Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 28-06-2017, 17:37   #37
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
ft. Nami, dialogu część pierwsza, czyli seks Deana z Claire pod oknami pani Hoy

Noc już całkowicie przykryła Beaver Creek Resort, kiedy Dean przypomniał sobie o głównym powodzie, dlaczego zdecydował się na wyjazd. Uśmiechnął się po drodze do kilku osób, zamienił z każdym kilka zdań, po czym zapalił papierosa. Spojrzał w kierunku domków dla nauczycieli. Czy Hoy znajdowała się w swoim? Były to godziny, w których zwykle zapewne już spała. Jednak dzisiejsza noc nie była zwyczajna. Stara nauczycielka na pewno nie mogła zasnąć ze świadomością imprezujących niedaleko uczniów. To i tak cud, że zgodziła się na imprezę w jej obecnej formie, jednak van der Veen podejrzewał, że fizyczka nie poddała się kompletnie. Zwłaszcza po incydencie z Kimberly i Dannym. Musiała czuwać.

Dean nie żegnał się z nikim, bo nie chciał, aby jego nieobecność została odnotowana. Ruszył w bok, niby z powodu potrzeby fizjologicznej, po czym skierował się pomiędzy boisko do siatkówki plażowej, a pole namiotowe. Za tym drugim znajdowały się drzewa otulające od tyłu siedziby belfrów. Zdawały się dobrą kryjówką.

Chwycił gitarę mocno niczym oręż. W środku wciąż znajdowały się narkotyki. Gdyby ktoś go teraz nakrył, wyglądałby jak zabłąkany muzyk. Plecak mógłby go zdradzić, więc cieszył się, że zostawił go w pokoju. Natomiast instrument na pierwszy rzut oka zdawał się kompletnie niewinny.

Van der Veen przykucnął pod jednym z dębów, chowając się za szerokim, rozłożystym krzewem. Obserwował domek Hoy. Czekał na jakikolwiek znak życia z jej strony. Zapalenie świateł, odblask lornetki, ruch zasłon. Cokolwiek, co pozwoli mu zdecydować, czy stara jędza znajduje się wewnątrz.

Claire odkąd tylko pojawiła się na miejscu imprezy, zerkała na chłopaka co jakiś czas. Wielokrotnie miała zamiar podejść i zagadać, ale za każdym razem paraliżował ją strach. W głowie układała cały dialog, jaki mógłby się odbyć, ale nie miała odwagi nawet by zacząć. Bała się, że Dean publicznie ją wyśmieje lub zacznie głośno wytykać grzechy przeszłości, że pozwoli aby wszyscy słyszeli i śmiejąc się wytykali ją palcami. Nie była pewna czy on też na nią zerka, więc jej pewność siebie drastycznie zmalała. Gdy tylko zauważyła jak blondyn odchodzi, postanowiła po cichu udać się za nim.

Nawet gdyby się okazało, że Holender poszedł na potajemnie spotkanie z inną dziewczyną, nie miałaby mu tego za złe. Rozumiała, że był zły i wybaczyłaby mu wszystko. Zależało jej na nim, choć na temat miłości wypowiedzieć się nie mogła. Nie wiedziała co do niego czuje prócz tego, że go potrzebowała. Pociągał ją. Stąpała cicho, zachowując bezpieczną odległość. Nie wiedziała jak zacząć, wciąż czuła lęk. Kiedy chłopak się zatrzymał obserwując nauczycielskie domki, domyśliła się. Chciała jakoś zacząć, zagadać, ale nerwy zabrały jej mowę. Gdy była już blisko, położyła rękę na jego ramieniu.
- Dean… - szepnęła uroczo, stojąc tuż za nim.

Van der Veen drgnął i stłumił krzyk ostatkiem siły woli. Czuł krew pulsującą w skroniach oraz wyrzut adrenaliny z nadnerczy. Jego serce łomotało szybko i głośno. Do tej pory tkwił w stanie kompletnej medytacji i skupienia, ale nieoczekiwany szept wydał mu się równie głośny, co wystrzał ze strzelby. Czy był bezpieczny? Co się dzieje? Kto go nakrył? Rumieniec pokrył policzki chłopaka.
- C-claire? - zapytał w szoku. Co ona tu robiła?

Dziewczyna podskoczyła niemal niezauważalnie. Jego reakcja sprawiła, że sama się poddenerwowała. Błyskawicznie kucnęła, zniżając się do pozycji Holendra. Minęło zaledwie parę sekund, a Claire była już blisko niego, tuż obok, wpasowując się do sytuacji. Spojrzała na chłopaka i zawiesiła wzrok na jego twarzy.
- Dean, przepraszam. Przepraszam za to, jaka jestem - ściszyła głos, a słowa toczyły się same, płynąc z jej ślicznych ust. Serce waliło jak oszalałe, wystukując coraz to szybsze rytmy.
- Chcę być z tobą. Tak jak obiecałam - westchnęła z trudem - Nie jesteś sam z tym wszystkim. Masz mnie, zawsze masz mnie - Claire chciała chwycić go za rękę, ale nie potrafiła. Trzymała dłonie na sukience, ściskając jej materiał. Jasne oczy patrzyły na twarz chłopaka. Oczekiwały reakcji z niemałym przerażeniem.

Dean miał w głowie pustkę. Lockhart wyglądała tak ślicznie w zielonej sukience i makijażu podkreślającym urodę. Jej cera ładnie, delikatnie błyszczała w świetle księżyca. Nie pamiętał, kiedy ostatni raz widział ją tak zjawiskową. Zdał sobie również sprawę z tego, że tęsknił za nią przez ten cały czas. Nie wiedział, co powiedzieć. Co czuć. Złościć się? Uśmiechnąć? Przysunął się i po prostu przytulił mocno Claire. Nie chciał przepraszać, ani słuchać przeprosin. W tym momencie jedynie cieszył się, że pomimo ostatnich zdarzeń i tak znaczył dla niej na tyle dużo, że zdecydowała się zaryzykować. Przyszła i stanęła po jego stronie. Choć równie dobrze mogła udać się do Hoy i zdradzić go w przypływie złości. Jednak nie zrobiła tego. To dużo znaczyło dla van der Veena.


Podobnie jak dla niej to, co zrobił on. Wszystkie obawy Claire prysły, pozostawiając po sobie jedynie uczucie ulgi. W jego objęciach czuła się bezpiecznie, jakby silne ramiona były ochronną bańką, która nie dopuści do niej złego. Uśmiechnęła się odwzajemniając uścisk, choć w tej pozycji nie mógł tego widzieć. Myśli Claire były chaotyczne, a ich ogrom mieszał nieustannie w kotle emocji. Wtuliła twarz w szyję chłopaka, łaskocząc skórę ciepłym oddechem. Gdy przymknęła oczy czuła bicie jego serca, które zdradzało iskrzące uczucia. Zawsze gdy byli na tyle blisko siebie, czuła pożądanie. To nie narastało stopniowo, a pojawiało się nagle. Zawsze było im ze sobą dobrze, przynajmniej na tyle, że nie potrafili z tego rezygnować. Był w tym ogień, siła i zachłanność, która eksponowali niemal przy każdym spotkaniu. Claire pamiętała ten dotyk, siłę z jaką potrafił ją porywać. Miękkimi wargami musnęła szyję, w którą była wtulona. Ponowiła pocałunek wędrując wyżej, składając go na jego żuchwie, policzku i brodzie. Choć zbliżała się coraz bardziej do ust, nie było w tym ani nachalności, ani pośpiechu. Zazwyczaj sposób, w jaki dochodziło do zbliżenia był bardziej porywczy i bezpośredni niż to, co dawała od siebie teraz.

Dean nie wiedział, kiedy jego dłonie ześlizgnęły się niżej. Poczuł ciepły, przyjemny dotyk ud dziewczyny. Włożył ręce pod sukienkę i mocno zacisnął je na biodrach dziewczyny. Sukienka znacząco krępowała jego ruchy, ale jednocześnie nakręcało go to.
- Powinniśmy później poważnie porozmawiać - szepnął. Jego ton zabrzmiał bardziej oschle, niż zamierzał. Zaraz po tym wpił się w jej usta. Tym razem nie brakowało uczucia.
Dla Claire nieważne było później, tylko teraz. Nie przejęła się tonem, w jakim słowa zostały wypowiedziane. Mógłby nawet ją popchnąć, ale jeśli po tym by pocałował z taką namiętnością, jak teraz, wcale by się nie zmartwiła. Kiwnęła głową na znak, że się zgadza. Wspięła się z gracją na palcach stóp, by naprzeć na Deana swoim ciałem, dotknąć piersiami jego torsu. Błąkające się po udach Claire dłonie, zachęcamy do tego, by usiąść okrakiem na biodrach Holendra. Wplotła smukłe palce w jasne włosy, masując skórę głowy. Jej usta rozwarły się, by pogłębić pocałunek, móc pieścić językiem jego wargi, pozwolić aby wszedł głębiej. Wolną ręką podciągnęła sukienkę lekko w górę, pozwalając na swobodniejsza wędrówkę jego rąk. Zrobiło jej się gorąco, poczuła ucisk między nogami. Nie zatrzymywała się, chłonąc pocałunkami jego smak. Czuła zapach spalonych ziół i wypitego alkoholu, ale wcale jej to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie. Chciała poczuć więcej, nie mogła tego przerwać. Wokół niej unosił się aromat czekolady, przypominający woń domowego ciepła. Dla niej ten moment był już chwilą, w której nie chciałaby się zatrzymać. Wsunela chłodne dłonie pod koszulę, delikatnie przesuwając rękami po nagim torsie i plecach.

To właśnie dlatego Dean za każdym razem wracał do Claire.

Holender naparł ciałem na dziewczynę, przez co położyła się na kanciastych, uwierających kamieniach i gałązkach. Zanim zdążyła pomyśleć, że jest niewygodnie, ujrzała wyraz oczu chłopaka. Był skupiony, a jednocześnie nieobecny. Jakby ogarnęła go gorączka. Opadł na nią, całując smukłą szyję, lecz wtedy... zdali sobie sprawę, że powierzchnia jest nierówna. Wpierw lekko stoczyli się, a potem już kompletnie przeturlali się tych kilka metrów, aż natrafili na barierę - domek Hoy.

Lockhart oparła się o jego ścianę, kiedy Dean nieco wycofał się. Mocno pochwycił kolana dziewczyny i rozwarł je. Zaczął obsypywać pocałunkami wewnętrzną powierzchnię prawego uda. Z każdym dotykiem ust i języka stawał się coraz bardziej pewny siebie, energiczny, prawie że agresywny. Lekko kąsał, ssał, delikatnie pocierał zarostem. Kiedy dotarł bardzo blisko... nie uczynił tego, czego Claire mogłaby się spodziewać. Droczył się, bawił. Tym razem zaczął się oddalać, pieszcząc lewe udo. W tym samym czasie prawe trzymał tak mocno, że prawie bolało. Dziewczyna syknęła i westchnęła natychmiast. Uwielbiała to czuć, odrobinę bólu i podniecenia. Mógł robić z nią co chciał i gdzie chciał, bo dla niej najważniejsze było to uczucie przyjemności, które uzależniło ją od Holendra. Każdy jego dotyk i posunięcie były jak narkotyk, miała wrażenie, że jest na haju, że odpływa i traci zmysły.

Dean robił to wszystko, czego przed wieloma laty nauczyła go Francesca, córka właściciela apartamentu w Neapolu. Dzięki niej Dean potrafił uwrażliwić zmysły kochanki do tego stopnia, że niespieszne muśnięcie było w stanie wywołać rozkosz tak głęboką, że prawie bolesną. Van der Veen nie potrafił kochać się szybko, czy też może raczej - nie chciał. Wolał powolne, ekstatyczne tortury, które doprowadzały do szaleństwa. Jednak nigdy wcześniej nie przeprowadzał ich tuż pod oknem znienawidzonej fizyczki. Wystarczyłoby, aby nauczycielka wychyliła się, aby wszystko ujrzała. Ta świadomość dodawała zabawie swoistego, ekscytującego niuansu. Było to lekką przesadą i dużym ryzykiem, choć Claire zdawała się tym nie przejmować jakoś nadmiernie. Wszyscy w sumie kręcili się na plaży i szczerze wątpiła, że ktokolwiek chciałby przechodzić koło lokum pieprzonej gwiazdy śmierci, która zamieniłaby te dzieciaki w kupę antymaterii, gdyby tylko Juliusz Cezar, Dyrektor ich szkoły, dał znak jakim był odwrócony w dół kciuk. Zignorowała więc ten fakt cichym zaśmianiem się, które i tak szybko zastąpione zostało jęknięciem. Z każdym następnym pocałunkiem blondyna, Claire uśmiechała się coraz szerzej, jednocześnie mocno gryząc dolną wargę. Dean doprowadzał ją do granicy wytrzymałości, a trzeba przyznać, że pod względem seksualnym ruda miała bardzo słabą wolę. Jej nogi były niespokojne, a mięśnie napinały się z każdą chwilą coraz częściej. Oddech przyspieszył na tyle, że oddychała płytko, pomiędzy jękami pełnymi ekstazy. Gdyby nie fakt, że znała go już jakiś czas i nie był to ich pierwszy raz, pomyślałaby, że ktoś dosypał jej narkotyku do piwa. Nie mogła wytrzymać dłużej tego, co robił, nawet nie chciała. Pragnęła więcej, miała nadzieję, że rozerwie ją na kawałki. Nachyliła się do niego, aby móc pociągnąć w swoją stronę. Jej usta wpiły się mocno w jego wargi, pieszcząc je z ogromną zachłannością. Ręce Claire pognały do spodni Holendra, aby rozprawić się z każdą przeszkodą, dzielącą ją od tego, czego pragnęła najbardziej. Z dziką zawziętością szarpała zapięcie, a to ustąpiło szybko, nie sprawiając jej najmniejszych problemów. Oderwała się od jego ust, aby spojrzeć na niego, przyjrzeć się twarzy, spojrzeniu. Nie trwało to długo, była cała rozpalona, patrzyła na niego spod mgiełki podekscytowania, a jej piersi unosiły się miarowo, chcąc uciec zza dekoltu sukienki.
- Pieprz mnie - wyszeptała wpół przytomnym głosem, otulając dłońmi jego ciepłe policzki, aby ponownie zanurzyć się w pocałunku. Oplotła nogi wokół pasa chłopaka, aby nie mógł ponownie uciec do swoich zabaw. Choć wciąż miała na sobie koronkową, czerwoną bieliznę nie przeszkadzało jej to aby otrzeć się o niego i poczuć granice podniecenia, do jakiej go doprowadziła.

Dean zagryzł swoją dłoń. Bardzo mocno, prawie do krwi. Wciąż był bardzo młody i tego typu zabawy wykańczały go tak samo, jak Claire. A może i bardziej. Musiał walczyć z podnieceniem, a widok pięknej dziewczyny z każdą chwilą coraz bardziej go pokonywał. Piekący ból ręki pozwalał chociaż na minimalne otrzeźwienie.
- Idę - rzekł, tłumiąc jęknięcie, gdy nogi Lockhart oplotły go wokół pasa. Tego było za dużo. - Możesz uznać to za karę - dodał, z trudem odciągając wzrok od koronkowej, czerwonej bielizny.

Być może wpierw naprawdę planował rozpalić Claire, po czym zostawić ją w akcie zemsty. Ale teraz wystarczyło na niego spojrzeć, aby mieć pewność, że nie będzie w stanie. Jego samozaparcie topniało niczym kostka lodu wrzucona w żar ognistego wulkanu.

Patrzyła na niego z trudem oddychając. I tak była pewna, że w ostateczności nie ma z nią żadnych szans. Ulegnie, jak ulegał zawsze. Tak by było, gdyby nie fakt, że ona wciąż czuła się winna a on… przypomniał jej o tym. Chwilę tak leżała, czując bliskość i ciało Deana, czując jak silnie jest wzburzony, że gdyby się uwzięła, to miałby siłę by się w nią wbić. Po kilkunastu uderzeniach serca, niechętnie zwolniła uścisk nóg, pocałowała go krótko w usta. Chciała więcej, tego mógł być pewien. Była zawsze niewyżyta.
- Okej… okej... - wysapał szeptem, potem powtórzyła jeszcze ze trzy razy, zakrywając na nowo nogi sukienką Pozwoliła na to, aby z niej zszedł, nie zatrzymywała go, choć bardzo go pragnęła. Pozwoliła jednak by choć raz była tak jak on tego chce, a nie ona. Dyszała ciężko, umierała z duchoty i gorąca. Podciągnęła się na rękach siadając prosto, opierając się plecami o ścianę. Musiała ochłonąć, pozbyć się tej chęci, która sprawiała, że miałaby wybuchnąć.

Mina Deana jasno wyrażała niedowierzanie. Błyskawicznie naparł na Claire. Przycisnął ją tym samym do ściany, nie dając jej nawet chwili na odpoczynek. Czuł na sobie rozkoszną miękkość jej piersi. Pocałował ją mocno i agresywnie. Język wsunął się w usta Lockhart, jak gdyby już nigdy więcej mieli się nie spotkać. Dziewczyna była tym na tyle zaskoczona, że nawet nie zdążyła zareagować.
- Myślałem, że nie pozwolisz mi odejść - szepnął jej do ucha. Zsunął spodnie, odsłaniając tym samym ich pulsującą krwią zawartość. - Nie jestem taki dobry, jak myślałem - szepnął do ucha z uwodzicielską żałością.
- Dean, przestań… - poprosiła niepewnie, kiedy jej rozwarte usta łapały haust powietrza, jeden za drugim. Ta zabawa robiła z nią coś, czego nie potrafiła nawet opisać, ale miała ochotę wyjść z siebie i stanąć obok, rozerwać się na pół. Jego ręce powędrowały na plecy dziewczyny. Dość sprawnie rozpiął stanik, chcąc wydobyć na światło księżyca te dwa, pachnące czekoladą cuda. - Makijaż... sukienka, w której nigdy wcześniej cię nie widziałem… nawet te bransolety na kostkach - westchnął. - Twoja tajna broń zadziałała - uśmiechnął się zanim znów obsypał jej szyję pocałunkami. - Przepadłem.
- Dean, proszę... - jęknęła bez żadnego przekonania. Sama nie wiedziała czemu chce, żeby przestał, być może po prostu to to miejsce, wspomniane wyrzuty sumienia lub myśl, jak bardzo prawdopodobne jest, że się nią bawi. Ambiwalentne uczucia przez pewien czas nie pozwalały jej się skupić. Błądziła między “tak i “nie”, czując przyjemne mrowienie na ciele, z każdym kolejnym muśnięciem jego ust. Poddała się. Jej napięte mięśnie rozluźniły się, a wycofana postawa bez odwzajemnienia pieszczot szybko odeszła w zapomnienie. Rozwarła nogi, którymi ponownie oplotła go w pasie. Przycisnęła ciało do bioder, kolejny raz wyczuwając jego podniecenie. Odchyliła głowę do tyłu, pozwalając aby pocałunki odnalazły drogę do piersi. Nie zdążyła nawet dobrze się opanować, kiedy po jej głowie znów płynęła myśl o tym, z jaką siłą w nią wchodzi. Aż w końcu ta zamieniła się w czyn.
Dean zmieniał tempo i intensywność. Raz jego ruchy były silne i szybkie, a potem nagle wolne, czułe i jakby leniwe. Przyssał się do lewego sutka Claire, po czym zostawił go i wpił się w jej usta.
- Dobrze? - zapytał czule. Trudno było uwierzyć, że jeszcze kilka godzin temu doszło między nimi do jakiegokolwiek rodzaju niezgody. I to nie była trywialna kłótnia o niepozmywane naczynia, a coś znacznie poważniejszego. Claire nie pamiętała teraz o tym. Była w błogim stanie, skupiając się na przyjemności, jaką jej dawał. Zachowywali się nieodpowiedzialnie i lekkomyślnie, ale o tym pewnie pomyślą dopiero później. To był ten moment kiedy mówi, że go kocha. Nie wyskoczyła jednak z tym pomiędzy kolejnymi posunięciami. Choć z jej gardła wydobywał się pomruk rozkoszy, Claire powstrzymywała się, aby nie być głośna. Kiedy bywali sami w domu, nie musiała się hamować, a jej jęki były jak wspomnienie dźwięków z pierwszego filmu porno obejrzanego po kryjomu. Czy było jej dobrze? Zastanawiała się przez chwilę, czemu w ogóle pyta. Myślał, że kiedykolwiek nie było?
- Zawsze - westchnęła odrywając się od pocałunku, chcąc spojrzeć na jego twarz. Jej usta wciąż były rozwarte, głodne utraconego tchu, choć o nadającej połysk pomadce można było zapomnieć. Pragnąc czuć go mocniej i głębiej wprawiała biodra w miarowy ruch, dopasowując się rytmem do pchnięć chłopaka. Osiągała szczyt przyjemności.

Strużka potu spłynęła po czole Deana. Złote pasemka w tęczówkach jego oczu zdawały się błyszczeć w półmroku, który otulał ich niczym kołdra. Ciepło jego ciała mieszało się z żarem Claire. Trzymał w dłoni zerwaną z jej ciała, czerwoną bieliznę niczym trofeum.
Wyszedł z niej, po czym natarł palcami, poruszając nimi bardzo szybko i głęboko. Wreszcie ponownie wszedł, tym razem inną częścią ciała. Trzy gwałtowne ruchy wystarczyły, aby jego umysł rozdarła implozja przyjemności. Jęknął, po czym wgryzł się w jej bark, raniąc prawie do krwi. Musiał zasłonić jej usta dłonią, aby nie krzyknęła. Ekstaza pulsowała w jego skroniach, a oczy zaszły białą mgiełką. Choć skończył, to jeszcze z niej nie wychodził. Zamiast tego zaczął pieścić językiem obwódki obu sutków dziewczyny. Uśmiechała się lekko zagryzając wargę. Była ogromnie usatysfakcjonowana, wciąż czując go w sobie oraz ból w okolicy obojczyka. Pulsował przyjemnie, przedłużając stopniowo opadającą ekscytację. Przymknęła oczy wzdychając bardzo głęboko. Piersi, którymi wciąż się bawił, uniosły się wysoko i opadły po dłuższej chwili. Położyła rękę na jego skroni i przeczesała palcami jasne włosy. Czuła się tak niesamowicie wspaniale, że w myślach miała same pozytywne słowa. Po pewnej chwili zaśmiała się słodko.
- Przestań, łaskoczesz! - rzuciła rozbawiona, wiercąc się przez krótki moment. Wciąż się uśmiechała, była naprawdę zadowolona i nie dało się tego nie zauważyć. Nie potrafiła oderwać od niego spojrzenia, pewnie chciała coś powiedzieć, ale po prostu patrzyła z uśmiechem, głaszcząc jego włosy. Wreszcie Dean przerwał pieszczoty i wstał. Podciągnął spodnie i doprowadził się do porządku. Podał rękę dziewczynie, aby pomóc jej podnieść się.
- Zaraz wracam - rzekł. Po chwili wrócił z gitarą, która została kilka metrów dalej. - Czas zemsty - uśmiechnął się do Claire. - Wywabisz ją jakoś? - szepnął, zagryzając wargę. Cieszył się i wydawał bardzo szczęśliwy… zupełnie jak po fantastycznym seksie. Chyba zapomniał, że z Claire takie zabawy były normą.

- Dean. Jesteś pewien, że chcesz to zrobić? - spytała poważnie wciąż otrzepując się z piachu i kurzu. Nie odebrała swojej bielizny, zostawiając mu ją na pamiątkę. Poprawiła jedynie sukienkę, co by zakrywała co potrzeba, bo tak wypadało.
- Jeśli ona umrze lub cię złapią, to zniszczysz sobie życie. Wiem, że masz problemy z czytaniem i wątpisz w swoją przyszłość, ale ja ci pomogę. Nie tylko z fizyką, z każdym przedmiotem i problemem, abyś mógł przez to przebrnąć i wygrać. Dla mnie nie jesteś słaby ani głupi. Jesteś wartościową osobą - uśmiechnęła się subtelnie zbliżając się bardziej i objęła chłopaka za szyję.
- Ja…. - zawiesiła na chwilę głos. Poczuł mocne uderzenia serca Claire. Był to moment, w którym niemal słyszy jej słowa, mimo iż ta milczała pewien czas - ...martwię się o ciebie. Chcę tylko żebyś był szczęśliwy, a nie cierpiał - zakończyła tym samym odrywając się od niego na odległość wyciągniętych rąk i uśmiechnęła się ciepło przyglądając się jego twarzy. Może nie było to do końca to, co chciała powiedzieć, ale wciąż stanowiło prawdę.
- Czy nie wszyscy tego chcemy? - odparł van der Veen. Spiekł go rumieniec, gdy Claire tak bezceremonialnie chlusnęła mu jego wadami i kompleksami w twarz. - Claire… czy przyszłaś tu tylko dla seksu? Nie pomożesz mi?
Dziewczyna uśmiechnęła się szerzej, choć może powinna się obrazić, że w ogóle śmiał tak pomyśleć.
- Naprawdę tak o mnie myślisz? - przesunęła kciukiem po jego policzku.
- Przyszłam, bo zależy mi na tobie. Pomogę, jeśli się uprzesz. Boję się tylko ze będziesz tego żałował. - nie mogła przestać gładzić jego policzka, dotykać skroni, włosów. Wspierała go uśmiechem, chcąc by wiedział, że ma ją po swojej stronie.
- Masz wymyśloną historyjkę? - zapytał Dean. - Coś wiarygodnego?
Oddanie Claire miało dla niego duże znaczenie. Miał nadzieję, że dziewczyna nie ucieknie w ostatniej chwili sprzed domku Hoy. To, że miała odwagę kochać się z nim tuż pod oknem fizyczki nie znaczyło jeszcze, że w tej sprawie wykaże się równie silnymi nerwami.
Claire kiwnęła twierdząco głową.
- Chłopaki piją przy pomoście i skaczą do wody. Powiem, że boję się, że zrobią… lub już zrobili coś głupiego, bo nigdzie nie mogę znaleźć Kimberly. Po tym, co Danny odpierdolił, to ta flądra pewnie poleci z wywieszonym jęzorem. Chyba by chora była gdyby się w centrum uwagi nie znalazła… Co prawda zepsuję imprezę innym, ale nie wiem… Bardzo cię oni obchodzą? - zrobiła uroczą minę niewiniątka i zatrzepotała rzęsami jak Lindsay.
Dean nie był arcymistrzem zła i inni tak właściwie trochę go obchodzili, ale nie chciał wyjść na mięczaka.
- W ogóle - pokręcił głową z uśmiechem. - Oprócz tego powiedz, że ktoś cię potrącił i dlatego twoja sukienka jest w takim stanie - uśmiechnął się półgębkiem. - Dobrze, że trochę nad nią popracowaliśmy - pocałował ją w policzek. Zaśmiała się i kiwnęła głową, po czym go wyminęła. Nawet nie próbowała nabierać oddechów, aby się uspokoić. Pewnie, że nerwy ją zżerały, była wręcz ich niewolnicą. Stwierdziła jednak, że to dobrze mówić nieskładnie, plątać się w słowach i być na skraju omdlenia. Spojrzała jeszcze na swoją kieckę, która była wymemłana i nadawała się do prania. Tak, chyba było wszystko w porządku. Z niemałym lękiem uniosła w górę rękę i zapukała do drzwi. Najpierw dwa razy, z kulturą, ale potem stwierdziła, że to chyba nie jest normalne, aby zdenerwowany uczeń był kulturalny. Zaczęła więc walić natarczywie, póki pani Hoy nie otworzyła. Nawet nie planowała dać dojść jej do słowa, bo od razu zaczęła panikować. Chyba samo to, że musiała kłamać, wprawiło ją w zdenerwowanie. Na szczęście w tym przypadku było pożądane. Miała nadzieję, że uda jej się złapać Panią Hoy na haczyk.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 28-06-2017 o 18:04.
Ombrose jest offline