Trudno było ocenić, co należałoby postawić wyżej - urodę księżniczki, jej determinację, czy też wiarę w brata...
'Chrońcie bogowie przed taką uparta żoną', pomyślał Berwyn, gdy Nameela objawiła się w 'bojowej' wersji.
Nie zamierzał rozwiewać jej złudzeń - był pewien, że byłaby to niepotrzebna strefa czasu, a wiara upartej dziewuchy i tak by się nie zachwiała, dopóki by nie ujrzała głowy Bahima Baala zamkniętej na turańską włócznię.
Zdaniem Berwyna najlepszym wyjściem byłoby oddalenie się od miejsca starcia, a potem dostarczenie Nameeli bratu (lub zwycięskiej stronie - to by już zależało i od jego kompanów), ale nie zamierzał się kłócić, ani też narażać na ukamienowanie.
Już miał zamiar zadeklarować błyskawiczny odwrót, gdy sytuacja zmieniła się diametralnie...
- Łapcie konie i uciekajcie - rzucił w stronę niedawnych niewolników. Był to, jego zdaniem, lepszy pomysł, niż 'zostawcie i dajcie się zabić'. Biedacy mieli przynajmniej cień szansy...
- Zostajesz i czekasz na swych nowych przyjaciół, Nameelo - zwrócił się do księżniczki - czy może pojedziesz z nami? - Wyciągnął rękę zapraszającym gestem.
Czasu do namysłu nie było zbyt dużo, a on nie zamierzał zbyt długo czekać. Małpoludy wyglądały na bardzo złe... i niezbyt chętne do rozmów.
A jeśli chodzi o walkę, to miał zamiar dołączyć się, gdy Zuagirowie i Turańczycy zmądrzeją nieco, a małpoludy stracą nieco sił.
Ostatnio edytowane przez Kerm : 05-07-2017 o 08:29.
|