23-06-2017, 22:28 | #51 |
Reputacja: 1 | - Ale po co nam ten dziad, na pierwszy rzut oka widać, że już nic sensownego nikomu nie powie. - Theo z niesmakiem przyjrzał się bełkoczącemu mizerakowi. - Zostawmy go w cholerę, razem z tymi tu dzikusami, bierzmy ślicznotkę i jazda. Mam pył uśpienia, na wypadek, gdyby gusła naszego mistrza sztuk mistycznych in spe nie zadziałały. Ja idę po konie, a wy tu wszystko przygotujcie. - powiedział, wyciągając woreczek z rzeczonym środkiem w stronę Makhara. Przyjaciele! - zwrócił się głośno do Zuagirów, przesuwając się powoli w stronę, gdzie zostawili wierzchowce. - Oto nadarza się wyjątkowa okazja! Prędko, przeszukajcie leże plugawej małpy i pobliskie ruiny! Na pewno będzie tam coś, co pomoże nam w walce z nimi albo więcej jeńców, jak ten tu nieszczęśnik!
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
23-06-2017, 22:49 | #52 |
Reputacja: 1 | Makhar zmusił Nameelę aby spojrzała w jego kierunku. To wystarczyło, aby po chwili stała się bezwolną kukłą, której bez trudu wmówił, że musi uciekać razem z nimi. Wymizerowany jeniec sam ruszył w kierunku wyjścia, zatrzymał się na progu i osłonił oczy ramieniem. Oślepiało go słońce, tak długo pozostawał w półmroku kryjówki małpoluda. Berwyn dźwigał worek z kosztownościami i kierował się również do wyjścia. Zachęceni przez Theo Zuagirowie rozbiegli się po okolicznych ruinach w poszukiwaniu broni i wspomnianych przez Aquillończyka kosztowności. Przez chwilę nikt nie zwracał uwagi na złodzieja, który był już przy koniach i prowadził je w kierunku zrujnowanej świątyni. I wszystko by się potoczyło tak jak zamierzali, gdyby nie... Od strony pustyni rozległ się narastający z każdą chwilą łomot, który szybko można było zidentyfikować jako tętent sporego tabunu koni. Nad piaskiem pojawił się obłok kurzu wzbijany w górę kopytami, a do odgłosu kopyt dołączył chrzęst broni i zbroi jeźdźców. Pojedyncze słowo zatrzymało cały oddział, który rozciągnął się w półkole wokół ruin, zachowując bezpieczny dystans. Dowódca Zuagirów wyjechał dwie długości konia do przodu. Wyraźnie widać było jego ciemne włosy i złote oczy, takie same jak u zahipnotyzowanej teraz Nameeli. - Turańscy najemnicy! - krzyknął. - Jestem Bahim Baal, przywódca Zuagirów. Uwolnijcie jeńców i moją siostrę, lub poczujecie każącą rękę zuagirskich mężów! |
26-06-2017, 19:05 | #53 |
Reputacja: 1 | - Pomówienie i potwarz! - oburzył się Theo, w duchu modląc się, żeby gusła Stygijczyka zadziałały i by nikt nie wybrał tej akurat chwili, by chlapnąć jakąś głupotę. - To my ocaliliśmy rzeczoną niewiastę z rąk ścigających ją pomiotów ciemności, a następnie wyzwoliliśmy resztę jej pobratymców! Czy tak postąpiłyby pachołki tyrana z Aghrapur? Co za czasy, że przypadkowi ludzie spotkani na pustyni beztrosko kalają honor Aquilońskiego rycerza! - załamał ręce. - Druhowie, podejdźcie do nas śmiało z oswobodzoną panną i zadajcie kłam niskim oskarżeniom tego tu kacyka!
__________________ Now I'm hiding in Honduras I'm a desperate man Send lawyers, guns and money The shit has hit the fan - Warren Zevon, "Lawyers, Guns and Money" |
27-06-2017, 00:02 | #54 |
Wiedźmin Właściwy Reputacja: 1 | Nawet taki barbarzyńca jak on sam miał świadomość faktu, że w tej jednej konkretniej chwili tu i teraz należało ugryźć się w język i zachować milczenie. Tym bardziej, że do stracenia mieli wszystko od własnych żyć w sumie nawet zaczynając. Tak więc zachowując milczenie, ale też przede wszystkim czujność starał się zachowywać całkowicie normalnie, a jednocześnie mając oczy dookoła głowy i wszystkie zmysły napięte do granic możliwości był gotów na każdy możliwy rozwój wydarzeń.
__________________ There can be only One Draugdin! We're fools to make war on our brothers in arms. |
27-06-2017, 00:15 | #55 |
Reputacja: 1 | Makhar przeklinał w myślach, taksując zbliżających się jeźdźców. Nie chciał oddawać księżniczki, ale walki z taką liczbą wygrać nie mogli, a uciec wprawnym jeźdźcom byłoby bardzo trudno. Rozważał jeszcze przystawienie Nameeli noża do gardła, ale Theo go ubiegł... Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 27-06-2017 o 00:21. |
27-06-2017, 19:40 | #56 |
Administrator Reputacja: 1 | Najwyraźniej Bossończyk był zbyt uczciwy jak na podstępne machinacje, kłębiące się w sercach i umysłach jego kompanów. Na dodatek okazało się, że próba realizacji planu tamtych, posunięta o krok, w kończyłaby się rzezią. - Nie ukrywam - powiedział - że ocaliliśmy ją z rąk wyznawców Hanumana, nic o niej nie wiedząc. Uratowalibyśmy każdego człeka, którego goniłyby małpoludy, nawet tego biednego szaleńca, który nie potrafi powiedzieć nic, prócz słów Ravu i Yezud.... |
27-06-2017, 23:07 | #57 |
Reputacja: 1 | - Niechaj jeden z jeńców o tym zaświadczy! - zakrzyknął Bahim Baal. Natychmiast do awanturników podeszło kilku z uwolnionych Zuagirów, którzy prosili o łaskę pójścia do przywódcy i złożenia zeznania. Wybrano jednego, który tak szybko, jak pozwalały mu nadwątlone niewolą siły, wybiegł za obręb zrujnowanej osady i upadł na kolana przed zuagirskim wodzem. Ten zeskoczył z wierzchowca i osobiście podniósł nieszczęśnika, z którym potem dłuższą chwilę rozmawiał. Pozostali uwolnieni Zuagirowie zebrali się natomiast wokół swych wybawicieli i Nameeli oczekując rozwiązania. - Na Ishtar! To co mówicie jest prawdą! Tak zaświadcza Perehiah, któregoście uwolnili z niewoli małpoludów - Bahim Baal, mówił głośno, tak aby wszyscy obecni, ci w ruinach i jeźdźcy rozproszeni wokoło go usłyszeli. - Teraz uwolnijcie mą ukochaną siostrę, Nameelę i bez broni wyjdźcie z ruin. Składam przysięgę, że nic złego... Zuagirowi nie dane było dokończyć przemowy. Gdzieś daleko na pustyni zagrała trąbka. Na spienionym koniu przygalopował jeden z pustynnych wojowników i osadził wierzchowca tuż przy wodzu. Wskazał na pustynię za sobą i coś powiedział. Bahim Baal wskoczył natychmiast na konia i wyciągnął zakrzywiony bułat, który błysnął w słońcu. - Zdradliwe świnie! - krzyknął. - Jeśli mej siostrze włos spadnie z głowy, zginiecie straszliwą śmiercią! Przysięgam na bogów, że odpłacę wam tysiąckrotnie za każdą krzywdę jaką wyrządzicie Nameeli! Potem zwrócił się do swoich jeźdźców, wskazując bronią pustynię. Ci natychmiast skupili się i wolno ruszyli na spotkanie widocznego już wroga. Oddział Mahath Agi nadciągał pod buńczukami Jastrzębia z Aghapuru. Turańczycy zbliżając się, rozwinęli szyk bojowy. Świsnęły pierwsze strzały. Uwolnieni jeńcy wciąż niepewnie, nie wiedząc czyją stronę wziąć w tym starciu, patrzyli na awanturników. Księżniczka przecierała oczy, wychodząc z transu w jaki wprowadził ją Makhar. |
02-07-2017, 12:06 | #58 |
Administrator Reputacja: 1 | Znaleźli się w niezłych tarapatach. Zdaniem Berwyna przynajmniej. - Lepiej się pochowajcie - rzucił w stronę niedawnych jeńców. - Co prawda nie wyglądacie na buntowników, ale tym tam, Turańczykom, z pewnością będzie to obojętne. - A my spróbujemy ocalić księżniczkę - dodał. Co prawda nie bardzo miał pomysł, jak to zrobić, szczególnie w obliczu nadciągającego starcia. Najprostszym wyjściem zdało się poczekać, aż wojska Zuagirów ulegną przewadze wroga, a potem przekazać generałowi i dziewczynę, i informacje o małpoludach. Ale wtedy, z pewnością, straciliby zdobyte srebro, na którym łapsko położyłby generał. Zachłanna świnia... - Księżniczko, na koń i spróbujemy uratować ci życie - zaproponował. Tak jakoś był pewien, że cokolwiek zrobią, to i tak obróci się przeciwko nim. A jeśli wymkną się i Turańczykom, i Zuagirom, to nadzieją się na małpoludy. |
03-07-2017, 00:54 | #59 |
Reputacja: 1 | Makhar wnikliwie przyglądał się nadciągającym siłom Agi, ścierającym się pośród rozświetlanych bezlitosnym słońcem piasków z ludźmi Bahim Baala. |
04-07-2017, 21:47 | #60 |
Reputacja: 1 | Bitwa dwóch wrogich oddziałów rozgorzała wokół ruin. Siły Zuagirów i Turańczyków starły się w tumanie piasku, jaki unosił się spod końskich kopyt. Niewiele było widać, tylko co pewien czas zamigotało ostrze lub hełm. Tylko coraz więcej koni bez jeźdźców wypadało galopem z zabójczej chmury. Nikt nie był w stanie powiedzieć, która strona zdobywa przewagę. - Zostawcie mnie w spokoju! - krzykneła Nameela, gdy Makhar usiłował ją zmusić do posłuszeństwa. Na jej głos podniosły się głowy otaczających grupę Zuagirów. W ich oczach płonął gniew, chociaż ciała były wątłe. - Nie mam zamiaru uciekać! Tam jest mój brat, który przybył mi na ratunek! Pokona waszych podłych sprzymierzeńców i zabierze mnie stąd! Nie ruszę się! Draugdin chciał pochwycić księżniczkę w mocarny uścisk i w tym momencie od jego pleców odbił się niewielki kamyczek, ciśnięty przez któregoś z małpich jeńców. Po chwili wokoło zagrzechotały następne. Nameela wyrwała się i odskoczyła w bok. Jej złote oczy ciskały błyskawice, a włosy układały się wokół głowy niczym lwia grzywa. - Uwolniliście nas! Zabraliście skarby! Czegóż jeszcze chcecie? - krzyknęła, cofając się w kierunku swoich pobratymców. - Odejdźcie stąd i dołączcie do swych psich panów, Turańczyków! Jesteśmy wolnym ludem i jeśli będziecie chcieli nas zniewolić, posmakujemy waszej krwi! Gdzieś z tyłu, daleko na klifie u stóp którego stały ruiny rozległo się upiorne wycie! Na skraju przepaści pojawiły się szare sylwetki, które przez chwilę przyglądały się sytuacji na dole, a potem na łeb, na szyję, w tumanach kurzu rozpoczęły szaleńczy bieg w dół zbocza. Małpoludy nadeszły! A takiego wojska nie widziano na ziemi od czasu zatonięcia Atlantydy. - Hanuman! Hanuman... Hanu... - jęczał Zamoryjczyk, wskazując kościstym palcem zbliżające się szare humanoidy. |