Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 04-07-2017, 19:47   #194
Raist2
 
Raist2's Avatar
 
Reputacja: 1 Raist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputacjęRaist2 ma wspaniałą reputację
Suzh zanim ponownie wyszedł na miasto przebrał się w inne ciuchy. Wbrew pozorom nie tyle dla bezpieczeństwa, co po prostu dlatego że tamte mu się ubrudziło krwią, a przecież nie pójdzie się panienkom pokazać z krwią na kołnierzyku. Wygrzebał gdzieś z odmętów szafy (o ile można powiedzieć o wygrzebywaniu czegoś co dopiero wczoraj tam powiesił) rzadko używany komplet, w końcu po co miał się stroić w bazie Craza.
Znów do prawego uda przyczepiając kaburę z pistoletem.

W klubie grała muzyka wprawiająca w nastrój, przy której dziewczęta różnych ras wdzięcznie się prężyły.
Fenn wzruszył nieznacznie ramionami. Nie ma szans by to jego szukali, nie mieli skąd wziąć jego holo, nie mieli jak go powiązać z rozróbą w “Rupieciu”, no i nie mieli też powodu by szukać go w tym, albo w jakimkolwiek innym klubie, nie mówiąc już o tym że za wcześnie na taką akcję. Był bezpieczny.
- Co Bix. - stuknął olbrzyma otwartą dłonią w łokieć - Spoko lokal, nie? Dawaj miejsce przy scenie, chcę popatrzeć na żywe cycki i kręcenie tyłkiem, a nie jakieś syntetyki czy holo.
- Nie no, lokal pierwsza klasa - Bix jak zwykle przy wypadach do miasta broni nie zabrał, tylko rękawicę miał przytroczoną do ciężkiego, narzędziowego pasa. Młotek od razu wypatrzył najlepsze miejsca i przysiadł się kulturalnym "wypierdalać" przeganiając stamtąd okupujących. Niestety, nie stawiali oporu. Mechanik od razu dorwał się do ich miski z orzeszkami - Ale ogólnie coś mi śmierdzi z tą planetą.
Młotek nie lubił handlu żywym towarem, wręcz nienawidził nałogowo. Co prawda tu sexniewolnice to podobno biodroidy, ale pewnie nie zawsze. W końcu porwać jakąś gówniarę lub wyhodować klona jest taniej niż sklecić coś człekopodobnego z zaawansowanej elektroniki. Dlatego - mimo że bawił się fajnie - czasem łypał okiem na okolice wypatrując załóg z logami korpo specjalizujących się w handlu niewolnymi klonami.
Gdy pojawili się miejscowi stróże prawa Młotek wyraźnie zmalał i spuścił z tonu - zupełnie jakby ktoś z jego nadmuchanego ego spuścił powietrze.
- Ups, władza - szturchnął Fenna - starajmy się nie rzucać w oczy.
- Co? Zrobiłeś coś już na tej planecie? Ja to jestem zwykłym gościem przelotem. - Suzh nawet nie odwrócił głowy od laseczki na scenie.
- Nic nie zrobiłem, niewinny! - obruszył się mięśniak i dodał - ale to Władza...
Wielkie "W" dało się wyraźnie wyczuć w wypowiedzi Młotka. Chyba nieobecność kapitan średnio mu służyła - No to nic nam nie grozi.
Ale nie przestawał zerkać się przez ramię na funkcjonariuszy.
- Meh. - Fenn wzruszył ramieniem - Bez podstaw nic ci nie mogą zrobić. Nawet na dołek potrzebują jakichś.
Suzh za to nawet nie zwracał na nich uwagi, był zajęty cyckami i wygibasami przed nim.
- Na Maggelanie nie zawsze - zaoponował Młotek, choć jego doświadczenia mogły być spaczone tym co on sam uważał za "powód". Nie bez kozery niektóre koncerny z branży human resources wydawały broszury ostrzegające swoich pracowników przed noszeniem korpociuchów na tej stacji. A wszystko przez pewnego narwanego mechanika.

- Fenn… Tak sobie przypomniałem. To jak wam poszła ta wyprzedaż zapasów z okrętu, co? I gdzie jest Becka?- nagle wtrącił się do tej rozmowy Doc poprzez UNIcom.
Szybko się zaczął spoufalać, ale Fenn nie miał ochoty teraz na taką gadkę.
- No nie poszła. Gość coś kręcił i chuja się znał, nie było deal’a. A Becky poszła gdzieś sama, pokłóciła się z Nightem. - odpowiedział.
- No nic… sam się tym zajmę. Ileż to w końcu roboty popytać po lombardach, czy któryś nie chce kupić broni.Poszukajcie jej przy okazji. Długo się nie odzywa, a to nie jest bezpieczne miasto.- stwierdził krótko Bullit.
- Jest dużą dziewczynką, nie sądzisz? A w lombardach uważaj, nie każdy chce mieć nieoficjalne interesy, jak coś listę zostawiłem u siebie w kajucie na biurku, hasło 2504.
- Samotnym dużym dziewczynkom też może coś się stać, zwłaszcza w takim mieście. To nie praworządna Unia.- stwierdził krótko Doc.
- Nie przesadzasz? No ale jak chcesz, Ty tu rządzisz. Masz jakieś namiary? Jakiś nadajnik w Uni czy coś? - Fenn szturchnął Bixa i kiwnął głową na wyjście dając znak że niestety trzeba się zbierać.
- Nie mam. Nie musicie gonić za nią od razu, ale jak skończycie swoje sprawy… rozejrzyjcie się za nią. Dam info jak coś będę miał.- odpowiedział doktorek.
- Ok. Powiedz mi jeszcze cokolwiek o niej, gdzie mogłaby pójść żebym wiedział gdzie pytać.
- Ty mnie pytasz? To wy żeście byli z nią. Powinniście popytać tam gdzie żeście ją ostatnio widzieli.- zdziwił się Dave.
- Ja ją poznałem ledwo wczoraj, wiesz o niej więcej niż ja. A w “Złomie” czy jak temu klubowi było - Fenn rzeczywiście już zapomniał jak tamten klub się nazywał - Jej nie ma, jak i nikogo innego. - to ostatnie dodał sobie pod nosem.
- To nie znaczy że wiem do jakich klubów mogła pójść. Ona też jest tu pierwszy raz. A że w tamtym klubie jej nie ma, to się domyślam… ale od czegoś trzeba zacząć. Co to znaczy, że nie ma nikogo innego?- ton głosu pełniącego obowiązek kapitana lekarza zrobił się podejrzliwy.
- Chodziło mi o rodzaje miejsc do jakich chodzi, ale spoko, z tego co słyszę lubi muzykę i alko. A tam nikogo nie maa, bo zamknięte już.
-Jak to... zamknięte już ?- Doc był coraz bardziej podejrzliwy.
- Mała burda była, czy coś takiego, i musieli zamknąć. - Fenn za to brzmiał najnormalniej na świecie, jakby nic się wielkiego nie działo. Tylko czy tak było naprawdę czy trafił im się kolejny Bix?
- Fenn… za kogo ty mnie masz, co? Frajera? To miasto anarchii i bezprawia. Małe burdy to chleb powszedni tych knajp. Z takich powodów się nie zamyka lokali.Ty coś kręcisz.- padła odpowiedź Doc’a.
- Wszystko zależy od punktu widzenia. Widać gdy padają strzały to już powód do zamknięcia lokalu. A potem jeden jakiś mały donos wystarczy i wpadają “Niebiescy”, rozkładają barierki i lokal zamknięty na dłużej niż zamiecenie szkła. - w takich miejscach to chyba jedyny powód do zamknięcia lokalu?
- W Unii… nie tu. W takich miejscach zamiast glin, wpada wysłannik miejscowego bossa, by poszukać zadymiarzy i zmusić ich do zapłacenia za straty. W takich miejscach właściciele lokali płacą haracz za ochronę i nie mają polis ubezpieczeniowych.- Bullit wyjaśnił te subtelne różnice.
- Jestem całkiem mocno przekonany że to były gliny. No chyba że na bal przebierańców tak się ubrali i syreny sobie załatwili. Ale spoko, nie ma co się martwić, nam z tej strony nic nie grozi. Spytaj się Nighta, był tam, widział.
- Mam wrażenie, że jednak się mylisz.- westchnął Bullit.-Zajmijcie się swoimi sprawami, a potem poszukajcie Ryder.
I na tym zakończył rozmowę.

- Ok. - odpowiedział do siebie - To tylko wrażenie czy Doc to jakiś paranoik? - zadał retoryczne pytanie Bixowi - Czekamy na koniec show czy idziemy? Doktorek o naszą pilot się martwi.
- Może ma kłopoty - Bix podrapał się po głowie, nie precyzując czy chodzi mu o pilotkę czy doktorka - Ale fajnie będzie popytać. Dupy jak dupy, nie uciekną. Chodźmy po Becky
Cóż, skoro Młotek uważa wypytywanie za fajnie, to zapewne ma na myśli przesłuchanie z użyciem zastraszania i siły fizycznej…

Fenn spojrzał się jeszcze z wyrzutem na tańczącą laskę, sięgnął do cyberręki otwierając na przedramieniu mały komputer, chwilę w niego postukał następnie wyciągając protezę w stronę bransoletki na szyi dziewczyny przelał jej 30 kredytów napiwku, po czym z westchnieniem ruszył do wyjścia by po drodze odebrać swój depozyt.
- Trzeba będzie popytać w barach w okolicy tamtego klubu, może ktoś widział. Ktokolwiek widział, ktokolwiek wie, heh.

- Hej! Ty tam! Stop! - Warknął jeden z umundorowanych Torganas, jak nic do Fenna - Ty, gadam do Ciebie!
“Co jest kurwa znowu?” pomyślał Valarianin, odpowiedział za to:
- Ta? - unosząc lekko brwi pytająco.
- Pokaż no tu swoją gębę - Miejscowy niebieskoskóry, przyglądał się to Fennowi, to swojemu hologramowi na nadgarstku. Jego kumple z kolei uważnie gapili się to na Valariana, to na towarzyszącego jemu wielkiego mięśniaka, nieco mocniej trzymając swoje karabiny.
- Ale nie trzeba być od razu takim ordynarnym. O co chodzi? - Fenn zastanawiał się czego od niego mogliby chcieć.
- Stul dziób - Warknął mundurowy, nic sobie nie robiąc z gadki zaczepionego mężczyzny, nadal coś porównując wzrokowo…
Bix od razu spotulniał i cichutko spuścił wzrok, podobnie jak wtedy gdy opieprzała go Lena.
Jak nic musieli normę wyrobić by zaplusować u góry. Fenn stał pewnie przyglądając się brzydkiej mordzie przed nim, przecież nie mogli mieć nic na niego.
- Dobra… spadaj - Powiedział w końcu sprawdzający Fenna Torganas. Mogli więc iść.

Fenn zasalutował szybko z przytupem i już bez przeszkód udał się do wyjścia. Zgarnął po drodzę kaburę z gnatem i przewiesił ją sobie przez prawe udo, po czym grzecznie wyszedł na z budynku.
Dopiero na zewnątrz Bix odetchnął głęboko niczym miech i otarł czoło.
-To się nam ufarciło, kurwa - powiedział i rozejrzał się wokół - to gdzie do tej Graciarni?
- Jakieś 15min w tamtą stronę. - ruszył w odpowiednim kierunku - Nie ufarciło, tylko jak mówiłem, nie mają za co zatrzymać to nie zatrzymają. Nie trzęś tak gaciami, nawet gliny muszą działać według regulaminu.
- JA? Ja nigdy nie trzęsę gaciami!!! - wrzasnął na niego Bix łgając jak najęty - Nazwij mnie jeszcze raz tchórzem, to ząbki z posadzki zbierzesz, jasne kurwa? No, to taksówkę wziąść trzeba, pół godziny łaził nie będę.
- Spoko. Nie nadinterpretowywuj. Swoją drogą jestem ciekaw co potrafisz. Będziemy musieli wejść na matę jak będziemy na Feniksie. Keetar nawet nie próbował zatrzymać się by wezwać taxi, dla niego 15min spacerkiem to ledwo rozgrzewka której nie zauwarzał.
- Dobra, możemy leźć. A takich leszczy to na kichnięcie biorę. Małyś coś - powiedział Młotek taksując Fenna wzrokiem - Zostań przy spluwach a napierdalanie zostaw MNIE.
- Możesz mi nie uwierzyć, ale nie rozmiar się liczy, a technika, a w woju tego i owego mnie nauczyli. Wrócimy to się sprawdzimy. - puścił oko z uśmieszkiem do Bixa.

Po krótkim spacerku obaj załoganci Fenixa dotarli w pobliże klubu o nazwie “Rupieć”. W pobliże… bowiem już z daleka był widoczny hoovercar z charakterystycznymi sygnałami świetlnymi na dachu. W przybytku nadal więc przebywały jakieś miejscowe ćwoki w mundurach, lepiej więc było chyba się tam nadal nie zapuszczać…
- Co oni pierdolca dostali? Wszędzie ich pełno! - wkurwił się Bix - napić się nawet porządnie nie można. Ej, ty! - Młotek zaczepił jakiego gapia, których nigdy nie brakowało przy policyjnych interwencjach - Co tu pały robią?
- Eee… no… ten... - Zaczepiony przypadkowo koleś miał problemy z plątającym się językiem w gębie - No była jakaś strzelanina, zabili parę osób w piwnicy klubu, chyba właściciela i jego goryli...
- Orzeku...Kurwa! To pewnie i Becky tam przesłuchują. Za szybko to jej nie wyciągniemy. Ale może coś dowiemy się więcej. Dobra - Bix zebrał się na odwagę i wparował do środka zamierzając zaczepić któregoś z funkcjonariuszy.

Fenn stał z wytrzeszczonymi gałami nie wiedząc za bardzo co robić. Taki poziom… głupoty przerastał nawet jego własną (z której chociaż zdawał sobie sprawę). Niestety było już za późno by wołać Młot(k)a, a krzykiem mógł tylko za bardzo zaszkodzić. Fenn odwrócił się tylko napięcie i skręcił w jakąś ulicę w poszukiwaniu jakiegoś przydrożnego baru lub knajpki.
- Baletnico. Wracaj się, jej tam nie ma, a te ciule nic nie wiedzą, tylko zaszkodzisz. - nadał przez uni do Bixa - tylko wycofaj się z wdziękiem.

Bix w tym czasie z gracją walca drogowego przebiegł przez holo-band policyjny, wpadając do klubu… i wpadł na prawie tuzin miejscowych gliniarzy, jakiś techników, i tym podobnych patałachów. Rozległy się odgłosy odbezpieczanych broni, i sporo luf wycelowało w wielce zdziwionego Młotka.
- Jak on tu kurwa wlazł?
- Łapy do góry!
- Czego tu?! - Odezwało się niemal równocześnie kilku z obecnych.
- Łooooł... - wybałuszył oczy Bix - Ja...ten tego... przepraszam, nie chciałem. Ale kurna tu mówią że strzelanina była, a przyjaciółka nie odpowiada w unikomie, a była tu i ten tego się martwię, ja przepraszam, to pójdę już sobie, dobrze? - potulnie powiedział Młotek z obawą rozglądając się czy nie leży tu jakieś ciało podobne do Becky, bo właśnie uświadomił sobie że cisza z jej strony mogła oznaczać coś o wiele gorszego niż pierwotnie myślał.
- Czekaj no mięśniaku - Warknął jeden z Torganas - Tu nie ma żadnej martwej, ale obok tak. Spojrzysz na nią? Może rozpoznasz...
- Gulp - przełknął ślinę Bix i kiwnął głową, a gdy prowadzili go dalej powtarzał w myślach "Tylko nie Becky, tylko nie Becky".

Bixa zaprowadzono do pokoju obok, gdzie zobaczył kogoś leżącego pod białym prześcieradłem na kanapie. Ten ktoś był zdecydowanie kobiecy, spod płachty wystawała bowiem kobieca dłoń…
- Znasz ją? - Jeden z miejscowych odsłonił martwą kobietę, a Bix mało serca ze strachu nie wyrzygał. W pierwszym bowiem momencie, przez te tatuaże, jego łepetyna skojarzyła denatkę jako Leenę, na drobną sekundę, ale wystarczyło. Gdy z kolei zamrugał ślepiami raz i drugi, w końcu do niego dotarło, że to nie żadna pani kapitan, a tym bardziej pilotka Becky. Nie znał leżącej tu kobiety, a szkoda, że już było po niej, bo w sumie nawet ładna była.




- Ufff, nie ona Panie Władzo! Nie ona, nie Becky! Tej nie znam. Becky to tak wyglądała... - I Bix jak ostatni kretyn pokazał policjantom fotkę swojej współzałogantki, którą nie wiedzieć czemu trzymał razem z ulubionymi pornogwiadkami.

****
Zdaje się że Bix miał chyba wyłączone uni, ponieważ nic mu nie odpowiedział, albo już go zglebowali i nie miał jak mówić, tak też mogło być. Trudno, on nie ma zamiaru nocować za kratami, co prawda nie ma nic przeciw dzikiemu i przygodnemu ruchaniu, a nawet wręcz przeciwnie, ale wolałby jednak by to było z laskami niż z facetami. Później się pomyśli co z Młotem, najpierw Becky.

Po kilku minutach “Młotek” wyszedł jednak eskortowany przez miejscowe gliny z “Rupiecia”, po czym… zostawili go w spokoju. Wielkolud zaczął więc się rozglądać przed lokalem za Fennem, ten drugi z kolei zauważył go z kilkudziesięciu metrów (trudno, żeby nie), wypadało więc jakoś Bixa do siebie przywołać, po czym obaj mogli iść w dalszą drogę?

-BIX!! - nie przejmując się niczym Valarianin po prostu krzynął w stronę “Młotka” unosząc rękę by ten go zauważył.
- Becky nie ma! - krzyknął mięśniak, podbiegając do współzałoganta i dodał już normalnie - Nie ma jej tam. Tylko jedna denatka, ale to nie ona. Musimy szukać dalej.

Trzy bary dalej, cztery piwa, i dwie godziny później, Fenn doszedł do wniosku, że takie poszukiwania są o dupę roztrzaskać. Równie dobrze, mogli szukać śrubki na złomowisku, czy jak to powiedzonko tam leciało… wieczór już się zrobił, wiele osób na ulicach, a oni nie mieli kompletnie nic, żadnego punktu zaczepienia, ani odrobiny nadziei na odszukanie Becky. No i te zadanie zaczynało ich już w sumie cholernie nudzić, pora więc na…

- Chuj, nikt nic nie wie, nikt nic nie widział. Poszła gdzieś dalej się zabawić pewnie i tyle, duża dziewczynka jest, wolno jej. - stwierdził Fenn wzruszając ramionami - Wracasz na statek czy zgłaszamy Docowi i idziesz się bawić póki możesz? - spojrzał się na Bixa, jednak po dłuższej chwili widząc nie zdecydowanie towarzysza po prostu ruszył dalej się rozerwać nie czekając na niego.

Suzh zanim zdecydował co dalej, gdzie tu się udać, sprawdził na jednym z publicznych terminali mapę okolicy na której znalazł i oznaczył wszystkie bary, dyskoteki i kluby ze striptizem. Pięć lat siedział w małej dziurze, na zadupiu, z niewieloma rozrywkami, nic dziwnego że nie chciał tracić czasu i nadgonić ile się da. Tak się składało że niedługo zacznie się mecz Blitzball’u, a tego nie mógł tak łatwo odpuścić, sprawdził więc gdzie można go obejrzeć w miłym towarzystwie i do tego się napić. Piętnaście minut później już stał w jednym z barów i jedną ręką grał w rzutki, a w drugiej trzymał whisky (niestety Hurgl’a, alkoholu z jego rodzinnej planety nie mieli) czekając na mecz.
- Bujah! - krzyknął Fenn gdy znowu wygrał.
Wziął łyk whisky.
- Przelewaj stówkę na ten kwadracik. - pokazał na leżący na stole credstick na którym zaraz będzie się znajdować pełne cztery stówy kredytów - No, chop-chop.
Apsylon z niechęcią wziął do ręki urządzenie i przelał na nie sto kredytów które przegrał z Suzhem.
- Dziękuję bardzo. - vyr Keetar z uśmiechem zwycięstwa na ustach wziął z ręki credstick - Jeszcze ktoś chce zagrać? Hę? - trzymając na wysokości twarzy mały kwadrat między środkowym a wskazyjącym palcem rzucił do przyglądających się rozgrywce osobników, jednak nie widział chętnych - Nie? Szkoda.
Skoro nikt się z tłumu nie wychylał, a nawet ten zaczął się przerzedzać Valarianin podszedł do baru po kolejnego drinka.
- Jeszcze raz to samo. - zamówił podjadając jakieś (chyba) orzeszki z miseczki.
Gdy tak siedział podjadając i czekając na swoje zamówienie, ktoś do niego zagadał.
- Nieźle ci poszło. - usłyszał kobiecy głos za sobą - Pięć wygranych pod rząd.
Fenn odwrócił się do właścicielki, tego całkiem przyjemnego głosu.

- Dzięki, grało się parę razy. - uśmiechnął się do kobiety.
- Może mógłbyś mnie nauczyć? Zawsze interesowała mnie ta gra.
Suzh zlustrował pannę od stóp do czubka głowy.
- Pewnie. Czemu nie. Pierwsza lekcja gratis. - oderwał się od blatu.
Podszedł do kobiety i obejmując ją jedną ręką w tali, poprowadził ją do tarczy.
- Jestem Fenn’Suzh. Dla przyjaciół Fenn. - po drodze przedstawił się.
- Moriana.
- Zasady są proste, stajemy w odległości około dwóch i pół metra. O tutaj. - ustawił kobietę w odpowiednim miejscu, oczywiście przy okazji niewinnie chwytając ją za talię - I rzucamy lotkami do tarczy.
- A tarcza jest gdzie? - niewinnie się spytała.
- O tam. - pokazał palcem - A to są lotki. Im więcej punktów uzyskasz przy swoich rzutach, tym lepiej. Najwyżej punktowany jest środek. Ale do tego przejdziemy potem. Może najpierw zajmijmy się rzucaniem?
- Dobrze. Czyli biorę strzałkę, znaczy się lotkę, i rzucam tam? - dziewczyna spróbowała rzucić trafiając pod tarczę - Ojej. Nie wyszło mi. - Moriana zrobiła niewinną, lekko zawiedzioną minę.
Fenn pomimo tego że nie był religijny, w duchu błogosławił wszelkie moce o jakich tylko słyszał.
- Nie szkodzi. Pokażę ci. - stanął tuż za nią, tak że dotykali się ciałami, była niewiele nizsza od niego, i bardzo przyjemnie pachniała -[i] Musisz stanąć pewnie na nogach, w lekkim rozkroku i lekkim bokiem do tarczy, ciało ma tworzyć prostą linię. -[i] powiódł palcami po jej boku by jej to zobrazować, i nie tylko, ale to już mniejsza - Lotka w trzy palce, ręce układasz tak. - układał jej ciało korzystając przy okazji z tego - Celujesz, przymierzasz się, patrz się dokładnie tam gdzie chcesz trafić, koncentrujesz się. I rzucasz. - przy pomocy Fenna lotka tym razem trafiła w środek tarczy.
- Haa, udało się, trafiłam. - cieszyła się dziewczyna. - To co? Zagramy? - odwróciła się do Suzha.
- Możemy chwilę zagrać poćwiczysz sobie. - uśmiechnął się do niej.
- Ale nie tak za nic? Kto wygra zgarniee, powiedzmy dwadzieścia kredytów?
Ten wieczór chyba nie mógł być lepszy, nie tylko pomacał sobie ale i jeszcze zgarnie dodatkową kase.
- No dobrze.
- Ale pamiętaj. Dopiero się uczę. Bądź łagodny.
Dziesięć minut później Fenn przeklinał wszystkie moce które wcześniej błogosławił. Ta noc jednak nie była taka dobra jak chwilę temu myślał. Padł łupem najstarszego numeru w galaktyce, i stracił wszystko co wcześniej wygrał. Na szczęście nic poza tym. Moriana okazała się jednak bardzo dobra w te klocki.
 

Ostatnio edytowane przez Raist2 : 04-07-2017 o 21:41.
Raist2 jest offline