Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 02-07-2017, 21:26   #56
Grave Witch
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację
Podjęcie walki bez wątpienia było wyjściem lepszym niż poddanie się. Każdy wszak wiedział, że najlepszą obroną był atak, a nie stanie i liczenie na litość przeciwnika, tej bowiem zwykle atakujący miał niewiele, o ile w ogóle był w stanie ją z siebie wykrzesić. W przypadku trójki demonów, wątpliwości te były jak najbardziej uzasadnione. Ich wykrzywione w krwiożerczych uśmiechach twarze przywodziły na myśl wilki. Wygłodniałe wilki, które zwietrzyły osłabioną sarnę i włlaśnie przyszpiliły ją, odcinając drogę ucieczki. Sarna jednak nie była bezbronna, bowiem nie była sarną. Był to ranny niedźwiedź złożony z trzech walecznych serc, pragnących przeżyć za wszelką cenę i zniszczyć zło pełzające po ziemiach i pływające po wodach Zarisu. Serca te należały do Roisin, Maelara i anioła, którego starali się ochraniać, a który także zmusił swe ciało by dobyło oręża.

Odwaga jednak niekiedy miała swą cenę, którą jako pierwszej przyszło zapłacić Roisin. Nieprzyzwyczajona do walki na niekoniecznie stabilnym pokładzie, nieco już krwią podlanym, przez chwilę umykała prześladowcom i ich ostrzom, jednak chwila ta nie trwała długo. Stal znalazła drogę do jej ramienia, sunąc po nim i tnąc nie tylko materiał odzieży ale i skórę oraz ciało które chroniła. Rana była głęboka, wystarczył jeden rzut oka by to ocenić, ale też nie obyła się bez kontrataku ze strony dziewczyny, której mniejszy oręż także drogę odnalazł do odsłoniętego na moment ataku przeciwnika. Obrażenia jednak nie były proporcjonalne. Zza siebie usłyszała pełen troski okrzyk anioła, który jednocześnie był jej imieniem. Czyżby aż tak zależało mu na jej zdrowiu i dobrobycie? Możliwe, jednak nie był to czas na zastanawianie się nad tym. Przeciwnik wciąż żył i trzymał się lepiej niż ona, został jednak sam i do tego bezbronny, bowiem cios Roisin sprawił że wypuścił on swój miecz. Jego kompanii, a raczej kompan bowiem z piersi drugiego wystawała wypuszczona z łuku Maelara strzała, ruszył w kierunku anioła, rzucając w chaos bitwy słowa, których ona zrozumieć nie mogła, a które zdecydowanie nie były życzeniami pozostania w zdrowiu i szczęściu.

Maelar faktycznie traf, a raczej oko miał niesłychane. Jego strzała trafiła wybrany cel dokładnie w serce, co w obecnych warunkach było czynem wręcz niesłychany, zasługującym jak nic na pieśń i przejście do historii. Przeciwników było jednak więcej. Jeden pozostał przy Roisin, która zdołała go jakoś rozbroić, chociaż nie bez własnej straty w postaci rannego, lewego ramienia z którego na pokład skapywała szkarłatna krew.


Nie trzeba było być szczególnie obeznanym z leczeniem by dojść do wniosku, że sprawa była poważna.
- Pomóż jej, ja się tym zajmę - nakazał Galadion, na którego obliczu malowało się zacięcie. Wskazał najpierw Roisin, a następnie ostatniego z trójki demonów, który zmierzał prosto w jego kierunku. Miecz anioła tkwił pewnie w jego dłoni, a zmęczenie jakby uleciało korzystając z niewidocznych skrzydeł. Nie mógł co prawda korzystać z magii, ale widać sama determinacja i chęć zemsty za… No właśnie, za co? Co sprawiło, że zmusił swe ciało do posłuszeństwa mimo tego, że dopiero co ledwo się na nogach trzymał? Czy była to Roisin, czy coś innego, co w jego przeszłości miało swe źródło? Jakby nie było, moc ta sprawiła, że nagle jakby urósł, nabrał majestatu i wewnętrznej potęgi, z jaką elfowi jeszcze nie dane było się spotkać. Kim był ów jednoskrzydły anioł?
Jednak na pytania i szukanie dla nich odpowiedzi nie był to najlepszy czas. Walka trwała, a w dłonie Maelara złożono życie jego towarzyszki. I choć nie wątpił, że dziewczyna pewnie sama by sobie poradziła, to jednak zdawanie się na los i szczęście nie było dobrym pomysłem. Czy jednak mógł pozwolić na to by anioł stanął sam do bitwy? Wszak nawet on sam wciąż odczuwał skutki roztrzaskania magii, a co dopiero Galadion. Tak, postawiono go przed niełatwym wyborem, wybrać jednak musiał, a każda chwila którą marnował na podjęcie decyzji mogła być ostatnią. Pytanie tylko dla kogo?
 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline