Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 12-06-2007, 19:57   #118
Lirymoor
 
Lirymoor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodzeLirymoor jest na bardzo dobrej drodze
*Light Side* Kayla Knylenn

Gdy miska upadła na podłogę Kayla uniosła lekko brew. Wyglądam aż tak źle, czy aż tak dobrze? A może panowie mają coś na sumieniu? Jakieś poślizgi w planie, nieukończone prace? Cóż i tak nie mam o tym zielonego pojęcia, więc po co wnikać? Cierpliwie czekała aż któryś z techników otrząśnie się na tyle by przypomnieć sobie, do czego służą struny głosowe, jednocześnie szukając w pamięci ich imion. Obu stronom powiodło się mniej więcej w tym samym czasie.

- Czym możemy służyć. – odezwał się po chwili starszy z nich.

- Głownie rozmową i towarzystwem. Wyniknęła pewna sprawa i chciałabym zasięgnąć opinii panów. Oczywiście jeśli nie macie teraz nic ważnego do zrobienia. – odparła uśmiechając się przyjaźnie, ale bez przesady. Nie zamierzała się znowu pakować w dwuznaczne sytuacje. Wystarczy jak na jeden dzień.

Tak jak się spodziewała, nawet jeśli mieli coś do zrobienia to zastało to natychmiast zapomniane, a prośbę o oprowadzenie jej po bazie przyjęto niemal z entuzjazmem. Chyba dostarczano im stanowczo za mało rozrywek, skoro zabawa w przewodnika wzbudzała aż taką reakcję. Gdy zagłębiali się w plątaninie kolejnych korytarzy, Kayla zaczęła zadawać pytania. Głównie o Mistrza Dune i jego zachowanie. Niestety technicy byli niewiele bardziej pomocni niż droid. Pilnowali własnych spraw, tak naprawdę obchodziło ich tylko to by skończyć pracę tak szybko jak tylko się da i wrócić do domu. Co do samego Mistrza to mimo iż wyraźnie nie znał się na tym co robili dość żywo interesował się budową bazy, niemal codziennie odwiedzał ich i sprawdzał stan prac, po czym oddalał się w nieznanym im kierunku. Czy kręcił się po bazie? A jak tak to gdzie? Skąd mogli wiedzieć, oni mieli ręce pełne roboty. Po chwili jednak jeden z nich dodał z wahaniem, że stary Jedi zdawał się znać dobrze rozkład pomieszczeń. Cóż w końcu był odpowiedzialny za funkcjonowanie enklawy, wiec nie dziwiło ich to zbytnio.

W czasie spaceru musiała się przyznać sama przed sobą, że zgubiłaby się w tym metalowym gąszczu po pięciu minutach. Było tu chłodniej gdyż z racji nie ukończonych robót klimatyzacja działa mniej efektywnie. Z ust Kayli unosiły się drobne obłoczki pary. Zwiedzali akurat kolejny magazyn, tym razem mieszczący okryty plandeką zapasowy świder. Przechodziła akurat koło maszyny lekko już znudzona, gdy to się pojawiło.

Wibracja była ulotna niczym szept z oddali. Niemal uwierzyła, że się jej tylko zdawało. Zatrzymała się gwałtownie. Przez chwile koncentrowała na wrażeniu całą swoją uwagę. Technicy zamarli kilka kroków przed nią. Ich twarze zdawały się mówić „No ładnie, kolejny pomylony Jedi.” jednak nic nie powiedzieli na głos. Zrobiła kilka ostrożnych kroków, jakby poruszała się po terenie wroga. Zamknęła oczy gdyż wzrok mógłby zaburzać jej odczucia. W pełni koncentrowała się wibracji. Nie miała już wątpliwości. Czuła to coraz wyraźniej, choć wrażenie dalej było bardzo słabe, niosło ze sobą chłód i ciemność. Jej krew zdawała się drgać ostrzegawczo.

- Czy wszystko w porządku? – spytał jeden z techników, nawet nie zwróciła uwagi który.

- Nie wiem. – odparła zgodnie z prawdą, otworzyła oczy i rozejrzała się ponownie tym razem uważniej. – Jak długo to tu stoi?

- Od momentu wykończenia wentylacji. Póki co główny świder trzyma się całkiem nieźle, nie było potrzeby żeby ruszać ten. – odparł starszy z techników.

Skinęła głowa jej wzrok przesuwał się po powierzchni plandeki, szukając jakiejkolwiek nieprawidłowości w jej ułożeniu, czegokolwiek co mogło się zdawać podejrzane. Niczego takiego nie dostrzegała. Ale Moc tego wrażenie też sobie nie uroiła.

- Czyli teoretycznie ten sprzęt mógłby tu sobie tak stać do samego końca. Czy jest jakoś konserwowany?

Miny techników wyraźnie świadczyły o tym, że nie mieli na to czasu, zapomnieli albo się im zwyczajnie nie chciało. Tak jak sobie obiecała na początku powstrzymała się od komentarza, nie była tu po to by ich oceniać. Z resztą przecież mieli dużo na głowie.

- Pomóżcie mi. – poprosiła ciągnąc za plandekę. Mężczyźni wymienili zdezorientowane spojrzenia, po czym wzruszyli ramionami i dołączyli do niej. Świder nie różnił się specjalnie od tego który już widziała. Masywne, dość toporne urządzenie zdolne do przedarcia się przez najtwardsze lody planety. Tym razem jednak Kayla natychmiast wypatrzyła nieprawidłowość. Jako, że maszyny nie ruszano od jakiegoś czasu jej powierzchnię pokrywał kurz, który przez niską temperaturę i zwiększoną wilgotność przykleił się do powierzchni tworząc rozłożony równomiernie szary osad. Poza jednym miejscem, które było zadziwiająco czyste. Klapy stanowiącej wrota do krainy kabli i przewodów otaczających napęd maszyny.

- Czy jesteście pewni, że nikt nie konserwował tego świdra? Wiedzielibyście gdyby ktoś to zrobił prawda? - Spytała po raz kolejny.

- Może… nie wiem, ale zdawało mi się, że nie. – odparł starszy wzruszywszy ramionami.

Otwarcie klapy nie nastręczało wielu problemów, poradziła sobie nawet bez narzędzi. Uczucie mrocznego chłodu nasiliło się, choć wciąż nie wskazywało na bezpośrednie niebezpieczeństwo, nie ulegało już wątpliwości, że Ciemna Strona dotknęła czegoś w tej okolicy. Pytanie tylko czego.

Jedyne co dostrzegała na pierwszy rzut oka to kable, ale pierwsze wrażenie aż nazbyt często było mylące. Mimo ostrzegawczego drżenia włożyła ręce do środka kierując się nie tyle dotykiem co Mocą. Zdołała się nie wzdrygnąć gdy jej dłonie natrafiły na coś czego tam stanowczo nie powinno być. Jej twarz była pozbawioną emocji maską kiedy wyciągała przedmiot i delikatnie otrzepywała go z kurzu. Przez chwile uważnie go oglądała wodząc palcami po powierzchni, dopiero potem odwróciła się do techników.

Pudełko z ciemnego drewna, wysokie i szerokie na jakieś piętnaście centymetrów, za to długie niemal na pół metra. Trzymała jej przed sobą pewnie, ale z widoczną na twarzy rezerwą. Otaczała je aura Ciemnej Strony, nie mocna ale wyraźna.

- Co to u licha… - spytał młodszy mężczyzna przyglądając się przedmiotowi, zaraz jednak jedno zdziwienie przeszło w inne. – Nie ma zamka.

Istotnie, przy zarysowanym przez cienką szparę wieczku nie było żadnej konstrukcji przypominającej standardowe zamknięcia.

- Jest, ale dość nietypowy. – powiedziała spokojnie po czym dodała w myśli. Nietypowy bo otwierany tylko za pomocą Mocy.
 
Lirymoor jest offline