19-06-2017, 21:20 | #131 |
Reputacja: 1 | Dzień po lądowaniu: 155. Czas do zimy: 28 dni Planeta XA82000-0/Avalon, Obóz Excalibur - Kolonia Noc, przed świtem.
Dzień po lądowaniu: 155. Czas do zimy: 28 dni Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.
|
20-06-2017, 14:23 | #132 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
26-06-2017, 16:49 | #133 |
Reputacja: 1 | Po powrocie do obozu czas jakby znowu zwolnił. Melathios od razu po przybyciu został wezwany do działu naukowego. Kruger i inni mieli problem ze zidentyfikowaniem resztek istoty jaką przywiozła druga ekspedycja. W końcu jednak po chwili analizy i sporego zastanawiania Mel w końcu rozpoznał stworzenie, czym szybko podzielił się z zebranymi naukowcami. - Toć to Bimbrownik.- Powiedział wesoło opisując stworzenie.- Po wyjściu na zewnątrz Doktor Sofitres zadumał się chwilę. Melathios zauważył, że większość kolonistów miała braki w wiedzy, którą on przez ostatnie tygodnie skrupulatnie zbierał, może Mary i Kapusta mieli rację. Profesor Xenoantropologii nie zgadzał się z obecnym stanem rzeczy i już godzinę później w całym obozie były rozwieszone ogłoszenia ręcznie napisane przez doktora. SZKOŁA AVALOŃSKA ZAPRASZA Jesteś nowym kolonistą? Słyszałeś, że lokalne jedzenie może Cię zabić i dlatego jedziesz od miesiąca na racjach z tubki? Nie bądź kretyn i wyedukuj się już teraz! Na Avalonie, naszym nowym domu żyją setki stworzeń, z których poznaliśmy zaledwie parę tuzinów. Nie pozwól by tobie lub komuś z twojej rodziny stała się krzywda podczas kolejnej wyprawy do kibla! Zgłoś się do szacownego Dr Melathiosa Sofitresa już dziś, by nie obawiać się o jutro. Opłata za lekcją jest opłatą dobrowolną. Dr Mel przyjmuję zapłatę w kredytach Imperium, przedmiotach użytkowych oraz w okazach Avalońskich. Gdy Mel skończył z ogłoszeniami odszukał Kze'Tah. Melathios chciał zaproponować mu współpracę. Od jakiegoś czasu doktorowi chodziło po głowie oswojenie grupy zwierząt, które mogły by posłużyć za źródło pożywienia oraz i innych przypadkach alternatywę dla pojazdów paliwowych. Mel przedstawił Kze'Tah swoją propozycję oraz listę okazów na jakich mu zależało. Kze'Tah miałby zająć się bardziej techniczną stroną pozyskania istot. Pierwsza na liście Melathiosa była para Łań Avalońskich, samczyk i samica.
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 26-06-2017 o 16:53. |
02-07-2017, 19:03 | #134 |
Reputacja: 1 | Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.
Melathios Sofitres
Kolonia, Zahary Durra
Ostatnio edytowane przez Rewik : 02-07-2017 o 19:46. |
06-07-2017, 03:09 | #135 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Kevin "Cobra 222" Walker - pilot z fantazją Gdy pilot usłyszał do jakiego zebrania został wyznaczony twarz mu na chwilę znieruchomiała. ~ Seerioo?! ~ twarz mu zamarła z wyrazem uprzejmego zainteresowania. Ktoś tu chyba nie do końca kojarzył, jaką Walker ma profesję albo miał jakieś dziwne wyobrażenie czym zajmują się piloci. Nawet ogólny zarys zadania wyglądało mu na coś w stylu: "Zbuduj bazę dla 100 osób w 100 dni". Z czego większość tego czasu wypadało na zimę a młot pnematyczny, pikup czy siekiera były już chyba dla nich dość ciężkim sprzętem. Brakowało im chyba wszystkiego. W pierwszej chwili więc miał ochotę posłać geniusza który to wymyślił do wszystkich diabłów. Tym powinien się zająć jakiś inżynier albo logistyk, planista chociaż no a nie pilot. - Mogę to przemyśleć? Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Zjem coś i przyjdę po obiedzie ok? - przyznał i zaproponował ugodowe rozwiązanie. Bo w tej chwili od ręki to był na nie. Ale może coś zgapił. Musiał nad tym pomyśleć. Wyszedł więc z gabinetu i machinalnie poszedł na stołówkę gdzie równie mechanicznie zjadł obiad. Kreślił cyfry na serwetce. Pojazdy, narzędzia, sprzęt, ludzi, czas i nadal wychodziło mu, że to porywanie się z motyką na Słońce. Pokręcił przecząco głową. To nie mogło się udać. Nie jemu. Nie pilotowi. W inżynieryjno - logistycznej robocie o znaczeniu strategicznym. Dom dla całej gromady ludzi. Z niczego. Piach, las, stepy i morze dookoła a oni sami musieli martwić się o przetrwanie zimy o coś tak oczywistego jak co będzie jutro na obiad. Co prawda mieli zapasy ale to uważał, decyzję sztabu za ich oszczędnością i stawianiem na lokalne zasoby planety za słuszną. No i jeszcze były inne projekty które też trzeba było wykonać a które trzeba było obdzielić jakoś tymi wątłymi zasobami sprzętu i ludzi. Najbardziej wkurzało go chyba to, że do cholery był pilotem. Okey również kierowcą. A ktoś chyba przydzielił go do tego projektu dlatego, że skojarzył mu się z ciężkim sprzętem. Sprzętem którego nie mieli. Więc gdy skończył obiad i jeszcze szedł przez stołówkę niewidzącym wzrokiem nadal był na nie. Dumał jednak czy taką dać odpowiedź w sztabie. Czy jednak spróbować. Postawić jakieś warunki jakich nie będą mogli spełnić i wyjść wtedy z czystą twarzą? Zmiął zapisaną chusteczkę i miał zamiar wrzucić ją do kosza gdy przez okno dostrzegł dumnie i swobodnie unoszącą się bryłę. Sterowiec! Mieli dźwig! Ale co dalej? Ale zapalona raz iskierka nadziei i buntu jakie zawsze towarzyszyły mu chyba od urodzenia już toczyła kolejne drzazgi rozpalając ogień. Przypomniał sobie czego nauczał jeden z perłowych pionierów którzy stali się jednymi z najbardziej znanych bohaterów jego rodzimego systemu z początków kolonizacji tego systemu "Nie myśl o przeszkodach, je każdy dureń widzi. Myśl o rozwiązaniach." pokiwał głową. Tak, stary Rewers miał rację. Do cholery jasnej! Był kosmonautą! Kosmonauci mogą poradzić sobie ze wszystkim co tylko dla śmiertelnika możliwe! Dziecinna myśl ale jakoś utwardziła jego wolę by spróbowaćzmierzyć się z problemem. Dlatego gdy wrócił do biura powiedział. - Dobra. Spróbuję zobaczyć na czym stoimy i co moglibyśmy zrobić. W ciągu najbliższych paru dni dam wam odpowiedź. Jeśli wam się nie spodoba to będziecie chyba musieli poszukać kogoś innego. - powiedział prosto jak widzi sprawę. --- Za sprawę zabrał się od tego, że rozrysował sobie w notatniku cygaowaty kształt sterowca. On był kluczem. Mógł robić i za dźwig i za transport. Potem z pomocą przyszła mu mapa. Do miejsca wybranego na wybrzeżu morza w linii prostej było z 200 - 250 km. Kilka leniwych godzin lotu sterowca. Ale gruntem przez off road i las znacznie dłużej. Trzeba by sklecić wiec jakąś drogę czyli wyznaczyć szlak wcześniej. Same drewno też było trochę bliżej bo jakieś 50 - 100 km od kolonii ale za to niezbyt po drodze. Za to całkiem blisko morza. "Na wszelki wypadek" rzucał mu się w oczy możliwość transportu moskiego między "tartakiem" a nową osadą. No tak. I tak wyglądał goły start planu. Mapa, odległości do trzech punktów na niej i sterowiec. Zaczął od opracowania trasy bo to było najbliższe jego specjalności. Prawie od razu rzuciły mu się w oczy dwa problemy. Pierwszy to to, że miejsce pracy było w jednym punkcie przy wycince drzew a drugie do składania domków w innym. Zaś miejsce zamieszkania kolonistów w jeszcze innym. Dojechać z kolonii do tartaku czy nawet zawieść np. pierwszym danego dnia lotem sterowca to tak jeszcze pół biedy. Ale tam, nad brzegiem morza to już się robiło i parę godzin, niezbyt długiego zimowego dnia na sam dolot. Więc wyznaczeni do pracy ludzie musieliby pewnie tam bytować i spędzać noc. By zaoszczędzić czas i paliwo zapewne obsada tartaku też. Sam sterowiec niby też ale wydał mu się zbyt cenny by nocować gdzieś na budowie a nie w bazie. Ze sterowcem wiązał się drugi problem. Po pierwsze aż nadto wiele razy był pod ogniem środków przeciwlotniczych by wiedzieć, że sterowiec to wręcz wymarzony cel ćwiczebny dla nich. Bo i duży i powolny i śmiesznie powolny. Ale jeśli zamachów ani ataków więcej nie będzie a wybudowanie tego nowego obozu miało być priorytetem to był skłonny zaryzykować. Mimo to gwarancji bezpieczeństwa dać nie mógł ale kto ją obecnie tu miał? Nikt ani nic. Wszyscy dzielili tu niebezpieczeństwa a środki przeciwlotnicze miały taki zasięg, że równie dobrze mogły zagrozić sterowcowy i w ich głównej bazie. Bezpiecznego miejsca na tej planecie pod tym względem nie było. Ale zanotował, że trzeba by zamontować wojskowe czujniki i receptory ostrzegające przed opromieniowaniem przez nowoczesną optoelektronikę i do tego flary. Miał nadzieję, że jeśli teraz nawet tego nie mają to zdołają wyszperać z któregoś ze statków na orbicie choćby z uszkodzonej "Nadziei". Drugi problem ze sterowcem był taki, że mogło go nie być w każdej chwili. Nawet bez celowych ataków mógł mieć jakąś awarię albo zostać przydzielony do innych zadań. A wówczas cała "budowa domków" by stała bez dostaw drewna z tartaku. Trzeba było więc wymyśleć alternatywę. Na to wydały mu się odpowiednie barki. Pewnie też z drewna bo z czego? Zostawał napęd bo tu już potrzebny był jakiś silnik. Silnika nie mieli więc pewnie trzeba by rozebrać i wyjąć z jakiegoś pojazdu. To mu niezbyt odpowiadało bo flotę pojazdów i tak mieli obecnie żałośnie małą. Ale bez tego żadna barka nie byłaby sterowna bardziej niż kłoda drewna zdana na kaprysy prądów i fal. Wahał się. Riot tank? Transporter amunicji? Któryś z większych robotów? Silnik musiał być mocny by pokonać ciężar bezwładności barki i ruch fal. Chyba, żeby zbudować poduszkowiec. Też wziąć silnik z któregoś z silników, za platformę nawet konstrukcje tratwopodobną czy ścianę z jakiejś ładowni "Nadziei" gdyby udało ją się dostarczyć na powierzchnię. Za "śmigła" można było by użyc któryś z ciężkich wentylatorów "Nadziei" jakie mogły zapewniać odpowiedni ciąg do całych zespołów statków. Jakieś kilka większych chyba powinno być na statku tego kalibru. Zaś kurtyny napełniane przez zwykłą sprężarkę, można było zmajstrować z jakiegokolwiek brezentu wodoodpornego. Taki cudak by wyglądał pewnie pokracznie ale unosiłby się i nad wodą i nad lądem. Wpisał więc w alternatywę dla sterowca barka/poduszkowiec. Użycie takiego pojazdu albo przyśpieszyłoby pracę albo zwolniło sterowiec do innych zadań. Gdy jednak doszedł do punktu z samą budową zaczęły się schody. Zakładał, że tak prymitywne narzędzia do samej wycinki drzew czy zbijania domków to będą. Ale jak je załadować na tą barkę czy poduszkowiec? Można było co prawda sterowcem. To jednak wydało mu się cholernie upierdliwe tak majstrować z każdą dechą czy drzewem. Ale mieli half track! Półgąsiennicówka była wymarzonym odpowiednikiem ciągnika. A po paru przeróbkach nawet buldożera czy dźwigu. Miał wyciągarkę więc mógł unosić ze sobą co nieco już teraz. Ale na dłuższą metę rozsądniejsze wydało mu się zmajstrowanie na nim dźwigu. Tu by jako ramię przydały się jakieś elementy konstrukcyjne z innych konstrukcji. Może znowu z "Nadziei"? Jeśli coś dźwiga na sobie "wiecznie" ileś tam kratownic i pokładów to chyba było na tyle mocne by unieść drzewo czy dwa i załadować na barkę. Od biedy jako ramię można też było użyć miejscowego drewna. Chyba. Na wytrzymałości drewna znał się o wiele słabiej niż na lotniczych metalach, plastikach, spiekach i kompozytach. Tu już musiałby skonsultować się z kimś. Pewnie z Jimem Kropeckym na początek. Liny na ten dźwig miał nadzieję, że jakoś znajdą w zapasach lub na orbicie. Sam napęd powinno dać się przekierować z silnika przez jakiś wał korbowy czy coś podobnego. W rolnictwie nadal było sporo drobniejszych maszyn podobnie zasilanych przez bazowy pojazd jak choćby zwykły traktor. Prawdziwe schody a nawet ściana wspinaczkowa zaczęły się gdy dumał co właściwie mieliby transprtować. Drzewa? Bale? Dechy? Bo docierało do niego, że im bardziej "towar" będzie obrobiony w tartaku tym mniej roboty będzie przy zbijaniu go w domy. A tu zaczynały się rozważania jak te domy właściwie miałby wyglądać. No co jak co ale budowanie domów to już kompletnie nie była jego specjalność. Wolał prefabrykaty. Takie same elementy z których po dostarczeniu na miejsce nawet średnio doświadczony osobnik dałby radę zbić domek. To jednak w sporej mierze przenosiło ciężar roboty na sam tartak. Z samego "zetnij i zapakuj" robiła się mała, wyspecjalizowana placówka. Ale po namyśle doszedł do wniosku, że byłoby warto. Z taką placówką mogliby wysyłać prefebrykaty dokądkolwiek gdzie byłaby potrzeba i daliby radę. Tylko właśnie miał mętne pojęcie jak przerobić tak świeżo ścięte drzewo w jakiś... co? Płytę? Dechę? Ścianę? Domyślał się, że potrzebna by była jakaś obrabiarka. Odpowiednik tokarki czy frezarki do metalu. Nie miał jednak pojęcia czy takie coś mają tu na powierzchni, albo mogą mieć na orbicie, albo mogą jakoś "zorganizować". Tu wiec już zaznaczył grubą krechą, że punkt do obgadania z Kropeckym i innymi specami od inżynierii i urządzeń. Po namyśle dodał do punktu alternatywny podpunkt. A może barki? Chodzi o miejsce do mieszkania ale niekoniecznie domy. Może barki? Miejscówa nawodna pasowała jak ulał. Budowe barki i tak rozważał. A mieliby projekt jednej mogliby zbudować i następne. Materiał, narzędzia i technika budowy domu i barki wydawała mu się podobna. Daliby radę zbudować dom to i barkę no i na odwrót. Może domek byłby trochę gibający się na falach ale jak ci nowi by jęczeli to mogli dalej zbudować sobie dom swoich marzeń. Ale potem. A na przylot już by jakiś kąt mieli. Ale, że mowa była o domach a niekoniecznie o pływających domach no to zostawił ten punkt do konsultacji. Popatrzył na swój pobazgrany konspekt. No tyle. Z głównego zadania za jaki uznał zbudowanie osady na wybrzeżu "100x100" jak go w myślach nazwał. Czyli schronienie dla 100 osób w 100 dni. Czy by wyszło zależałoby od priorytetów i choćby przydzielonych zasobów, zwłaszcza speców i narzędzi. Na początku też sterowca. Reszty problemów nie był w tej chwili w stanie przewidzieć więc nie zamierzał się głowić. Jako pilot przywiązywał jednak ogromną wagę do łączności i nawigacji. Zarówno więc w tartaku jak i osadzie obowiązkowo musiałby być nadajnik radiowy. Na tej barce czy poduszkowcu również. Na wybrzeżu przy tartaku i osadzie można było nawet ustawić laserowe czujniki mogące improwizować czy do nawigacji czy do komunikacji odpowiednik telegrafu/latarni. W dnem morza możnaby puścić kabel. Jeśli mieli te kilkaset kilometrów kabla. Zarówno kabel którym możnaby puścić światłowodowy telefon jak i laser podobały mu się o tyle, że były odporne na zakłócenia EMC czy burze. Okey, laser mógł zaszwankować przy bardzo gęstej śnieżycy czy mgle a kabel mógł się zerwać ale i tak była to dodatkowa łączność poza standardowym radiem. --- Gdy więc po kilku dniach wrócił do sztabu zrąb planu "100x100" miał przygotwany. Wątpił by zdołał poza tym wymyśleć coś przełomowego. 1 - Należy wytypować speców do pracy z uwzględnieniem prac budowlanych. Trzeba ich rotacyjnie zmieniać co kilka dni/tydzień by zbyt długo nie pozostawali z dala od głównej bazy. A i jak najwięcej kolonistów obyło się z praktyką tych prac by mogli stanowić kadrę szkoleniową dla tych co dopiero przylecą. 2 - Należy zbudować obóz dla załogi zarówno w "tartaku" jak i "osadzie" dla pracowników. Tak by mogli tam swobodnie nocować w ciągu całego etapu prac i nie tyrać ich co dzień w jedną i drugą stronę do głównej kolonii. 3 - Należy zbudować naziemny dźwig (proponuję przerobić half trucka). Tym dźwigiem powinno dać się załadować materiały na barki/poduszkowiec. Problemem jest, że mamy jeden half track a prace będą trwały w dwóch miejscach zatoki jednocześnie. Alternatywą jest zbudowanie dźwigu załadunkowego na barce/poduszkowcu. 4 - Należy zbudować pojazd transportujący drewno. Proponuję drogę morską. Myślę, że budowa barki lub poduszkowca leży w zasiegu naszych obecnych możliwości. Z tartaku poduszkowcem lub halftrackiem lub zwierzętami pociągowymi lub zbudowanym taśmociągiem powinno dać się dostarczyć materiał do "portu drzewnego" gdzie barka/poduszkowiec przewiezie je przez zatokę do osady Nova. Póki nie będzie takiego pojazdu jedynym sensownym rozwiązaniem jest użycie sterowca. To jednak "uwiązuje" go do placu budowy a i postęp budowy zostaje uzależniony od dostępności sprawnego sterowca. Sterowiec jest bardzo podatny na ataki środkami przeciwlotniczymi. Można nad tym popracować ale sterowce po prostu są podatne na takie ataki. 5 - Można przemyśleć sprawę czy zamiast domów mieszkalnych nie zbudować barek mieszkalnych. Całościwo lub częściowo zastępujących klasyczne domy. 6 - Trzeba sprawdzić czy mamy możliwość konstrukcji prefabrykatów w "tartaku" by wysyłać elementy wymagające dalej jak najmniejszej wiedzy, czasu i doświadczenia w obróbce i montażu. 7 - Każda placówka lub poza główną bazą MUSI mieć środki łączności z nią. Minimum radio i/lub telefon satelitarny. Nad brzegiem zatoki przy "drzewnym porcie" i osadzie "Nova" proponuje umieścić do komunikacji laserowy telegraf i podwodny telefon jako alternatywę do radia. 8 - Zarówno do "tartaku" jak i "osady" powinien zostać wytyczony jasno oznaczony (wycięty) szlak naziemny by w razie utraty środków nawodnych i powietrznych nadal była możliwość komunikacji tą drogą. Każdka z tych placówek powinna mieć przydzielony na stałe jeden z pojazdów, zwłaszcza osada która będzie początkowo najdalej położonym punktem od bazy głównej. Proponuję po 1 solarcar. 9 - Do innych zadań (zdobywanie żywności, badania naukowe itd.) pozostaje reszta pojazdów, głównie ocalałe pikupy z przyczepami. 10 - Do gromadzenia wody proponuję by każdy moduł, łącznie z przyszłymi "budowlanymi" został wyposażony w zbiornik na deszczówkę i odpowiednie filtry. Jeśli jesteśmy w stanie można zainwestować w odsalarnie wody morskiej np. w "porcie drzewnym" i/lub nowej osadzie. --- Popatrzył na zebrane twarze i zerknął na swoje 10 punktów. Prawdziwy inżynier czy logistyk pewnie by lepiej to ogarnął, zorganizował i przedstawił. Ale on nim nie był. Zrobił więc i rozpisał to co wydawało mu się najbardziej korzystne, słuszne i niezbędne. Czy naprawdę byli w stanie to wykonać, czy się nie mylił, czy miał rację tego nie wiedział. Ale właśnie pomysłu na jakąś super przełomową alternatywę to nie miał a dłużej przeciągać sprawę nie widział ani potrzeby ani sensu. Albo się sprawdzi albo nie i wtedy będą musieli sięgnąć po pomoc kogoś innego albo sobie darować do czasu przylotu nowej fali i zapasów.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
11-07-2017, 23:54 | #136 |
Reputacja: 1 |
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
14-07-2017, 23:15 | #137 | |
Reputacja: 1 | Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia. Melathios Sofitres
| |
15-07-2017, 01:13 | #138 |
Reputacja: 1 | Pandora? - Mel zapytał chłopca. Po chwili przeczytał jeszcze raz słowo zapisane na kartce. - Istnieje wiele opinii na ten temat. Jedna z nich mówi, że to straszliwa broń, inna, że to kobieta, która popełniła parę błędów. Moim zdaniem po trochę oba. Jeśli interesuje Cię ta historia chłopcze, to mogę się z tobą podzielić, tymi skrawkami informacji jakie sam przez całe swoje życie zdobyłem. Powiedz mi najpierw, skąd wiesz o projekcie pandora.-
__________________ Man-o'-War Część I Ostatnio edytowane przez Baird : 23-07-2017 o 18:05. |
17-07-2017, 10:00 | #139 | |
Reputacja: 1 | Leżał na łóżku w swoim pokoju. Ostatnie dni upływały powoli, w związku z tym że kolonia ukierunkowała się na realizację innych zadań. Członkowie grupy bojowej, tudzież zbrojnej pięści kolonii, mieli kilka dni luzu. Dante jednak nie mógł usiedzieć na miejscu. - WIEM! - zerwał się z łóżka i ruszył do drzwi. W biegu ubierając swoją kurtkę, ruszył do najbliższego punktu z komputerem i drukarką. Złowieszczo uśmiechając się do siebie, pochwalając swą przebiegłość i inteligencję szybko naskrobał ogłoszenie w stylu podpatrzonego u dra Sofitresa Cytat:
Następną godzinę cyborg biegał jak kot z pęcherzem po całym obozie i przyklejał taśmą swoje obwieszczenia gdzie tylko się dało. Po wszystkim, zadowolony, wrócił do siebie i czekał.
__________________ "Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej." Ostatnio edytowane przez potacz : 17-07-2017 o 10:03. | |
22-07-2017, 16:44 | #140 |
Reputacja: 1 | Sala konferencyjna Habitatu Administracyjnego Poranek Obecni: Gubernator, Sekretarka Elisa Meere, Szefowie sekcji, Nae, Kevin Gubernator Cabbage przybył na poranne zebranie Gabinetu jak zwykle lekko spocony, gdyż nigdy nie przepuścił porannych ćwiczeń. Mimo to jego cywilne ubranie przywodziło na myśl mundur - nienagannie odprasowane i założone od linijki. To i drobne połyskujące miniatury odznaczeń przypominały o przeszłości gubernatora, mimo że był już cywilem pełną gębą i pokazał nie raz, że rządzi w cywilny, niezbyt autorytarny sposób. - Dzień dobry wszystkim, mamy dwie świeże sprawy na dziś: Pan Walker pobawił się w logistyka i chciałby podzielić się swoimi koncepcjami, druga sprawa to wyprawa do wraku naszego statku. Jako że miejsce będzie zapewne ograniczone, będziemy potrzebować listy najpotrzebniejszych rzeczy, abyśmy mogli sporządzić plany. Panie Walker, ma pan głos. - Cześć. - przywitał się Kevin machając ogólnie ręką w geście przywitania. - Pobawienie się to dobre określenie. - Walker pomachał palcem w stronę gubernatora na znak poparcie. - Jestem mimo wszystko pilotem a nie prawdziwym logistykiem więc jak ktoś potem by miał jakieś uwagi czy co to niech śmiało mówi. - zaczął od tego drobiazgu a potem korzystając z pomocy laptopa do wizualizacji zaczął po kolei referować swoje pomysły. - Dziękujemy Panie Walker. Jak wygląda opinia Bezpieczeństwa i Konstrukcyjnego? Czy jest to wykonalne? - gubernator zwrócił się do szefów sekcji. Bale Chamchi uważnie przysłuchiwała się propozycjom, planom i uwagom Kevina Walkera. Była cichą osobą, która lubiła słuchać jak mówią inni, podczas gdy sama układała swoje plany. Dlatego też poprosiła Kevina Walkera o pomoc. Nie oczekiwała, że sporządzi na przykład zestawienia materiałów czy inne niezbędne, acz standardowe czynności. Tutaj potrzebne były świeże pomysły i to otrzymała. W zasadzie nie wiadomo kiedy czarnowłosa kobieta zajęła miejsce Jima Kropecky jako dowodząca działem inżynieryjnym. Stało się to jakoś płynnie, nieoficjalnie i bez wiedzy gubernatora. Jim oczywiście również był obecny, ale nie wyglądał, jakby chciał się wypowiedzieć. - Postawimy na prefabrykowane elementy konstrukcyjne - przytaknęła Bale, kiedy Kevin właśnie o tym mówił. - Pomysł wykorzystania transportu wodnego jest dobry, ale budowa domów na wodzie, choć to ciekawy projekt nie ma racji bytu - dodała jakiś czas później - chyba że dział bezpieczeństwa uzna to za konieczne - Pani inżynier spojrzała wyczekująco na Ariadne Kalis, a potem gubernatora. - To niesie ze sobą więcej problemów niż korzyści. Użycie sterowca znacznie spowolni pracę, choć na pewno można go wykorzystać do montażu najcięższych elementów, jednak nie możemy polegać na nim jako jedynym środku. Z tego co wiem ma napęd solarny, tak? To byłoby kłopotliwe w mniej pogodne dni i nieprzewidywalne, a na to nie możemy sobie pozwolić. Potrzebne będą wytrzymałe zawiesia oraz liny. Podczas wyprawy na Nadzieję trzeba to zdobyć. Z pewnością w ładowni coś panowie znajdą. - Jeden z samochodów koniecznie musimy zamienić na dźwig. Jeśli będzie to dźwig mobilny tym lepiej. Proszę pamiętać o stabilizacji pojazdu. Wykonam odpowiedni projekt. Half-truck, panie Walker? Będę chciała go zobaczyć. Oprócz tego, gdyby udało się zaprząc zwierzęta do pracy, byłoby to bardzo pomocne. Wtedy zwierzęta pracowałyby przy transporcie do tartaku i być może załadunku, zaś na budowie pozostałby nam Half-truck z okazyjną pomocą sterowca. Taśmociąg też jest ciekawym pomysłem, choć musiałby się tym zająć ktoś z mechanicznego. Zastanowię się jeszcze nad jego przydatnością. - Narzędzia mamy z transportu Argos, mogą pracować na paliwo lub prąd. Otrzymamy przydział paliwa, czy koniecznym będzie szukanie rozwiązania problemu braku energii elektrycznej? - Proszę zanotować Panno Meere, do zamówień co pozyskać z wraku jeszcze przejdziemy, ze swojej strony chciałbym dodać, że wartoby przywieść kilka solidnych okrętowych ogniw bateryjnych. Po podłączeniu do sterowca i niewykorzystanych solarcarów można gromadzić nadwyżki energii do wykorzystania później. Póki co stawiamy na źródła odnawialne, jeżeli będzie pilna potrzeba możemy zatwierdzić przydział paliwa. Przyszła kolej na Ariadne Kalis, dział bezpieczeństwa. Ariadne czytała z kartki. - Dopóki pozostajemy w jednym miejscu, pod obserwacją kapitana statku Argos nie powinniśmy być niepokojeni. Argos posiada niewyobrażalną siłę rażenia. To bombowiec klasy planetarnej - Ariadne na chwilę spojrzała prosto w oczy gubernatora - To przy założeniu, że wrogowie, (których tożsamość wciąż nie jest do końca jasna) wiedzą o Argosie. - Ponadto dział bezpieczeństwa uważa, że służyłoby nam gdyby wróg faktycznie wiedział o obecności Argosa, dlatego proszę o pozwolenie na rozesłanie jasnych komunikatów. - Co do budowy… - tutaj Ariadne przez chwilę mówiła z głowy - ...im bardziej jesteśmy rozproszeni, tam bardziej podatni się stajemy. Uważam, że nie bez przypadku ostatni atak, bo chyba każdy zgodzi się, że znaleźliśmy się w kriokomorach w wyniku masowego ataku psionicznego… że ostatni atak nastąpił podczas wyprawy badawczej, kiedy choć część z nas pozostała rozproszona. Dlatego... Oczy Ariadne powróciły do czytania. Carl mógł domyślać się, że był to jeden ze sposobów na uniknięcie ewentualnej ingerencji psionicznej w jej wypowiedź. Dopóki czytała i robiła to płynnie, ryzyko owej ingerencji było minimalne. - Zdaniem działu bezpieczeństwa największym zagrożeniem przy obecności Argosa jest aktualnie próba wzięcia zakładników. Należy spodziewać się problemu tej natury w przyszłości w związku z już zaginionymi osobami i unikać sytuacji, w której zagrożona będzie grupa do 10 osób bez wypracowanego systemu wsparcia i komunikacji. Zaznaczam, że chodzi tu o osoby, które nie są w stanie snu. Dział bezpieczeństwa, mimo luk w pamięci kolonistów uważa, że poprzedni atak nastąpił w nocy, kiedy większośc kolonistów spała. Należy wypracować odpowiedni cykl spoczynku, który będzie pozbawiony pewnych charakterystycznych faz snu i stosować zmianowy tryb snu. O szczegóły proszę pytać dział medyczny. Przy zachowaniu tych środków bezpieczeństwa, powinniśmy pozostać bezpieczni. - Ariadne skończywszy swój raport spojrzała na Kevina Walkera. - Nie wiem na ile pański pomysł rotacyjnego trybu prac był kierowany względami bezpieczeństwa i czy kontaktował się pan z personelem medycznym, ale również zalecałabym taki porządek. Zachowanie rygoru o którym mówiłam będzie kosztowało kolonistów wiele sił. W kolonii będą mogli odpocząć. - No dobra. - Jim Kropecky zastukał w blat kłykciami dając znać, że chce coś wtrącić. - Rotacyjny tryb pracy, czyli i nocne zmiany, a co z oświetleniem? - Może Ovo się nadadzą? - zasugerował Karl mówiąc o jajowatych solarcarach - jeżeli będą mało jeździć, mocy reflektorów starczy na dość długo. Poza tym można rozplanować prace tak, be na noc zostawić te nie wymagające precyzji. - Nie tylko o precyzję chodzi panie gubernatorze... - wtrącił Jim niespodziewanie elokwentnie -...a o bezpieczeństwo, jednak poradzimy sobie, jeśli będę miał do dyspozycji solary. W tym momencie do sali konferencyjnej ktoś zapukał i sekundę później wszedł do środka niespodziewany gość. Zahary Durra, przedstawiciel konsorcjum nie zważając na śledzące go oczy, usiadł w rogu sali. Złożył ręce na podbrzuszu w oczekwianiu. - Nie przeszkadzajcie sobie. Słyszałem, że przebywa tu pan gubernator, poczekam aż skończycie. - zachęcił, po czym rzeczywiście umilkł i biernie spoglądał na zebranych. Kevin słuchał reakcji na temat swojego referatu a potem innych rozmów. Przyjął to do wiadomości. Spodziewał się, że spora część jego pomysłów może zostać zakwestionowana przez ekspertów. W końcu jak się za coś amator bierze to i tak dobrze, że choć część okazała się nie tak całkiem głupia. Z wadami rozproszenia podczas budowy zdawał sobie sprawę od początku. Ale wliczył w to ryzyko jeśli mieli coś zbudować przed przybyciem kolejnej fali kolonistów. Bezpieczniej pewnie, że było czekać na tyłku albo w ogóle ewakuować się z planety na orbitę. Ale coś mu się to słabo wpisywało w schemat kolonizowania nowych planet. Pewnie, że łatwiej było upilnować jednego większego obozu niż kilku mniejszych i mniej licznych. No ale właśnie priorytety. I w ogóle poproszono go o przygotowanie plany rozbudowy i logistyki a nie obwarowania się na pozycjach. Więc wnioski Adry jako przedstawicielki sił zbrojnych w ogóle go nie zdziwiły. Zgadzał się z nimi więc kiwnął jej zgodnie i potakująco głową. Ale jak to kiedyś mawiali na akademiach “Podporządkowanie politycznego punktu widzenia, wojskowemu jest absurdalne, bo wojnę stworzyła polityka.” Czy jakoś tak. Zastanowiło go jednak to co Ariadna mówiła o ataku psionicznym. Serio? To przez to? Temat był tak dla niego obcy, że kompletnie nie wiedział jak do tego podejść. - Okey z tymi domkami na wodzie to tak tylko mi przyszło do głowy. Jak to nie warte zachodu to nie ma sprawy. - odezwał się w końcu Walker patrząc na ciemnowłosą Bale. Uniósł ręce w obronnym geście na znak, że nie zamierza bić piany o odrzucone punkty z jego listy. Co do spadku efektywności a więc i użytkowalności sterowca nie był taki pewny. Tu już jednak zachodziło o jego specostwo. Sterowiec unosił się w powietrzu właściwie sam. Ruch w pionie, czy w górę czy w dół wymagał jedynie regulacji gazów w powłoce ewentualnie zabaw z balastem. Do tego silnik miał minimalne znaczenie. Dopiero przy podróży w poziomie okey, zużywał się. Ale choć w pochmurne dni panele słoneczne mogły byc mniej efektywne niż w słoneczne no i sterowiec mógł być mułowaty to chyba sytuacja nie byłaby aż tak zła jak malowała to Bale. Ale nie znał wszystkich czynników klimatycznych tej planety i by być całkowicie pewny musiałby je mieć i policzyć spokojnie. - Z trybem pracy i w planach nie kontaktowałem się z personelem medycznym. Zagrożenia psionicznego nie brałem pod uwagę. I nie zostałem przeszkolony by brać go pod uwagę i prawdę mówiąc nie wiedziałbym nawet jak to zrobić. - odpowiedział prosto z mostu na ten psioniczny element w dyskusji. Nie chciał na głos uwypuklać, że nikt przy przydzielaniu zadania nie prosił go o uwzględnienie. Zresztą równie dobrze mogli by go prosić o uwzględnienie zjawisk kwantowych na czym znał się równie dobrze jak na psionice. - A ten facet z obrożą? Coś mi się obiło o uszy, że to chyba psion. Może jego poprosimy o pomoc? Albo jakąś ekspertyzę chociaż. - zaproponował patrząc na zebranych. Kojarzył faceta z obrożą jaki mu tam czy tu nawinął się na oczy i jakieś plotki o nim ale nie na tyle by wiedzieć co i jak. Ale chyba się spytać go o zdanie mogli. W rogu sali powoli narastało miarowe klaskanie dłoni. - W końcu! - Zahary przestał klaskać i zasalutował Kevinowi szklanką wody, którą musiał w między czasie sam sobie przynieść - Nareszcie ktoś zauważył, jak cennym wsparciem dysponujemy w osobie Hermanna Von Bismarck. - Cieszy nas Pański entuzjazm, Panie Durra - powiedział gubernator tonem, jakby mówił do dziecka że sporządziło ładny rysunek i mniej więcej z podobnym szacunkiem - Rzeczywiście słuszna uwaga, zapytamy go. Carl Cabbage puścił porozumiewawcze spojrzenie Adrianie Kalis i innym wtajemniczonym. W końcu nie wszyscy musieli wiedzieć, że obroża obecnie jest atrapą, a sam wspomniany Baron bierze aktywny udział w powstawaniu i testowaniu urządzenia mającego wykrywać i namierzać ingerencje psioniczne. Kevin nie bardzo rozumiał reakcji Carla. Jemu pomysł zapytania eksperta o zdanie wydawał się rozsądnym krokiem. Nie był jednak pewny czy sprawa dotyczy też psioniki i psioników choć właśnie o to też chyba tego von Bismarcka można by zapytać. Swoją drogą samo nazwisko wydało mu się znajome. Pamiętał jedną burzliwą przygodę z von Birmarckami. Zakończoną oczywiście kraksą. A potem machnął na to wszystko reką i w ogóle odleciał z tamtej planety szukając szczęścia gdzie indziej. Ale twarz Hermanna von Bismarck mimo, że rzucała się w oczy z powodu obroży nic mu nie mówiła. Może tylko zbieżność nazwisk? - Dobrze. Mamy jeszcze coś do obgadania? - zapytał gdy coś nikt nie kwapił się do przerwania ciszy. - Zostało głosowanie. Proponuję zwyczajne jawne. Czy popieramy i realizujemy projekt Pana Walkera odnośnie budowy wysuniętej placówki? Znamy opinię odnośnie wykonalności i zagrożeń, proszę o głosy. - Wielebna Ama Lla? - Nie możemy pozwolić sobie na zredukowanie załogi mojego działu, jeśli do tego nie dojdzie nie ma sprzeciwu. - Pan Kropecky? - Bierzmy się kurwa do roboty - Jim uniósł przepraszająco rękę w stronę gubernatora. - Szeryfie Kalis? - Tak, lecz proszę zachować odpowiedni reżim, o którym mówiłam. - Pułkowniku? - Warto wystąpić o wsparcie ludzi sierżant Juno Hope z Argosa -powiedziała Aurelia Zavisha spoglądając na swoją przedmówczynię. - Powinniśmy dojść do konsensusu. - Panie Sariff? - Decyzja zapadła już pięć miesięcy temu, gubernatorze. Mamy nowe okoliczności, ale i większy standard bezpieczeństwa. Prócz drobnej sprawy administracyjnej nie widzę przeciwwskazań. Przedstawię moją wątpliwość po spotkaniu. - Doktorze Sofitres? - Znacie mają opinie na ten temat. Już dawno mówiłem że trzeba się stąd przenieść. - - Profesorze Kruger? - Tak… tak… - profesor przyklepał sprawę od niechcenia, wiedząc, że sprawa i tak jest już przesądzona. - Dziękuję, przyjęte przez aklamację. Wniosek przeszedł. Zabieramy się za to. Skontaktuję się z Argosem w sprawie wsparcia. Jeszcze dziś wyznaczę koordynatora projektu i przekaże mu zalecenia. A teraz przejdźmy do wyprawy na wrak na orbicie. Nasza kolonia jest poważnie niedoekwipowana, w związku z tym przedstawcie sugestie, czego potrzebujecie, by grupa która tam poleci nie szukała na ślepo. W wyniku dyskusji ustalono czego potrzeba, choć często były to pobożne życzenia. Powstała jednak lista. Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 22-07-2017 o 16:47. |