Sharif Khalid poprawił się na krześle, zerkając w stronę Alice. Dopóki ta nie zeszła, zachowywał się jak na dobrego gościa przystało, zagadując swoich gospodarzy, dziękując za przygarnięcie i komplementując okolicę oraz domostwo. Starał się brzmieć przy tym jak naturalniej i nie sprawiać wrażenie kogoś, kto jeszcze wczoraj potrafił strzelić do człowieka bez zawahania, a później pozwolić mu zginąć, ponieważ było mu to na rękę. Choć na chwilę znowu wrócił stary Sharif, którego znano w oddziale. Miły, przyjazny i czujny.
Kiwnął głową do Alice i odwrócił się ponownie do starszego Holkeri.
- Naprawdę, gdybym mieszkał w takiej okolicy, brałbym żaglówkę codziennie, panie premierze - zagaił pogodnie. - Już nawet nie pamiętam, kiedy ostatni raz miałem okazję pływać… - dodał z żalem w głosie, ale uśmiechnął się ciepło.
Oczy premiera zaświeciły się.
- To co stoi nam na przeszkodzie?! - prawie że krzyknął. - Z chęcią wybrałbym się z panem na ryby. Tuż obok mojej posiadłości jest przystań. Nasza łódka już czeka na nas! Z chęcią zaprosiłbym również panią Aliisę - spojrzał na rudowłosą.
Mrugnął do nich porozumiewawczo. Na pewno miał ochotę na żeglowanie, jednak najprawdopodobniej najbardziej zależało mu na rozmowie w prywatnym miejscu o wydarzeniach zeszłego wieczora. Wewnątrz domu ściany miały uszy.
- A umieją państwo pływać? - pani Holkeri zapytała uprzejmie i z pewną rezerwą. - Bezpieczeństwo jest przecież najważniejsze.
- Oczywiście, proszę się nie martwić - odparł Irakijczyk kobiecie. Następnie zwrócił się do premiera - Z miłą chęcią. Nie wiem jednak, co sądzi o tym moja przyjaciółka - powiedział, zerkając na rudowłosą.
Alice ucieszyła wieść, że Ismo jadł. Kiedy jej uwaga padła na Sharifa, kobieta zdawać się Khalidowi mogła na mocno zamyśloną. Zaraz jej uwagę zwrócił premier i jego słowa o pływaniu no i rybach. Jak ona miałaby spokojnie wypłynąć łódką i rozmawiać, kiedy nie wiadomo co działo się z jej siostrą? Zaniepokojona leciutko zbladła.
Zerknęła zaraz na panią Holkeri, kiedy ta zadała pytanie
- W szkole pływałam, ale nie jestem zbyt wytrzymała. O ile nie wieje dziś bardzo nie sądzę by coś się zdarzyło złego… Przynajmniej tak sądzę. - powiedziała uspokajającym tonem, mając nadzieję, że to uspokoi najwyraźniej nie ufającą wyprawom rybnym kobietę. Zerknęła na Sharifa. Tylko jego nie dotknęła wizją w trakcie drogi i miała wiele pytań do niego. Tylko czy będzie jakaś okazja, żeby je zadać? To ją zastanawiało…
- To ja będę czekał na pomoście - odparł premier Holkeri podekscytowany jak małe dziecko. - Niebo jest czyste jak łza! - rzekł, po czym wyszedł z pomieszczenia. Sprawiał wrażenie gwałtownie potrzebującego jakiejś odskoczni.
Pani Holkeri wyglądała na pokonaną.
- Dobra, tylko uważajcie na siebie - rzekła, zagryzając wargę. - Bez skoków do wody, ani niebezpiecznych rzeczy - pokręciła głową, przyjmując pozycję matki.
- Czy ja też mogę? - Ismo poprosił.
- Kategorycznie nie - staruszka pokręciła głową oschle. - To nie jest miejsce dla dzieci.
- Będę miał na niego oko, proszę mi zaufać - szepnął Khalid do kobiety z przyjemnym uśmiechem. - Dziękuję za posiłek - dodał już głośniej, wstając od stołu. Skinął zebranym głową i skierował się powoli do wyjścia.
Alice tymczasem zwróciła się do Ismo
- Zmartwiłabym się bardzo, gdybyś wpadł do wody. No i ktoś musi zostać z Fluksem. A my trochę popływamy i wrócimy, a potem zajmiemy się czymś ciekawym, zgoda? - zaproponowała mu, próbując rozweselić malca, żeby nie był smutny, że nie może z nimi się wybrać. Ona była tymczasem głodna, więc zerknęła na panią Holkeri.
- Czy zostało coś jeszcze dla mnie do przegryzienia? - uśmiechnęła się leciutko.
- Tak, proszę się częstować - odparła staruszka. Wydawała się cieszyć zmianą tematu.
- To niesprawiedliwe - rzekł Ismo, po czym naburmuszony obrócił się na pięcie i wyszedł z pokoju. Fluks zamerdał ogonem, polizał Alice w rękę, po czym podążył za chłopcem.
__________________ "Pulvis et umbra sumus" |