Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 27-06-2017, 22:15   #83
Bounty
 
Bounty's Avatar
 
Reputacja: 1 Bounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputacjęBounty ma wspaniałą reputację
Doszedłszy do domu Ventrue, spokrewnieni zobaczyli jakiegoś nieznanego sobie mężczyznę stojącego pod drzwiami. Obcy najwyraźniej pukał.

Jan, który szedł pierwszy, przyczaił się natychmiast za rogiem sąsiedniego domu. W szarym płaszczu zlał się z ciemnym tłem nasączonej mżawką nieoświetlonej ulicy.
Gestem dłoni dał znać pozostałej dwójce, by również się zatrzymała i położył palec na ustach. Wyostrzył słuch, by dosłyszeć słowa, jeśli jakieś padną. Wyglądając zza winkla oczami wejrzał w duszę mężczyzny, czytając w jego emocjach i aby rozpoznać czy jest zwykłym śmiertelnikiem czy kolejną z nawiedzających to miasto nadnaturalnych istot.

- ...Lepiej zawołam… - posłyszał jeszcze Jan z ust nieznajomego, który ewidentnie był wampirem…
Jego aura promieniowała gniewem.
- … prędko! - Grek wychwycił jeszcze strzępek dochodzącej zza drzwi odpowiedzi, której autor brzmiał trochę przynajmniej jak Ziemowit.

Za sobą usłyszał szept Gabriela:
- Mogę wyjść upewnić się co się dzieje, będziecie mnie osłaniać z ukrycia. Druga alternatywa to czekanie.
- Na razie poobserwujmy - odszepnął Jan, nie odrywając wzroku od podglądanej sceny.

-...by...a… wno? Le...two...ż ...ak…. luje…. życi… ...osie? ...ś wny, że… y… ujesz sw… ...ciem? - mówił do drzwi nieznajomy.
Chwilę później z wrzaskiem rzucił się co dalej od progu, w tym samym momencie drzwi uchyliły się i przeszła przez nie zakapturzona postać.

Jan nie wychodząc zza rogu, a jedynie wychylając się, wymierzył w nią z łuku i zerknął pytająco na Gabriela.
Ów zaś wyrwał do przodu ku wynurzającemu się z ziemowitowego progu wampirowi. Duchowny miał obnażone kły i najwyraźniej zamiarował tak po prostu, w tą jesienną deszczową noc zagryźć zakapturzonego. Jednak nienawykłemu do karczmiennych zapasów Kainicie, nawet mimo nadludzkiej siły czy szybkości nie udało się chwycić mężczyzny za mokre odzienie.

Wtedy jednak w odsłoniętą pierś Erebosa (którego kaptur opadł w czasie gwałtownego ruchu) poszybowała strzała z łuku cierpliwie przyglądającego się całej sytuacji Jana. Strzał nie tylko wydawał się niemożliwy, ale zwyczajnie taki był, nie tylko dlatego, że wykonał go nie człowiek ale stworzenie nocy ale również dlatego, że temu konkretnemu synowi Kaina, mimo iż nie obce było łucznictwo, to sam nie podejrzewał siebie o taką precyzję w tak stresującej przecież sytuacji. O warunkach pogodowych nawet nie wspominając. Ereb z zastygłym wyrazem zdziwienia i uniesioną brwią opadł jak posąg na mokrą od błota i pomyj ziemię.

Zaraz za nim z drzwi wynurzyła się dzierżąca w dłoni szablę Olena.
Gabriel dla pewności momentalnie wbił krucyfiks w serce Erebosa. Ten był zbyt niebezpieczny by ryzykować.
Olena ścisnęła w dłoni szablę.
- To zwierzę zabiło naszych, widziałam jak ich ciała rozpadają się w proch od jego miecza! Georg i Ziemowit odeszli na zawsze, teraz pora na niego...
Następnie przypadła do jego gardła i zaczęła pić.
Kiedy wampirzyca łapczywie piła starożytną krew Ereba nawet nie spostrzegła, że jego klatkę piersiową zaczyna trawić ogień, płomienie jednak nie tykały nikogo poza samym Erebosem.

Zdziwiony Gabriel wyciągnął krucyfiks z Erebosa, który przestał płonąć. Starzec stanął zszokowany za Oleną. Nie do końca wiedział co było dla niego bardziej dziwne. Erebos którego ogarnęły płomienie. Czy nagły entuzjazm Oleny. Podejrzewał wampirzycę o zdradę i natychmiast zareagował.
Duchowny, niczym wąż z rajskiego ogrodu, zdradziecko dźgnął niczego nie spodziewającą się wampirzycę w plecy, z lekarską precyzją sięgając jej martwego serca. Olena zdążyła jeszcze wygiąć się w łuk, nim zastygła w bezruchu.

Tymczasem, z wypalonej krucyfiksem piersi Erebosa wypadła janowa strzała… którą ów natychmiast chwycił w dłoń i wbił z powrotem, tam gdzie obok wypalonej mocą krucyfiksu dziury powinno znajdować się teraz serce Ereba. Zajęci walką nie dostrzegli nawet jak znalazł się tuż obok nich.

Gabriel podszedł do Jana podnosząc szablę Oleny. Uniósł ją nad ciałem Erebosa.
- Możemy go zabić na miejscu lub okaleczyć i posłać w Torpor. Zdecydować później co z nim zrobić. Nie wiemy co zrobił innym i czy jest to odwracalne. - powiedział wyczerpanym głosem.

Jan czuł jak jego własne nieumarłe serce podchodzi mu do gardła na myśl o tych wszystkich okropnościach i przemocy, oraz łatwości z jaką Gabriel o niej mówi, o łatwości z jaką Olena rzuciła się na Erebosa.
Byli zwierzętami, nieśmiertelnymi zwierzętami, niczym więcej. Sam Jan dał się na moment opętać tej gorącej krwi płynącej w ich żyłach. Ale gdy bezpośrednie zagrożenie ustało, opamiętał się. Wyjął z kołczanu i wbił drugą strzałę w to co co zostało z piersi Erebosa, by upewnić się, że ten pozostanie unieruchomiony i spojrzał na Gabriela.
- Wciągnijmy ich do środka - wskazał skinieniem głowy na otwarte drzwi domostwa Ziemowita.

Gabriel zmęczony skinął głową, jednak bacznie przyglądał się Erebosowi. Bał się go już po pierwszym spotkaniu. Zrobił wszystko żeby go zatrzymać. Czy to był koniec? Sam nie wiedział.
Kiedy jednak chwycił ciało starego wampira to rozpadło mu się w rękach. Jan na ten widok aż odskoczył, na jego twarzy odmalowywała się groza. Być może przecież właśnie byli świadkami, czy wręcz sprawcami, końca tysiąca lub więcej lat egzystencji. Gorzkie przypomnienie tego co kiedyś czeka ich samych.

- Rozejrzyj się po domu. Odłożę Olenę na bok - powiedział Gabriel przewieszając ją sobie przez ramię. Był obecnie piekielnie silny - Szukamy Ziemowita i Georga, to taki wampir o chyba mongolskich rysach. Skoro nie dołączył do walki. Erebos dopadł go pierwszy. Musi być tu albo na zewnątrz.
Jan tymczasem zamknął za nimi drzwi i obszedł domostwo.
- Obawiam się, że ich znalazłem - odezwał się po chwili zimnym jak lód głosem. - Szaty i kupki prochu.

Po Gabrielowym policzku spłynęła krwawa łza.
- Musimy mieć pewność. Przeszukajmy dom, kto wie co tu znajdziemy. - rozejrzał się też czy nie leży tu gdzieś miecz.
Jan wraz z nim przeszukał dokładniej dom.
W domu było całkiem sporo kosztowności, ale ni śladu żywego ducha… czy też nieżywego.
Medyk zgarnął do sakwy złoto i srebro (w czym pomagał mu Gabriel), uznając widocznie, że bardziej przyda się szpitalowi niż tutejszemu wojewodzie, po czym wraz z Gabrielem stanął nad ciałem zakołkowanej Oleny. Wyglądało na to, że celowo z tym zwlekał, przeszukując domostwo dłużej niż było trzeba, aby zebrać myśli. Rzucił w powietrze srebrną monetę, która wylądowała na przebitych krucyfiksem plecach wampirzycy. Spojrzał na wynik. Reszka.

- Dajmy jej się wytłumaczyć - rzekł do Gabriela. - Być może poniósł ją szał.
- Jest młoda, nie chce jej skrzywdzić. Choć nie wiem czy nie obróci się przeciwko nam. To szalone miasto.
- Szalone, lecz dość na dziś śmierci - Jan przyklęknął nad ciałem młodej wampirzycy, kierując dłoń ku wbitemu w jej plecy krucyfiksowi.
Duchowny powstrzymał go gestem dłoni.
- Ja jej to zrobiłem. Więc to moja rola. - Pochylił się nad świadomą Oleną. - Moja droga teraz cię uwolnię. Porozmawiamy. - i wyciągnął krucyfiks.
 
Bounty jest offline