Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2017, 15:49   #139
Szaine
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
- Dobre pytanie – rzuciła przygryzając delikatnie dolną wargę. – Znasz może jakiś mniej oficjalny wjazd na camping?
- Nie bardzo - odparł Gabriel, marszcząc czoło. - Byłem tutaj z dwa razy w życiu, ale zawsze wystarczyła tylko ta główna droga - westchnął. - Patrzą na nas.
Rzeczywiście, dwójka strażników zdążyła już zauważyć Hondę Civic. Wpatrywali się w nią z marsowymi minami.
- Powinienem wycofać i odjechać? A może chcesz z nimi pogadać? - zapytał. - Jest jeszcze droga w bok. Możemy tam skręcić i poszukać jakiegoś nieoficjalnego dojścia, ale nie mam pojęcia, czy coś znajdziemy.
- Ok, wycofaj – odparła pospiesznie. – Nie puszczą nas, a ja muszę tam dostać się. Spróbujmy inną drogą, może jest jakaś mniej główna.
- Dobra.


Gabriel wycofał samochód, po czym skierował się w lewo. Do tego miejsca pożar nie dotarł i drzewa wciąż pięły się do nieba - zielone i strzeliste. Jednak wystarczyło przejechać kilkanaście metrów, aby dostrzec rozwiewany przez wiatr popiół. Czarny proch osadzał się na trawie, liściach, krzewach. Wszystko zdawało się zakurzone, brudne i spragnione deszczu.

Kierowca nachylił się do przodu.
- Jak tam się dostać? - zastanowił się, spoglądając na ogrodzoną przestrzeń campingu. Wnet dojechali do miejsca, z którego ukazały się wody jeziora. Z tej odległości Bodom wyglądało jak rzeczka płynąca nieśmiało pod linią horyzontu. Cały teren wokół wytrawiła pożoga. Większość drzew wyglądała jak czarne wykałaczki wetknięte w ziemię, wiele ułamało się i zwaliło.
- Jadę dalej - Gabriel mruknął, spoglądając na samochód jadący z naprzeciwka. Strażacy, leśnicy, ekolodzy. Okoliczne władze mogły wysłać dosłownie każdego na inspekcję terenów wokół Oittaa. - Patrz! - mężczyzna krzyknął, zatrzymując się nagle.

Gruby, stary dąb leżał zwalony w poprzek ogrodzenia. Bez większego problemu można byłoby przejść po nim na teren campingu.
- Ale gdzie zostawimy samochód? - zapytał mężczyzna. Znajdowali się obecnie na drodze dość powszechnie uczęszczanej. Samotny, pozostawiony pojazd w takim miejscu bez wątpienia mógłby wzbudzić czyjąś czujność. A numery na tablicach rejestracyjnych doprowadzały prosto do byłego premiera Helsinek. To było ryzyko, którego Gabriel był świadomy. - Jesteś pewna, że to ważne? - zapytał Lotte. - Myślę, że bezpieczniej byłoby wrócić potem.
Visser przez chwilę zastanowiła się. Niestety szybko doszła do wniosku, że bez pieniędzy i dokumentów nie będzie mogła nic zrobić. Musiałaby zapewne czekać na podesłanie przez IBPI potrzebnych rzeczy, o ile w ogóle nie cofnięto by jej z tej misji. Nie mogła sobie na to pozwolić.
- Poradzę sobie już sama. Nie ma co żebyś miał przeze mnie problemy. Po prostu muszę odzyskać swoje rzeczy teraz. Dziękuję za podwózkę, jakoś wrócę do miasta… – Choć tego nie była taka pewna.
Gabriel przyjrzał jej się uważnie.
- Wysiadaj. Za pół godziny tu przyjadę. Jak cię nie będzie, to wrócę za kolejne pół. Potem jednak będziesz musiała sobie sama poradzić - rzekł, a następnie uśmiechnął się delikatnie. - Powodzenia - dodał.

Uśmiechnęła się tylko w geście podziękowania i szybko wysiadła z samochodu. Spojrzała na wyświetlacz telefonu satelitarnego, aby zapamiętać godzinę. Samochód ruszył i przez chwilę przyglądała się mu jak staje się coraz mniejszy. W końcu przeniosła wzrok na jezioro. Właściwie jeszcze przed chwilą była tam, mokra i przestraszona. Zgodziła się na sugestie chłopca i nawet teraz nie wiedziała czy dobrze zrobiła. Dzieciak żył, ona też…
Otrząsnęła się w końcu z zamyślenia, musiała działać. Potrzebowała się dostać do domku, w którym zatrzymali się poprzedniego dnia. Mogła tylko mieć nadzieję, że nie został on zniszczony lub okradziony. Ponadto mogła łatwo zostać przyuważona przez służby bezpieczeństwa i wygoniona, albo i gorzej. Obawiała się także jeszcze czegoś innego. Jeśli faktycznie to nie był przypadek, że pojawił się przeklęty wilk, to może ktoś chciał sprawdzić czy dokonał swojego dzieła, co mogło oznaczać, że wróg mógł być na terenie campingu lub mieć tam „wtyczkę”. Summa summarum nie mogła zostać dostrzeżona przez nikogo. Zapewne też miała mało czasu. Szybkim krokiem udała się w stronę zwalonego drzewa, które umożliwiło jej przejście nad ogrodzeniem campingu. Musiała obrać za punkt odniesienia jezioro, ale i tak miała obawy, że zgubi się. Zdążyła całkiem szybko i sprawnie przejść po dębie na drugą stronę. Godziny spędzone na siłowni w pełni opłaciły się i po krótkiej chwili stanęła na terenie campingu. Uważając, aby nie zostać złapaną na gorącym uczynku, postanowiła rozglądać się, idąc ostrożnie do przodu. Jako że wczoraj widziała jedynie maleńką część campingu, to nie była pewna, gdzie znajdowała się. Niestety nie miała przy sobie planu Oittaa, choć trudno było oszacować, jak bardzo byłby przydatny.

Schowała się za ocalałą ścianą jednego z domków, kiedy nadeszła grupa strażaków. Na szczęście nikt jej nie spostrzegł. Serce Lotte zabiło szybciej kiedy pięć minut potem ujrzała znajomy punkt orientacyjny. Minęła chwila, zanim skierowała się w odpowiednim kierunku i ujrzała domek detektywów. Wydawał się nietknięty przez pożar! Niestety jego dach nie wytrzymał pod wpływem ciężaru uwalonego drzewa. Mimo to wejście nie było zablokowane. Można było mieć nadzieję, że skoro do tej pory chatka nie runęła, to eksploracja jej nie wiązała się z przesadnym ryzykiem zawalenia stropu. Cieszyła się ze szczęścia, które ją nie opuszczało. Nie chwaliła jednak dnia przed zachodem słońca, ponieważ jeszcze musiała wydostać się stamtąd.
Rozejrzała się dokoła i ostrożnie, weszła do środka. Jej maniera nie rozpakowywania torby na misjach bardzo teraz była pomocna. Schowała tam wszystko co wzięła na zadanie, wystarczyło tylko dostać się do pokoiku i wyciągnąć pakunek z szafy…

Weszła do środka. Wnętrze wydawało się na pierwszy rzut oka w stu procentach zachowane i niezmienione. Jednak po kilku sekundach zauważyła tu proch, tam popiół, gdzie indziej pył, który wdarł się przez niedomknięte okiennice. Szczeliny na drewnie i dziwną sadzę na szybach. Kiedy przekroczyła próg swojego pokoju, spostrzegła główny, dość konkretny problem. Oraz fakt, że szczęście ją opuściło. Drzewo, które ujrzała na zewnątrz, spadło akurat na jej pokój. A dokładnie na szafę. Przewróciło ją i nawet zdołało po części zniszczyć, choć mebel był na tyle solidny, że nie roztrzaskał się w drobny mak. Wewnątrz był pakunek!
Lotte zawsze była rzeczowa i nie traciła głowy. Zaczęła wygrzebywać torbę spod szczątków. Niestety zajęło to chwilę. Musiała również dbać o swoje bezpieczeństwo - drzewo było masywne, a majstrowanie przy nim mogło skończyć się zwaleniem ciężaru na ręce. Jednak wreszcie udało jej się dotrzeć do torby. Minęło wtedy pół godziny odkąd opuściła samochód Gabriela. Czyli został jej jeszcze tylko drugi kurs. Znalazła dokumenty! Wprowadzenie do misji, fałszywe dowody, i upragnioną kartę kredytową! Już miała wychodzić, kiedy nagle… usłyszała bardzo podejrzany dźwięk. Przytłumione głosy dwóch mężczyzn.

- To tutaj?
- Tak, najprawdopodobniej wzięli domek na uboczu. To najbardziej intymny obszar obozu.
- Hmm… ogień nie dotarł tak daleko. Nie spalił chatki. Mamy szczęście.
- Tak, musimy znaleźć jakieś ślady po nich.
- Mówisz, że ile ich było?
- Na pewno te dwie kurwy z Wyspy Wniebowstąpienia. Oprócz tego miały przy sobie Złoto, Srebro i Asa.
- Była ich piątka?
- Tak, piątka.
- Ech. Mam nadzieję, że znajdziemy jakieś ciała.
- Dokładnie. Lepsi martwi, niż żywi.

Lotte mogła uciec przez okno, albo pozostać na miejscu i dalej podsłuchiwać. Ewentualnie wyjąć broń z torby, którą właśnie odzyskała i pokazać skurwysynom, gdzie raki zimują. Ostatnia opcja wydawała się bardzo pociągająca, ale po krótkiej analizie została odrzucona. Dwóch wrogów, prawdopodobnie ze zdolnościami paranormalnymi. Na dodatek szukają ich ciał i zapewne jeśli znaleźliby jakieś jeszcze dyszące, to mieliby dobić, więc muszą być też zabezpieczeni. Gdyby był tylko jeden z przeciwników…
Visser wybrała pierwszą opcję. Wymknięcie się przez okno było najbezpieczniejszym rozwiązaniem. Jeśli udałoby się jej zrobić to bardzo cicho, na tyle żeby wrogowie nie spostrzegli się, to może uchwyciłaby jeszcze jakieś strzępki ich rozmowy, skrywając się pod oknem. Na wszelki wypadek zamierzała wyjąć pistolet i mieć go w pogotowiu. Otworzyła okno i cichutko wyszła na zewnątrz. W międzyczasie usłyszała, że głosy w pomieszczeniu obok ucichły, a na ich miejsce pojawił się brzęk szafek i szuflad. Napastnicy szukali ukrytych wskazówek, zwłok i wszystkiego, co mogłoby mieć jakiekolwiek znaczenie.
- I o? - z daleka dobiegł zniekształcony głos.
- Ayle e may uaj oś. O musiao naże o ureo sich.
Czy było sens nasłuchiwać dalej w tej pozycji? Może lepszą opcją byłby cichy sprint w kierunku miejsca, gdzie za niedługo miał pojawić się Gabriel? Przykucnięta pod oknem, przesunęła się w stronę skraju ściany, aby zobaczyć czy ma czyste pole, aby ruszyć w drogę powrotną. Dalej obowiązywała ją zasada, aby nie zostać przyuważoną. Często wybierała bezpieczeństwo ponad wszystko, ponieważ martwy detektyw już nie rozwiąże żadnej sprawy. I była to strategia, która pozwalała dożyć następnego dnia. Ruszyła sprintem, ciesząc się, że trawa pod jej stopami zagłusza odgłosy. Wydawało się, że nikt jej nie spostrzegł. Wreszcie znalazła się sto metrów od domku. Mogła zatrzymać się, aby obserwować swoją byłą siedzibę. Jeżeli dwójka nieznajomych wyszłaby, to mogła zobaczyć ich twarze. Niestety zajęłoby to trochę cennego czasu przed przyjazdem Gabriela i jednocześnie narażało ją to, chociażby w minimalnym stopniu. Nie chciała jednak tracić na to czasu i udała się w dalszą drogę. Zdecydowała oddalić się, a nie zbierać informacje lub eliminować wrogów i pozostała temu wierna. Nikt jej już potem nie niepokoił. Po dłuższym kwadransie zdołała ponownie znaleźć miejsce, przez które dostała się na camping. Kiedy spojrzała na zegarek, zrozumiała, że zostało jej niewiele czasu. Tak właściwie zdąży na styk.

Oby się nie spóźniła.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline