- Ostatecznie ? To znaczy, że jest jaszcze odwrót ? He...he... Sto sztuk, dobre i to...chociaż, nie, nie... - widać było, że Caafiel się wahał - Umowa stoi.
Poklepał nienaruszony miecz. Jednak by ukontentowany. Niezbyt sowite wynagrodzenie, ale cóż znalezione łupy... Nie przywykł do warunków w jakich przyjdzie mu spędzić kilka następnych miesięcy był przecież z arystokratycznego domu, ale cóż posiadał coś czego nie mieli inni - doświadczenie w dowodzeniu i spryt. Służył przecież w wojsku. A ta zdezorganizowana zbieranina potrzebowała kogoś takiego jak on "Hehe" - czyżby to oznaki megalomanii ? Wymacał kolczugę, dobrze, pewnie inni też mają podobne zapędy.
Rozłożył ręce:
- Cóż posyłacie nas na względnie niebezpieczną misję i nie dajecie zakwaterowania ? Czy to mamy też sobie zafundować sami ?
__________________ Młot na czarownice. |