-
Cmętarz Green Woods na Bruklinie... to nie daleko. Racja, niech Tardis odpocznie. Zasłużyła sobie – powiedział Doktor okrążając konsoletę pojazdu przełączając kilka dźwigi i przycisków.
Tardis zamruczała przyjaźnie, a klawiatura na której pracowała Tony zrobiła się przyjemnie ciepła. Machina Czasu zdecydowanie lubiła genialnego milionera
-
Chcesz zostawić maszynę zdolną zniszczyć całą czasoprzestrzeń o tak sobie? – zakpiła agentka Hill częstując się kanapkami Tony'ego.
-
Wystarczy klucz – powiedziała Doktor wyciągając wspomniany przedmiot. -
Hun Attyla z całą swoją armią nie był w stanie się tu włamać, a wierz mi próbował wiele rany,a teraz wynocha!
Doktor staną w drzwiach czekając, aż opuszczą pojazd.
-
Profesor Yana, owszem zmienił się, ale po kilku dniach, wrócił do swojego poprzedniego wyglądu. Sądziła, że wszyscy z jego rasy to potrafią. Najwyraźniej się myliłam – Hill opowiedziała na pytanie Starka.
Półgodziny później byli już w Green Woods. Stark wybrał srebrny, latający kabriolet i nie dał się wykiwać Doktorowi, który usiłował dorwać się do kierownicy jak tylko zobaczył wóz. Widać nie gustował tylko w kapsułach czasowych jako środkach transportu. Hill stanowczo odmówiła pozostania w wieży. Jej argumentem było, że jeśli Śmieszka jest tak potężna, jak powiedział Mistrz nie może jej zlekceważyć, zwłaszcza w tak delikatnej sytuacji politycznej i społecznej jak teraz.
Gdy tylko wylądowali na jednej z szeroki ścieżek Doktor wyskoczył z pojazdu i ruszył przed siebie z nowym solicznym śrubokrętem.
Dziwnie wyglądał robiąc okrążenia wśród nagrobków zdających wyrastać z równie skoszonej trawy. Green Woods ze swoją dobrze utrzymaną zielenią wyglądał raczej jak park rzeźb niż cmentarz. Jedynie atmosfera spokoju i nienaturalna cisza, mimo wielu zwiedzających świadczyła czym było to miejsce. Hołdem żywych dla umarłych.
-
Są ślady energii temporalnej – powiedział w końcu Doktor zatrzymując się w końcu. - [i]Jeśli Mistrz nie parkował tu ostatnio Tardis, której nie ma to była tu Śmieszka.
Kosmita rozejrzał się dookoła i wyraźniej poirytowany potarł czoło.
-
Jak Płaczący Anioł z energią z samego Oka Harmonii, które wystarczało, by na miliony lat może od tak chodzić po planecie i to jedyny ślad jaki zostawia?! To nie ma sensu! – krzyknął Władcza Czasu najwyraźniej tracąc cierpliwość.
Nagle zesztywniał gdy para drobnych rączek przyozdobionych w złote pierścienie i bransolety zasłoniły mu oczy.
-
Zgadnij kto! – odezwał się melodyjny głos.
Doktor złapał jedną z dłoni i niezbyt delikatnie wyszarpną zza swoich pleców... anioła. Nie był to marmurowa rzeźba z welonem na twarzy, ale żywa uskrzydlona dziewczyna. Jej włosy były czerwone jak ogień, a skrzydła miały złote pióra. Nosiła się jak egotyczna tancerka. Kusa spódniczka i szarfa z cekinami i złoty stanik którego nie powstydziła by się księżniczka Leia. Lewe przedramię zdobił tatuaż z enochiańskimi literami – językiem który miał pochodzić od aniołów w tradycji judaistycznej. Cała mieniła się złotem, a jej oczy iskrzyły się jak dwa szmaragdy.
-
Oszukujesz! – oburzyła się dziewczyna tupiąc nóżka obutą w wymyśli sandałek ze złotej plecionki. -
Masz zgadnąć bez patrzenia kto jest za tobą.
-
Śmieszka? – spytał zdębiały Doktor puszczając dłoń anioła.
-
To oczywiście że to ja – powiedziała łapiąc Władcę Czasu w gorącym uścisku.
-
Bez przytulania! – Doktor odepchnął od siebie Śmieszkę. -
Śmieszka, gdzie jest Jenny? Spytał chwytając ją za ramiona.
Uśmiech zniknął z twarzy anioła. Zastąpił go wyraz świętego obrzucenia.
-
Jenny też taka była. Tylko Doktor i Doktor, a teraz ty tylko Jenny i Jenny. Nie wystarczam ci już?
-
Była? CO ZROBIŁAŚ?! – Doktor potrząsnął dziewczyną.
Śmieszka zerknęła w stronę agentki Hill. Wyglądało to tak jakby nic sobie nie robiła z rosnącego zaniepokojenia Władcy Czasu, które szybko mogło zamienić się w furię. Yana kiedyś powiedział Tony'emu, że Doktor był nazywany Nadchodzącą Burzą, bo gdy ktoś doprowadził go do wściekłości, to skutki mogły być tragiczne dla tej osoby.
-
To nowa towarzyszka? Zawsze wybierałeś piękne kobiety. Czy a nie jestem piękna? Czego mi brakuje? Nigdy mnie nie szukałeś, pewnie szybko mnie zastąpiłeś. Ja nie chcę być zastąpiona – twarz anielicy była pozbawiona wyrazu.
Śmieszka zniknęła za moment, by pojawić się przy Marii.
-
Przemyśl sobie wszystko, a tymczasem zrób to co najlepiej robisz. Goń mnie
-
Nie! – krzyknął Doktor lecz nim zdołał dobiec do miejsca gdzie stała agentka, ona i anielica zniknęły jak kamfora.