Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 03-07-2017, 17:18   #213
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
-Rozumiem- odparła rudowłosa -Nie mogę z wami nikogo posłać do pomocy, ale przygotowałam dla was kilka eliksirów. Na pewno się przydadzą…- zamyśliła się -Będę się za was modlić. Wróć cała- kobieta odwróciła się na pięcie i zniknęła gdzieś w salonie. Panna Oakenfold spojrzała za Okhe.
- Mam wrażenie, że ta kobieta usilnie stara się nie okazywać tego jak bardzo jej zależy na słabszych - skomentowała i wróciła spojrzeniem na Albrechta. - To idziemy jeszcze z nią pomówić o tobie? - zapytała. - Nie żebym naciskała i nie wierzyła, że może samo ustąpić, bo mi samej po tym jak zostałam wskrzeszona to w końcu po kilku dniach przeszedł mi brak senności. To jak?
-Jeśli cokolwiek z tych przeklętych uczuć do mnie wróci, to pomówimy z nią jak już wrócimy- zaproponował kapłan. Wtedy w drzwiach stanęła harfiarka.
-Widzę nastroje nieco lepsze- skomentowała radośnie. -I co robimy?- spytała.

- Konie są gotowe do drogi, kapłanka przyszykuje nam kilka mikstur, ja rozdzielę między nas te, które dostałam od Virga. Więc ruszamy natychmiast. Mamy dzieci do uratowania - odpowiedziała Venora elfce i spojrzała na Albrechta. - Odpuszczę, ale masz mi o wszystkim mówić, zrozumiano? - powiedziała do kapłana z naciskiem.
-Dobra, dobra. Rusz się, trzeba nam zbroje pozakładać… - ponaglił ją Albrecht.
Bez zwłoki więc wrócili do środka. Venora po wkroczeniu do swojej izby wpierw obudziła Ergona i na spokojnie wytłumaczyła mu, że wyrusza po jego brata, a on musi zostać u Okhe, być grzeczny i dzielny. Uprzedziła go, że za kilka dni rudowłosa wyśle go na statek, którym popłynie do domu i wróci do rodziców. Chłopcu udało się wyprosić na niej zapewnienie, że zrobi ona wszystko w swojej mocy by razem z nim wrócić statkiem Okhe do Cormyru. Przytuliła go mocno. Wtedy też do izby wszedł kapłan, poganiając paladynkę, by się szykowała i jak zawsze, pomógł jej przy ubieraniu zbroi. Chłopiec z fascynacją w oczach przyglądał się jak jego ciocia Ven, z każdym kolejnym przywdziewanym elementem naznaczonego wieloma śladami walki pancerza, nabierała powagi, stając się rycerzem. Na koniec Venora uwiązała miecze do pasa i na pożegnanie pocałowała bratanka w czoło.

~***~

Niedługo później byli już gotowi do drogi. Konie dobrze się najadły i odpoczęły w nocy, więc kiedy tylko było to możliwe, trójka towarzyszy ruszyła w drogę na południowy wschód. Do Donderderl mieli niecały dzień drogi. Kiedy już opuścili posiadłość Okhe, Venora jeszcze ostatni raz pomachała bratankowi, by w końcu skupić się w pełni na jeździe.
-Wiemy coś o tej osadzie?- Albrecht spojrzał na rycerkę.
-To wiocha ogrodzona palisadą, którą zamykają na noc. Ponoć można tam znaleźć targ niewolników oraz towarów zakazanych, w tym narkotyków i eliksirów- odezwała się Gritta -No co? Zdążyłam już wypytać wcześniej o najbliższe osady, na głównych szlakach między miastami w promieniu stu mil. Nie ma tam straży miejskiej, ale na ogół ulice są spokojne. Można tam spotkać nawet kaplicę Lathandera. Mieszkańcy to łowcy i garbarze. Mają też kilku dobrych kowali. Niepisanym burmistrzem osady jest półork Dundal. To silny i mądry wojownik, który kilka lat temu stanął na czele obrony osady podczas ataku trolli- wycedziła jakby znała to wszystko na pamięć.

- Jesteś wspaniała w zbieraniu informacji - pochwaliła ją Venora. - Myślę, że najlepiej będzie skorzystać z wymówki Okhe dlaczego tam jesteśmy, podając się za najemników - to mówiąc paladynka wymownie spojrzała na elfkę, bo to na nią spaść miały wszelkie rozmowy z tutejszymi ludźmi. - W każdym razie lepiej jak ja się będę jak najmniej odzywać - dodała dla podkreślenia tego. - Mikstury, które wam dałam są silne, Virgo przestrzegł mnie, że może się od nich zakręcić w głowie.
-Oby nie były potrzebne…- skomentował duchowny -Mikstury, które dała nam Okhe czynią naszą skórę twardą jak z żelaza, oraz pozwalają krótką chwilę lewitować w powietrzu. Mamy również cztery mikstury znikania, które zabraliśmy półorkom w ruinach- wymienił głośno.
- To zawsze się przyda - ucieszyła się Venora. - Nam w zbrojach te mikstury niewidzialności na niewiele się przydadzą, ale Gritta będzie mogła zrobić dobry zwiad dzięki nim, gdy już będziemy w osadzie - zauważyła.
-Jeśli dotrzemy przed zmrokiem i uda nam się wejść, powinniśmy się udać do opiekuna kaplicy Lathandera. W gospodzie zwrócimy na siebie uwagę - zaproponował Helmita.

- Chyba tak - zastanowiła się paladynka, która dłonią sięgnęła do szyi, by upewnić się, że symbol boga ma schowany pod pancerzem. - Tak, tak będzie najlepiej, dobra aura kaplicy sprawi, że nasze osoby na jej tle nie będą się tak bardzo wyróżniać, jak to miałoby miejsce w zwykłej gospodzie - stwierdziła. - Dobrze, a co gdy znajdziemy dzieci? Na pewno nie oddadzą ich, a w tej krainie niewolnictwo nie jest zakazane. Jeśli ich po kryjomu uwolnimy to my zostaniemy posądzeni o kradzież, niezależnie od tego jak bardzo dla nas to by sensu nie miało. Choć sama chciałabym się rozprawić osobiście z kultystką, to nie wykluczam po prostu wykupienia… - powiedziała, ale bez przekonania.
-Wykupienia? Przyjechaliśmy tu zabić kultystów, dzieciaki pouciekały, a my wzięliśmy jednego ze sobą. Takie rzeczy dzieją się w tych rewirach częściej niż ci się wydaje- wyjaśnił kapłan.
-Poza miastami i osadami nie ma patroli. Jeśli ktoś cię obrabował i nie dałeś rady się obronić to masz pecha, a ktoś szczęście- wtrąciła Gritta.
-Niech myślą, co chcą. Poczekamy aż opuszczą tę osadę i ich wymordujemy. A potem wrócimy po chłopca. Scenariuszy jest wiele, ale cel jeden- rzekł z niezwykłą pewnością siebie kapłan.
Panna Oakenfold popatrzyła po nich nieco zaskoczona ich nastawieniem. Ona sama pewnie nie wahałaby się przed tym samym gdyby byli u siebie. W końcu jednak podzieliła ich zdanie.
- Macie rację - zgodziła się z nimi. - Gritto, twoim priorytetem będzie ustalenie gdzie przetrzymują Netira. W sumie... - zamyśliła się. - Może to się udać całkiem sprawnie jeśli dzięki miksturom półorka. Mogłabyś, będąc niewidzialną zakraść się i jak podasz małemu drugą miksturę do wypicia to nawet mogliby nie zauważyć, że zniknął. A wtedy, gdy nie będą mieli jak nas szantażować, to ja i Albrecht rozprawimy się z nimi tak jak na to zasługują.

~***~

Wszyscy byli zgodni co do planu działania, zatem resztę drogi do osady spędzili na rozmowie, na swobodne tematy. Tak jak podejrzewali, pod bramy palisady Donderderl, jeszcze przed zmierzchem. Na wejściu ujrzeli starszego człeka z włosami do ramion. Bezzębny jegomość, zmierzył przybyszów podejrzliwym spojrzeniem, lecz nie robił problemów z wjazdem. Donderderl było większe od zwykłej wsi. Chat było tutaj dość sporo, ale kilka większych budowli na niewielkim wzniesieniu wyraźnie się odznaczało. Murowane ściany, solidne drzwi, srogie i grube kominy.
-Tam pewnie siedzą Banenici…- syknął Helmita.
-Oficjalnie to Gidlia Pomocna Dłoń. I tak, za pewne znajduje się właśnie tam…- odparła Gritta. Kompani długi nie musieli szukać kaplicy Lathandera. Był to stojący pod ścianą posąg Pana Poranku, z zadaszonym placykiem nie szerszym niż trzy metry. Dookoła było dość miejsca by pomieścić nawet i trzy tuziny wiernych. Nieopodal znajdowała się drewniana chata, nad której drzwiami znajdował się kiepskiej jakości obrazek przedstawiający wschodzące słońce za horyzontem.
-Chyba jesteśmy na miejscu…- Albrecht spojrzał na towarzyszki.

 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline