Johnie, albo chociaż o naturze spotkania?
- Podobno przyjechał autobusem. Dzień lub dwa przed zniknięciem Toma
- powiedziała Deanna , zapisując sobie w pamięci, aby przepytać kierowcę. - Ale nie wiem, w jakiej sprawie mieli się spotkać.
Zrobiła zakłopotaną minę.
- Pewnie nie powinnam o to pytać… Czy to prawda, że żona Joachima nie żyję ? Mówi o niej tak, jakby żyła .. To dziwne. I smutne jednocześnie.
Szeryf uniosła głowę znad notatek.
- Huh? Ah tak, niestety odeszła jakiś czas temu, nie pamiętam dokładnie… zginęła nagle, w wypadku i Joachim jakoś nie przyjął tego do wiadomości. Poza tym wszystko z nim w porządku… poza tym okiem no i dwoma paluchami - zapisała coś jeszcze po czym podała długopis i formularz dla Deanny. - Proszę wypełnić te kilka informacji na górze.

Nie było tam nic skomplikowanego, jedyne podstawowe informacje Thomasa, imię z nazwiskiem, adres zamieszkania, telefon, numer ubezpieczenia…
- Domyślam się, że niektórych może pani nie znać na pamięć, proszę wypełnić to co pani pamięta, resztę najwyżej potem pani mi poda. Thomas przyjechał tu swoim samochodem czy wynajętym? Od tego można by zacząć… - zaproponowała.
Deanna zastanowiła się, a potem nachyliła nad formularzem i zaczęła wpisywać informacje.
- Z tego, co wiem, to chyba wynajął coś w Stockton… tak mi się wydaje. - powiedziała po chwili. - Rozumiem, że nie było żadnych ..incydentów? Znaczy żadnych osób, których tożsamości nie można ustalić ? A szpitale? Powinnam sprawdzić szpitale, czy jest tutaj jakiś? Martwię się, to już tyle dni.. Może po prostu stracił pamięć? Może ktoś os go napadł? Boże, człowiek nie może tak po prostu zniknąć! U was dużo osób tak .. znika? Czytałam o sektach…
- Mamy klinikę, dwójka lekarzy i pielęgniarka. Do szpitala troszkę daleko…
- powiedziała smutno. - Ale w pełni sobie radzą tutaj nasi lekarze - dodała uspokajająco.
- Warto byłoby dowiedzieć się czegoś na temat wynajętego samochodu. Zawsze mają nadajniki. Myślę, że nie należy wyciągać pochopnych wniosków i martwić się na zapas - mruknęła kiwając głową, trochę bardziej do samej siebie.
- Staram się nie martwić, ale to już tyle czasu… może po prostu uciekł z jakąś młodszą.. - zaśmiała się nerwowo. - Macie jakiś rejestr osób niezidentyfikowanych? Znaczy.. Jakby jego … gdzieś znaleziono….- poszukała słowa - Thomasa, to by był w jakimś rejestrze?
- Policja nie kolekcjonuje danych o każdym, bez powodu, ani inne organy władzy
- wzruszyła ramionami. - Jeśli kiedyś był świadkiem w sądzie to będzie na przykład w bazie prokuratury, no ale tam nie mamy dostępu… ale już widzę, że wyciąga pani jakieś czarne myśli nie wiadomo skąd - dodała nachylając się lekko.
- Trzeba popytać ludzi, wszyscy go tutaj widzieli, jego samochodu nie ma, ktoś pewnie widział jak wyjeżdżał i kiedy to robił. Trzeba po prostu zadać odpowiednie pytania, odpowiednim ludziom i się znajdzie. Do tego się sprowadza praca detektywa… - pokiwała głową, jakby wędrując gdzieś myślami w odległą przeszłość.
- Nie, nie - Deanna pokręciła głową. - Pytałam, czy gdyby np. Thomas stracił pamięć, albo coś mu się stało, a nie miałby dokumentów, to chyba jest jakaś baza, gdzie są zdjęcia takich niezidentyfikowanych osób?
- Pewnie jest, ale my jako biuro szeryfa nie mielibyśmy do niego dostępu bez zgody jakiegoś wyższego organu. Niestety dużo prawnych machinacji wchodzi tutaj w grę, często to troszkę wiąże ręce, spowalnia, ale póki co musimy się po prostu skupić na tym co możemy zrobić lokalnie.


Deanna pokiwała głową za zrozumieniem oddając formularz.
- Zostawię mój numer telefonu, gdyby coś… - powiedziała. – Kilka dni zatrzymam się jeszcze u Joachima, popytam, jak pani mi radzi, pani szeryf. Może ktoś coś wie. Mam nadzieję, ze nic mu się nie stało.


Po opuszczeniu posterunku Deanna skontaktowała się z Chrisem, przekazując mu, czego dowiedział się do tej pory. Odsłuchała jego krótkie sprawozdanie, zapytała o plany.
- Ja przejdę teraz na dworzec autobusowy. Wypytam, może ktoś pamiętał przyjazd tego Smitha , którego miał obserwować Thomas. Potem spotkamy się na lunch i ustalimy, co dalej.

Przed wizytą na dworcu Deanna wstąpiła jeszcze do motelu.Sprawdziła pocztę w laptopie, szukając informacji z Agencji na temat jej współpracowników. Potem wrzuciła w wyszukiwarkę agencje wynajmu samochodów w Stockton. Obdzwonią je po południu.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline