Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2017, 09:16   #209
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Czart stracił równowagę i diabeł od razu wykorzystał tę sposobność by wbić swój miecz w gardziel przeciwnika. Demon spojrzał przeciwnikowi w oczy i osunął się na ziemię.
Venora stęknęła z bólu kiedy uniosła ramię z mieczem ku górze, by ciąć jego ostrzem przez szyję demona, by oddzielić głowę od ciała. Zamierzała mieć pewność, że umarł. Rogaty łeb potoczył się kilka kroków dalej, a rycerka była już przekonana, że nic więcej im nie zrobi.
Oddychając ciężko Venora spojrzała po towarzyszach.
- Wszyscy żywi? - zapytała i wbiła wzrok w tymczasowego sprzymierzeńca. - To chyba czas na ciebie - powiedziała, wpatrując się uważnie w niego. Diabeł wyszczerzył zęby złowrogo w stronę panny Oakenfold.
-Umowa to umowa…- warknął do niej. Potwór wymruczał coś w swoim piekielnym języku. Za jego plecami pojawił się wirujący portal, przypominający nieco wielkie lustro z ramą z kości. W środku było widać czerwoną poświatę, oraz jałową pustynię. Diabeł posłał rycerce ostatnie spojrzenie i wszedł w portal, który od razu za nim się zamknął.
Dopiero gdy zniknął, Venora odetchnęła z wielką ulgą. Od razu też ruszyła do związanego kapłana, znacząc po drodze posadzkę kroplami swojej krwi, która ściekała jej z ręki.

- Albrechcie, jesteś już z nami? - zapytała gdy stanęła nad nim. Mężczyzna nie odpowiadał. Był nieprzytomny. Z obawą paladynka pochyliła się nad nim, by upewnić się czy mężczyzna oddycha. Żył, lecz jego oddech był słaby i płytki.
- Bądźcie w pogotowiu - powiedziała panna Oakenfold spoglądając na Ricka i Grittę, a następnie ostrożnie rozcięła krępujące kapłana więzy. Powoli odwróciła go na plecy, przyklęknęła i położyła mu dłoń na piersi, oddając mu resztę leczącej mocy. Albrecht otworzył oczy i spojrzał mętnie na rycerkę uśmiechając się do niej blado.
-Witaj…- syknął łamiącym się głosem.
Ogromna ulga pojawiła się na twarzy Venory, a z radości aż przytuliła przyjaciela, chyba nawet robiąc to odrobinę za mocno.
- Jak dobrze, że już jesteś sobą - powiedziała gdy go puściła. Zaraz też spojrzała na elfkę i młodzika. - Sprawdźcie co z Malvoinem - poprosiła spoglądając na nich wymownie by na chwilę odeszli. Chciała dać Albrechtowi odrobinę spokoju, na czas gdy dochodził do siebie.
-Goń się!- burknął krasnolud, który najwyraźniej usłyszał polecenie Venory i się nim ewidentnie zbulwersował.
-Skurwiel nosił to przy sobie…- krasnolud odpiął od pasa czarta, zawinięty w szmaty klejnot wielkości ludzkiej pięści -Wiedział, że ktoś prędzej czy później się po niego zjawi. Nie chciał dać złodziejowi sposobności do tego- wyjawił swoją teorię brodacz -Jego truchło tu zostało. To znaczy, że miał zakaz powrotu do Otchłoni. A to z kolei znaczy, że zabiliśmy go na amen i nigdy nie wróci…- dodał na koniec.

Krasnolud wręczył kamień Rickowi, a młodzieniec błyskawicznie schował go pod pazuchę.
-Podnieście go. Czeka nas długa droga powrotna, a potem jeszcze musicie wdrapać się na szczyt do gigantów…- dodał mijając obojętnie leżącego na ziemi Albrechta.
- Z tym akurat nie idzie dyskutować - westchnęła pod nosem paladynka. - Ale chwila odpoczynku jest teraz konieczna. Dla wszystkich to była ciężka przeprawa - powiedziała głośno, nie zgadzając się by od razu ruszać.
-Dam radę…- syknął Albrecht -Tylko pomóż mi wstać…-
- Może najpierw się nieco podlecz - zasugerowała Venora, ale wyciągnęła do niego rękę.
-Tak zrobię… - przytaknął jej od niechcenia, a może z braku sił. Venora pomogła mu wstać i kapłan od razu wziął sprawy w swoje ręce. Przy pierwszej modlitwie, chwiał się na nogach, mrucząc słowa modlitwy. Kiedy jednak już wrócił odrobinę do sił, drugi psalm wypowiedział znacznie pewniej. Mężczyzna sięgnął po swój buzdygan i spojrzał na rycerkę -Co się ze mną działo?- nic nie pamiętał, ale miał świadomość, że to za sprawą opętania, które przejęło kontrolę nad jego ciałem.
- Porozmawiamy o tym później. W drodze na szczyt - odparła, bo nieco jej ulżyło, że niczego nie pamiętał. Przynajmniej nie będzie czuł się winny. Znaczy pewnie będzie, ale nie aż tak jak mając pamięć tego co się wydarzyło. - A teraz, jak możesz, to ulecz pozostałych - skinęła w kierunku towarzyszy, a sama starała się schować za plecami krwawiącą rękę, którą oględnie owinęła kawałkiem płótna, gdy on recytował psalm.

Albrecht skinął jej głową -Mam przy sobie zwój, dzięki któremu uleczę każdego odrobinę, ale musicie się do mnie zbliżyć.
Kiedy towarzysze otoczyli Helmitę, ten rozwinął pergamin i odczytał jego treść, a kiedy skończył słowa na papierze zalśniły i wyparowały. W tym samym momencie każdy z nich odczuł ulgę. Zmęczenie odstąpiło odrobinę, jak i ból po bitwie tak nie doskwierał.
-Chodźmy- rzekł kapłan i znów skinął głową.
- Gritto, przeszukałaś to miejsce? - upewniła się paladynka, bo zawsze lepiej było nie zostawiać cennych przedmiotów, które mogły trafić w niepowołane ręce.
-Musiałabym tu spędzić kolejną dobę…- odparła z przekąsem elfka. Jaskinia po prawdzie był ogromna i nie dało się stwierdzić ile może mieć metrów długości, czy szerokości.
-Przez długi czas będzie tu spokój. Przyjdziecie sobie pozwiedzać innym razem. Wracamy na górę i od razu na szczyt. Musimy jak najszybciej wrócić do Okhe, została sama bez ochrony- zażądał krasnolud.
- Może, skoro i tak nie możesz nam towarzyszyć to od razu ruszysz do niej? - zaproponowała Venora Malvoinowi. Spojrzała na resztę i skinęła do nich głową na znak by wyruszać, po czym sama ruszyła do wyjścia z tej jaskini.
-Ai- brodacz najwyraźniej zgodził się z Venorą.

~***~

Kilka godzin spędzili na pobycie w Podmroku. Kilka godzin wracali, na szczęście po znakach pozostawionych przez Malvoina. W jaskini najbliżej wyjścia do opuszczonej warowni czekała ich jeszcze misja wspinaczki. Pierwszy poszedł krasnolud i o dziwo wspiął się na szczyt urwiska bardzo szybko i sprawnie. Potem przyszła kolej Gritty i pozostałych. Jednym wspinaczka poszła łatwiej innym nie, ale było to również uzależnione od ich stanu zdrowia. Drogę korytarzami pamiętali już doskonale i dobrą godzinę przed zmrokiem opuścili podziemia.
Venora poczuła radość Młota na jej widok, lecz długo nie cieszyła się tym uczuciem. Rycerka spojrzała kątem oka na Albrechta, który tuż po wyjściu na zewnątrz złapał się rękami za głowę, pochylając się przy tym na chwilę.
Panna Oakenfold natychmiast stanęła przy kapłanie, gotowa złapać go za ramię gdyby się zachwiał.
- Co się dzieje? - zapytała. - I nie mów, że wszystko w porządku, bo widzę, że tak nie jest - dodała ostrym tonem. Kiedy Helmita się podniósł, jego oczy szkliły się łzami.
-Nie wiem… Chyba coś widziałem… Ale nie oczami, w głowie- wyjaśnił jej kapłan.
Venora przygryzła wargę. Zastanawiała się czy powinna rozkazać Albrechtowi wracać z krasnoludem do posiadłości Okhe, ale ostatecznie uznała, że woli mieć na niego oko. Opętanie przez demona, możliwe przypomnienie wydarzeń z tego czasu... Bo właśnie to podejrzewała, że mógł on widzieć. Zdecydowanie wolała go nie zostawiać z tym samego.
- Gritta z Rickiem pójdą przodem, a ty mi opowiesz co widziałeś, dobrze? - zaproponowała uśmiechając się do niego pocieszająco.
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline