Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 25-06-2017, 19:42   #133
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte przyjrzała się bacznie kobiecie, która zadała jej kilka pytań dotyczących jej stanu zdrowia. Przez dłużą chwilę milczała, ale w końcu zebrała się, aby coś jej odpowiedzieć.
- Chętnie porozmawiam i mam pytania, ale najpierw chciałabym skorzystać z toalety – uśmiechnęła się lekko – o własnych siłach.
- Och, oczywiście - odparła pielęgniarka. - Proszę za mną – rzekła, po czym zaprowadziła ją do drzwi na końcu korytarza, które niczym nie odznaczały się od innych. - Gdyby czegoś pani potrzebowała, lub robiło się słabo, to proszę krzyknąć. Proszę również odezwać się co pięć minut, w przeciwnym razie od razu wejdę do środka - Adea starała się znaleźć perfekcyjny balans pomiędzy troską o zdrowie Lotte, a jej intymnością.

[media]https://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/82/3a/03/823a033313d252d3a8cb174234f6b993.jpg[/media]

Łazienka okazała się bardzo schludna i nie nosiła w sobie śladów użytkowania - co sugerowało, że była przeznaczona dla gości i gospodarze nie korzystali z niej na co dzień. Ręczniki, szampony i akcesoria wyglądały na nieużywane, a kosz tuż przy toalecie stał pusty. W powietrzu unosił się przyjemny zapach odświeżacza, który był cyklicznie rozpylany przez urządzenie podłączone do gniazdka.
Lotte szybko załatwiła najpilniejszą potrzebę. Gdy skończyła, podeszła do lustra i spojrzała na swoje odbicie. Ciężko było jej uwierzyć w to co widziała, w czym przez ostatni czas tkwiła, co doświadczyła. Nie wiedziała również co się dookoła niej dzieje, co wydarzyło się przez ten czas, kiedy jej nie było. Nie chcąc denerwować pielęgniarki, na pierwszy rzut oka, całkiem sympatycznej, odzywała się co jakiś czas, że żyje.

Potrzebowała jednak chwili dla siebie, aby ułożyć myśli i dać upust swoim emocjom. Uderzyła ją fala smutku, dlatego też upuściła kilka cichych łez. Chciała spojrzeć na swoją dłoń, ale bała się, że nic tam nie znajdzie. Odrzuciła jednak szybko wątpliwości, ponieważ musiała wiedzieć, czy był to wymysł jej wyobraźni, czy jednak nie. Przeniosła wzrok ze swojej twarzy na dłoń, tą którą Takeshi jeszcze niedawno trzymał. Ujrzała na niej znak! Potarła go prędko, ale nie schodził, nie został namalowany. Wydawał się dokładnie tej samej wielkości i koloru, co w wizji. Co prawda mógł to być siniak powstały w trakcie transportowania jej, albo nieudana próba wkłucia się przez Adeę, jednak ciężko było w to uwierzyć. Takeshi nie oszukał jej! W jakiś sposób jego usta zdołały dotknąć jej ręki, choć przecież tak naprawdę… były nieżywe. Wytłumaczeń mogło być wiele, racjonalny umysł umie znależć teorię do przypadku. Lotte jednak tego nie chciała, choć raz w życiu wolała wierzyć niż wiedzieć.

Łzy przestały spływać po policzkach, a na usta zagościł lekki uśmiech. Westchnęła głęboko i wytarła twarz. Uchyliła drzwi i zwróciła się uprzejmie do stojącej tam kobiety.
- Jeśli to nie problem, to poprosiłabym o ubranie. To raczej nie jest twarzowe, choć wygodne. – Posłała jej serdeczny uśmiech. – Tym bardziej, że nie mam zamiaru wracać do łóżka. Już dużo czasu straciłam i bardzo proszę nie przekonywać mnie do zmiany zdania.
Visser nie miała pojęcia ile czasu naprawdę minęło, ale odnosiła wrażenie, że straciła go już nadto wiele.
- Oczywiście nie będę w stanie panią zatrzymać, ale czy nie chciałaby pani najpierw zobaczyć się z lekarzem? - łagodnie zapytała pielęgniarka. - Zaraz spróbuję coś znaleźć, ale uprzedzam, że ubiór może nie pasować w stu procentach. Jaki nosi pani rozmiar?
- Lekarz nie będzie potrzebny, przynajmniej na razie. – Odpowiedziała jeszcze bardziej uradowana z reakcji Adei. – Rozmiar trzydzieści sześć., będę naprawdę bardzo wdzięczna. Wezmę też szybki prysznic. Proszę mi tylko powiedzieć jaki mamy dzień?
- Dwudziesty trzeci czerwca, jest po godzinie dwunastej - odparła pielęgniarka. - Pozwoli pani, że za chwilę wrócę.


Woda działała prawdziwie odżywczo. Lotte nie była bardzo brudna, jednakże miała za sobą kąpiel w słonym jeziorze, mordercze ucieczki po plaży, a po utracie przytomności również nie znalazła się w sterylnym środowisku. Adea bez wątpienia zajęła się nią i wykonała rytuały higieniczne znane głównie pielęgniarkom z oddziału intensywnej terapii, lecz nie mogło to równać się samodzielnemu wejściu pod prysznic. Woda opadała na Visser, oczyszczała z prochu i pyłu, po czym wsiąkała w odpływ ściekowy. Na dodatek miała charakter terapeutyczny. Jak gdyby z brudem znikało również psychiczne zmęczenie oraz osłabienie. Co jak co, ale Lotte zawsze posiadała silną wolę oraz pewność siebie. I właśnie teraz tej jej przymioty ulegały regeneracji.

Rozległo się pukanie.
- To ja, proszę pani - rozległ się głos Adei. - Rozmawiałam z panią domu i mamy komplet ubrań w rozmiarze 37, które należą do córki państwa Holkerich. Czy chciałaby je pani przymierzyć?
- Tak, chwileczkę. – Szybko złapała za ręcznik i owinęła się nim. Podeszła i otworzyła drzwi. – Na pewno będą pasowały.
Otrzymała białą koszulkę, ciemnogranatową spódniczkę i cienki, niebieski sweterek, tak właściwie niepotrzebny, zważywszy na to, że było całkiem ciepło. Ubrania były dość proste, jednakże z bardzo dobrych, ekskluzywnych tkanin.
- Czy chciałaby pani porozmawiać ze mną po przebraniu się? - zabrzmiało to bardziej jak prośba, niż tylko luźna propozycja.
- Tak, jak najbardziej. Nie wiem nawet gdzie jestem… Tylko ubiorę się. – Odpowiedziała uprzejmie, po czym przymknęła drzwi i ubrała się w otrzymany zestaw. Po krótkim oczekiwaniu pojawiła się w drzwiach, wygładzając spódniczkę dłońmi. Kiedy Lotte była już gotowa i wyszła z łazienki, pielęgniarka zaprosiła ją do pokoju, w którym wcześniej leżała nieprzytomna. Przystawiła dwa krzesła, po czym nalała musującej wody mineralnej do dwóch szklaneczek.
– Jeśli byłaby pani tak uprzejma odpowiedzieć mi na kilka pytań. – Zaczęła Visser. - Czuję się trochę zagubiona, nie wiem czyje jest to piękne domostwo, kim są państwo Holkeri i gdzie właściwie znajdujemy się? Ostatnie co pamiętam to camping Oittaa…
- Przyznam, że nie wiem wszystkiego, jednak opowiedziano mi zarys zdarzeń. Straciła pani przytomność na campingu Oittaa, po czym została pani przetransportowana poza obręb tamtejszych włości. Rozszalał się tam straszny pożar, mówiono o nich w wiadomościach. Pan Holkeri, były premier Finlandii, jak pani być może kojarzy, znajdował się wśród uchodźców. W tę ponurą dobę zaproponował schronienie pozostałym towarzyszom niedoli. Jeżeli mnie pani zapyta, tak wygląda zachowanie z klasą - Adea uśmiechnęła się. Jednak nie chciała zbytnio uciekać w dygresję, toteż szybko kontynuowała. - Pozostali pani znajomi… przepraszam, nie pamiętam nazwisk. Taki mężczyzna o dość ogorzałej, egzotycznej karnacji oraz pani o długich, rudych włosach. Otrzymali swoje pokoje, pani tak samo. I tak się tutaj znaleźliśmy - pielęgniarka zakończyła. - Miała pani zaplanowane na dzisiaj badanie głowy rezonansem magnetycznym. Jeżeli zapyta mnie pani o zdanie, to wciąż uważam, że warto je wykonać - wyjaśniła kobieta. Miała na twarzy niby zatroskany, a niby neutralny wyraz twarzy. Sprawiała wrażenie zaangażowanej, ale nie w przesadny, melodramatyczny sposób.
- Pożar? - Powtórzyła i po krótkiej chwili zastanowienia zapytała krótko. – A moim znajomym nic nie stało się?
- Na pewno nie tym, którzy z panią przyjechali - odparła pielęgniarka. - Jednak nie potrafię odpowiedzieć, co stało się z innymi mieszkańcami ośrodka - westchnęła. - Ogień to straszny żywioł.
Lotte upiła kilka łyków wody, którą nalała wcześniej Adea. Miała wrażenie, że pamięta część wydarzeń, która miała miejsce. Samochód strażacki, już wtedy brakowało Imogen, a potem zniknęła Natalie. Żeby nie wzbudzać zaniepokojenia swojej rozmówczyni, przestała skupiać się na wyciąganiu z pamięci dźwięków i odczuć. Zdecydowanie wiele poszło nie tak, a oni mogą być w sporym zagrożeniu. Koleżanki z organizacji prawdopodobnie nie żyją, albo zostały przechwycone przez wrogów. Teraz przyszedł czas na resztę, także i ją.
- To dobrze… A ten pożar opanowano już, są jakieś ofiary śmiertelne? W ogóle wiadomo skąd pojawił się ogień?
- Na tę porę zdołano ujarzmić płomienie, ale strażacy wciąż walczą z tlącymi się zgliszczami. Pożar zaczął się gdzieś w lesie. Wybuchł bardzo niespodziewanie i zdążył pochłonąć cały obszar w ogromnym tempie. Mimo to zawsze znajdzie się jakieś dziecko ze smartphonem, które pomimo niebezpieczeństwa zatrzyma się, aby sfilmować pożogę. Stąd właśnie puszczane w telewizji nagrania. Jednak od kilku godzin... - Adea zamyśliła się. - Nie mówią już wiele o tej sprawie. Jakby ucichło. Jeżeli mnie pani zapyta, to pewnie jakaś służba rządowa kazała zmienić temat i mamy do czynienia z Rosjanami. Ale ja zawsze miałam wybujałą wyobraźnię i lubiłam teorie spiskowe - pielęgniarka mrugnęła okiem, po czym spoważniała. - Moja bratanica była w Oittaa i udało jej się przeżyć, ale z tego, co opowiadała, nie wszyscy mieli tyle szczęścia. Sam camping po części spłonął, jednak straż pożarna zdołała uratować większość budynków.
- Wielka tragedia – odparła. – Nie powinnam jednak nadużywać gościnności pana Premiera. Nie mam nic przy sobie, będę musiała coś z tym zrobić… Nie istotne, gdzie znajdę swoich znajomych… - zrobiła krótką pauzę, aby przypomnieć sobie fikcyjne imiona detektywów - Abula i Aliise, wspomniała pani, że też tu są?
- Tak, z tamtą panią nawet widziałam się nie tak dawno na korytarzu. Pytała o jakiegoś chłopca oraz psa, po czym zeszła na dół na śniadanie. Być może pani również jest głodna?
- Właściwie teraz jak tak pani powiedziała, to zdecydowanie jestem głodna. – Uśmiechnęła się lekko. – Wskaże mi pani jadalnie?
- Oczywiście - Adea uśmiechnęła się. Sprawiała wrażenie osoby, która lubi gotować i karmić potrzebujących. Być może dlatego, bo choć była całkiem młoda, to w jakiś sposób przypominała nieco babcię. Czy to z powodu jej delikatnego, wyrozumiałego uśmiechu na dość pulchnej twarzy? A może chodziło o to, że garbiła się nieco i lekko kiwała w przód i w tył, jak na fotelu bujanym?

Wstały i wyszły z powrotem na korytarz. Dochodziło w pół do pierwszej.
- Tymi schodami w dół - pielęgniarka wskazała dłonią kierunek. - Zapewne śniadanie dobiega końca, ale bez wątpienia znajdzie pani jeszcze wiele smakowitych kąsków. Kucharz przygotował prawdziwą ucztę. Gdyby potrzebowała pani jeszcze czegoś, to będę w pani pokoju - Adea wyjaśniła. - Chyba zajmę się składaniem aparatury, skoro na szczęście nie będzie już pani jej potrzebować - uśmiechnęła się.
- Dziękuję bardzo za wszystko i mam nadzieję, że ta aparatura nie przyda się w najbliższym czasie. – Skinęła głową do kobiety, po czym odeszła w wyznaczonym kierunku.

Idąc do jadalni, spojrzała na swoją dłoń, jakby chciała upewnić się, że „znak” nadal tam jest. Okazało się, że nie zniknął. Pozostał na tym samym miejscu. Co prawda wydał się trochę bledszy, ale zdawało się to naturalne. To nie był tatuaż. Wszystko wskazywało na to, że czas w końcu odbierze go Lotte, lecz w tej akurat chwili był w tym samym miejscu. I przypominał o miłości, która odeszła… ale nie aż tak definitywnie, jak się wcześniej wydawało.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline