Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 01-07-2017, 10:23   #47
Kenshi
Konto usunięte
 
Kenshi's Avatar
 
Reputacja: 1 Kenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputacjęKenshi ma wspaniałą reputację
Seks z Kate był tym, czego potrzebował. Podładował mu bateryjki i sprawił, że Calistri obudził się w całkiem dobrym nastroju, choć plecy po wrzuceniu w pokrzywy wciąż delikatnie dawały o sobie znać. Zanim poszedł do jadalni, zrobił kilka pompek, porozciągał się i pobiegał w miejscu, a potem wziął szybki prysznic. Pogoda znów dopisywała, więc do krótkich spodenek dołożył dość ciekawą koszulkę, którą wygrzebał z torby, a potem ruszył na miejsce. Skrzywił się, gdy zobaczył, że ktoś nasrał na schody. Że też nie mógł sobie znaleźć lepszego miejsca na takie zabawy. Pewnie któregoś z "kumpli" naszło na psikusa, albo ten chory pojeb Harold chciał zaznaczyć swoją obecność. Nieważne. Danny tylko się modlił, żeby nie kazali mu tego sprzątać, ale po tym, co wczoraj nawywijał, było to niemal bardziej, niż pewne.

Srogo się zdziwił, widząc rozwalony telewizor, a chwilę później wypłynęło, kto go tak urządził. Jakim trzeba było być debilem, żeby bić się o dziewczynę? I to w dodatku o Hart? Miał Marty'ego za gościa z nieco lepszym gustem, ale najwyraźniej się mylił. Musiał być kompletnym desperatem, żeby walczyć o tę życiową kalekę. Szkoda tylko, że przy okazji rozwalili z Jerry'm telewizor - już sobie nie poogląda filmów aż do końca tej posranej wycieczki. Zajebiście. Jeszcze ciekawiej się zrobiło, gdy do bawialni wparowała rozanielona Hoy, zachowująca się, jakby wciągnęła parę kresek. To było dziwne, ale Danny nie zamierzał się tym przejmować. Przy okazji wyszło, że Claire poleciała na skargę do fizyczki odnośnie bójki Jerry'ego z Marty'm i została Pierwszą Konfidentką Klasy. Cóż, już nie raz piłkarz słyszał, że "rude jest wredne" i jak się właśnie przekonywał, coś w tym było.

Na szczęście sprzątanie gówna spadło na Blake'a i Gbadamosiego, co Danny przyjął z ulgą i lekkim uśmiechem. Do Jerry'ego w zasadzie nic nie miał, ale z Marty'm nie zamierzał już gadać. Wczoraj wyszło, jaki z niego kumpel i chociaż teraz Calistri wiedział, że tamten rzucił się za nim, bo zależało mu na Kim, to mógł załatwić to w bardziej cywilizowany sposób. Nie załatwił, więc chuj mu w dziąsło, jak to nawijali niektórzy rapowi wieszcze. Zjadł szybko śniadanie, co jakiś czas uśmiechając się do siedzącej nieopodal Vesny, gdy ich spojrzenia spotykały się, a potem jako jeden z pierwszych znalazł się przy maszcie z flagą, gdzie Lambo wyłożył im plan wycieczki do lasu. Danny wrócił do domku, nasmarował się kremem przeciw owadom, wrzucił do plecaka kilka batonów proteinowych, dwie butelki mineralki i właściwie wiele więcej nie potrzebował. Zarzucił plecak na grzbiet i ruszył z pozostałymi w las, chociaż wcale mu się taka wycieczka nie podobała. A może raczej część towarzystwa, z którą musiał dzielić przestrzeń.

Praktycznie cały szlak pokonał ze słuchawkami w uszach, słuchając metalu. Chociaż zwykle był najbardziej rozgadany w grupie, teraz po prostu mu się nie chciało. Czuł się zdradzony przez kumpli, a ego nie pozwalało mu zagadać jako pierwszemu. Zresztą, nawet nie chciał. Oczywiście odezwał się, gdy ktoś zagadał, udając, że wszystko w porządku, ale w środku wcale się tak nie czuł. Miał nadzieję, że te pięć dni strzeli jak z bata i wrócą do St Cloud, gdzie czekała na Danny'ego jego pozaszkolna paczka. Do znalezionego w lesie domku nawet nie wchodził, bo nie chciał, żeby mu się coś zwaliło na łeb, a typem, którego spotkali w lesie zupełnie się nie przejął i miał w dupie, czy to turysta, myśliwy, czy chuj wie kto. W końcu dotarli do obozu, co Danny przyjął z ulgą. Zjadł obiad i zaszył się z piłką na boisku, bo to go najbardziej odprężało. Trochę szkoda, że nie miał z kim popykać, ale nie zamierzał się też nikogo prosić.

Po godzinnej sesji treningowej zamknął się w domku i z torby wygrzebał biografię Stevena Gerrarda - jeśli już czytał jakieś książki, to właśnie te opowiadające o życiu wybitnych postaci, a historia wieloletniego kapitana Liverpoolu była inspirująca i pokazywała, że tak naprawdę do osiągnięcia sukcesu potrzebna jest jedynie silna wola, skupienie na celu i ciężka praca. Talent - jeśli ktoś go ma, a Calistri wierzył, że został nim obdarzony - mógł jedynie delikatnie pomóc osiągać kolejne cele, ale niczego nie załatwiał bez codziennej harówy i oddania pasji. Trochę poczytał, koło siódmej zrobił kilka kółek wokół obozu i przy butelce Jacka Danielsa poczekał, aż zrobi się odpowiednio ciemno, by mógł znów zakraść się do Kate i spędzić z nią przyjemne chwile. Do tego momentu czas zabijał różnymi popierdółkowatymi gierkami na iPadzie i spacerami po okolicy z butelką w dłoni. W końcu pojawił się też u niego Marty i udało im się pogadać, wyjaśniając sobie co nieco i dochodząc do jakichś wniosków. Niby Calistri miał już z nim nie rozmawiać, ale jakoś zwykle samo tak wychodziło, że przy butelce dobrego alkoholu dwaj faceci zawsze się dogadają. No i się dogadali. W miarę.
 

Ostatnio edytowane przez Kenshi : 02-07-2017 o 09:23.
Kenshi jest offline