Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 05-07-2017, 22:21   #17
TomaszJ
 
TomaszJ's Avatar
 
Reputacja: 1 TomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputacjęTomaszJ ma wspaniałą reputację
@Say: Cały czas korzystam, pisz jak coś.

A teraz o Turmalinie:
Skrócona historia Hammerstormów

Spisane ręką kleryka-kronikarza Aduna ku chwale Srebrnej Berronary


Niczym tajemnym jest fakt, że nasz lud nie para się magią chętnie. Powodów jest wiele, ale myślę, że to niechęć do kształtowania ulotnej niewidzialnej siły sprawiła, że ona sama omija szerokim łukiem naszych współbraci, ponad miarę dając jej rodom elfów i ludzi. Godnym bowiem jest pracować w materii świata, jak nauczył nas Moradin Ojciec. Są jednak przypadki, gdy Mystra natchnie swym darem krasnoluda. Zdarza się to niezbyt często, ale jednak. Ród Hammerstormów zaś słynie z tego, że magia jest im nieobca, a w każdym pokoleniu objawia się władający nią krasnolud.

Początków rodu można szukać w latach świetności Bhayeryndu. Najstarsze zapiski mówią o potężnym wojowniku Gorzunie, który wsławił się wielkimi czynami walcząc w Jaskini Tysiąca Kryształów i podbijając ją dla króla. Finałową walkę stoczył on z potężną żywiołaczką Diamandą, z którą walczył siedem dni i siedem nocy, aż poddała się Gorzunowi. Był on pod takim wrażeniem jej waleczności, że ofiarował jej życie i wolność, ona zaś zakochała się w krasnoludzkim woju. Całą swoją moc ziemi ofiarowała młotowi, który ją pokonał, a sama przyjęła śmiertelną postać najpiękniejszej krasnoludki, jaką widział świat. Historię tej miłości opowiada Saga o Gorzunie i Diamandzie, potocznie zwana Hammerstormiadą, a jej echa do dziś wybrzmiewają w rodzinnej tradycji, gdyż imiona córek Hammerstormów nazywane są od szlachetnych kamieni na cześć ich poprzedniczki. Ma to miejsce w ich pierwsze urodziny, gdy przed niemowlaczką kładzie się paterę z Kamieniami Wyboru, dwunastką klejnotów, które od pokoleń służą tylko temu celowi. Reliktem przeszłości jest też starożytny Młot Tysiąca Gromów, niezniszczalny oręż, który może roztrzaskać najtwardszą skałę i najgrubszy pancerz. Leży on na honorowym miejscu w rodzinnej kaplicy i jest używany tylko w czasie wzniosłych chwil, świąt oraz gdy zagrożone jest dobro rodziny lub narodu. Każdy potomek Hammerstormów marzy by któregoś dnia dzierżyć ów artefakt.

Skoro napisałem o kaplicy, należy też wspomnieć o Runeforge, rodowej posiadłości Hammerstormów. Jak na siedzibę możnego krasnoludzkiego rodu przystało, wykuto go w dobrej, zdrowej skale, a wejście do niego otoczone jest ogrodem. Wypełniony piękną zielenią kwitnącą dzięki słońcu zaklętym w wykutym w skale runom. Nie jest to jedyny majstersztyk krasnoludzkiej sztuki magicznej - można wspomnieć o komnatach mrozu, gdzie trzymane są zapasy, skarbcu, którego ochrona nie ma równych oraz oczywiście kuźni. Hammerstormowie bowiem zawsze byli doskonałymi wytwórcami runów i przedmiotów owymi runami zaklętych.

(...)

Hargo Hammerstorm, syn Borreka jest obecnym seniorem rodu. Dumny krasnolud, cierpliwy i oddany tradycji nie doczekał się syna, który przejąłby jego kuźnię. Gdy jego żona Utella Hammerstorm z Silveraxów zmarła w połogu rodząc dwie gromowe bliźniaczki, Hargo powiedział że nigdy już nikogo nie pokocha jak ją, więc się nie ożeni. Od tamtej pory minęło 30 lat i słowa dotrzymał. Z pomocą sióstr i kuzynek wychował córki, które uznane zostały za piękności swego pokolenia. Starsza o minutę Emeralda wyszła za mąż za Zotreka Ironbearda, właściciela kopalni węgla, który przysiągł że drugi syn otrzyma nazwisko Hammerstorm i będzie oddany Hargo do terminu. Młodsza Turmalina była swatana pięciokrotnie, bezskutecznie z powodu nieprzystojnego krasnoludce charakteru. Najwyraźniej obie panny, choć z wyglądu identyczne, dary odebrały różne, gdyż Emeraldzie dostała się roztropność i gospodarność, zaś Turmalina otrzymała magię.
Po krótkiej i niechętnej (rózga była często w użyciu) nauce podstaw teoretycznych, gdy jej nauczyciel był pewien że nie zawali nikomu kopalni na głowę, Turmalinę odesłano do ciotki, która ma jej wpoić maniery przystojne pannie na wydaniu. Tak przynajmniej niosła wieść, bo spytany o to bezpośrednio Hargo Hammerstorm nie potwierdził i nie zaprzeczył, zbywając pytających milczeniem.






A tymczasem hen daleko, gdzieś na powierzchni, w Neverwinterskiej Szkole Rzeźby Mistrza Liaemona


W powietrze wzbiły się tumany kurzu i kawałki wapiennej skały. Gdy opadły, można było zobaczyć dwie rzeczy. Pierwszą były kamienne nogi, które podtrzymywały to, co wcześniej było korpusem, drugą zaś - dysząca z wściekłości, pokryta białym pyłem krasnoludka z pięścią wciąż w miejscu zniszczonej góry rzeźby, nad którą wcześniej pracowała od ponad tygodnia.
Nie aby wściekłość pasowała jej do twarzy. Tak naprawdę pasowała do niej nijak, bo twarz była miękka, łagodna i okrągła, bardziej pasująca do domowych pieleszy niż Szkoły Rzeźbiarstwa Mistrza Liaemona. Ale niewiele rzeczy mogło się mierzyć z gniewem Turmaliny Hammerstorm, która zapadała na chroniczny brak natchnienia. Jakiś uczniak usłyszał hałas i zajrzał do przydzielonej jej Pracowni numer cztery, ale jeden ze starszych studentów szybko złapał młokosa za kark i odciągnął. W samą porę, bo właśnie coś potężnie uderzyło we framugę.
- Życie Ci niemiłe, idioto? Trzymaj się z dala od tej krasnoludzicy! - powiedział student - Leć po Mistrza Liaemona!
W drzwi znów coś łupnęło.
- Mówiłam wyraźnie! - niski kobiecy kontralt ze zdemolowanej pracowni zabrzmiał nienaturalnie spokojnie - Nie - Prze - Szka - Dzać!!!


* * *


- I znow narozrabiałaś - Liaemon, sławny na ćwierć Faerunu rzeźbiarz siedział za swoim biurkiem nieziemskiej urody i wbijał chłodny wzrok z krasnoludzką dziewczynę, która siedziała naprzeciwko. Nie przypominała pokrytego pyłem demona gniewu, który jeszcze niedawno siał postrach na pierwszym piętrze. Wyszorowana, z ułożoną fryzurą i ubrana w elegancką sukienkę wyglądała jak dama - Pracownia do remontu, nie mówiąc o zmarnowaniu pięknej bryły amnijskiego wapienia. Powinnać pracować w drewnie, jak reszta uczniów.
Turmalina wydęła wargi.
- Wyślij rachunek mojemu ojcu. A drewno do mnie nie przemawia. Wapień zresztą też.
- Wybredna jak zwykle. Od miesiąca niczego nie zrobiłaś. A przepraszam, pomyłka! Nie zrobiłaś nieczego, czego byś później nie zniszczyła. Twój ojciec nie byłby zadowolony.
- Mój ojciec nie jest zadowolony z niczego, co robię. Kiedyś chciał abym została po nim Kowalem Runów. Wyobrażasz sobie, jak to brzmi: Kowalka? - twarz krasnoludki wyrażała absolutne politowanie, ale w końcu machnęła ręką - Runy są nudne. Cieszy się, że się mnie pozbył i chętnie płaci abym została poza domem jak najdłużej. Już dawno by mnie wydał za kogoś, gdyby wszyscy nie wiali gdzie pieprz rośnie. Pewnie żałuje, że mama zginęła zanim dała mu synów...
- Powinnaś odejść
-... którzy mogli by pójść w jego.... Zaraz, Co?
- Turmalinę zatkało, gdy dotarły do niej słowa nauczyciela - Nie możesz.
- Mogę. I podjąłem decyzję. Niczego więcej się tu nie nauczysz, natchnienie musisz znaleźć gdzieś indziej.

Czego jak czego, ale wydalenia ze Szkoły Turmalina się nie spodziewała. Godzinę później, stojąc na zewnątrz z plecakiem wypełnionym swoim dobytkiem wciąż nie wiedziała co dalej ze sobą zrobić.

Nie minęło kilka dni, a Turmalina Hammerstorm miała już na sumieniu jedną napaść, dwie obrazy słowne szacownych obywateli, kilka przypadkowych urazów ciała oraz przynajmniej jedną karczemną bójkę, co kosztowało ją łącznie niemal całe złoto, które dostała od ojca. I niech ktoś powie, że od braku natchnienia się nie umiera. Cóż, do tej pory nikt nie umarł, ale przy rosnącej frustracji krasnoludki zdawało się to tylko kwestią czasu.
Tak czy inaczej - straż miejska odetchnęła widząc ją odjeżdżającą razem z karawaną, a Turmalina pomachała pachołkom przy bramie jak starym przyjaciołom.


* * *


Od wyjazdu z Neverwinter minęło sporo czasu. Turmalina zdołała narozrabiać, prawie uczłowieczyć goblina przez szorowanie, okładać się pięściami z półorczycą, prawie zrównać z ziemią karczmę i kto wie do czego jeszcze by doszło, gdyby nie fakt że jej energię obrócono we właściwą stronę - czyli odbicia kopalni. Ostatecznie znalazła natchnienie i teraz jest zajęta wykuwaniem funeralnych posągów dla przyjaciół, którzy polegli.


 
__________________
Bez podpisu.

Ostatnio edytowane przez TomaszJ : 05-07-2017 o 22:34.
TomaszJ jest offline