Alsharan stał wpatrzony w głąb hangaru rozważając opcje i przy okazji wypatrując kłopotów. Czas się kurczył, a oni sobie stali i wesoło gaworzyli... jak dzieci. Cóż, musiał przyznać, że pomysł nowego i Miki był dobry. Przejąć statek... tylko dlaczego miał to zimne przeczucie, że z tym będą same problemy?
Z kolei plan Kyla był naiwny. Bardzo naiwny... ogólnie tak naiwny jak jakiś panocek-wymoczek w ramionach panienki z Akwarium święcie wierzący, że podbija do usposobienia niewinności...
- Mówcie głośniej... jestem pewny, że nikt nie słucha. - mruknął i dobył broni patrząc przy tym na pilota. Tak, jeszcze nie wykalkulował, która opcja była lepsza, ale może dobyta broń przemówi mężczyźnie do rozumu.