Franciszek zwiedzał okolicę poznając jej mieszkańców. Starał się jakoś zabić czas wolny, oraz rozchodzić problemy jakie spadły na jego barki. Wciąż nie miał większego pomysłu na duchy technologii. Z jednej strony nie chciał segregować i wybierać, które z istot były „dobre”, a które „złe” i decydować przez to nad ich losem. Z drugiej jednak strony… wrzucenie wszystkich do jednego wora z podpisem „wszyscy jesteśmy równi” wcale nie niwelowało problemu, ani starć między roślinnością, a techniką. Graba rozmyślał więc nad jakimś złotym środkiem, czymś pomiędzy jednym a drugim, zupełnie jak tysiące przywódców tego świata odkąd od zarania dziejów.
Dodatkowo… Korek faktycznie wyglądał jak korek i biedaczkowi przydałaby się dieta, bo długo tak nie pociągnie… zwłaszcza w upały, ale ciężko mężczyźnie wyczaić jego opiekunów. Może gdzieś poszli? Trudno… spróbuje innym razem, zresztą… powinien najpierw poznać tutejszych wczasowiczów, zanim zacznie wcinać swoje trzy, weterynaryjne grosze.
No i koty… rzeczywiście było ich od groma. Gdzie nie spojrzał jakieś leniwe cielsko wygrzewało się na słońcu, polowało w wysokiej trawie, czy drażniło siebie nawzajem. Trzeba będzie coś z tym zrobić… Uśpić? To byłoby najprostsze, ale Franka nie należał do weterynarzy, którzy szli na łatwiznę.
Postanowił poznać tutejsze czworonożne szajki, by po kolei je poodławiać, zbadać, zaszczepić i wykastrować, a te które będą poważnie chore… cóż, tym po prostu ulży w cierpieniu. Czasu miał dużo… tak samo jak zapału. Gorzej ze środkami finansowymi, ale tu i tak szedłby po kosztach i znajomościach plus zawsze można, by urządzić jakąś zbiórkę wśród działkowiczow.
Kombinując tak, natrafił na „swojego” i to w podwójnym tego słowa znaczeniu.Chłopak był nie byle sobie, może trochę za hipstersko przebajerzony, ale dało się to przełknąć.
- A więc to ty popsułeś mi moją małą zemstę… - odparł kwaśno, ale nie z naganą. Cóż… musicalowa szopka też była satysfakcjonująca. Wyciągnął dłoń na przywitanie się, uśmiechając się trochę jak Mister Muscle z reklamy. - Widzę, że mnie znasz… Franek, miło mi.