Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 03:32   #137
Vesca
 
Vesca's Avatar
 
Reputacja: 1 Vesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputacjęVesca ma wspaniałą reputację
[media]http://www.youtube.com/watch?v=MgNo8EoNxmo&t=10s[/media]

Alice spała mocno. Potrzeba zregenerowania energii i psychiki zmogła ją na tyle potężnie, że nawet rano trelania ptaszków i wkradające się do sypialni promienie słońca nie zbudziły jej od razu.

Siedziała na stacji kolejowej.
Peron był zupełnie pusty i czysty. Można by było sądzić, że nie jest jeszcze użytkowany. Żadne grafitti, czy śmieci nie szpeciły go swoją obecnością. Kafelki na ścianach i posadzce były elegancko wypolerowane, bez żadnych wad. Rudowłosa siedział na ławeczce i przyglądała się przestrzeni przed sobą. Tor zaczynał się po lewej i znikał w ciemności tunelu po prawej… A może na odwrót - zaczynał z prawej i kończył w ciemności po lewej? Nie mogła się zdecydować, a żaden pociąg nie nadjeżdżał, żeby dać jej na to nurtujące pytanie odpowiedź.
Czas mijał i sama Harper nie była pewna ile siedziała już na tej ławce. Jej uwagę zwróciło w końcu jakieś rytmiczne, powolne uderzanie, które echem roznosiło się po peronie. Odwróciła głowę w stronę, z której nadeszło. Po schodach na peron spadała powoli, mała i niezwykle kolorowa, dziecięca piłka. Alice podniosła się i ruszyła do niej. Doskonale znała tę piłkę, bo należała do niej samej. Miała taką gdy była mała.
Jak na zawołanie, zaraz za piłką po schodach zeszła mała Alice. Harper popatrzyła na małą Alice, a mała Alice popatrzyła na dorosłą Harper. Wyciągnęła do niej ufnie dłonie po piłeczkę, a śpiewaczka oddała ją dziewczynce. Ta przytknęła ją do siebie i popatrzyła na dorosłą Alice.
- Czemu jesteś tutaj sama? - odezwała się mała.
- Ponieważ czekam. - odpowiedziała dorosła. Mała rozejrzała się i wróciła do niej wzrokiem.
- Na co? - dodała mała Alice.
- Nie jestem pewna… - odpowiedziała lekko zmieszanym tonem dorosła. No właśnie, na co w zasadzie czekała?
- Oh… Ale czemu sama? Nie masz przyjaciół? Rodziców? Rodzeństwa? - zapytała mała, najwyraźniej nie rozumiejąc z kim rozmawia. Alice poczuła się dotknięta jej niewinnymi słowami. Przykucnęła przed małą Alice, by mieć oczy na przeciwko jej bystrych i niewinnych. Oparła dłoń na piłce w rączkach dziewczynki.
- Widzisz… Pan los bywa przewrotny i czasem odbiera nam wszystko - wyjaśniła najdelikatniej jak mogła kobieta. Dziewczyna zmarszczyła lekko brwi
- Oh, znam pana losa! Mi też robi psikusy! Ale czemu zabrał ci wszystkich, zrobiłaś mu coś? - zapytała dziecięcym tonem mała Alice i zacisnęła mocniej dłonie na piłce. Alice przeniosła spojrzenie na kolorową piłkę i na trzy dłonie oparte na niej. Opuściła ramiona
- Nie… Jest złośliwy. - odpowiedziała pochmurnie. Pomyślała o tym wszystkim czego się dowiedziała, co zostało jej odebrane, a co otrzymała.
- To też bądź! Nie pozwól mu zabierać mu swoich rzeczy! Ja bym mu nie oddała! - oznajmiła mała Alice i tupnęła nogą, jakby pokazywała jak postawiłaby się złośliwemu Panu Losowi. A po chwili jakby ktoś ją zawołał, mała odwróciła głowę do tyłu i popatrzyła w górę schodów.
- Muszę iść. Inaczej znajdzie mnie Antyczny Królik z Jednym Okiem. - oznajmiła mała Alice i przyłożyła palec do czoła, w miejsce czakry trzeciego oka, postukała kilka razy, po czym przytknęła go do czoła Alice i stuknęła dwa razy. Przy drugim stuknięciu, Alice usłyszała gwizd nadjeżdżającego pociągu. Obróciła głowę, podnosząc się, ale w tym momencie otuliła ją ciemność i gwizd pociągu, jak i turkot jego kół ucichły.


Alice ocknęła się lekko rozkojarzona. Chwilę nie mogła przypomnieć sobie gdzie się znajduje. A zaraz powróciły do niej wszystkie wspomnienia i myśli. Sen nie zniknął, pamiętała co jej się śniło… Pomyślała o Ismo, o Fluksie, a potem do jej myśli zawitał Sharif. Poświęciła też chwilę dla Natalie, Max i całej reszty ważnych dla niej osób. Zmarszczyła lekko brwi
- Nie daj się, co… - mruknęła sama do siebie, po czym podniosła się z łóżka, by przebrać, pozbierać i w pierwszej kolejności zorientować co u Ismo. Czy już wstał? Która w ogóle była godzina? Harper nie była tego do końca pewna i raczej była nieco zmieszana swoim własnym snem. Nie był zły, raczej mocno dawał jej do zrozumienia, że powinna coś zrobić. Może rzeczywiście powinna się nieco postawić i zawalczyć o swoje? Tylko nie była jeszcze pewna jak. Dlatego najpierw chciała znaleźć Ismo i sprawdzić jak się czuje. Czuła się za niego odpowiedzialna.

“Czasami aby zyskać, trzeba stracić. Zrobić krok do tyłu, aby pójść do przodu. Porozmawiać z młodszą wersją siebie, aby zyskać mądrość na czasy, które mają dopiero nadejść”. Alice usłyszała takie słowa z tyłu głowy. A może jej się przypomniały? Czy to możliwe, że miała jeszcze jeden sen, z którego pochodziły? Były obce, czy jej własne? Jak by nie patrzyć, w tej akurat chwili nie miało to znaczenia. Alice bardzo mocno głowiła się nad tym skąd te słowa do niej przyszły, w końcu nie zdarzało jej się, by miała taką myśl kompletnie znikąd.

Wyszła na korytarz. Prędko wpadła na dość pulchną kobietę o kasztanowych włosach oraz mnóstwem piegów na policzkach. Była ubrana bardzo schludnie.
- Dzień dobry, nazywam się Adea Heikki, chyba jeszcze nie miałyśmy przyjemności z sobą rozmawiać. Opiekuję się tą nieprzytomną panią. Jeszcze nie przebudziła się. Moje kondolencje… bo jeżeli dobrze kojarze, to jest to pani znajoma. Czy potrzebuje pani czegoś? - zapytała uprzejmie.
Alice zwróciła uwagę na pulchną kobietę i uśmiechnęła się uprzejmie.
- Dzień dobry. Miło mi, Aliisa Mustonen. Czy mogłabym poprosić o informację, kiedy się obudzi? Chciałabym też zlokalizować pokój Ismo, chłopca który nam towarzyszył wczoraj. - wyjaśniła swoje cele śpiewaczka i splotła dłonie przed sobą. Trochę była głodna i zrobiła ten gest, by nie zaburczało jej w brzuchu za głośno, póki nie dowie się tego, czego chce.
- Dobrze się składa, właśnie podali śniadanie - pielęgniarka ucieszyła się. - Jestem znajomą pani Holkeri, co tydzień odwiedzam ją i pomagam w związku z jej problemami zdrowotnymi. Dlatego wiem, jakie zwyczaje mają państwo w tym domu. Zazwyczaj pierwszy posiłek jest podawany o siódmej. Żyjemy w wyjątkowych czasach, pani Mustonen - Adea westchnęła. - Oby przejawiały się one jedynie w później wydawanych śniadaniach - tym razem zaśmiała się. - Widziałam, że chłopiec i pies zbiegli na dół, zapewne wciąż tam są. Proszę się nie obawiać, dobrze się czują. Szczerze mówiąc, to gdybym była w ich wieku i widziała taki pożar… zapewne bardziej bym przeżywała. Ale być może na miejscu wydarzenia nie były tak dramatyczne, jak to sugerują w wiadomościach.
Alice kiwnęła głową i uśmiechnęła się lekko do kobiety, słysząc o posiłku. Mniej więcej zapamiętała z wieczora gdzie znajdowała się jadalnia, więc trafi tam bez pomocy. Słysząc jednak o ewentualnej ‘niedramatyczności’ wydarzeń na miejscu, mina Alice nieco zrzedła
- Proszę mi uwierzyć, ten pożar był najmniej przyjemną rzeczą, jaką kiedykolwiek widziałam. Nikomu tego nie życzę. Cieszy mnie, że było dużo rzeczy, które zajęły uwagę Ismo. - westchnęła
- Dziękuję za informację pani Heikki. Udam się teraz na posiłek… - Harper kiwnęła kobiecie głową i ruszyła tam, gdzie ponoć miał być Ismo i Fluks, a jak się spodziewała, może już i pozostali?

Zeszła po krętych schodach na dół. Dom sprawiał wrażenie bardzo luksusowego… niegdyś. Jak gdyby został wybudowany za czasów mlekiem i miodem płynących, a potem stopniowo zaczęło brakować albo środków, albo chęci do renowacji. Mimo to wokoło zdawało się bardzo czysto, choć tapety miejscami odłaziły, a niektóre perskie dywany wyglądały na wypłowiałe.

W dużej jadalni śniadanie dobiegało już końca, jednakże na półmiskach wciąż czekało jedzenie. Wiele osób siedziało i rozmawiało, popijając herbatę, a jedna ze służących właśnie zbierała brudne talerze.
- Pani Mustonen! - pomachała pani Holkeri, żona premiera. Staruszka trzymała na udach swoją suczkę Stefanię i rozmawiała z właścicielką ośrodka, która również przywitała się z rudowłosą. Jednak zanim Alice zdążyła zajść do nich, drogę zaszedł jej bardzo przystojny mężczyzna. Jego dłuższe włosy w odcieniu ciemnego blondu rozrzucone były w efektownym nieładzie. Na prawym bicepsie dostrzegła znamię w kształcie litery T.
- Czy wie pani, co z Nathalie? - zapytał gorączkowo. - Mieszkałyście razem - spojrzał głęboko w jej oczy. Mocno chwycił ją za ramię, ale nagle puścił. - Przepraszam - szepnął. - Bardzo się o nią boję - dodał.

Alice rozglądała się po domostwie w nowym świetle. Wczoraj bowiem niezbyt miała szczególnie czas by się rozejrzeć, więc robiła to teraz. Gdy jednak znalazła się w jadalni, skupiła się na zebranych tu osobach.
Widząc panią Holkieri, właścicielkę Stefanii, Alice ponownie uśmiechnęła się ciepło i miło. Skierowała się w jej i właścicielki ośrodka stronę, ale aż musiała się szybko zatrzymać. Podniosła wzrok na mężczyznę i próbowała przypomnieć sobie gdzie go widziała, jeśli w ogóle… To on wynajmował domek niedaleko detektywów. Harper przypomniała sobie, że widziała go razem z Natalie. Wtedy jednak był kompletnie pijany i zniszczony. Teraz wyglądał znacznie lepiej.
- Nie, niestety nie… Zostaliśmy rozdzieleni w bardzo nieoczekiwanych okolicznościach. Nathalie jest jednak dla nas ważna, znajdziemy ją… - odrzekła mu, widząc jego skruchę, nie zareagowała na ściśnięcie ramienia. Podniosła rękę i poklepała go po jego ramieniu
- Proszę się nie przejmować. Będzie dobrze, jak się pan nazywa? - zapytała zaraz.
- Kalle Vanhanen - odparł cicho.
Jedna z przechodzących kobiet zdołała podsłuchać. Sądząc po ubiorze, była jedną ze sprzątaczek.
- O mój Boże, to Kalle Vanhanen! - pisnęła, po czym zbiegła się w ich kierunku.
- Kalle Vanhanen? Gdzie?!
- Ja nie mogę, to Kalle!
- Kalle, kochałam cię w “Porzuć albo rzuć”!
- Mam twój plakat z filmu “Zakochani bez oporu”.
- Byłeś taki męski jako Nils! Mój ukochany detektyw!

Kalle spojrzał morderczym wzrokiem na Alice. Pokręcił głową, po czym ruszył w kierunku fanek.
Do Alice dotarło, po reakcji sprzątaczek, że chyba najwyraźniej ten przystojny jegomość jest tu jakimś znanym aktorem, a ona właśnie zmusiła go do przedstawienia się na głos.
- Przepraszaaam… - rzuciła jeszcze za nim, teatralnym szeptem. Wiedziała odrobinę jaki problematyczny bywał los osób, które zostały otoczone przez fanów. Panna Harper tymczasem zwróciła swoje kroki z powrotem do pani Holkeri i właścicielki ośrodka…
- Dzień dobry… - powitała je spokojnie.
Reakcja kobiety już tak spokojna nie była. Staruszka wstała i objęła mocno Alice. Była tak ciepła i roztaczała aurę spokoju… Skojarzenie z Ciocią May, przyjaciółką Alice z opery, było nieodzowne.
- Jak dobrze, że nic ci się nie stało, kochanie!
- Aliisa! - krzyknął Ismo, który wybiegł z korytarza. Również przytulił Harper.
Gdzieś w tle rozległo się szczekanie Stefanii i Fluksa. Psy również wbiegły do jadalni, machając ogonami jak szalone.
Alice była lekko zaskoczona taką czułością ze strony kobiety, ale skojarzenie wywołało uprzejmy uśmiech na jej twarzy. Poklepala ostrożnie kobietę po ramieniu
- Też się martwiłam o panią i Stefanię… - powiedziała, wcale nie kłamiąc. Zerknęła zaraz na Ismo, gdy wbiegł i się przytulił
- No hej, właśnie cię szukałam. O i FLuks się też znalazł… - zauważyła pogodnie. Starała się nie myśleć o matce Ismo, choć trochę ją tamto wspomnienie nawiedzało, miała teraz poważniejsze rzeczy na głowie, takie chociażby jak zniknięcie siostry.
- Jadłeś już? - zaraz go zapytała opiekuńczo, na co ten pokiwał głową z uśmiechem. Najwyraźniej najedzony Ismo to szczęśliwy Ismo.
 
__________________
If I had a tail
I'd own the night
If I had a tail
I'd swat the flies...
Vesca jest offline