Marwald był uradowany, że tak dobrze wyszły mu zaklęcia. Nie musiał powtarzać zabiegu ani tłumaczyć się dlaczego tak długo. Zamiast tego miał widowiskowy pokaz jak leczy niedawno martwego towarzysza.
Bohater w ciągu dalszym miał lekkie wątpliwości co do Maxa, ale postanowił poczekać i zobaczyć na rozwój wydarzeń. "Mutacja fizyczna to by się zgadzało" - pomyślał po czym wybił go słowa właśnie Maxa, przypominając mu o tym co chciał zrobić.
- Tak, zielona maź - powtórzył za Maxem - Zaczekajcie chwilę i idziemy
Marwald postanowił sprawdzić czy tę zieloną maź może nabrać do jednej ze szklanych buteleczek w których miał do tej pory mikstury. Spojrzał na obie, jedna z nich była ze specyfikiem, który budził w człokiewu szał, mogła się przydać, druga zaś była oszukana i nie robiła nic. Tę postanowił wylać i przez szmatę starał się nabrać trochę tej dziwnej galaretowatej substancji. Jednak okazało się, że szmata jest trawiona i nie uda się w ten sposób nabarać tej dziwnej substancji.
Marawld był bardzo ostrożny tak aby w żaden sposób nie dotknąć tego specyfiku, a także obserwował czy to coś nie niszczy szkła. Szkło okazało się być nie tknięte. Miał w ten sposób nadzieje, że będzie w stanie mieć to zamknięte i użyć w sytuacji zagrożenia. Nie był w stanie nabrać substancji mechanicznie, więc postanowił zrobić to za pomocą magi. Marwald był miał w pogotowiu już przygotowany czar, kóry postanowił użyć było to nic innego jak czar dotyku na odległość, wpychając ciecz do buteleczki.
- Mam przeczucie, że może to nam się przydać. - powiedział, w rzeczywistości mając takie uczucie, ale także to że nie mógł przejść obojętnie bez wzięcia trochę tego.
Z pewnością jego przydomek jaki miał z rodzimej wsi nie wziął się z niczego.
Po tym Śmieciarz był zgodny do tego że należy ruszyć dalej w kierunku wiatru magii, który tak dobrze wyczuwał. Był jednak jeden problem, bo drogę w tamtym kierunku zagradza właśnie ta dziwna substancja. Marwald przez chwilę miał pewien kolejny pomysł. Spojrzał na fiolkę z tą dziwną substancją i był pewien, że ona tam jest, co oznaczało, że nie jest to jakaś tam iluzja a rzeczywista maź.
- Jak przedostaniem się przez to? Skoro to zjada wszystko, wszystko oprócz szkła, ale nie mamy niczego tak wielkiego aby móc na tym stanąć.
Marwald przyglądał się otoczeniu i analizował głośno:
- Istnie szalonym byłoby iść przez tą ciecz. Moglibyśmy iść ścianą, wspinać się, ale nie widzę korzeni aby się dobrze złapać w ten sposób brzmi to równie szalone, a i jak spadniemy tam to sami wiecie co się stanie - Marwald zatrzymał się na moment i po chwili kontynuował - Ten kwas trwi wszelką roślinność i moją ścierkę też, można by tak te kamienie, bo są też i większe - wskazał na te które spadły - wrzucić tam i spróbować po nich przejść, im więcej wrzucimy tym łatwiej powinno być znaleźć się po drugiej stronie.
Gdyby ten pomysł nie skutkował bohater miał w zanadrzu kolejny na czarnagodzinę.
- No albo w ostateczności mógłbym użyć czaru, ale w tedy może dałbym radę pojedynczo was przenieść nad tym czymś. Jednak może warto abym najpierw sam przeleciał tam i sprawdził czy ma to sens, bo może nie ma tam nic i nie warto wcale tam iść, pomimo, że wyczuwam właśnie ten wiatr magi. Musiałbym tylko sprawdzić czy dam radę przemieścić się razem z tobą przyjacielu. - zwrócił się do bartnika
Marwald po rozmowie jeśli bohaterowie zdecydują się na magiczne rozwiązanie postanowił działać. Rzucając na siebie podniebny chód miał zamiar sprawdzić jak daleko ciągnie się ta maź i co jest po drugiej stronie tego. Jeśli był tam dalej teren bezpieczny to wskazywało na to, że może transportować po kolei bohaterów.