Wątek: [SF] Parchy
Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2017, 11:56   #154
Zombianna
Elitarystyczny Nowotwór
 
Zombianna's Avatar
 
Reputacja: 1 Zombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputacjęZombianna ma wspaniałą reputację
Zrobiło się… dziwnie. Gdzieś w najdalszych zakamarkach pamięci Nash kołatały się zamglone wspomnienia jak powinno się w podobnej sytuacji zachować, lecz dokładnych, gotowych regułek nie umiała sobie za cholerę przypomnieć. Ciepło mężczyzny, ciepło spadającej z góry wody i cisza, obramowana czterema ścianami łazienki. Euforia powoli ulatywała, pozostawało zmęczenie. Zastój, ociężałość i rozleniwienie, szepczące aby zamknąć oczy. Zostać tutaj, nie ruszać się. Trwać w zastoju niczym zatopiony w bursztynie owad, pośrodku bezpiecznego sanktuarium poza jurysdykcją ogarniętego pożogą chaosu. Nad ich głowami trwał ostrzał artyleryjski, wciąż krwawili z ran zadanych przez koszmarną mieszankę karalucha, kraba i seryjnego mordercy z najgorszych koszmarów... detale.
- W końcu zaruchałeś, koledzy przestaną się śmiać - sielankę przerwał syntezator Obroży, podczas gdy Parch przetoczyła się lądując na Latynosie i uśmiechając się całkiem sympatycznie. Chwyciła jego ramię, przekładając je przez swoje plecy. Wodziła palcami po ciemnej skórze twarzy, czarnych włosach. Delikatnie, co nie pasowało do słownej szpili. Ale Nash nigdy nie umiała postępować z normalnymi ludźmi.

- No właśnie. Być w burdelu i nie zamoczyć. - pokręcił głową na sam pomysł. Przesunął palcami przez czerwone włosy - Teraz będziesz mogła wspominać do końca życia swój najlepszy seks z największym ogierem w galaktyce. - wciąż przeczesywał włosy Nash i mówił tak śmiertelnie poważnie, że aż niemożliwe było by był choć trochę poważny.

- Być w obcym domu i niczego nie wynieść, co? Twoja kaktusia natura płacze łzami - Ósemka wydęła wargi w żywej parodii rozczarowania, sprzedając własną wersję zasłyszanego tekstu. Dla wzmocnienia efektu poklepała mężczyznę po nagim, śliskim i tak cholernie… przyjemnie ciepłym barku, po czym uniosła tułów i podparłszy się ręką niezajętą pisaniem, zawisła głową tuż nad jego twarzą, odcinając od świata kurtyną ociekających wodą pasm.
- Najlepszy seks? Jak to był najlepszy seks i ma mnie prześladować do końca życia. - parsknęła, wystawiając język i wodząc nim wzdłuż grzbietu ciemniejszego nosa - Dobrze że Parchy szybko zdychają.

- No. Siara na całą dzielnię. Wtedy to naprawdę koledzy by się śmiali jakby taki Latynos wszedł i wyszedł na pusto z jakiegoś domu. Toż to przecież jakby Latynos nie umiał ukraść samochodu! Jak wszyscy przecież wiedzą, że jak coś zginie, to trzeba szukać w latynoskiej dzielni - poważnie pokiwał głową bo coś chyba temat latynoskich stereotypów mu się spodobał. - A z najlepszym seksem w życiu no to wiesz, jak już to tylko z Latynosami. - przesunął kciukiem po policzku Nash i znów poważnie pokiwał głową. - Wiem. Aż zaniemówiłaś z wrażenia. Ale nie przejmuj się chica, po seksie z Latynosem to normalne. Wszystko z tobą w porządku. Każda z was tak ma. - przybrał dobroduszny i przyjacielski ton jakby chciał odstresować, zestresowaną dziewczynkę, by nie obawiała się przyznać do jakiejś wtopy.

- Chodzi ci o tą minutę ciszy nad grobem jak widać - tu powiodła wymownie złotymi oczami po jego twarzy czyi i tym widocznym pod jej ciałem kawałkiem torsu - Niskich standardów? W mojej sytuacji nie ma co wybrzydzać. Kto wybrzydza, ten nie rucha i wraca do celi wyposzczony. I zrobiłam dobry uczynek. Wspomogłam niepełnosprawnego. Jak w programie “Mam marzenie”. Prawie jak gwiazdka. Gdyby ktoś nie podjebał choinki - pokiwała z namaszczeniem głową - Ile bryk powinąłeś żeby wozić w nich cała swoją dwudziestoosobową rodzinę razem z inwentarzem? No i wiesz… kurczak to żarcie, nie współlokator. Ile razy próbowałeś się ubezpieczyć na wypadek własnej ucieczki z miejsca wypadku?

- Oj chica…
- Elenio spojrzał na leżącą na nim kobietę z wyrzutem jakby palnęła coś naprawdę niestosownego. - Jako prawdziwy, pełnokrwisty Latynos nie jestem tak głupi by się ubezpieczać czyli dawać forsę białym złodziejom na ich piękne i luksusowe domy, gdzie najwyżej będę mógł sprzątać baseny. - wyjaśnił poważnie, by dotarło do rozmówczyni jaki jest bystry i cwany. - A z samochodami to w ogóle żyjesz w błędzie moja droga. - pokręcił głową na boki na ten przejaw urojonej rudej głowie dezinformacji w jakiej bidulka żyła. - Te osobowe limity to co bardzo wielu ludzi zapomina, zwłaszcza gliniarze, to takie sugestie. A nie twarde przykazania. Takie ramy gdzie wiele może się pomieścić. No jak gdzieś pisze, że samochód jest na 5 osób to przecież to taka sugestia i to dla białasów. My Latynosi, oczywiście mamy odmienny standard i model rodziny więc bez sensu stosować do nas białasowy wyznacznik. No pięć osób to przecież nigdzie nie pisze gdzie może usiąść w tym samochodzie prawda? No pięć z przodu, z tyłu, na bagażniku no a dach jeszcze jest i czasem paka. No czemu nie skorzystać z miejsca jak jest? - zapytał patrząc z uprzejmym zainteresowaniem na złotookiego sapera leżącą na jego torsie. - A kurczaki, obowiązkowo w klatkach. Albo jak ktoś lubi ekstremalną jazdę to uwiązane na sznurku za łapki. I oczywiście jeszcze do tego muł. Tu już są różne szkoły i jedni preferują tylne siedzenie, inni dach a jeszcze inni bagażnik. Ale jak Latynosi no to muł musi być. Może być jeszcze osioł ale to już jednak nie to samo. I gdy taki latynoski pakiecik motoryzacyjny zatrzyma się przed jakimś domem no to przecież oczywiście jedna osoba idzie sprzątać ten basen czy co a reszta szabruje. Przecież po co ludzie budują te domy jak nie po to by były szabrowane przez Latynosów? - dalej tokował monotonnym i poważnym głosem, jakby opowiadał o najprawdziwszych przypadkach jakie znał osobiście, a nawet w nich uczestniczył.

Obroże miały jeden plus, zwłaszcza syntezatory. Parch mógł zajmować usta czymś innym niż gadki, a jednocześnie porozumiewać się z otoczeniem i na dokładkę zostać zrozumianym.
- Budujemy te domy po to, żeby móc zatrudniać meksykańskich ogrodników i korzystać z nich kiedy reszta rodziny wyjedzie. Mamy w piwnicach sale tortur przypominające pośredniak. Aby milczeli wycinamy im języki i wrzucamy do kotła, żeby potem nakarmić czarnoskóre sieroty z pobliskiej parafii… - Lektor nadawał w najlepsze, podczas gry Nash wodziła wargami po boku szyi Patino, znacząc ją szeregiem ukąszeń i podgryzień. - I jeszcze powiedz że w twojej rodzinie co drugi to Jezus, a co druga Maria. Maria to dobre imię dla córki, ale nie dla wszystkich po kolei. Z dachu wieżowca skaczą meks i czarnuch żeby sprawdzić który pierwszy spadnie. Jak sądzisz kto wygrywa? - zrobiła dramatyczną pauzę celem zmiany ręki i przeniesienia środka ciężkości bardziej do przodu. Uniosła tułów, wyginając plecy odrobinę do tyłu i bez skrępowania podrapała się po posiniaczonej piersi, a gdy skończyła dorzuciła szyderczy uśmiech i jedno słowo - Społeczeństwo.

Żołnierz roześmiał się słysząc żart. Jego dłoń wznowiła pracę, buszując po bladym, piegowatym ciele. Sunęła po parchowych barkach, łopatkach, plecach a potem przesunęła się na bok i przód. Zwłaszcza gdy Nash się nieco uniosła przez co dostęp do jej piersi stał się swobodniejszy. Gdy ona znaczyła jego ciało ustami i zębami on postępował podobnie dłonią na jej ciele.
- A dokładnie jak mówisz. Nie można zapominać o czarnych, chrześcijańskiej misji oraz obowiązkowym wujku Pedro. A Jesus i Maria w rodzinie to oczywiście standard. Bez tego nie ma latynoskiej rodziny. To jakby w jakiejś rodzinie nie było nikogo kto by nie kradł, albo nie siedział. - podjął stereotypowy wątek.

- Szkoda że w waszym zestawie ty jesteś od bicia, a Mahler od myślenia. Wysłałbyś mi kartę do pierdla, miałabym czym się podetrzeć po przeczytaniu. Krzyżyków nie rozszyfruję. Chyba że nagranie. Na miękko ukradniesz recorder i po problemie - lektor nadawał w najlepsze, do wtóru zardzewiałego rechotu brzmiącego, jakby gardło kobiety odzwyczaiło się od okazywania podobnie szczerych napadów radości. Ból świeżych ran i otarć poszedł w niepamięć, strugi wody koiły spięte mięśnie, a myśli zwolniły. Pierwszy raz od niepamiętnych czasów Zoe czuła się bezpieczna, choć paradoksalnie znajdowali się pośrodku wojny. Przyjemne uczucie, zapomniane. Dać zbliżyć się drugiemu, obcemu człowiekowi na wyciągnięcie ręki bez obawy o niespodziewany atak. Zaufać na tyle, aby wyjść do niego bez broni, z pustymi...
Przez parchate ciało przeszedł dreszcz. Śmiech zamarł, by zaraz przerodzić się w niski, gniewny warkot. Wracać do celi, dostawać listy i próbować... zaufać. Zaufać komuś, brednia. Bezsensowna głupota, śmiertelnie groźna. Dupa Diaz nawijała przed kamerami naiwne bzdury, jednak nie należała do wybitnie bystrych. Co innego mężczyzna, na którym leżała i którego obejmowała w tej chwili - dotykający jej, kołyszący w ramionach uspokajającym, powolnym ruchem... leczy było za późno. Raz rozkwitła idea postawiła do pionu wpierw system nerwowy, potem całe ciało, zmuszając Nash do nagłego powstania. Zrobiła to odtrącając kaktusie łapska i sycząc nie gorzej od gnidy. Układ był prosty - ciało za ciało. Koniec pieśni i rojenia mrzonek równie prawdziwych, co wizja doczekania końca wyroku.
- Nic od ciebie nie chcę. Odpierdol się - wystukała pospiesznie, oddalając się tyłem poza jego zasięg. Przedarcie do bunkra zeżarło lwią część ich zapasów, jeśli mieli przeżyć wypadało uzupełnić braki, lub improwizować. Koktajle Mołotowa, samoróbki granatów - na tym Ósemka winna się skupić. Nie rozpraszać kimś takim jak... cholerny meks. Odwróciła się do niego plecami, sięgając po ekwipunek. Milczała, przestała pisać. I tak wygłupiła się po całości, tylko czy nie mogła się obrócić ze wstydu, czy...
Splunęła na podłogę, a grudka krwawej flegmy zniknęła w odpływie. Młoda mogła się bawić w podobne idiotyzmy, żyć marzeniami, ale ona? Miała się za poważniejszą, myliła się.
Myliła się w wielu kwestiach.
 
__________________
Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena

Ostatnio edytowane przez Zombianna : 03-07-2017 o 12:00.
Zombianna jest offline