Silwilin wysłuchał słów tajemniczej postaci. Wyruszyć? To zabrzmiało, jakbyśmy mieli wyruszać razem. Ale długa droga? Moze on też szuka czegoś ważnego, jak ja... Nie zgadzał się jednakowoż z jedną rzeczą. Spory należy rozwiązywać jak najszybciej. Zwłaszcza, że dla mnicha pora dnia nie miała większego znaczenia. Poszukał wzrokiem karczmarza.
- Czyj to pokój? Pana Krasnoluda, tak? - zapytał cichym spokojnym głosem, wydawałoby się, że próbuje przejąć rolę sędziego, starającego się załagodzić spór. Nie rozumiał obelg rzucanych przez dziewczynę na istotę innej rasy, ale w sumie to nie spotykał do tej pory wielu krasnoludów i nie miał z nimi dużo do czynienia. Może ludzie ich nie lubią?
- Co masz na myśli mówiąc, że się ocknęłaś? - teraz zwrócił się do dziewczyny. Nie zauważył sprzeczności między jej ubiorem a sposobem bycia. Nigdy nie miał do czynienia z osobami wysoko urodzonymi, ale zauważył, że jest inna od wiejskich dziewek, które spotykał do tej pory. |