Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 16:12   #58
sunellica
tajniacki blep
 
sunellica's Avatar
 
Reputacja: 1 sunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputacjęsunellica ma wspaniałą reputację

Ken był grzecznym i dobrze wychowanym chłopcem… toteż czas wolny chciał przeznaczyć na treningi swojego ciała i ducha.
Rutyna dobrze mu znana. Wypracowana przez lata spędzone w odosobnieniu i lekkim oderwaniu od rzeczywistości. Bo jak wiadomym było… Larkins ani do błyskotliwych, ani do przystojnych nie należał. Nie miał paczki kumpli z którymi mógł jeździć na desce i lansić się w parku nieopodal szkoły. Nie miał też rzeszy fanek, które niczym sfreakowane stalkerki śledziłyby go jak cień, gotowe oddać się na pastwę jego tryskającej testosteronem chuci. Nie należał do kółka komputerowego, nie miał zespołu metalowego, nie zbierał znaczków, lubił jeść mięso, nie pił, nie palił i zawsze używał prezerwatywy. Książki trzymał na półce i nawet ścierał z nich kurze, posiadał parę planszówek, ale nie grywał często bo i zasad nie potrafił spamiętać ni zrozumieć… ani we dwójkę z Lindsay nie mógł rozegrać całego bitewniaka… by przy okazji nie dość, że się nie zanudzić, to jeszcze nie pokłócić o jakieś jebane centymetry na planszy.
W klasie… był tym neutralnym, choć rzucającym się w oczy. Zawsze dostawał grzecznościowe zaproszenia na imprezy lub został wykorzystany pod przykrywą przyjaźni lub kumpelstwa.
Sportowcowi to nie przeszkadzało… bo i nie zdawał sobie z tego sprawy, będąc szczęśliwym, że ktoś go lubi i chce z nim przebywać. Bo… choć był tępy jak kloc ściętej sosny… to lustro i swój rozum miał…
Dobrze zdając sobie sprawę, że jeśli chce coś w życiu uzyskać… musi polegać na swojej sile.

A więc najpierw masa, później forma… dodamy do tego szczyptę oślej upartości oraz naiwnej porządności i footballista z niego będzie niezły.
- Misiaaaczkuuuu! - Lindsay zapiała od progu do domku chłopaków. Ubrana była w skąpe bikini, które z przodu i z tyłu zasłaniały ciało tylko na słowo honoru. - Tak sem pomyślała, że może się poopalamy. - To nie było pytanie, a orzeczenie zaistniałego stanu rzeczy.
Cheerleaderka dobrze zdawała sobie sprawę z tego, iż jej boniek nienawidził słońca i wysokiej temperatury. Dobrze wiedziała, że miał wrażliwą i skłonną do podrażnień skórę… oraz, że zawsze… ale to zawsze spalał się na czerwony mahoń, nie ważne jak często i jak gęsto smarował się blokerami z najwyższych półek.
- Idę kocie tylko se szejka zrobie! - Dobyła się posłuszna odpowiedź z wnętrza korytarza, gdy Larkins poddał się rozkazowi swojej wybranki, niczym ciele pod ciosem rózgi.
Miłość rządziła się własnymi prawami… i Ken nie zamierzał oponować. Skoro jego pysia mysia chciała się z nim opalać, on jako dzielny rycerz na orle bieliku, powinien się potulnie stawić na wyzanczone zdanie, dzielnie znosząc wszystkie przeciwności tego świata.
W imię Jezusa, Trumpa i Pride… to znaczy Love.
- Czekam dziobasku na molo.
- Jasne… zara będę.


Dla jednych widok roznoszącego talerze wielkoluda, mogły budzić pewne obawy co do pewności dostarczenia potrawy w całości, jak i ogólną wesołość. Ci co jednak Kena znali, wiedzieli, że chłopak nie bał się pracy wszelkiego typu, która nie wymagała myślenia oraz… że był całkiem dobrym kucharzem. Wprawdzie ani Kim, ani sama Lindsay nie wiedziały czy chłopak umie zagotować wodę, nie paląc przy tym połowy domu… ale jeśli chodziło o grilla… cóż… tu Larkins mógł spokojnie stawać w szranki z najlepszymi knajpkami w miasteczku, toteż jego widok nie wzbudzał u nich, aż takiego rozbawienia.
Gdy młodzian skończył kelnerować pozostałym klasowiczom, usadowił się na końcu stołu i zabrał za skupione pałaszowanie podwójnej porcji, gdy na trawę wbiegła Ewa… to znaczy ubrana była jak Ewa, ale czy Ewą się nazywała to już inna sprawa.
Chłopak skrzywił się, gapiąc się obcesowo między nogi lasencji. Kurwa takiego bushu to nawet jego babcia nie miała (a nie żyła już od 8 lat)… Kurwa który mieli wiek, że się laska nie ogoliła? Taki niehigienistyczny bóbr, że nic tylko rzygać w tej rzęsie rozpaczy jakim było jej łono i nawet wesoło szpiczaste cycki nie były w stanie zmyć niesmaku po zaserwowanych widokach.
- Bleu… - Larkins poczuł jak mu się coś cofa w gardle na samą myśl, a później faktycznie coś mu się cofnęło jak ujrzał czerwoną fontannę tryskającą z gardła Hoy.

- JA PIERDOLEEE! - Zrywając się na równe nogi, wypierdolił ławę przed siebie jakby się wkurzył, że przegrywa w Monopoly, po czym odnajdując wzrokiem utleniony blond i dwa drżące od pisku i opalone melony, ruszył niczym nosorożec, łapiąc Lindsay za rękę. - Spierdalamy mała… - zawołał, ciągnąc za sobą spanikowaną dziewczynę. Prowadził ją za nauczycielem… do budynku… do kuchni.
- TO JEST WOJNA! WOJNA O WOLNOŚĆ AMERYKI ROZUMIESZ??!! JEBANI MEKSYKANIE!! - wydzierał się na całe gardło, wbiegając do środka domku, łapiąc wolną ręka za oparcie najbliższego krzesła. - Kurwa… widziałaś to? Miała nieogolone cipsko! - wykrztusił w końcu swe oburzenie, rozglądając się za czymś ciężkim. Baseballem… łomem… siekierą, albo GAŚNICĄ! Tak… odpowiednio ciężka i wielka, jak przypierdoli w łeb to zabije na miejscu. Nie da się tym skurwysynom… i nie da im jego misi pysi! Uzbrajając się po same zęby, puścił rękę Lindy.
- Mała łap za co ostrego i twardego… patelnia, noże, tasaki… ja pierdole… dzwoń ktoś na nineoneone!

 
__________________
"Sacre bleu, what is this?
How on earth, could I miss
Such a sweet, little succulent crab"

Ostatnio edytowane przez sunellica : 05-07-2017 o 16:28.
sunellica jest offline