- Niechaj jeden z jeńców o tym zaświadczy! - zakrzyknął Bahim Baal. Natychmiast do awanturników podeszło kilku z uwolnionych Zuagirów, którzy prosili o łaskę pójścia do przywódcy i złożenia zeznania. Wybrano jednego, który tak szybko, jak pozwalały mu nadwątlone niewolą siły, wybiegł za obręb zrujnowanej osady i upadł na kolana przed zuagirskim wodzem. Ten zeskoczył z wierzchowca i osobiście podniósł nieszczęśnika, z którym potem dłuższą chwilę rozmawiał. Pozostali uwolnieni Zuagirowie zebrali się natomiast wokół swych wybawicieli i Nameeli oczekując rozwiązania.
- Na Ishtar! To co mówicie jest prawdą! Tak zaświadcza Perehiah, któregoście uwolnili z niewoli małpoludów - Bahim Baal, mówił głośno, tak aby wszyscy obecni, ci w ruinach i jeźdźcy rozproszeni wokoło go usłyszeli. - Teraz uwolnijcie mą ukochaną siostrę, Nameelę i bez broni wyjdźcie z ruin. Składam przysięgę, że nic złego...
Zuagirowi nie dane było dokończyć przemowy. Gdzieś daleko na pustyni zagrała trąbka. Na spienionym koniu przygalopował jeden z pustynnych wojowników i osadził wierzchowca tuż przy wodzu. Wskazał na pustynię za sobą i coś powiedział. Bahim Baal wskoczył natychmiast na konia i wyciągnął zakrzywiony bułat, który błysnął w słońcu.
- Zdradliwe świnie! - krzyknął. - Jeśli mej siostrze włos spadnie z głowy, zginiecie straszliwą śmiercią! Przysięgam na bogów, że odpłacę wam tysiąckrotnie za każdą krzywdę jaką wyrządzicie Nameeli!
Potem zwrócił się do swoich jeźdźców, wskazując bronią pustynię. Ci natychmiast skupili się i wolno ruszyli na spotkanie widocznego już wroga. Oddział Mahath Agi nadciągał pod buńczukami Jastrzębia z Aghapuru. Turańczycy zbliżając się, rozwinęli szyk bojowy. Świsnęły pierwsze strzały.
Uwolnieni jeńcy wciąż niepewnie, nie wiedząc czyją stronę wziąć w tym starciu, patrzyli na awanturników. Księżniczka przecierała oczy, wychodząc z transu w jaki wprowadził ją Makhar.