Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 21:58   #29
Lord Melkor
 
Lord Melkor's Avatar
 
Reputacja: 1 Lord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputacjęLord Melkor ma wspaniałą reputację
Kobiety, wino i... Złoto

Przed klubem “Pod pędzącym rydwanem”
Byrny
Region Miasta-Państwa Niezwyciężonego Suwerena


16 grudnia 4433 roku BCCC, czwartek, ranek

Zimny wiatr, zaczyna śnieżyć

Kiedy skręciliście w prawo przy warsztacie lampiarza Tulloma, wpadliście na pędzącego bezpańskiego psa i o mały włos nie straciliście równowagi na śliskiej od śniegu ulicy. Za psem podążyło kilka kamieni i nerwowych przekleństw. Głos brzmiał znajomo. Przepychając się przez kilku czujnych (albo rozbawionych) gapiów ujrzeliście Wolomoka, który klnąc pod nosem, otrzepywał szatę ze śniegu. Na widok Rashada jednak uśmiechnął się od ucha do ucha i zbliżył się, rozpościerając ramiona do przyjacielskiego uścisku.

- Kogo ja tu widzę! Już stęskniony za Toksyczną Nunilką? - powiedział. Któryś z przechodniów parsknął ze śmiechu na myśl o szlachetce - amatorze wątpliwych uroków miejscowych “wybranek Mokmalli”. - I kolegę przyprowadziłeś?! - spojrzał na Oscara. - Dobrze, bardzo dobrze... Bez miłości bogini Mokmalli oddech to tylko tykanie zegara.


Rashad zgromił spojrzeniem kpiącego gapia otrzepując się że śniegu. Nieco zażenowany odwzajemnił jednak uścisk Wolomoka.

- Witaj, twoje kobiety są całkiem… interesujące - odparł Rashad tonem osoby której nie jest tak łatwo zaimponować (bywał przecież w ogrodach rozkoszy Viridistanu, zresztą ta kobieta którą podsunął mu kapłan Mokmalli wcale nie umywała się do Minervy... czemu jeszcze o niej myślał?). - Właściwie to mamy do ciebie pewną sprawę, jeżeli masz chwilę może usiądziemy przy stoliku i porozmawiamy?

- Miałem nadzieję, że przyszliście się pomodlić - powiedział Wolomok, fałszywie zawiedziony. - Czas jest jak pieniądze, a pieniądze są jak czas, zawsze ich brakuje... Co z tego będę mieć? - jego oczy zwężyły się przebiegle.

- Powiedzmy, że dowiedzieliśmy się kilku ciekawych rzeczy w ciągu ostatnich dwóch dni, możemy wymienić się informacjami, może trochę złota by też z tego było…, ale może nie stójmy tak na śniegu, usiądźmy i porozmawiajmy - odparł Rashad.

- Na dobry początek możecie postawić mi śniadanie i kufel piwa - Wolomok przytrzymał wam drzwi.

- Dużo teraz dzieje się w okolicy Byrny, powiedział Rashad kiedy podano jedzenie i piwo. - Te wszystkie stwory z Podmroku, drowy, gnomy… chciałeś o ile pamiętam by poszukać twoich zaginionych znajomych?

- Tak, wielu dobrych ludzi zniknęło ostatnimi czasy... - przytaknął, pijąc piwo i czekając na wystawne śniadanie, które zamówił na wasz koszt. - Dobra - odstawił kufel - czego ciekawego tak właściwie się dowiedzieliście?

- Schwytaliśmy grupę goblinów wałęsających się po okolicy, mieli przy sobie sporą ilość złota podobno pochodzącą z Troll-Wie, wydaje mi się że miałeś podobne… wspominali też że zanim pojawiły się tam mroczne elfy pracowali dla bandy niejakiego Custalcona... interesujące, prawda? - Rashad przyglądał się uważnie reakcji Wolomoka.

- Custalcon i jego ludzie bardziej od złota potrzebowali miłości. Miłość Mokmalli to siła nabywcza szczęścia, a ja jestem pokornym sługą mej pani - odpowiedział w swoim kaznodziejskim stylu Wolomok. - Co w tym dziwnego? Szukałem kogoś, kto byłby w stanie znaleźć mojego mentora Moka, myślałem, że może ty i ten drugi co tu wtedy był dalibyście radę. Wiódł pustelniczy tryb życia w okolicach Troll-Wie i coś mogło mu się stać.

- W kwestii twojego mentora, nie obiecuję ale może będziemy w stanie pomóc, wskazałbyś dokładniej gdzie znajdowała się jego siedziba? Rozumiem że ty i Mok odwdzięczylibyście się za pomoc…

- Zaś w kwestii Custalcona, zabawne słyszeć o bandycie, który ceni miłość bardziej niż złoto - dodał Rashad z nutą rozbawienia. - Może opowiedziałbyś nam coś więcej o tym najwyraźniej interesującym człowieku? Według informacji uzyskanych od goblinów jest on więźniem drowów w Troll-Wie...

- Wiem tyle, ile mógłby wiedzieć piekarz, od którego Custalcon raz kupił chleb lub szewc, który raz mu sprzedał buty, czyli nic. Każdy zasługuje na miłość Mokmalli tak samo jak na chleb czy obuwie, i rycerz, i bandyta. Szukam tylko mego nauczyciela - powiedział między jednym kęsem a drugim. - Jego chata stała na jednym ze wzgórz na południe stąd, niedaleko od tego całego Troll-Wie. Dałbym wam kilka groszy jakbyście chociaż sprawdzili, czy dalej stoi, skoro przynosicie tak czarne wieści - jadł dalej. Ciężko było go wam rozszyfrować, a brak jakichkolwiek dowodów nie polepszał sytuacji.

Rashad westchnął i spojrzał Wolomokowi w oczy:

- Jak mogłeś pewnie słyszeć planowana jest wyprawa z naszym udziałem i sił Byrny w celu odbicia Troll-Wie z rąk drowów. Jeżeli faktycznie odnajdziemy tam Custalcona możemy mieć wpływ na jego los... Lord pewnie wolałby by zawisnął, szkoda byłoby wiernego wyznawcy Mokmalli, prawda? Może gdybyśmy wiedzieli więcej o tym człowieku bylibyśmy w stanie mu pomóc?

- Wyprawa do Troll-Wie? - Wolomok głośno przełknął kolejny kęs.

- Tak… - ciągnął Oscar, gdy Rashad skończył mówić. Na początku wolał zostawić rozmowę szlachcicowi, gdyż nie był pewien, czy Wolomok przypadkiem nie zauważył niechęci Skandyka do kapłana podczas pierwszego spotkania. Lecz teraz wypadało go przycisnąć, skoro Rashad postanowił grać w ten sposób - pewnie znalazłaby się jakaś nagroda za jego głowę.
- Szkoda by było, gdyby dostał się w ręce żołnierzy, bo jestem pewien, że nasza wspólna znajomość, przyniosłaby nam wszystkim… wymierne korzyści. Także te finansowe.

Wolomok podniósł się oburzony, nie kończąc posiłku.

- Wasze teorie spiskowe potrafią zepsuć nawet najlepsze śniadanie. Wybaczcie, ale nie zamierzam tracić na was więcej mojego czasu. Mam jeszcze kilka rzeczy do załatwienia zanim śnieg przykryje całe Byrny.

Kapłan wychodząc trzasnął drzwiami. Zostaliście przy stole sami. Jedna z kelnerek patrzyła na was zdziwionym wzrokiem.


Rashad odprowadził Wolomoka wściekłym spojrzeniem, jego duma nie znosiła takiego traktowania, ta cała sytuacja w Byrny zaczynała być coraz bardziej frustrująca…. Spojrzał na swój wiecznie splamiony krwią rapier, wyobrażając sobie jak zagłębia się w ciele kapłana, po czym wziął uspokajający łyk piwa.

- Cwany drań Oscarze… zjedzmy śniadanie i chodźmy odebrać nasze zbroje.

Oscar wstał z krzesła, zły iż tylko zmarnowali jego złoto. Spojrzał w stronę drzwi:

- Następnym razem temu dupkowi nie płacę.
 

Ostatnio edytowane przez Lord Melkor : 05-07-2017 o 22:02.
Lord Melkor jest offline