Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 19:03   #134
Rewik
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.


Nae "Tek" Tinnoe

Benjamin Taro podniósł palcem głęboko opadające mu na nos oprawki okularów, kiedy z jego gabinetu wyszedł Zahary Durra i minął się w drzwiach z Nae.
- Zapraszam. - Benjamin wskazał wygodne siedzisko kilka metrów przed biurkiem, sam zaś wstał i zasiadł na przeciwko, za niskim stolikiem.

- Ostatnim razem twoja wizyta na "Nadziei Albionu" zakończyła się szczęśliwie, ale tym razem spędzisz tam dużo więcej czasu, dlatego nalegam byś odbył szkolenie Zero-G. Chciałbym byś wyznaczył ekipę do pięciu osób, która będzie ci towarzyszyć. Zarezerwuj u niejakiego Kevina Walkera twój oraz ich transport na Argos. Tam odbędzie się szkolenie całej grupy. Potrwa dwa może trzy dni. Następnie udacie się na wrak statku. Zanim jednak wyruszycie chcę otrzymać rozpiskę pomysłów wykorzystania pozyskanych materiałów. Wiem o zapotrzebowaniu na energię. Może dałoby się z reaktorów coś odzyskać? Nie znam się na tym, ale kolonialna elektrownia byłaby potężnym krokiem na przód. Bale Charmchi może zapoznać cię z planem budowy lub rozbudowy kolonii, ale dobrze się składa bo rozmawiała już o tym także z Kevinem Walkerem. Powinien już wiedzieć co potrzeba. Pewnie jakieś maszyny budowlane, dźwigi, stal, rury. Dostaniecie "V" do pomocy. Doskonale radzi sobie bez grawitacji.

Do pomieszczenia weszła Maev Kobayashi i podała obu mężczyznom coś do picia, sama zaś również usiadła obok i napiła się ze swojej filiżanki.

- Kapitan jest gotów was przyjąć na Argos w każdym momencie - powiedziała Maev - prosił jednak przypomnieć, że rygorystyczne zasady wciąż obowiązują i pouczyć w tej materii osoby, które jeszcze nie przebywały na jego statku.

- Nie chcemy zawieść kapitana. - Benjamin znacząco spojrzał w stronę drzwi, przez które niedawno wyszedł Zahary. - Wiem, że to formalność, ale nie chciałbym usłyszeć o żadnych problemach podczas waszego pobytu, więc dobierz proszę ludzi odpowiedzialnych.

- Jeśli mogę kogoś zasugerować, to Ravi Cheshire powinien się nadać - Maev spojrzała na Benjamina - odradzałabym zaś... z pewnych względów Tulę Moorie.

- Częstuj się Nae - Benajmin wskazał na skromne przekąski - Masz jakieś pytania, wątpliwości? Po zebraniu ludzi i uzgodnieniu terminu lotu z Kevinem Walkerem możecie ruszać...


Melathios Sofitres

- Łanie Avalońskie? Tak je nazwaliście? - Kze'tah wciąż oczekiwał w kolonii na rozmowę z gubernatorem, która będzie czymś więcej niż uściśnięciem dłoni. - Znam je. Czyli wyprawa do lasu, hmm? Nie wiem na ile wolno mi opuszczać teraz kolonię, ale chrzanić to. Może się udać. Ciężko złapać i oswoić tak płoche stworzenia, ale jak je złapiemy to się kiedyś przyzwyczają, co nie? Wiesz co to żre? - Kze'Tah potarł się po karku w zamyśleniu - Zgarnij cyborga i czarnucha zna się na rzeczy, razem coś wymyślimy.

Kze'Tah swoim zwyczajem mówił trochę chaotycznie, poruszając kilka wątków na raz.
- Widziałem ogłoszenie, wpadnę na twój wykład, tylko nie próbuj mnie zmuszać do publicznych wystąpień, potem może coś dopowiem.
-
Spoglądał teraz na Melathiosa z większą uwagą. - Powiedz mi oprócz tej całej ksenobiologii znasz się trochę na chemii? - Kze'Tah po krótkiej pauzie wyjaśnił - Pytam bo pomocne byłoby coś do uśpienia Łań... Avalońskich?

Kiedy mieli już się rozejść, Kze'Tah powiedział jeszcze do Melathiosa, że przy okazji wyprawy coś jeszcze im pokaże. Nie chciał jednak zdradzić co to będzie.


Kolonia, Zahary Durra

Zahary chrupał orzeszki z prywatnych zasobów. Siedział w fotelu daleko odchylony, z nogami na biurku. Ze znudzeniem wciskał co jakiś czas wznowienie połączenia w komunikatorze. Lecz od godziny odpowiadała mu cisza.

- Victorze jeśli mnie słyszysz odpowiedz. - Zahary zwolnił przycisk, by po chwili znów go wcisnąć. - Co się stało z załogą? Victorze? Ktoś mnie słyszy? - Zahary zdjął nogi z biurka.

Cisza. Jednak z jakiegoś powodu na znudzonej twarzy Zaharego pojawił się nikły uśmieszek samozadowolenia.
- To tylko orzeszki, chrupią jak jem - powiedział do siebie i umilkł na długo, pogrążony w zamyśleniu.



 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 02-07-2017 o 19:46.
Rewik jest offline