Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Science-Fiction > Archiwum sesji z działu Science-Fiction
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 19-06-2017, 21:20   #131
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację


Dzień po lądowaniu: 155. Czas do zimy: 28 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Obóz Excalibur - Kolonia
Noc, przed świtem.



Nae "Tek" Tinnoe, Kevin Walker

Wyprawa do miejsca, gdzie powinien znajdować się obóz Excalibura - obóz poprzedniej ekipy wysłanej na planetę Avalon odbyła się sprawnie. Było to dużą zasługą Nae Tinnoe oraz obu pilotów. Nawet pomimo, że powzięte środki ostrożności okazały się zbyteczne, można było wyprawę zaliczyć do udanych.

Zgodnie z sugestią Nae Tinnoe, w podróż powrotną zabrano czaszkę oraz kilka kości zwierząt z cmentarnych dołów. Oprócz tego mieli informację, że faktycznie ludzie z Excalibura niegdyś tam byli. Świadczyła o tym mogiła Argirdasa Lakovou, kapitana Excalibura. Modułów nie odnaleziono, co świadczyło o tym, że najprawdopodobniej ktoś umyślnie je zabrał z tego miejsca transportowcem o dużej mocy. Być może była to sama załoga Excalibura... i to w zasadzie było tyle.

Ekipa wróciła do obozu zmęczona po nieprzespanej nocy, spędzonej w stresie i napięciu. Thorr jednak natychmiast udał się na spotkanie z Aurelią Zavishą, natomiast Pernel Thompsett zdała kości i zdjęcia do analizy działowi naukowemu. Wśród drużyny, zwłaszcza od strony Kevina Walkera pojawiły się głosy, że należałoby wrócić w tamto miejsce za dnia z szerszą gamą profesjonalistów. Thorr uważał ponadto, że powinni przy asyście medycznej odkopać grób i zbadać szczątki.

Dzień po lądowaniu: 155. Czas do zimy: 28 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.



Carl Cabbage

Tego samego dnia, nad ranem można było zobaczyć niecodzienny widok - na środku kolonii Karl wkopywał w ziemię sporej wielkości pal, a gdy skończył, wbił weń wycelowany w gwiazdy kierunkowskaz "Kirke - 542,45 j.a. Zaś nieopodal Mary Locke wraz z Leo Kupcajewem instalowali nagłośnienie.

Był to efekt ich wczorajszej rozmowy. Carl Cabbage uznał, że w kolonii powinien znaleźć się środek masowego przekazu. Mary zwróciła wtedy uwagę, że koloniści potrzebują odskoczni, by zapomnieć o trudach dnia, osobistych tragediach i nowych problemach tu na planecie. Na rodzinnej planecie gubernatora - Kirke jeszcze kilkanaście lat temu tzw. wyższa kultura była zakazanym marnotrawstwem zasobów potrzebnych do prowadzenia wojny. Carl powiedział jednak wtedy do Mary coś wbrew owym regułom.

- "Masz rację Mary, przez dłuższy czas tego nie widziałem, ale właśnie dlatego proszę Cię byś to zmieniła. Zdjąłem ci garnizon z barków, mam tu doświadczonego oficera któremu można śmiało powierzyć nasze bezpieczeństwo. Zgarnij więc od ludzi co tam mają - filmy, muzykę, cokolwiek - i zrób coś. Chciałbym też aby wiedzieli co robimy, by poczuli się częścią tej koloni. Zresztą co mam cię uczyć, na mojej rodzinnej Kirke artyści musieli żyć w podziemiu, bo byli darmozjadami. Ale już nabrałem nieco ogłady. Nawet wiem co to hobby."

Tak więc niebawem przez głośnik pojawił się pierwszy komunikat. Osoby mające jakiekolwiek zasoby utworów muzycznych, filmów czy innych pomysłów na rozrywkę oraz hobby miały zgłosić się do Mary Locke. Po ogłoszeniu, przez głośnik wydobyła się cicho muzyka.



Nae "Tek" Tinnoe

Właśnie owa muzyka zbudziła Nae. Nie mógł długo nacieszyć się wylegiwaniem w łóżku, bowiem zaraz rozległo się pukanie do jego części habitatu. Gościem okazała się Ariadne Kalis.

- Cześć, obudziłam? Mogę wejść? Jest sprawa. - Ariadne weszła do habitatu nim jeszcze mechanik zdążył się do końca wybudzić. - Przybyłeś tu z Argosem, więc istnieje znacznie mniejsze prawdopodobieństwo, że cokolwiek co tu się działo miało na ciebie wpływ. Dlatego przychodzę właśnie tu, mimo że wiem że masz dużo na głowie. Wszyscy mamy. - Ariadne zamknęła za sobą drzwi, a następnie okno, przez które wciąż słychać było muzykę. - To tajne. To co powiem zostaje między mną i tobą, a każdy przypadek poszerzenia grona odbiorców musi przejść przeze mnie. Gubernator chce opracować urządzenie wykrywające psionikę. Słyszałeś pewnie o Baronie Hermann Bruno Von Bismarck i jego umiejętnościach... Wciąż nosi naszyjnik, blokujący użycie mocy. Skoro to może powstrzymać go od używania psioniki, to musi być też w stanie wykryć chęć jej użycia. Argos nie zdradzi jak to działa, ale na terenie kolonii obowiązuje prawo gubernatora, dlatego zdejmiemy to z niego i wykorzystamy. Bruno Hermann sam ci w tym pomoże. Ty, on, ja i gubernator. Nikt więcej o tym nie wie. Jeśli będziesz musiał zaangażować kogoś jeszcze muszę o tym wiedzieć. Ważny jest czas, ale przede wszystkim ma być to zrobione dobrze. Najlepiej jakbyś zdążył w ciągu dwóch dni, zanim sprowadzimy do obozu Kze'taha.

Aridane przesiedziała jeszcze chwilę u Nae, omawiając szczegóły. Opowiedziała mu także o odnalezieniu zaginionego członka załogi "Nadziei Albionu" - Kze'taha, o którym najwyraźniej Nae usłyszał dopiero od niej (był wszak całą noc na wyprawie).

Podczas dnia Nae spotkał się także z Benjaminem Taro. Chodziło o wyprawę na wrak Nadziei Albionu. Benjamin uzgodnił formalności z kapitanem, mogą ruszać, kiedy tylko Nae będzie gotów. Niestety to zadanie w znacznym stopniu kolidowało z tym od Ariadne. Nae musiał podjąć decyzję co jest dla niego piorytetem. Oczywiście wyprawa na orbitujący wrak również wymagała przygotowań i nikt nie oczekiwał, że Nae zdecyduje się wyruszyć od razu.


Kevin Walker

Również Kevin Walker mógł pospać trochę dłużej niż reszta, co po nocnej misji było raczej koniecznością, niż przywilejem. W zasadzie Kevin nie miał niczego zaplanowane na ten dzień, jednak szybko okazało się, że Amir Duerr zaplanował dla niego kolejną sesję treningową. Okazało się też, że drugi pilot na Argos (Conall Blakesley) ma kłopoty ze zdrowiem i Amir został oddelegowany przez kapitana na okręt wojskowy, co skutkowało tym, że tutaj nie było komu pilotować GUV'a. W ten z pozoru wolny dzień, Kevinowi spadła na barki cała organizacja działu transportowego. Musiał sporządzić sobie harmonogram, zebrać ludzi, ponadzorować trochę mechaników i sporządzić spis sprawnych maszyn oraz wiele wiele innych rzeczy, które mógł zrobić sam, lub wyznaczyć ku temu odpowiednich ludzi, którzy pomogliby mu ogarnąć ten cały bałagan, który tylko w niewielkim stopniu został dotąd uporządkowany przez Amira. To wszystko zjadało masę czasu, nie tylko tego jednego dnia. W dodatku na horyzoncie malowała się wyprawa GUV'em na wrak Nadziei Albionu, choć kiedy dokładnie, to jeszcze zależało od Nae Tinnoe.


Carl Cabbage

Po zebraniu szefostwa oraz dość spontanicznym jak na gubernatora samodzielnym ustawieniu znaku "Kirke", Carl Cabbage mógł zgłębić się w akta kolonistów. Nirad Sariff wybrał trzy akta, które budziły jakiekolwiek wątpliwości.


Imię i Nazwisko: Jeremiasz Anders
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 30 lat
Wzrost: 185 cm
Oczy: Brązowe
Planeta ojczysta: Astartes
Matka: Sara Anders
Ojciec: nieznany
Stan cywilny: Kawaler

Kwalifikacje: Były technik Marines, kapral. Wieloletnia służba bez awansów. Zrezygnował ze służby rok temu.

Notatka (Nirad Sariff): Pan Jeremiasz Anders przed zaginięciem utrzymywał, że był szkolony w tropieniu psioników. Sprawdziłem to i nie znalazłem jakichkolwiek danych na ten temat. Mogła być to tajna misja, jednak fakt ten budzi wątpliwości.



Imię i Nazwisko: James Bouleau
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 42 lat
Wzrost: 178 cm
Oczy: Brązowe
Planeta ojczysta: Quara
Matka: Amelia Bouleau
Ojciec: André Bouleau
Stan cywilny: Żonaty, dwójka dzieci (6 i 11 lat)

Kwalifikacje: Specjalista inżynierii kolonialnej Fundacji od 5 lat. Wcześniej właściciel firmy "Desant Bouleau", produkującej i składającej habitaty na kolonizowanych planetach.

Notatka (Nirad Sariff): Jak zapewne Pan wie, "Desant Bouleau" założony przez Amelię oraz André Bouleau został całkowicie wykupiony przez Fundację właśnie 5 lat temu, mimo że była to największa firma produkująca habitaty w uniwersum. Pan Bouleau był jej właścicielem, a mimo to zdecydował się na koczowniczy tryb życia w szeregach Fundacji.



Imię i Nazwisko: Nae Tinnoe
Płeć: Mężczyzna
Wiek: 26 lat
Wzrost: 207 cm
Oczy: Szare
Planeta ojczysta: Argos IV
Stan cywilny: Kawaler

Kwalifikacje: Doradca techniczny Fundacji

Notatka (Nirad Sariff): W zasadzie nie ma do czego się przyczepić. Panem Nae Tinnoe nie interesowałem się dopóki nie zauważyłem niekonsekwencji w liście pasażerów. Sprawdziłem jednak to, dzięki pomocy pana Benjamina Taro. Nae Tinnoe miał lecieć statkiem Nadzieja Albionu. Tak się jednak nie stało. W udostępnionych mi plikach Fundacji przez Benjamina zapisano, że następnie miał lecieć z "Morganą", ale ostatecznie zwerbowano go na misję ratunkową "Argos". Miejsce Nae Tinoe prawdopodobnie zajął Lionel Bell, Milton Frez lub Kze'tah, choć wnioskuję to tylko po datach zapisów. Ot zwykły chaos organizacyjny, który pozwoliłem sobie zauważyć.



Kolonia


Dzień ten był jak na standardy, do których zdążyli przywyknąć pod najpierw nieoficjalną, a teraz pełnoprawną władzą Carla Cabbage dość leniwy. Nie był to wszak całkowicie wolny dzień od pracy, ale z pewnością pozwolił wypocząć, odnowić morale, co miało niemałe znaczenie.

Kolonia rozpoczęła nowy program zapewnienia ogrzewania niezależnego od paneli solarnych do habitatów. Rozpoczęto badania kaloryczności drzew i ulatnianych związków podczas spalania. Koloniści, w tym Kev i Nae, pomimo nowych obowiązków w mniejszym lub większym stopniu mogli zaangażować się w nową inicjatywę mającą rozwijać zainteresowania i dającą potrzebną również w takich miejscach rozrywkę.

Do zdrowia powrócili już prawie wszyscy koloniści. Jedynie Quay Mla oraz Louis Bouleau pozostawali pod opieką lekarzy, przy czym ten pierwszy, mimo dalszych kontaktów z psycholog, powrócił do pracy dnia następnego.
Dzień po lądowaniu: 156. Czas do zimy: 27 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia


Kolonia

Dzień ten był dla większości osób kontynuacją działań dnia poprzedniego. Kolejne informacje zaczęły docierać do dowództwa z działu naukowego w sprawie tajemniczej substancji znalezionej przez Kevina Walkera kilka dni temu, lecz to póki co pozostawało tajemnicą dla ogółu. Sam dział naukowy, zresztą nie do końca radził sobie ze wszystkimi zadaniami. Być może zmieni się to, gdy dołączy do nich doktor Melathios Sofitres. To jednak miało nastąpić dopiero jutro.


Carl Cabbage, Kevin Walker

Tego dnia, prócz stałych obowiązków, gubernator gościł w swoim gabinecie trzy osoby. Kaję Quickley - psycholog oraz Bale Charmchi wraz z Kevinem Walkerem. Pierwsza wizyta była krótka i w zasadzie błaha. Chodziło o sprawy personalne. Kaja Quickley uważała, że należy odseparować Nicol Brooks od aktualnego zadania, jakie powierzył jej gubernator. Twierdziła, że "towarzystwo" barona zdecydowanie źle na nią oddziałowuje i że sytuacja jest jej zdaniem poważna. Druga kobieta przybyła z konkretnym problemem, zaś Kevin jako koordynator zadań transportowych został zaproszony na to spotkanie w charakterze wolnego słuchacza, by mógł w przyszłości łatwiej opracować strategię transportu materiałów.

Bale Charmchi była z wykształcenia inżynierem. Kimś kto mógł w dużej mierze zastąpić im Jamesa Bouleau. Bale zwróciła gubernatorowi uwagę na istotę kolonii. Kolonia musiała się rozwijać, budować drogi, rurociągi, mieszkania dla nowych kolonistów z "Morgany". Ich zadaniem nie było jedynie przetrwać, a także zapewnić byt nowym kolonistom, zaś porządek zasiedleń był taki, że w pierwszej kolejności leciały osoby najlepiej predysponowane do pracy. Na "Morganie" było znacznie więcej dzieci i osób starszych niż na Nadziei Albionu, czy takim Excaliburze, na którym nie było ich wcale. W dodatku habitaty z ekonomicznego punktu widzenia, były stosowane tylko we wczesnym etapie kolonizacyjnym, zaś potem, Fundacja zawsze stawiała na surowce miejscowe. Stali przed nie lada wyzwaniem. Mieli do późnej wiosny wybudować kompleks mieszkalny dla 100 osób!

Bale podchwyciła temat nowej osady o którym usłyszała od kolonistów, a który nie udało się zrealizować wcześniej. Zima nigdy nie była najlepszym okresem dla budownictwa, na szczęście na Avalonie zimy na ogół nie są mroźne. Bale poprosiła, by przy okazji badań drewna na opał sprawdzić jego wytrzymałość i zdatność pod względem konstrukcyjnym. Przedstawiła wstępne szacunki zapotrzebowania na materiały i przedstawiła projekty budynków. Poprosiła też Kevina Walkera by opracował strategię transportu materiałów do nowej osady i bezpośrednio na placu budowy. Jako główny problem Bale wskazała brak dźwigów, które miała mieć ekipa Excalibura. Na koniec pożegnała się i powiedziała by kontaktować się z nią lub Dominique Bouleau, kiedy tylko będzie potrzeba, lub pojawią się nowe informacje.

Dzień po lądowaniu: 155-156. Czas do zimy: 26-27 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, wyprawa łowiecka


Frank “Dante” Jaeger, Melathios Sofitres

W związku z tajnym projektem wykrywacza psionicznego, Carl Cabbage był zmuszony opóźnić przybycie Kze'taha. W zasadzie zadanie grupy nie zostało wykonane, nie zdobyli pożywienia, więc korzystając z doświadczenia starego znajomego kolejne dwa dni spędzili w terenie. Nie tego pewnie się spodziewali. Kze'tah zabrał ich na... grzyby, prawdopodobnie ostatnie już w tym sezonie.

Zaś dnia drugiego złowili trochę morskich stworzeń. Głównie skorupiaki. Okazało się, że KZe'tah dysponował niewielkim czółenkiem. Podczas tych paru dni, Kze'tah dał się poznać jako wyjątkowo sprawny fizycznie mężczyzna o przynajmniej dorównującej wiedzy survivalowej, jaką dysponował Dante. Być może nawet go przewyższał w tej materii. Niewiele mówił o swojej przeszłości, ale w zasadzie na tej planecie to był niemal standard, że nie każdy chciał o tym mówić. Kze'tah często opowiadał o "Prachu", swoim wierzchowcu, jego zwyczajach, a także o innych stworzeniach, wśród których Melathios rozpoznał wiele okazów, z jakimi już się zetknęli. Po dwóch dniach wyposażeni w plecaki pełne grzybów i skorupiaków z nocnego połowu ruszyli z powrotem do Kolonii. Dzień ów po wyjściu z jaskini Kze'taha był chłodny, choć słoneczny. Temperatura sięgała blisko siedmiu standardowych stopni.



Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.


Frank “Dante” Jaeger, Melathios Sofitres

Był to dzień, w którym w kolonii miał stawić się Kze'tah wraz z wyprawą łowiecką. Dalsze odwlekanie wizyty mogłoby wzbudzić jego podejrzenia, toteż Ariadne Kalis poleciła, by w razie gdyby jednak nie zdążyli, po prostu odwlec "przesłuchanie". Ludzie, których kierował Dante wracając do kolonii, zastali ją czystszą i jakby trochę weselszą. Szybko dowiedzieli się o inicjatywie gubernatora, którą nadzorowała Mary Locke. Zresztą Mary sama podeszła do Dante z propozycją, by pokierował na przykład dwa razy w tygodniu jakieś zajęcia walki wręcz. Oczywiście to była tylko sugestia. Równie dobrze mógł zaproponować coś innego, lub zwyczajnie zamiast tego zająć się czymś bardziej przyziemnym, związanym ze zdobywaniem pożywienia lub może nawet wyruszyć w miejsca wskazane przez Kze'taha?

Mary miała także pomysł dla doktora. W zasadzie zaproponował to gubernator, a ona tylko powtórzyła. Ktoś z naukowego mógłby poprowadzić coś w rodzaju prelekcji na temat tutejszej fauny i/lub flory. Wiedzę na temat tutejszych gatunków posiadali naukowcy, ale pozostali koloniści w zasadzie wiedzieli niewiele w tej materii. Musiało jednak to trochę poczekać, bowiem doktor Melathios rychło został skierowany do habitatu naukowo-medycznego. Naukowcy nie do końca radzili sobie ze zidentyfikowaniem czaszki zwierzęcia, przywiezionej przez zespół Thorr'a.

Baird:
Investigate 1: 10+2+2= 14 zdany!
Investigate 2: 3+2+2= 7 oblany!
Informacje na PW.


 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 19-06-2017 o 21:57.
Rewik jest offline  
Stary 20-06-2017, 14:23   #132
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Nae był niepocieszony z tak wczesnej wizyty. Również nie był zadowolony z kawałka hałasującej muzyki "za oknem", ale co zrobić? Leżał przecież sobie tak wygodnie! ...i bez kaptura na głowie. Szczęśliwie zdążył go naciągnąć na białą, gęstą czuprynę tak, że jego niechciany gość widział to co każdy, czyli go w kapturze i jego cieniu.

Zadanie które chciała mu wcisnąć Ariadne nie należało do łatwych. Nie mniej wysłuchał ją do końca i powiedział.
- Rozumiem, że to dla was ważne, ale ja jestem technikiem przemysłowym, nie elektronikiem, a taka technologia to w większości skomplikowane podzespoły których możemy nie mieć na stanie.

Westchnął i powoli pokręcił głową na boki.
- z tego co wiem to brakuje nam wszystkiego. Jedyna szansa by myśleć o czymkolwiek to udać się na Nadzieję i odzyskać co się da. Bez tego to będzie praca teoretyczna. Tak więc wybacz, ale bez sprzętu i części nie mogę do tego usiąść. Czas jest zbyt cenny by marnować go na coś na co nawet możemy nie mieć części by to zreplikować. Poza tym, ten człowiek nie bez powodu nosi to ustrojstwo.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 26-06-2017, 16:49   #133
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Po powrocie do obozu czas jakby znowu zwolnił. Melathios od razu po przybyciu został wezwany do działu naukowego. Kruger i inni mieli problem ze zidentyfikowaniem resztek istoty jaką przywiozła druga ekspedycja. W końcu jednak po chwili analizy i sporego zastanawiania Mel w końcu rozpoznał stworzenie, czym szybko podzielił się z zebranymi naukowcami.
- Toć to Bimbrownik.- Powiedział wesoło opisując stworzenie.-

Po wyjściu na zewnątrz Doktor Sofitres zadumał się chwilę. Melathios zauważył, że większość kolonistów miała braki w wiedzy, którą on przez ostatnie tygodnie skrupulatnie zbierał, może Mary i Kapusta mieli rację. Profesor Xenoantropologii nie zgadzał się z obecnym stanem rzeczy i już godzinę później w całym obozie były rozwieszone ogłoszenia ręcznie napisane przez doktora.

SZKOŁA AVALOŃSKA ZAPRASZA

Jesteś nowym kolonistą?
Słyszałeś, że lokalne jedzenie może Cię zabić
i dlatego jedziesz od miesiąca na racjach z tubki?
Nie bądź kretyn i wyedukuj się już teraz!
Na Avalonie, naszym nowym domu żyją setki stworzeń,
z których poznaliśmy zaledwie parę tuzinów.
Nie pozwól by tobie lub komuś z twojej rodziny
stała się krzywda podczas kolejnej wyprawy do kibla!
Zgłoś się do szacownego Dr Melathiosa Sofitresa już dziś,
by nie obawiać się o jutro.

Opłata za lekcją jest opłatą dobrowolną. Dr Mel przyjmuję zapłatę w kredytach Imperium, przedmiotach użytkowych oraz w okazach Avalońskich.

Gdy Mel skończył z ogłoszeniami odszukał Kze'Tah. Melathios chciał zaproponować mu współpracę. Od jakiegoś czasu doktorowi chodziło po głowie oswojenie grupy zwierząt, które mogły by posłużyć za źródło pożywienia oraz i innych przypadkach alternatywę dla pojazdów paliwowych. Mel przedstawił Kze'Tah swoją propozycję oraz listę okazów na jakich mu zależało. Kze'Tah miałby zająć się bardziej techniczną stroną pozyskania istot.
Pierwsza na liście Melathiosa była para Łań Avalońskich, samczyk i samica.
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 26-06-2017 o 16:53.
Baird jest offline  
Stary 02-07-2017, 19:03   #134
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.


Nae "Tek" Tinnoe

Benjamin Taro podniósł palcem głęboko opadające mu na nos oprawki okularów, kiedy z jego gabinetu wyszedł Zahary Durra i minął się w drzwiach z Nae.
- Zapraszam. - Benjamin wskazał wygodne siedzisko kilka metrów przed biurkiem, sam zaś wstał i zasiadł na przeciwko, za niskim stolikiem.

- Ostatnim razem twoja wizyta na "Nadziei Albionu" zakończyła się szczęśliwie, ale tym razem spędzisz tam dużo więcej czasu, dlatego nalegam byś odbył szkolenie Zero-G. Chciałbym byś wyznaczył ekipę do pięciu osób, która będzie ci towarzyszyć. Zarezerwuj u niejakiego Kevina Walkera twój oraz ich transport na Argos. Tam odbędzie się szkolenie całej grupy. Potrwa dwa może trzy dni. Następnie udacie się na wrak statku. Zanim jednak wyruszycie chcę otrzymać rozpiskę pomysłów wykorzystania pozyskanych materiałów. Wiem o zapotrzebowaniu na energię. Może dałoby się z reaktorów coś odzyskać? Nie znam się na tym, ale kolonialna elektrownia byłaby potężnym krokiem na przód. Bale Charmchi może zapoznać cię z planem budowy lub rozbudowy kolonii, ale dobrze się składa bo rozmawiała już o tym także z Kevinem Walkerem. Powinien już wiedzieć co potrzeba. Pewnie jakieś maszyny budowlane, dźwigi, stal, rury. Dostaniecie "V" do pomocy. Doskonale radzi sobie bez grawitacji.

Do pomieszczenia weszła Maev Kobayashi i podała obu mężczyznom coś do picia, sama zaś również usiadła obok i napiła się ze swojej filiżanki.

- Kapitan jest gotów was przyjąć na Argos w każdym momencie - powiedziała Maev - prosił jednak przypomnieć, że rygorystyczne zasady wciąż obowiązują i pouczyć w tej materii osoby, które jeszcze nie przebywały na jego statku.

- Nie chcemy zawieść kapitana. - Benjamin znacząco spojrzał w stronę drzwi, przez które niedawno wyszedł Zahary. - Wiem, że to formalność, ale nie chciałbym usłyszeć o żadnych problemach podczas waszego pobytu, więc dobierz proszę ludzi odpowiedzialnych.

- Jeśli mogę kogoś zasugerować, to Ravi Cheshire powinien się nadać - Maev spojrzała na Benjamina - odradzałabym zaś... z pewnych względów Tulę Moorie.

- Częstuj się Nae - Benajmin wskazał na skromne przekąski - Masz jakieś pytania, wątpliwości? Po zebraniu ludzi i uzgodnieniu terminu lotu z Kevinem Walkerem możecie ruszać...


Melathios Sofitres

- Łanie Avalońskie? Tak je nazwaliście? - Kze'tah wciąż oczekiwał w kolonii na rozmowę z gubernatorem, która będzie czymś więcej niż uściśnięciem dłoni. - Znam je. Czyli wyprawa do lasu, hmm? Nie wiem na ile wolno mi opuszczać teraz kolonię, ale chrzanić to. Może się udać. Ciężko złapać i oswoić tak płoche stworzenia, ale jak je złapiemy to się kiedyś przyzwyczają, co nie? Wiesz co to żre? - Kze'Tah potarł się po karku w zamyśleniu - Zgarnij cyborga i czarnucha zna się na rzeczy, razem coś wymyślimy.

Kze'Tah swoim zwyczajem mówił trochę chaotycznie, poruszając kilka wątków na raz.
- Widziałem ogłoszenie, wpadnę na twój wykład, tylko nie próbuj mnie zmuszać do publicznych wystąpień, potem może coś dopowiem.
-
Spoglądał teraz na Melathiosa z większą uwagą. - Powiedz mi oprócz tej całej ksenobiologii znasz się trochę na chemii? - Kze'Tah po krótkiej pauzie wyjaśnił - Pytam bo pomocne byłoby coś do uśpienia Łań... Avalońskich?

Kiedy mieli już się rozejść, Kze'Tah powiedział jeszcze do Melathiosa, że przy okazji wyprawy coś jeszcze im pokaże. Nie chciał jednak zdradzić co to będzie.


Kolonia, Zahary Durra

Zahary chrupał orzeszki z prywatnych zasobów. Siedział w fotelu daleko odchylony, z nogami na biurku. Ze znudzeniem wciskał co jakiś czas wznowienie połączenia w komunikatorze. Lecz od godziny odpowiadała mu cisza.

- Victorze jeśli mnie słyszysz odpowiedz. - Zahary zwolnił przycisk, by po chwili znów go wcisnąć. - Co się stało z załogą? Victorze? Ktoś mnie słyszy? - Zahary zdjął nogi z biurka.

Cisza. Jednak z jakiegoś powodu na znudzonej twarzy Zaharego pojawił się nikły uśmieszek samozadowolenia.
- To tylko orzeszki, chrupią jak jem - powiedział do siebie i umilkł na długo, pogrążony w zamyśleniu.



 

Ostatnio edytowane przez Rewik : 02-07-2017 o 19:46.
Rewik jest offline  
Stary 06-07-2017, 03:09   #135
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Kevin "Cobra 222" Walker - pilot z fantazją



Gdy pilot usłyszał do jakiego zebrania został wyznaczony twarz mu na chwilę znieruchomiała. ~ Seerioo?! ~ twarz mu zamarła z wyrazem uprzejmego zainteresowania. Ktoś tu chyba nie do końca kojarzył, jaką Walker ma profesję albo miał jakieś dziwne wyobrażenie czym zajmują się piloci. Nawet ogólny zarys zadania wyglądało mu na coś w stylu: "Zbuduj bazę dla 100 osób w 100 dni". Z czego większość tego czasu wypadało na zimę a młot pnematyczny, pikup czy siekiera były już chyba dla nich dość ciężkim sprzętem. Brakowało im chyba wszystkiego. W pierwszej chwili więc miał ochotę posłać geniusza który to wymyślił do wszystkich diabłów. Tym powinien się zająć jakiś inżynier albo logistyk, planista chociaż no a nie pilot.

- Mogę to przemyśleć? Przyznam, że tego się nie spodziewałem. Zjem coś i przyjdę po obiedzie ok? -
przyznał i zaproponował ugodowe rozwiązanie. Bo w tej chwili od ręki to był na nie. Ale może coś zgapił. Musiał nad tym pomyśleć. Wyszedł więc z gabinetu i machinalnie poszedł na stołówkę gdzie równie mechanicznie zjadł obiad. Kreślił cyfry na serwetce. Pojazdy, narzędzia, sprzęt, ludzi, czas i nadal wychodziło mu, że to porywanie się z motyką na Słońce. Pokręcił przecząco głową. To nie mogło się udać. Nie jemu. Nie pilotowi. W inżynieryjno - logistycznej robocie o znaczeniu strategicznym. Dom dla całej gromady ludzi. Z niczego. Piach, las, stepy i morze dookoła a oni sami musieli martwić się o przetrwanie zimy o coś tak oczywistego jak co będzie jutro na obiad. Co prawda mieli zapasy ale to uważał, decyzję sztabu za ich oszczędnością i stawianiem na lokalne zasoby planety za słuszną. No i jeszcze były inne projekty które też trzeba było wykonać a które trzeba było obdzielić jakoś tymi wątłymi zasobami sprzętu i ludzi.

Najbardziej wkurzało go chyba to, że do cholery był pilotem. Okey również kierowcą. A ktoś chyba przydzielił go do tego projektu dlatego, że skojarzył mu się z ciężkim sprzętem. Sprzętem którego nie mieli. Więc gdy skończył obiad i jeszcze szedł przez stołówkę niewidzącym wzrokiem nadal był na nie. Dumał jednak czy taką dać odpowiedź w sztabie. Czy jednak spróbować. Postawić jakieś warunki jakich nie będą mogli spełnić i wyjść wtedy z czystą twarzą? Zmiął zapisaną chusteczkę i miał zamiar wrzucić ją do kosza gdy przez okno dostrzegł dumnie i swobodnie unoszącą się bryłę. Sterowiec! Mieli dźwig! Ale co dalej?

Ale zapalona raz iskierka nadziei i buntu jakie zawsze towarzyszyły mu chyba od urodzenia już toczyła kolejne drzazgi rozpalając ogień. Przypomniał sobie czego nauczał jeden z perłowych pionierów którzy stali się jednymi z najbardziej znanych bohaterów jego rodzimego systemu z początków kolonizacji tego systemu "Nie myśl o przeszkodach, je każdy dureń widzi. Myśl o rozwiązaniach." pokiwał głową. Tak, stary Rewers miał rację. Do cholery jasnej! Był kosmonautą! Kosmonauci mogą poradzić sobie ze wszystkim co tylko dla śmiertelnika możliwe! Dziecinna myśl ale jakoś utwardziła jego wolę by spróbowaćzmierzyć się z problemem. Dlatego gdy wrócił do biura powiedział. - Dobra. Spróbuję zobaczyć na czym stoimy i co moglibyśmy zrobić. W ciągu najbliższych paru dni dam wam odpowiedź. Jeśli wam się nie spodoba to będziecie chyba musieli poszukać kogoś innego. - powiedział prosto jak widzi sprawę.


---


Za sprawę zabrał się od tego, że rozrysował sobie w notatniku cygaowaty kształt sterowca. On był kluczem. Mógł robić i za dźwig i za transport. Potem z pomocą przyszła mu mapa. Do miejsca wybranego na wybrzeżu morza w linii prostej było z 200 - 250 km. Kilka leniwych godzin lotu sterowca. Ale gruntem przez off road i las znacznie dłużej. Trzeba by sklecić wiec jakąś drogę czyli wyznaczyć szlak wcześniej. Same drewno też było trochę bliżej bo jakieś 50 - 100 km od kolonii ale za to niezbyt po drodze. Za to całkiem blisko morza. "Na wszelki wypadek" rzucał mu się w oczy możliwość transportu moskiego między "tartakiem" a nową osadą. No tak. I tak wyglądał goły start planu. Mapa, odległości do trzech punktów na niej i sterowiec.

Zaczął od opracowania trasy bo to było najbliższe jego specjalności. Prawie od razu rzuciły mu się w oczy dwa problemy. Pierwszy to to, że miejsce pracy było w jednym punkcie przy wycince drzew a drugie do składania domków w innym. Zaś miejsce zamieszkania kolonistów w jeszcze innym. Dojechać z kolonii do tartaku czy nawet zawieść np. pierwszym danego dnia lotem sterowca to tak jeszcze pół biedy. Ale tam, nad brzegiem morza to już się robiło i parę godzin, niezbyt długiego zimowego dnia na sam dolot. Więc wyznaczeni do pracy ludzie musieliby pewnie tam bytować i spędzać noc. By zaoszczędzić czas i paliwo zapewne obsada tartaku też. Sam sterowiec niby też ale wydał mu się zbyt cenny by nocować gdzieś na budowie a nie w bazie.

Ze sterowcem wiązał się drugi problem. Po pierwsze aż nadto wiele razy był pod ogniem środków przeciwlotniczych by wiedzieć, że sterowiec to wręcz wymarzony cel ćwiczebny dla nich. Bo i duży i powolny i śmiesznie powolny. Ale jeśli zamachów ani ataków więcej nie będzie a wybudowanie tego nowego obozu miało być priorytetem to był skłonny zaryzykować. Mimo to gwarancji bezpieczeństwa dać nie mógł ale kto ją obecnie tu miał? Nikt ani nic. Wszyscy dzielili tu niebezpieczeństwa a środki przeciwlotnicze miały taki zasięg, że równie dobrze mogły zagrozić sterowcowy i w ich głównej bazie. Bezpiecznego miejsca na tej planecie pod tym względem nie było. Ale zanotował, że trzeba by zamontować wojskowe czujniki i receptory ostrzegające przed opromieniowaniem przez nowoczesną optoelektronikę i do tego flary. Miał nadzieję, że jeśli teraz nawet tego nie mają to zdołają wyszperać z któregoś ze statków na orbicie choćby z uszkodzonej "Nadziei".

Drugi problem ze sterowcem był taki, że mogło go nie być w każdej chwili. Nawet bez celowych ataków mógł mieć jakąś awarię albo zostać przydzielony do innych zadań. A wówczas cała "budowa domków" by stała bez dostaw drewna z tartaku. Trzeba było więc wymyśleć alternatywę. Na to wydały mu się odpowiednie barki. Pewnie też z drewna bo z czego? Zostawał napęd bo tu już potrzebny był jakiś silnik. Silnika nie mieli więc pewnie trzeba by rozebrać i wyjąć z jakiegoś pojazdu. To mu niezbyt odpowiadało bo flotę pojazdów i tak mieli obecnie żałośnie małą. Ale bez tego żadna barka nie byłaby sterowna bardziej niż kłoda drewna zdana na kaprysy prądów i fal. Wahał się. Riot tank? Transporter amunicji? Któryś z większych robotów? Silnik musiał być mocny by pokonać ciężar bezwładności barki i ruch fal. Chyba, żeby zbudować poduszkowiec. Też wziąć silnik z któregoś z silników, za platformę nawet konstrukcje tratwopodobną czy ścianę z jakiejś ładowni "Nadziei" gdyby udało ją się dostarczyć na powierzchnię. Za "śmigła" można było by użyc któryś z ciężkich wentylatorów "Nadziei" jakie mogły zapewniać odpowiedni ciąg do całych zespołów statków. Jakieś kilka większych chyba powinno być na statku tego kalibru. Zaś kurtyny napełniane przez zwykłą sprężarkę, można było zmajstrować z jakiegokolwiek brezentu wodoodpornego. Taki cudak by wyglądał pewnie pokracznie ale unosiłby się i nad wodą i nad lądem. Wpisał więc w alternatywę dla sterowca barka/poduszkowiec. Użycie takiego pojazdu albo przyśpieszyłoby pracę albo zwolniło sterowiec do innych zadań.

Gdy jednak doszedł do punktu z samą budową zaczęły się schody. Zakładał, że tak prymitywne narzędzia do samej wycinki drzew czy zbijania domków to będą. Ale jak je załadować na tą barkę czy poduszkowiec? Można było co prawda sterowcem. To jednak wydało mu się cholernie upierdliwe tak majstrować z każdą dechą czy drzewem. Ale mieli half track! Półgąsiennicówka była wymarzonym odpowiednikiem ciągnika. A po paru przeróbkach nawet buldożera czy dźwigu. Miał wyciągarkę więc mógł unosić ze sobą co nieco już teraz. Ale na dłuższą metę rozsądniejsze wydało mu się zmajstrowanie na nim dźwigu. Tu by jako ramię przydały się jakieś elementy konstrukcyjne z innych konstrukcji. Może znowu z "Nadziei"? Jeśli coś dźwiga na sobie "wiecznie" ileś tam kratownic i pokładów to chyba było na tyle mocne by unieść drzewo czy dwa i załadować na barkę. Od biedy jako ramię można też było użyć miejscowego drewna. Chyba. Na wytrzymałości drewna znał się o wiele słabiej niż na lotniczych metalach, plastikach, spiekach i kompozytach. Tu już musiałby skonsultować się z kimś. Pewnie z Jimem Kropeckym na początek. Liny na ten dźwig miał nadzieję, że jakoś znajdą w zapasach lub na orbicie. Sam napęd powinno dać się przekierować z silnika przez jakiś wał korbowy czy coś podobnego. W rolnictwie nadal było sporo drobniejszych maszyn podobnie zasilanych przez bazowy pojazd jak choćby zwykły traktor.

Prawdziwe schody a nawet ściana wspinaczkowa zaczęły się gdy dumał co właściwie mieliby transprtować. Drzewa? Bale? Dechy? Bo docierało do niego, że im bardziej "towar" będzie obrobiony w tartaku tym mniej roboty będzie przy zbijaniu go w domy. A tu zaczynały się rozważania jak te domy właściwie miałby wyglądać. No co jak co ale budowanie domów to już kompletnie nie była jego specjalność. Wolał prefabrykaty. Takie same elementy z których po dostarczeniu na miejsce nawet średnio doświadczony osobnik dałby radę zbić domek. To jednak w sporej mierze przenosiło ciężar roboty na sam tartak. Z samego "zetnij i zapakuj" robiła się mała, wyspecjalizowana placówka. Ale po namyśle doszedł do wniosku, że byłoby warto. Z taką placówką mogliby wysyłać prefebrykaty dokądkolwiek gdzie byłaby potrzeba i daliby radę. Tylko właśnie miał mętne pojęcie jak przerobić tak świeżo ścięte drzewo w jakiś... co? Płytę? Dechę? Ścianę? Domyślał się, że potrzebna by była jakaś obrabiarka. Odpowiednik tokarki czy frezarki do metalu. Nie miał jednak pojęcia czy takie coś mają tu na powierzchni, albo mogą mieć na orbicie, albo mogą jakoś "zorganizować". Tu wiec już zaznaczył grubą krechą, że punkt do obgadania z Kropeckym i innymi specami od inżynierii i urządzeń.

Po namyśle dodał do punktu alternatywny podpunkt. A może barki? Chodzi o miejsce do mieszkania ale niekoniecznie domy. Może barki? Miejscówa nawodna pasowała jak ulał. Budowe barki i tak rozważał. A mieliby projekt jednej mogliby zbudować i następne. Materiał, narzędzia i technika budowy domu i barki wydawała mu się podobna. Daliby radę zbudować dom to i barkę no i na odwrót. Może domek byłby trochę gibający się na falach ale jak ci nowi by jęczeli to mogli dalej zbudować sobie dom swoich marzeń. Ale potem. A na przylot już by jakiś kąt mieli. Ale, że mowa była o domach a niekoniecznie o pływających domach no to zostawił ten punkt do konsultacji.

Popatrzył na swój pobazgrany konspekt. No tyle. Z głównego zadania za jaki uznał zbudowanie osady na wybrzeżu "100x100" jak go w myślach nazwał. Czyli schronienie dla 100 osób w 100 dni. Czy by wyszło zależałoby od priorytetów i choćby przydzielonych zasobów, zwłaszcza speców i narzędzi. Na początku też sterowca. Reszty problemów nie był w tej chwili w stanie przewidzieć więc nie zamierzał się głowić.

Jako pilot przywiązywał jednak ogromną wagę do łączności i nawigacji. Zarówno więc w tartaku jak i osadzie obowiązkowo musiałby być nadajnik radiowy. Na tej barce czy poduszkowcu również. Na wybrzeżu przy tartaku i osadzie można było nawet ustawić laserowe czujniki mogące improwizować czy do nawigacji czy do komunikacji odpowiednik telegrafu/latarni. W dnem morza możnaby puścić kabel. Jeśli mieli te kilkaset kilometrów kabla. Zarówno kabel którym możnaby puścić światłowodowy telefon jak i laser podobały mu się o tyle, że były odporne na zakłócenia EMC czy burze. Okey, laser mógł zaszwankować przy bardzo gęstej śnieżycy czy mgle a kabel mógł się zerwać ale i tak była to dodatkowa łączność poza standardowym radiem.

---


Gdy więc po kilku dniach wrócił do sztabu zrąb planu "100x100" miał przygotwany. Wątpił by zdołał poza tym wymyśleć coś przełomowego.

1 - Należy wytypować speców do pracy z uwzględnieniem prac budowlanych. Trzeba ich rotacyjnie zmieniać co kilka dni/tydzień by zbyt długo nie pozostawali z dala od głównej bazy. A i jak najwięcej kolonistów obyło się z praktyką tych prac by mogli stanowić kadrę szkoleniową dla tych co dopiero przylecą.

2 - Należy zbudować obóz dla załogi zarówno w "tartaku" jak i "osadzie" dla pracowników. Tak by mogli tam swobodnie nocować w ciągu całego etapu prac i nie tyrać ich co dzień w jedną i drugą stronę do głównej kolonii.

3 - Należy zbudować naziemny dźwig (proponuję przerobić half trucka). Tym dźwigiem powinno dać się załadować materiały na barki/poduszkowiec. Problemem jest, że mamy jeden half track a prace będą trwały w dwóch miejscach zatoki jednocześnie. Alternatywą jest zbudowanie dźwigu załadunkowego na barce/poduszkowcu.

4 - Należy zbudować pojazd transportujący drewno. Proponuję drogę morską. Myślę, że budowa barki lub poduszkowca leży w zasiegu naszych obecnych możliwości. Z tartaku poduszkowcem lub halftrackiem lub zwierzętami pociągowymi lub zbudowanym taśmociągiem powinno dać się dostarczyć materiał do "portu drzewnego" gdzie barka/poduszkowiec przewiezie je przez zatokę do osady Nova. Póki nie będzie takiego pojazdu jedynym sensownym rozwiązaniem jest użycie sterowca. To jednak "uwiązuje" go do placu budowy a i postęp budowy zostaje uzależniony od dostępności sprawnego sterowca. Sterowiec jest bardzo podatny na ataki środkami przeciwlotniczymi. Można nad tym popracować ale sterowce po prostu są podatne na takie ataki.

5 - Można przemyśleć sprawę czy zamiast domów mieszkalnych nie zbudować barek mieszkalnych. Całościwo lub częściowo zastępujących klasyczne domy.

6 - Trzeba sprawdzić czy mamy możliwość konstrukcji prefabrykatów w "tartaku" by wysyłać elementy wymagające dalej jak najmniejszej wiedzy, czasu i doświadczenia w obróbce i montażu.

7 - Każda placówka lub poza główną bazą MUSI mieć środki łączności z nią. Minimum radio i/lub telefon satelitarny. Nad brzegiem zatoki przy "drzewnym porcie" i osadzie "Nova" proponuje umieścić do komunikacji laserowy telegraf i podwodny telefon jako alternatywę do radia.

8 - Zarówno do "tartaku" jak i "osady" powinien zostać wytyczony jasno oznaczony (wycięty) szlak naziemny by w razie utraty środków nawodnych i powietrznych nadal była możliwość komunikacji tą drogą. Każdka z tych placówek powinna mieć przydzielony na stałe jeden z pojazdów, zwłaszcza osada która będzie początkowo najdalej położonym punktem od bazy głównej. Proponuję po 1 solarcar.

9 - Do innych zadań (zdobywanie żywności, badania naukowe itd.) pozostaje reszta pojazdów, głównie ocalałe pikupy z przyczepami.

10 - Do gromadzenia wody proponuję by każdy moduł, łącznie z przyszłymi "budowlanymi" został wyposażony w zbiornik na deszczówkę i odpowiednie filtry. Jeśli jesteśmy w stanie można zainwestować w odsalarnie wody morskiej np. w "porcie drzewnym" i/lub nowej osadzie.


---


Popatrzył na zebrane twarze i zerknął na swoje 10 punktów. Prawdziwy inżynier czy logistyk pewnie by lepiej to ogarnął, zorganizował i przedstawił. Ale on nim nie był. Zrobił więc i rozpisał to co wydawało mu się najbardziej korzystne, słuszne i niezbędne. Czy naprawdę byli w stanie to wykonać, czy się nie mylił, czy miał rację tego nie wiedział. Ale właśnie pomysłu na jakąś super przełomową alternatywę to nie miał a dłużej przeciągać sprawę nie widział ani potrzeby ani sensu. Albo się sprawdzi albo nie i wtedy będą musieli sięgnąć po pomoc kogoś innego albo sobie darować do czasu przylotu nowej fali i zapasów.
 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline  
Stary 11-07-2017, 23:54   #136
 
Dhratlach's Avatar
 
Reputacja: 1 Dhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputacjęDhratlach ma wspaniałą reputację
Nae wszedł do habitatu Benjamina i usiadł na wyznaczonym miejscu. Jego kaptur zasłaniał skrzętnie jego czuprynę i pogrążał twarz w cichum półmroku. Siedział i słuchał niczym kamienny posąg, a kiedy reprezentant interesów Fundacji skończył powiedział.

- Jestem tu zaledwie parę dni i nie miałem okazji przyjrzeć się koloni bliżej by wydedukować aktualne potrzeby poza najbardziej bieżącymi wynikającymi z lokalizacji. Muszę przyznać, że ktokolwiek wybrał to miejsce na lądowanie wykonał dobrą robotę sabotażysty. Jest beznadziejne, ale nie na tyle by budzić bezpośrednie wrażenie wrażenie wpadki.

Sięgnął po napój i upił drobny łyk ciepłego napoju. Mniejsza o to co to było. Ważne, że było ciepłe, smak nie miał znaczenia.

- Co do moich pomysłów to mam kilka, ale to patykiem na wodzie pisane. Zbliża się zima. Zna pan moje zdolności i zakres kompetencji. Najlepiej byłoby się udać na Nadzieję z dwa, trzy razy. Na raz nie zdołamy pozyskać wszystkiego co niezbędne. Poza tym, idę o zakład, że starzy koloniści mają swoje pomysły, a moja w tym głowa by je spełnić. Problem w tym, że nie wiemy co tam zastaniemy. Przydałby się spec od materiałów wybuchowych na wypadek zostawionej niespodzianki przez naszych nieprzyjaciół.

Po raz drugi wziął łyk cieczy, tym razem większy.
- Jednak właściwy skład załogi zostawiam osobom obeznanym z aktami kolonistów, oraz mającymi z nimi większy kontakt ode mnie. Liczę, że odpowiednie osoby zostaną poinformowane o zapotrzebowaniu na ludzi? Ja w międzyczasie zrobię przegląd koloni i jej stanu. Nie mniej, przydałoby się gdybym został zapoznany z pomysłami kolonistów z stosownym wyprzedzeniem przed wylotem.
 
__________________
Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem!
Dhratlach jest offline  
Stary 14-07-2017, 23:15   #137
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Dzień po lądowaniu: 157. Czas do zimy: 25 dni
Planeta XA82000-0/Avalon, Kolonia.



Melathios Sofitres

SZKOŁA AVALOŃSKA ZAPRASZA

Jesteś nowym kolonistą?
Słyszałeś, że lokalne jedzenie może Cię zabić
i dlatego jedziesz od miesiąca na racjach z tubki?
Nie bądź kretyn i wyedukuj się już teraz!
Na Avalonie, naszym nowym domu żyją setki stworzeń,
z których poznaliśmy zaledwie parę tuzinów.
Nie pozwól by tobie lub komuś z twojej rodziny
stała się krzywda podczas kolejnej wyprawy do kibla!
Zgłoś się do szacownego Dr Melathiosa Sofitresa już dziś,
by nie obawiać się o jutro.

Opłata za lekcją jest opłatą dobrowolną. Dr Mel przyjmuję zapłatę w kredytach Imperium, przedmiotach użytkowych oraz w okazach Avalońskich.


Odpowiedź ze strony kolonistów na powyższe ogłoszenie, prawdopodobnie zaskoczyła nawet, albo przede wszystkim samego organizatora - doktora Melathiosa. Na szczęście ostatecznie, udało się wszystkich pomieścić. Mógł cieszyć fakt, że prócz licznych osób dorosłych, byli wszyscy młodsi mieszkańcy Avalona. Był tam nawet Louis Bouleau, który od dłuższego czasu pozostawał pod obserwacją psycholog. Najwyraźniej stan poprawił się, a to oznaczało, że już wszyscy koloniści najgorsze mieli za sobą (Quay Mla również powoli zaczął powracać do życia kolonialnego).

Sam wykład, choć miał charakter bardziej popularno-naukowy był z pewnością historyczną chwilą. Był to pierwszy wykład na tej planecie. W mniejszym, czy większym stopniu, z pewnością było to coś godnego uwagi.

Całość zajęć umilał pewien gość. Był to podarunek od prorokini Amy Aly, która również pojawiła się na spotkaniu. Było to zwierzę, które ponoć samo zawitało do kolonii i było zadziwiająco ufne. Oprócz tego, Melathios otrzymał trochę pieniędzy i paczkę papierosów.


Pod koniec spotkania, Melathios miał dwóch nadgorliwych „studentów”. Pierwszym był Kze’tah, który jak obiecał, tak zrobił i pojawił się na wykładzie. W prawdzie spóźniony, ale tłumaczył to spotkaniem u gubernatora. Kze’tah miał wiele do powiedzenia, choć wiele z jego informacji były na poziomie amatorskim, które należałoby potwierdzić. Pokazał Melathiosowi noże, jakie wykonał ze szponów Ostroryja Spiczastopiętego. Twierdził, że są wyjątkowo wytrzymałe i z jakiegoś powodu, łatwo krzesi się nimi ogień. Opowiadał też o mniejszych odpowiednikach Benaku, które ponoć żyją w licznych grupach i mogłyby nadawać się do hodowli.

Ciekawym stworzeniem były nazwane przez Kze’taha „bydlaki”. Potężne stworzenia i niebezpieczne. Kze’tah ostatnio widział je w pobliżu wulkanu na południowy-wschód. Mówił, że zastanawiał się czy nie spróbować oswoić któregoś jak „Parcha”, jako środek transportu, ale były one tak duże, że dosiadanie ich byłoby kłopotliwe.


Kiedy Kze’tah opowiadał o tym i wspominał trochę o wyprawie po łanie Avalońskie, Melathios dostrzegł za jego plecami Louisa Bouleau. Był to dość dziwny chłopak. Z jednej strony wydawał się chorobliwie nieśmiały, a z drugiej często patrzył wzrokiem nieomal wyzywającym. Można było spodziewać się pytania o któreś ze stworzeń, lecz chłopak zapytał o rzecz, która z pewnością mogła zadziwić. Brzmiało ono:
- Czym jest projekt P A N D O R A? – ostatnie słowo, chłopak przeliterował czytając z kartki. Było to pismo dziecka, co do tego nie było wątpliwości.

Doktor Melathios znał niewiele źródeł, które traktowały o tej historii, czy tez legendzie Argonautów, mimo że był w nich obeznany jak mało kto. Jedynym chyba z nowszych opracowań były „Mosty Spalone Przez Czas” Johana Chórto, w którym autor napomina o przedsięwzięciu zwanym „Pandora”, lub w innych tłumaczeniach zwanym projektem „Puszka Pandory”, jednak nie wyjaśnia do końca czym był, a jedynie nakreśla globalna katastrofę, jego skutki. Podczas burzliwych lat zwalczania psioniki i pamięci o Argonautach w Imperium zaginęło wiele pism i publikacji, niektóre były zwyczajnie cenzurowane i zakłamywane. Dlatego to właśnie na tych starszych, cudem zachowanych pismach można było polegać najlepiej. Było ich kilka i choć niektóre zdawały się przeczyć sobie, stanowiły najbogatsze źródła informacji o tej starożytnej cywilizacji. Były jeszcze oczywiście pozostałości po Argoanutach co jakiś czas znajdowane na nowych planetach. Melathios sam kiedyś brał udział w ekspedycjach na takie planety. Miał pewną wiedzę w tej materii, ale to, że młody pytał się o taką rzecz w wieku sześciu lat było zaskakujące! Mało kto znał w ogóle opowieści o projekcie P A N D O R A.


Social Status (odzew): 2d6=8! DM:-2(łatwy) +1DM (charakterystyka) zdany!
efekt: +3
zarobek: zwierzak od Amy Ala, 250 kredytów, paczka papierosów (50 kredytów)

 
Rewik jest offline  
Stary 15-07-2017, 01:13   #138
 
Baird's Avatar
 
Reputacja: 1 Baird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputacjęBaird ma wspaniałą reputację
Pandora? - Mel zapytał chłopca. Po chwili przeczytał jeszcze raz słowo zapisane na kartce. - Istnieje wiele opinii na ten temat. Jedna z nich mówi, że to straszliwa broń, inna, że to kobieta, która popełniła parę błędów. Moim zdaniem po trochę oba. Jeśli interesuje Cię ta historia chłopcze, to mogę się z tobą podzielić, tymi skrawkami informacji jakie sam przez całe swoje życie zdobyłem. Powiedz mi najpierw, skąd wiesz o projekcie pandora.-
 
__________________
Man-o'-War Część I

Ostatnio edytowane przez Baird : 23-07-2017 o 18:05.
Baird jest offline  
Stary 17-07-2017, 10:00   #139
 
potacz's Avatar
 
Reputacja: 1 potacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłośćpotacz ma wspaniałą przyszłość
Leżał na łóżku w swoim pokoju. Ostatnie dni upływały powoli, w związku z tym że kolonia ukierunkowała się na realizację innych zadań. Członkowie grupy bojowej, tudzież zbrojnej pięści kolonii, mieli kilka dni luzu.

Dante jednak nie mógł usiedzieć na miejscu.

- WIEM! - zerwał się z łóżka i ruszył do drzwi.

W biegu ubierając swoją kurtkę, ruszył do najbliższego punktu z komputerem i drukarką.
Złowieszczo uśmiechając się do siebie, pochwalając swą przebiegłość i inteligencję szybko naskrobał ogłoszenie w stylu podpatrzonego u dra Sofitresa

Cytat:
BOJOWY SYSTEM WALKI AVALON
Nie jesteś pewny swoich umiejętności?
Chcesz być szybki i silny?
Chcesz nauczyć się bronić siebie, swego domu i swoich bliskich?
Chcesz być silny jak tur?
A może chcesz aktywnie spędzić wolny czas, z korzyścią dla zdrowia i urody?
Przyjdź na codzienne ćwiczenia!
Nauczymy Cię jak się bić i bronić.
Jak posługiwać się bronią palną i białą.
Poprawimy Twoją kondycję, sprawność i wiedzę o przetrwaniu.

Dołącz do nas, a zrobimy z Ciebie wojownika!

Godzina treningu porannego: 5:30
Godzina treningu wieczornego: 19:00
Lokalizacja: plac przy zbrojowni

Zajęcia w terenie: ustalane indywidualnie zgodnie z liczbą chętnych.

Osoba do kontaktu: Dante Jaeger

Następną godzinę cyborg biegał jak kot z pęcherzem po całym obozie i przyklejał taśmą swoje obwieszczenia gdzie tylko się dało.

Po wszystkim, zadowolony, wrócił do siebie i czekał.
 
__________________
"Głową muru nie przebijesz, ale jeśli zawiodły inne metody należy spróbować i tej."

Ostatnio edytowane przez potacz : 17-07-2017 o 10:03.
potacz jest offline  
Stary 22-07-2017, 16:44   #140
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
Sala konferencyjna Habitatu Administracyjnego
Poranek


Obecni: Gubernator, Sekretarka Elisa Meere, Szefowie sekcji, Nae, Kevin

Gubernator Cabbage przybył na poranne zebranie Gabinetu jak zwykle lekko spocony, gdyż nigdy nie przepuścił porannych ćwiczeń. Mimo to jego cywilne ubranie przywodziło na myśl mundur - nienagannie odprasowane i założone od linijki. To i drobne połyskujące miniatury odznaczeń przypominały o przeszłości gubernatora, mimo że był już cywilem pełną gębą i pokazał nie raz, że rządzi w cywilny, niezbyt autorytarny sposób.
- Dzień dobry wszystkim, mamy dwie świeże sprawy na dziś: Pan Walker pobawił się w logistyka i chciałby podzielić się swoimi koncepcjami, druga sprawa to wyprawa do wraku naszego statku. Jako że miejsce będzie zapewne ograniczone, będziemy potrzebować listy najpotrzebniejszych rzeczy, abyśmy mogli sporządzić plany. Panie Walker, ma pan głos.

- Cześć. - przywitał się Kevin machając ogólnie ręką w geście przywitania. - Pobawienie się to dobre określenie. - Walker pomachał palcem w stronę gubernatora na znak poparcie. - Jestem mimo wszystko pilotem a nie prawdziwym logistykiem więc jak ktoś potem by miał jakieś uwagi czy co to niech śmiało mówi. - zaczął od tego drobiazgu a potem korzystając z pomocy laptopa do wizualizacji zaczął po kolei referować swoje pomysły.


- Dziękujemy Panie Walker. Jak wygląda opinia Bezpieczeństwa i Konstrukcyjnego? Czy jest to wykonalne? - gubernator zwrócił się do szefów sekcji.

Bale Chamchi uważnie przysłuchiwała się propozycjom, planom i uwagom Kevina Walkera. Była cichą osobą, która lubiła słuchać jak mówią inni, podczas gdy sama układała swoje plany. Dlatego też poprosiła Kevina Walkera o pomoc. Nie oczekiwała, że sporządzi na przykład zestawienia materiałów czy inne niezbędne, acz standardowe czynności. Tutaj potrzebne były świeże pomysły i to otrzymała. W zasadzie nie wiadomo kiedy czarnowłosa kobieta zajęła miejsce Jima Kropecky jako dowodząca działem inżynieryjnym. Stało się to jakoś płynnie, nieoficjalnie i bez wiedzy gubernatora. Jim oczywiście również był obecny, ale nie wyglądał, jakby chciał się wypowiedzieć.

- Postawimy na prefabrykowane elementy konstrukcyjne - przytaknęła Bale, kiedy Kevin właśnie o tym mówił.

- Pomysł wykorzystania transportu wodnego jest dobry, ale budowa domów na wodzie, choć to ciekawy projekt nie ma racji bytu - dodała jakiś czas później - chyba że dział bezpieczeństwa uzna to za konieczne - Pani inżynier spojrzała wyczekująco na Ariadne Kalis, a potem gubernatora. - To niesie ze sobą więcej problemów niż korzyści. Użycie sterowca znacznie spowolni pracę, choć na pewno można go wykorzystać do montażu najcięższych elementów, jednak nie możemy polegać na nim jako jedynym środku. Z tego co wiem ma napęd solarny, tak? To byłoby kłopotliwe w mniej pogodne dni i nieprzewidywalne, a na to nie możemy sobie pozwolić. Potrzebne będą wytrzymałe zawiesia oraz liny. Podczas wyprawy na Nadzieję trzeba to zdobyć. Z pewnością w ładowni coś panowie znajdą.

- Jeden z samochodów koniecznie musimy zamienić na dźwig. Jeśli będzie to dźwig mobilny tym lepiej. Proszę pamiętać o stabilizacji pojazdu. Wykonam odpowiedni projekt. Half-truck, panie Walker? Będę chciała go zobaczyć. Oprócz tego, gdyby udało się zaprząc zwierzęta do pracy, byłoby to bardzo pomocne. Wtedy zwierzęta pracowałyby przy transporcie do tartaku i być może załadunku, zaś na budowie pozostałby nam Half-truck z okazyjną pomocą sterowca. Taśmociąg też jest ciekawym pomysłem, choć musiałby się tym zająć ktoś z mechanicznego. Zastanowię się jeszcze nad jego przydatnością.

- Narzędzia mamy z transportu Argos, mogą pracować na paliwo lub prąd. Otrzymamy przydział paliwa, czy koniecznym będzie szukanie rozwiązania problemu braku energii elektrycznej?


Bale Chamchi: Inteligencja (dodatkowe pomysły): 6+1 oblany


- Proszę zanotować Panno Meere, do zamówień co pozyskać z wraku jeszcze przejdziemy, ze swojej strony chciałbym dodać, że wartoby przywieść kilka solidnych okrętowych ogniw bateryjnych. Po podłączeniu do sterowca i niewykorzystanych solarcarów można gromadzić nadwyżki energii do wykorzystania później. Póki co stawiamy na źródła odnawialne, jeżeli będzie pilna potrzeba możemy zatwierdzić przydział paliwa.

Przyszła kolej na Ariadne Kalis, dział bezpieczeństwa. Ariadne czytała z kartki.
- Dopóki pozostajemy w jednym miejscu, pod obserwacją kapitana statku Argos nie powinniśmy być niepokojeni. Argos posiada niewyobrażalną siłę rażenia. To bombowiec klasy planetarnej - Ariadne na chwilę spojrzała prosto w oczy gubernatora - To przy założeniu, że wrogowie, (których tożsamość wciąż nie jest do końca jasna) wiedzą o Argosie.
- Ponadto dział bezpieczeństwa uważa, że służyłoby nam gdyby wróg faktycznie wiedział o obecności Argosa, dlatego proszę o pozwolenie na rozesłanie jasnych komunikatów.


- Co do budowy… - tutaj Ariadne przez chwilę mówiła z głowy - ...im bardziej jesteśmy rozproszeni, tam bardziej podatni się stajemy. Uważam, że nie bez przypadku ostatni atak, bo chyba każdy zgodzi się, że znaleźliśmy się w kriokomorach w wyniku masowego ataku psionicznego… że ostatni atak nastąpił podczas wyprawy badawczej, kiedy choć część z nas pozostała rozproszona. Dlatego...

Oczy Ariadne powróciły do czytania. Carl mógł domyślać się, że był to jeden ze sposobów na uniknięcie ewentualnej ingerencji psionicznej w jej wypowiedź. Dopóki czytała i robiła to płynnie, ryzyko owej ingerencji było minimalne.
- Zdaniem działu bezpieczeństwa największym zagrożeniem przy obecności Argosa jest aktualnie próba wzięcia zakładników. Należy spodziewać się problemu tej natury w przyszłości w związku z już zaginionymi osobami i unikać sytuacji, w której zagrożona będzie grupa do 10 osób bez wypracowanego systemu wsparcia i komunikacji. Zaznaczam, że chodzi tu o osoby, które nie są w stanie snu. Dział bezpieczeństwa, mimo luk w pamięci kolonistów uważa, że poprzedni atak nastąpił w nocy, kiedy większośc kolonistów spała. Należy wypracować odpowiedni cykl spoczynku, który będzie pozbawiony pewnych charakterystycznych faz snu i stosować zmianowy tryb snu. O szczegóły proszę pytać dział medyczny. Przy zachowaniu tych środków bezpieczeństwa, powinniśmy pozostać bezpieczni. - Ariadne skończywszy swój raport spojrzała na Kevina Walkera.
- Nie wiem na ile pański pomysł rotacyjnego trybu prac był kierowany względami bezpieczeństwa i czy kontaktował się pan z personelem medycznym, ale również zalecałabym taki porządek. Zachowanie rygoru o którym mówiłam będzie kosztowało kolonistów wiele sił. W kolonii będą mogli odpocząć.

- No dobra. - Jim Kropecky zastukał w blat kłykciami dając znać, że chce coś wtrącić. - Rotacyjny tryb pracy, czyli i nocne zmiany, a co z oświetleniem?
- Może Ovo się nadadzą?
- zasugerował Karl mówiąc o jajowatych solarcarach - jeżeli będą mało jeździć, mocy reflektorów starczy na dość długo. Poza tym można rozplanować prace tak, be na noc zostawić te nie wymagające precyzji.
- Nie tylko o precyzję chodzi panie gubernatorze...
- wtrącił Jim niespodziewanie elokwentnie -...a o bezpieczeństwo, jednak poradzimy sobie, jeśli będę miał do dyspozycji solary.

W tym momencie do sali konferencyjnej ktoś zapukał i sekundę później wszedł do środka niespodziewany gość. Zahary Durra, przedstawiciel konsorcjum nie zważając na śledzące go oczy, usiadł w rogu sali. Złożył ręce na podbrzuszu w oczekwianiu.
- Nie przeszkadzajcie sobie. Słyszałem, że przebywa tu pan gubernator, poczekam aż skończycie. - zachęcił, po czym rzeczywiście umilkł i biernie spoglądał na zebranych.

Kevin słuchał reakcji na temat swojego referatu a potem innych rozmów. Przyjął to do wiadomości. Spodziewał się, że spora część jego pomysłów może zostać zakwestionowana przez ekspertów. W końcu jak się za coś amator bierze to i tak dobrze, że choć część okazała się nie tak całkiem głupia.

Z wadami rozproszenia podczas budowy zdawał sobie sprawę od początku. Ale wliczył w to ryzyko jeśli mieli coś zbudować przed przybyciem kolejnej fali kolonistów. Bezpieczniej pewnie, że było czekać na tyłku albo w ogóle ewakuować się z planety na orbitę. Ale coś mu się to słabo wpisywało w schemat kolonizowania nowych planet. Pewnie, że łatwiej było upilnować jednego większego obozu niż kilku mniejszych i mniej licznych. No ale właśnie priorytety. I w ogóle poproszono go o przygotowanie plany rozbudowy i logistyki a nie obwarowania się na pozycjach. Więc wnioski Adry jako przedstawicielki sił zbrojnych w ogóle go nie zdziwiły. Zgadzał się z nimi więc kiwnął jej zgodnie i potakująco głową. Ale jak to kiedyś mawiali na akademiach “Podporządkowanie politycznego punktu widzenia, wojskowemu jest absurdalne, bo wojnę stworzyła polityka.” Czy jakoś tak.

Zastanowiło go jednak to co Ariadna mówiła o ataku psionicznym. Serio? To przez to? Temat był tak dla niego obcy, że kompletnie nie wiedział jak do tego podejść. - Okey z tymi domkami na wodzie to tak tylko mi przyszło do głowy. Jak to nie warte zachodu to nie ma sprawy. - odezwał się w końcu Walker patrząc na ciemnowłosą Bale. Uniósł ręce w obronnym geście na znak, że nie zamierza bić piany o odrzucone punkty z jego listy. Co do spadku efektywności a więc i użytkowalności sterowca nie był taki pewny. Tu już jednak zachodziło o jego specostwo. Sterowiec unosił się w powietrzu właściwie sam. Ruch w pionie, czy w górę czy w dół wymagał jedynie regulacji gazów w powłoce ewentualnie zabaw z balastem. Do tego silnik miał minimalne znaczenie. Dopiero przy podróży w poziomie okey, zużywał się. Ale choć w pochmurne dni panele słoneczne mogły byc mniej efektywne niż w słoneczne no i sterowiec mógł być mułowaty to chyba sytuacja nie byłaby aż tak zła jak malowała to Bale. Ale nie znał wszystkich czynników klimatycznych tej planety i by być całkowicie pewny musiałby je mieć i policzyć spokojnie.

- Z trybem pracy i w planach nie kontaktowałem się z personelem medycznym. Zagrożenia psionicznego nie brałem pod uwagę. I nie zostałem przeszkolony by brać go pod uwagę i prawdę mówiąc nie wiedziałbym nawet jak to zrobić. - odpowiedział prosto z mostu na ten psioniczny element w dyskusji. Nie chciał na głos uwypuklać, że nikt przy przydzielaniu zadania nie prosił go o uwzględnienie. Zresztą równie dobrze mogli by go prosić o uwzględnienie zjawisk kwantowych na czym znał się równie dobrze jak na psionice. - A ten facet z obrożą? Coś mi się obiło o uszy, że to chyba psion. Może jego poprosimy o pomoc? Albo jakąś ekspertyzę chociaż. - zaproponował patrząc na zebranych. Kojarzył faceta z obrożą jaki mu tam czy tu nawinął się na oczy i jakieś plotki o nim ale nie na tyle by wiedzieć co i jak. Ale chyba się spytać go o zdanie mogli.

W rogu sali powoli narastało miarowe klaskanie dłoni.
- W końcu! - Zahary przestał klaskać i zasalutował Kevinowi szklanką wody, którą musiał w między czasie sam sobie przynieść - Nareszcie ktoś zauważył, jak cennym wsparciem dysponujemy w osobie Hermanna Von Bismarck.

- Cieszy nas Pański entuzjazm, Panie Durra - powiedział gubernator tonem, jakby mówił do dziecka że sporządziło ładny rysunek i mniej więcej z podobnym szacunkiem - Rzeczywiście słuszna uwaga, zapytamy go.
Carl Cabbage puścił porozumiewawcze spojrzenie Adrianie Kalis i innym wtajemniczonym. W końcu nie wszyscy musieli wiedzieć, że obroża obecnie jest atrapą, a sam wspomniany Baron bierze aktywny udział w powstawaniu i testowaniu urządzenia mającego wykrywać i namierzać ingerencje psioniczne.

Kevin nie bardzo rozumiał reakcji Carla. Jemu pomysł zapytania eksperta o zdanie wydawał się rozsądnym krokiem. Nie był jednak pewny czy sprawa dotyczy też psioniki i psioników choć właśnie o to też chyba tego von Bismarcka można by zapytać. Swoją drogą samo nazwisko wydało mu się znajome. Pamiętał jedną burzliwą przygodę z von Birmarckami. Zakończoną oczywiście kraksą. A potem machnął na to wszystko reką i w ogóle odleciał z tamtej planety szukając szczęścia gdzie indziej. Ale twarz Hermanna von Bismarck mimo, że rzucała się w oczy z powodu obroży nic mu nie mówiła. Może tylko zbieżność nazwisk? - Dobrze. Mamy jeszcze coś do obgadania? - zapytał gdy coś nikt nie kwapił się do przerwania ciszy.
- Zostało głosowanie. Proponuję zwyczajne jawne. Czy popieramy i realizujemy projekt Pana Walkera odnośnie budowy wysuniętej placówki? Znamy opinię odnośnie wykonalności i zagrożeń, proszę o głosy.
- Wielebna Ama Lla?
- Nie możemy pozwolić sobie na zredukowanie załogi mojego działu, jeśli do tego nie dojdzie nie ma sprzeciwu.
- Pan Kropecky?
- Bierzmy się kurwa do roboty -
Jim uniósł przepraszająco rękę w stronę gubernatora.
- Szeryfie Kalis?
- Tak, lecz proszę zachować odpowiedni reżim, o którym mówiłam.
- Pułkowniku?
- Warto wystąpić o wsparcie ludzi sierżant Juno Hope z Argosa
-powiedziała Aurelia Zavisha spoglądając na swoją przedmówczynię. - Powinniśmy dojść do konsensusu.
- Panie Sariff?
- Decyzja zapadła już pięć miesięcy temu, gubernatorze. Mamy nowe okoliczności, ale i większy standard bezpieczeństwa. Prócz drobnej sprawy administracyjnej nie widzę przeciwwskazań. Przedstawię moją wątpliwość po spotkaniu.
- Doktorze Sofitres?
- Znacie mają opinie na ten temat. Już dawno mówiłem że trzeba się stąd przenieść. -
- Profesorze Kruger?
- Tak… tak…
- profesor przyklepał sprawę od niechcenia, wiedząc, że sprawa i tak jest już przesądzona.
- Dziękuję, przyjęte przez aklamację. Wniosek przeszedł. Zabieramy się za to. Skontaktuję się z Argosem w sprawie wsparcia. Jeszcze dziś wyznaczę koordynatora projektu i przekaże mu zalecenia. A teraz przejdźmy do wyprawy na wrak na orbicie. Nasza kolonia jest poważnie niedoekwipowana, w związku z tym przedstawcie sugestie, czego potrzebujecie, by grupa która tam poleci nie szukała na ślepo.

W wyniku dyskusji ustalono czego potrzeba, choć często były to pobożne życzenia. Powstała jednak lista.

Ogniwa bateryjne/ maszynownia - Carl Cabbage
Liny, zawiesia/ ładownia - Bale Chamchi
wojskowe czujniki i receptory ostrzegające przed opromieniowaniem przez nowoczesną optoelektronikę /? - Kevin Walker
Śmigła do różnych celów transportowych/ system wentylacyjny statku - Kevin Walker
Recykler do żywności - coś co przerobi bezużyteczne odpadki na proteinową papkę, podejrzewam że jest coś takiego na pokładzie, w końcu żywność zajmuje miejsce więc warto ją recyklować.
Zapasy środków czystości, ubrań itp.
Niech inżynierowie zajmujący się psiwykrywaczem określą, co by im się przydało.
Włam do pokładowego magazynu broni, podejrzewam że coś tam było.
Okrętowy warsztat, wszelkie maszyny do produkcji.
Środki łączności od ręcznych krótkofalówek po jakieś większe “do pojazdów” radia.
Nie wiem czy się da wymontowac ale jak się da to radar.
Baterie, ładowarki itd. Prawie wszystko zżera jakąś energię to co mają po orbicie leżeć te baterie
Kratownica, liny, kołowrotki na dźwig - Kevin

 

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 22-07-2017 o 16:47.
TomaszJ jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:18.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172