Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 30-06-2017, 21:38   #296
Anonim
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
PÓŁSUKCES: WEJŚCIE HOLIŁUDA


Wszystkie te zawirowania związane ze szmatami i kreaturami zostały odczute przez Astralnego Złomokletę opakowanego w całkiem świeżą rzeczywistość bardziej przypominającą odmienne stany świadomości niż wszystko co do tej pory, smarku, znałeś. Do Andrzeja Nowaka dość szybko dotarło czym była tragedia, o której wcześniej słyszał - Rezydencja Tymoteusza Krakowskiego emanowała zupełnie opisywalnym złem! Wszelkie szmaty, kurwy i kreatury zdawało się zjechały do tego miejsca załatwiać swoje złodziejstwa, przekręty, oszustwa, zacierania ślady, bandziorstwa, narkomaństwa, bluźnierstwa, kazirodztwa, pedofilstwa, obżarstwa, wszetecznictwa, wegaństwa, jogi, kozojebstwa i nie jedzenia wieprzowiny.

Tym czasem trzeba było złapać wieprzka, a właściwie wyjątkowo tłustego, sprzedajnego chujka - jedynego w swoim rodzaju Człowieka z teczek: Bolesława. William Praudmoore właśnie podchodził do tej grubej świni, gdy został zaczepił go jeden z gości. Zagadując coś w stylu:
- Hał du ju du. - jakby Holiłud był miejscowy to jedyne co mógłby mu odpowiedzieć to "poszedł w pizdu", ale jako że był z Zasranych Stanów to jego ciało automatycznie włączyło sztuczny hamerykański uśmiech numer jeden i odpowiedział coś tam po angielsku co zwyczajowo odpowiadało się. Potem tamten gość coś zaczął do niego nawijać po angielsku, a Holiłud próbował go spławić. Niestety swój trafił na swego. Uśmiechy Numery potrafiły przyciągać ludzi, ale nie były obroną jakby ktoś też używał Uśmiechów Numerów. W końcu gość powiedział, że ma dupeczki w środku i fajnie by było jakby William Praudmoore napił się z nim i chwilę pogadał o USA.

Cząstka Williama Praudmoora dobrze pamiętała o niewielkiej misji, z którą właśnie został wysłany. Trzeba było przekazać telefon komórkowy Panowi Bolesławowi. To proste. Wystarczy podejść... no, ale to było proste na papierze toaletowym, ale nie w realiach wchodzących i wychodzących gości, na których czujne, złe oko Bolesława spoglądało z kilkoma (no dobra, całą symfonią) szaleństwa. Holiłud wciągany do środka ostatecznie rzucił telefon w kierunku Pana Bolesława. Aparat uderzył go w głowę, Pan Bolesław złapał się za głowę i swoim charakterystycznym głosem powiedział "Ała kurwa, kto to kto rzucił?", ale Holiłuda już nie było w pobliżu. Pewnie, że Bolesław go widział jako jednego z wchodzących, ale nie zarejestrował momentu rzutu. Jeden z tych smutnych skurwieli z ochrony podniósł telefon i przyłożył do ucha. Astralny Złomokleta zaczął swoją nawijkę, ale ochroniarz tylko odpowiedział
- Że co? Co to ma być? - i po chwili jego mina zmieniła się i szybko przekazał drugiemu ochroniarzowi wieści z San Escobar. Poszły w ruch krótkofalówki. Astralny Złomokleta domagał się zapewnienia ochrony Panowi Bolesławowi, ale najwyraźniej ochrona już go spisała na straty, bo jedynie podziękowali za pomoc i obiecali się zająć Miguelem.

W tym czasie William Praudmoore dostał się na imprezę. Ta mimo wczesnej pory już trwała w najlepsze. W głównym holu było mnóstwo gości - niektórzy wyglądali na porządnych, inni zupełnie nie. Byli biznesmeni, gangsterzy, politycy, agenci służb specjalnych i wszelaka żuleria posiadająca większe fundusze niż Przeciętny Mirek - Przedsiębiorca i Handlarz. Swoją drogą kręciło się też kilku przysłowiowych Sebixów. Były też i pedały, choć nie było jakiś ekscesów rodem z pornografii pedalskiej. To znaczy w ogóle nie było żadnych ekscesów rodem z pornografii. Trochę nie tego spodziewał się Holiłud słysząc skąpe informacje o Tymoteuszu Krakowskim. Właściwie impreza przebiegała całkiem spokojnie i nie wyglądała jakoś szczególnie. Wśród gości przechodziły skąpo ubrane służące, ale ich wiek nie budził alarmów antypedofilskich (aczkolwiek były wśród nich nastolatki - żadna nie wyglądała jednak na mniej niż osiemnaście nawet jeżeli jakaś miała mniej). Ochrona raczej wtapiała się w tło. Specjalnie nie wyróżniała się spomiędzy kilku grupek gangsterskich. Na widoku nie było narkotyków, choć już po kilku chwilach William Praudmoore zobaczył w tle jakiegoś typa który sobie kreskę wciągnął ze stoliczka w korytarzu (narkotyku nie zostało tam więcej - pewnie gość sam sobie wysypał).

Tym czasem nowo poznany znajomy Williama Praudmoora okazał się być przyszłym Senatorem USA! To wszystko tłumaczyło czemu był w stanie aż tak bardzo omotać swoją gadką Holiłuda! Dopiero w środku, przy tych wszystkich światłach Praudmoore go rozpoznał. Facet wygra wybory w przyszłym roku! A w czasie wojny będzie jednym z przywódców Nowego Jorku - przynajmniej dopóki nie zginie w zamachu terrorystycznym dokonanym prawdopodobnie przez dochodzącego wtedy do siły Molocha. Był osobą, która najbardziej nalegała na kompletny zakaz Tornado (i innych narkotyków) w powojennym Nowym Jorku. Trochę nie pasował do tego miejsca. Po chwili przedstawił Praudmoorowi swoje dwie koleżanki. Kobiety około trzydziestoletnie o dziwo nie wyglądające na prostytutki (no ale ładne, w każdym razie w tym filmowym, amerykańskim stylu). Po krótkim zapoznaniu Holiłuda z kobietami przyszły Senator USA przeprosił i oddalił się. Kobiety nie mają takiej siły przebicia jak Senator, no ale nieładnie byłoby je po prostu porzucić. Poza tym mogłoby to zaalarmować ochronę, gdyby Holiłud bez powodu oddalił się od pięknych kobiet na rzecz powrotu na parking niewiadomo po co.

PÓŁPORAŻKA: PARKING
BIMBROMANTY I AJEJA


Ryszard Kocięba i Andrzej Młot z niedowierzaniem patrzyli jak jakiś hameryński skurwysyn zaatakował Williama Praudmoora jedną z tych technik poniżej pasa. Nazywało się to sztucznym uśmiechem i swój pozna swego. Albo jakoś tak. W każdym razie William Praudmoore został wciągnięty będąc pobitym na łopatki poprzez niekończący się słowotok i mistyczne moce ostatecznego dyskursu. Niebagatelne zdolności retoryczne zmiażdżyły wszelkie próby oporu - odmowa spotkałaby się z reakcją otaczających posiadłość ochroniarzy, a więc Holiłud musiał wejść na imprezę. Zdążył rzucić komórkę w Pana Bolesława, ale ta została podniesiona zamiast przez niego to przez jednego z ochroniarzy stojących obok. Zrobił się trochę ruch wśród ochroniarskiej braci co znaczyło, że Astralny Złomokleta zrobił swoje. Później Astralny Złomokleta zajął się innymi sztuczkami, a gdy skończył to mógł znów działać na tych samych zasadach - czy to pomagając Holiłudowi, czy to Bimrbomacie i Ajejowi.

Po chwili na telefon Bimbromanty dotarł SMS od Astralnego Złomoklety meldującego o sytuacji. Dzięki temu Ryszard Kocięba i Andrzej Młot dowiedzieli się, że na terenie posesji już jest Miguel i że wie o tym ochrona Tymoteusza Krakowskiego, a dodatkowo, że Astralny Złomokleta oplata całą nieruchomość jakimiś niewidzialnymi niciami, które będą w stanie zablokować całkowicie kontakty elektroniczne między posesją, a resztą świata. Jednym słowem pięknie. No pięknie z wyjątkiem tego, że wciąż Pan Bolesław siedział przy wejściu, a dwóch z ekipy nie mogło tam wejść.

I ni stąd ni zowąd z najnowszego samochodu, który podjechał na parking wysiadł nie kto inny jak Biznesmen! Razem z nim przyjechała Ania 22latka i jakaś para Anonimowych Alkoholików (formalnie podległa Panu Ryszardowi, ale AA to są pewni w zależności od twarzy jaką pokazują. Wszystko gra jak akurat są Alkoholikami, ale jak są Anonimowi to chuj, można się z nimi witać, a oni będą reagować jakby pierwszy raz w życiu człowieka widzieli). W każdym razie tym razem najwyraźniej działali jako Alkoholicy, bo natychmiast zgłosili się do Bimbromanty. To Grzesiu i Renata, prywatnie przedsiębiorcy, a zawodowo pijacy. Bliżej im do pięćdziesiątki, niewiadomo czy są parą. Jak są Alkoholikami to wyglądają na parę, ale jak są Anonimowi to chyba są i Anonimowi wobec siebie nawzajem. Chuj jeden wie skąd ich Biznesmen zna i jak w ogóle ich tu przyciągnął... i jak w ogóle siebie tutaj przyciągnął. To wymagało wyjaśnień, no bo przecież czy tu aby Biznesmen nie był podwójnym agentem jak jedna niemiecka świnia występująca przeciw polskim interesom, choć legitymująca się jako obywatel Polski.
- Szefowa moja dostała zaproszenia, ale Ania dała mi cynk, że może Pan tutaj potrzebować pomocy. Powiedzmy, że Szefowa tu nie dotrze, a za to ja mogłem wjechać tutaj z Anią, Grzesiem i Renatą. Niestety nie udało nam się załatwić nikogo innego - większość działaczy Pana Ryszarda została przywabiona dookoła posesji tego tutaj Krakowskiego. - i choć skończył to tak jakby Ania weszła mu w słowo: - Na dzielnicy to dzieją się dziwne rzeczy! Sprzedawcy trunków nie wiedzą czy zamknąć na dziś czy właśnie mieć otwarte całą noc! Patrole policyjne nie mają kogo zaczepiać i ogólnie pustki! - po tym Grzesiu i Renata zaproponowali, że wtopią się w tłum w środku i jak będzie potrzeba to uaktywnią się. Zapytali jedynie o rozkazy.

Tym czasem Ania zagadała do Andrzeja Młota, że coś tak nie w swoim sosie zdaje się jest. Ten odparł, że stoją przed problemem, bo Pan Bolesław jest przy drzwiach i zaraz rozpozna jego mordę, no i rozpozna też Bimbromantę. Mieli plan, żeby odciągnąć tą kanalię od drzwi, ale ta spaliła na panewce. Dziewczyna wtem zaproponowała, że może ona spróbuje zająć się Panem Bolesławem. Potrzebowała tylko tekstu jaki mogłaby sprzedać temu mężczyźnie.
- Jak się skupię to posłucha mnie. Co jednak mogłoby go ruszyć? - powiedziała, a Biznesmen przyglądając się Panu Bolesławowi wskazał, że jak coś to ma sporo rzeczy biurowych w bagażniku, a w tym i teczki. Niestety nie zawierają żadnych materiałów na Pana Bolesława, ale może dałoby się go nabrać jakoś. Jak tak wszyscy zastanawiali się Grażyna powiedziała:
- A próbowaliście okienkiem piwniczym dostać się do środka? - rzeczywiście takowe były w tym budynku, wcześniej nikt ich nie zauważył. Niby dobry pomysł, bo nie były zakratowane, a hałas imprezy zagłuszał ewentualne wybicie szyby. Wciąż jednak trzeba było podejść do budynku, a ten z jednej strony był w zasięgu wzroku Pana Bolesława, a z pozostałych stron nafaszerowany czujnikami ruchu i ochroniarzami szwendającymi się po trawiastym terenie gdzieniegdzie upstrzonym krzaczorami i drzewkami.
- Ostatecznie można byłoby zrobić burdę na parkingu, zmusić ochroniarzy do reakcji, a wtedy obecny tutaj Andrzej Młot przypierdoliłby Pana Bolesława i byłoby po kłopocie... choć to mogłoby zaalarmować ochronę, gdyby się zorientowali co się stało. - dorzucił jeszcze swoje trzy grosze Grzesiu.

Wtem na parking podjechał kolejny samochód, ale tym razem nie wysiadł z niego nikt znany Panu Ryszardowi. Znany był za to Andrzejowi Młotowi. Skurwysyn wisiał mu równowartość dwadzieścia złotych jeszcze od czasów późnego Kwaśniewskiego. Czyli jakby nie patrzył teraz to z odsetkami byłoby pięćset złotych. Nie widział gnoja od piętnastu lat, ale nigdy nie zapominał pożyczek. Tym czasem teraz rozbija się Mazdą i przyjechał z jakimiś trzema młodymi dupami. Na czym ten świat stoi? Takiej podłości nie znała historia ludzkości! Jak ten frajer się nazywał? Jakoś Kormit, Kermit, Karmit, Karmnik, Kornik, coś tam, chuj jak się nazywa - niech oddaje kasę złodziej pierdolony! Gdzie są moje sto milionów złodzieju jeden?!

GŁOS ASTRALNEGO ZŁOMOKLETY


Astralnego Złomokleta jest słyszany, gdy mówi, przez Bimbromantę, Holiłuda i Ajeja. Dwaj pierwsi słyszą go, bo uczestniczyli w rzadkim zjawisku międzywymiarowej koniunkcji przez co ich zmysły, częściowo, otwarte są na międzygalaktyczne rezonanse. Ta sama zdolność została osiągnięta przez Ajeja, ponieważ był jednym z posiadaczy Złamanej Fajki. Artefaktu już tego nie ma, ale jego moc - przynajmniej w tym zakresie - wciąż go dotyka. Pozostałe osoby mogą słyszeć Astralnego Złomokletę jedynie przez słuchawki telefonu. Jakby Andrzej Nowak bardzo skupił się to może go ktoś usłyszy również przez inne głośniki - na przykład te muzyczne. Nie zorientuje się dopóki nie spróbuje.

Dzięki wejściu Holiłuda do środka tak i Astralny Złomokleta może tam się bez problemowo dostać. Może poruszać się właściwie gdzie chce - przynajmniej dopóki nie natrafi na jakąś barierę. Mimo znacznej wiedzy jaką posiadł Astralny Złomokleta czasem to co widzi niekoniecznie odzwierciedla się w rzeczywistości - w przypadku, gdyby zechciał porozmawiać z Holiłudem to Astralny Złomokleta całkiem szybko zorientuje się, że nie może namierzyć przyszłego Senatora USA.
 
Anonim jest offline