Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 29-06-2017, 08:57   #135
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte nie była zaskoczona, choć określenie, że nawiedzają ją duchy przeszłości było bardzo trafnym. Minęło już trochę czasu odkąd obudziła się i poukładała swoje myśli, emocje jak i wspomnienia. Pamiętała głos w wozie strażackim, rozpoznała go, choć miała problem z uwierzeniem. Wszystko jednak wskazywało, że Feleena i Mary to jedna i ta sama osoba. Dlatego teraz nie zrobiła zdziwionej miny, tylko w myśli skwitowała krótkim „a jednak”. W gruncie rzeczy cieszyła się, że badaczka żyje. Choć się nie znały, to zawsze miło dowiedzieć się, że całe zamieszanie z Wyspą Wniebowstąpienia pochłonęło o jedną osobę mniej. Niestety miała złe przeczucie, co do jej pojawienia się, a także jej „śmierci”.

- Witaj Mary, czy teraz mam mówić Feleena? – odpowiedziała spokojnie z delikatnym uśmiechem. – Domyślasz się, że mam milion pytań, ale powstrzymam się. Powiedz tylko czy moje obawy, że nie jesteś dobrym omenem i zwiastunem radosnych wieści są prawdziwe?
- Wiozę za sobą pech, jak wóz gówna, więc pewnie masz rację - kobieta westchnęła i ciężko opadła na siedzenie obok Lotte. - Ale mam nadzieję, że cię go nim nie zarażę. Jestem Feleena - uśmiechnęła się, dając tym samym do zrozumienia, że wymawianie jej prawdziwego imienia może być niebezpieczne. - Zaskoczyłaś mnie. Myślałam, że będę większą niespodzianką. Udawałaś, że jesteś nieprzytomna?
- Nie, zostałam pozbawiona przytomności, otarłam się o śmierć. Do czasu… – Przymknęła na chwilę oczy delektując się promieniami słońca. – … skojarzyłam twój głos. Teraz tylko potwierdziłaś moje przypuszczenia. Zapewne domyślasz się co ja tu robię, ale ja nie mam pojęcia co ty.

Mary skinęła głową. Zamyśliła się. Bardzo przyciągała uwagę swoim wyglądem jak na kogoś, kto zapewne chciał wtopić się w tłum. Być może instynktownie sama szukała zaczepki, ubierając się tak charakterystycznie. Kolczyki, nastroszona fryzura. Wyglądała jak członkini kapeli punkowej.

- Słuszne pytanie. Pamiętasz tego skurwysyna, Josha Poego? - zapytała Colberg, składając palce w pięść. - Zdołałam go załatwić pierwsza. Wcale mnie nie zabił, lecz taką plotę puściła błyskawicznie Fennekin i van den Allen. Usunęły mnie kompletnie z systemu, jak gdybym nigdy nie istniała. Odcięły od Zbioru Legend. Nazwały przegraną - pokręciła głową. - Chwilę kisiłam się, chroniona w jakiejś chatce na Alasce, ale nie mogłam wytrzymać. Uciekłam wbrew matce. Trzy miesiące temu poleciałam na Ekwador. Tam jest przechowywana kopia Zbioru Legend. Back up. Poczułam, że żyję, włamując się do namiastki pełnego systemu, działającego na Antarktydzie. I natrafiłam tam na zmagazynowaną kopię kodu źródłowego symulatora sztucznej inteligencji, którą odzyskałaś dla nas z Wyspy Wniebowstąpienia. AHISP-CC. Ta animowana sucza twarz… wpierw tknęło mnie przeczucie, ale potem byłam już pewna. To ja napisałam ten program, kiedy jeszcze pracował na Antarktydzie. No, a przynajmniej bazę, zalążek, z którego powstała jego obecna forma. Jak Kościół Konsumentów mógł położyć na nim łapy? Byłam pewna, że sama nikomu nic nie przekazałam. Nie jestem też głupia i nie zostawiłam go na biurku, jak jakaś tępa lalunia. Została tylko jedna możliwość. AHISP-CC, wtedy AHISP-IBPI, musiał zostać wydany przez mojego jedynego wspólnika, który pracował ze mną nad kodem. Przez mojego brata - Mary splunęła. - Dlatego wsiadłam w samolot i poleciałam tutaj, do Helsinek. Do sklepiku Print&Refill niedaleko ruin Hiltona. Miałam nadzieję znaleźć tam skurwysyna, tam było jego schronienie - Colberg zamyśliła się. - W każdym razie musisz wiedzieć, że jestem tutaj na własną rękę, a nie z ramienia IBPI.

Lotte próbowała nadążyć za potokiem słów, które wylała z siebie Mary. Wiedziała o czym mówiła, pamiętała i Poego i helikopter, który ocalił jej życie. Bardzo dobrze też rozumiała kobietę, sama nie mogłaby siedzieć na miejscu bezczynnie.

- Zdrada goni zdradę. – Po przeniesieniu wzroku na swoją rozmówczynię teraz pokiwała przecząco głową, wręcz z lekkim zrezygnowaniem. –Prawdopodobnie teraz też jestem w tyglu tego całego bajzlu, którego słowem-kluczem jest właśnie „zdrada”… Czyli jak dobrze rozumiem, Fennekin wraz z błogosławieństwem van der Allen, sfingowały twoją śmierć i zamknęły cię. Ty postanowiłaś uciec i natrafiłaś na swój projekt, który trafił do KK. Drążąc temat doszłaś do wniosku, że twój brat oszukał cię i chcesz to sprawdzić. Popraw mnie jeśli się mylę.
- Teraz to bardziej chcę go znaleźć, bo już nie mam wątpliwości, że to jego sprawka. Wynajęłam pokój w Hiltonie, po czym włamałam się do pobliskiego Print&Refill. Znalazłam w nim laptopy z bardzo zaawansowanymi zabezpieczeniami. Z powodu braku czasu ukradłam je. Chciałam jak najszybciej rozgryźć software, więc zamiast zwiewać na drugi koniec świata, to wróciłam do mojego pokoju w Hiltonie. Zaczęłam pracować i odkryłam wreszcie, że to AHISP-CC blokowała dostępu do systemu. Pokonałam program, bo znałam go od podszewki. Ale nie zdążyłam usunąć zawartości komputerów, bo ujrzałam w kamerach Hiltona pracowników Print&Refill. Musiałam uciekać. Wybiegłam na dach. Zniszczyłam sprzęt, aby usunąć tych kilka kopii AHISP-CC zanim wrócą w niepowołane miejsce. Było to tuż przed tym zanim hotel wybuchł - wzruszyła ramionami. - Co kurwa ciekawsze, ci pracownicy prowadzili do mojego pokoju jakąś opierającą się kobietę. Nie znałam jej.
- Wychodzi na to, że twoja nieoficjalna sprawa ma wiele wspólnego z moim śledztwem. – Odparła Lotte po chwili zastanowienia. – Wiesz co wywołało ten pożar? I jak wydostałaś się stamtąd?
Mary Colberg zaniosła się gorzkim śmiechem.
- Nie wiedziałam, co wywołało pożar, kiedy ten wybuchł. Pewne było jednak tyle, że nie jest to nic normalnego. Wpierw uznałam, że to bomba, lecz to nie mógł być ładunek wybuchowy. To tak, jakby cały hotel trafiła wszelaka entropia zniszczenia, jeden wielki, kurewski szlag. Wybiegłam na dach, żeby zniszczyć te laptopy, właśnie wtedy beton zadrżał pod moimi stopami. Jednak ktoś mnie uratował. Niestety żaden rycerz na białym koniu, lecz - westchnęła - mój brat. Jest Parapersonum, tak jak ty. Potrafi lewitować. Skrępował mnie i oddał w ręce Valkoinen - parsknęła śmiechem. - To tyle na temat miłości w naszej rodzinie.

Mary przeprosiła na chwilę, po czym wróciła do jadalni. Lotte nie mieściło się w głowie, że jej brat mógłby coś takiego jej zrobić. Daniel nigdy nie ukradłby jej niczego, ani nie wepchnął w ręce bandytów. Zawsze grali w otwarte karty, nawet jeśli posiadali jakieś tajemnice, to mało istotne i nie zagrażające im nawzajem. Po kilku minutach wróciła z parujących kubkiem kawy, wytrącając Visser z zamyślenia. Zaczęła popijać. Założyła nogę o nogę.

- Nikt tam ze mną nie rozmawiał, kiedy byłam porwana przez Valkoinen. Podsłuchałam jednak, że w jakiś sposób to właśnie oni stoją za wybuchem hotelu. I jeszcze jedna rzecz. Pamiętasz tych skurwysynów z Print&Refill, którzy prowadzili do mojego pokoju dziewczynę? Zastrzelili ją w nim. Tak, kurwa, zajebali ją ze wszystkim możliwych miejsc akurat tam. Jak uciekałam na dach, to wszystko zobaczyłam w podglądzie na żywo z kamery, którą wcześniej zamontowałam na lampie. W każdym razie hotel od razu spostrzegł wystrzały, a potem policja błyskawicznie zareagowała i wysłała oddział jakby na pluton terrorystów. Masz pomysł, dlaczego mogli chcieć ją zabić akurat w wynajmowanym przeze mnie pokoju?
- Sprawa strzałów właśnie została wyjaśniona – mruknęła pod nosem Lotte. – Nie wiem, może była jakimś zapalnikiem… Hotel na tyle doszczętnie spłonął, że nie było nadto dużo śladów, co wyklucza możliwość wrobienia kogoś w morderstwo. Moje zadanie polega na odnalezieniu przyczyny pożaru, albo ściślej rzecz ujmując, wykluczyć lub potwierdzić obecność nadprzyrodzoną w tym wydarzeniu. – Zrobiła krótką pauzę, jakby zastanawiała się nad czymś. – Może jej ofiara była potrzebna do użycia haltii ognia, aby hotel spłonął…
- Zapalnikiem… jak tak mówisz, to chyba masz rację. De facto usłyszałam, na tym nagraniu, że mamrotali coś o morderstwach nad Oittaa, które miały miejsce dokładnie pięćdziesiąt lat temu. Coś jakiś nożownik zaatakował namiot na plaży, nie wiem dokładnie, uznałam w tamtym momencie, że to nie jest ważne i dalej uciekałam. Być może raz co pięćdziesiąt można uwolnić jakiegoś takiego zajebistego ducha pożogi - Mary wzruszyła ramionami. - Ten pożar to był pierwszy przypadek aż tak dużego i paranormalnego pożaru w Helsinkach i okolicach. Dlatego można założyć, że właśnie tamtej nocy zostało coś uwolnione. Tej nocy miał miejsce drugi wybuch... w jakimś kościele i właśnie przy Jeziorze Bodom. Wracając jeszcze do morderstwa tamtej dziewczyny w moim pokoju… Myślę, że to miało za zadanie również mnie udupić. Zesłać policję na trop tej dziewczyny, która wynajmowała pokój, w którym rozległy się strzały. Wtedy miałam na karku Kościół Konsumentów, Valkoinen, ale poszukujące mnie państwowe służby byłyby gwoździem do trumny. Bez całego wsparcia IBPI, Mnemosyne i Badaczy, na dodatek samotna jak palec… - Mary wzruszyła ramionami. - To prawdziwy cud, że wyskoczyłam na drogę w lesie, kiedy akurat przejeżdżali detektywi - dodała. - Nie często to mówię, ale dobrze cię widzieć, Sophie Kamminga.
- Miło mi to słyszeć – uśmiechnęła się lekko. – Wychodzi na to, że nasze sprawy są powiązane i możemy sobie nawzajem pomóc. Tym bardziej, że gdzieś reszta detektywów pogubiła się. Podobno jest tu gdzieś dwójka, ale pozostała, również dwójka, gdzieś przepadła. Potrzebuję wrócić na camping i zabrać swoje rzeczy, bez papierów nie wskóram za wiele. Powiedz mi jeszcze jak udało ci się uciec od Valkoinen? Mają oni jakieś powiązanie z KK?
- Tak, obie grupy są powiązane. Myślę, że najpierw współpracowały, ale później dzięki Bogu pokłóciły się ze sobą. Z tego, co rozumiem, to mój brat jest podwójnym agentem i w obu organizacjach ma wtyki. Tak powiedział. Może chciał, żebym tak pomyślała. Wpierw oddał mnie Valkoinen, ale stowarzyszenia postanowiły dokonać wymiany między sobą. Ja w zamian za coś innego, nie wiem co. Andreas Dircks, Konsument z czasów MSC Poesii, odebrał mnie z siedziby Valkoinen. Miał zawieźć do bazy Kościoła, jednak nagle skręcił do lasu, kiedy otrzymał jakąś wiadomość. Myślałam, że mnie tam zabije, lecz on tylko wysadził i kazał biec. I w ten sposób natrafiłam na wóz strażacki, którym jechaliście. Sam Andreas po mnie nie wrócił, lecz popędził gdzieś dalej na złamanie karku. Nie mam pojęcia, o co chodzi. Jestem przekonana, że nie przylepili mi żadnego podsłuchu, ani lokalizatora. Jednak kamery w mieście wciąż działały, dlatego za priorytet postanowiłam sobie ich wyłączenie. Na razie Valkoinen nie podgląda nas, ale nie wiem, jak długo będziemy niewidzialni. Dlatego musimy działać szybko - Mary skinęła głową. - Masz rację, że te sprawy są powiązane i z chęcią przyjmę propozycję sojuszu. Może udasz się po dokumenty, a ja w tym czasie sprawdzę w ekwadorskiej kopii Zbioru Legend jaki kierunek najlepiej obrać w naszej walce? Przyznam też, że dobrze byłoby, gdybym rzuciła okiem na dokumenty z waszego wprowadzenia.

Mary Colberg skupiła wzrok i zaczęła analizować w głowie fakty. Momentalnie przestała sprawiać wrażenie liderki zespołu punkowego, przeobrażając się w postać topowej badaczki IBPI. Choć fizycznie jej wygląd nie zmienił się, to nagle wydawała się kompletnie inną osobą. Lotte przyjrzała się jej przez chwilę. Zastanawiała się jak bardzo ona sama różni się na zewnątrz, od tego kim jest naprawdę. Tylko, że w jej przypadku było to trudno zauważalne.
- Brzmi dobrze – odpowiedziała na jej propozycję. – Nie wiem tylko co z pozostałymi detektywami. Przecież sama nie prowadzę tego śledztwa i nie powinnam ich zostawiać. Na dodatek dwie osoby gdzieś zaginęły. – Westchnęła, bo od początku nie układała się jej współpraca z tą drużyną. – Najpierw pojadę na camping, to ważne, oni bez papierów też nie za wiele wskórają. Zostajesz tutaj?
- Na razie tu jest bezpiecznie. Jak wpadnę na jakiś plan, to najwyżej się ruszę, ale nie jestem przyzwyczajona do pracy detektywa w terenie. A w każdym razie nie w niej jestem najlepsza. Co do pozostałej dwójki, to rozmawiałam przynajmniej z Abulem, a ostatni raz widziałam Aliisę, kiedy ta spała. Widać jeszcze się nie zregenerowali po wczoraj. A co do zaginionych, to nic nie wiem na ich temat. Lepiej już jedź do Oittaa, nie mamy wiele czasu - Mary wstała, jakby paląc się do buszowania po Zbiorze Legend.
- Ok, jak wrócę to z nimi porozmawiam – skwitowała krótko i nie chcąc tracić czasu weszła do budynku.

Musiała znaleźć kogoś, kto mógłby mieć jej rzeczy. Dlatego udała się do pokoju, w którym obudziła się, może pielęgniarka jeszcze tam była, albo spotka kogoś po drodze, kogo będzie mogła spytać. Miała nadzieję, że telefon satelitarny nie zaginął gdzieś w akcji i jest w jej zasięgu. Niestety obecnie zmagała się z problemem braku środków pieniężnych, a musiała dostać się jakoś na camping. Mogła liczyć tylko na czyjąś uczynność, dlatego chciała popytać, czy to pielęgniarkę, gospodarza, albo osoby, które też były z campingu, czy nie zechcą jej pomóc. W najgorszym wypadku pójdzie na piechotę, łapiąc gdzieś stopa, choć ta opcja była dosyć niebezpieczna i wolała jej uniknąć.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline