Podejrzany podróżny zniknął i nikomu więcej nie udało się go wypatrzeć. Chwilę potem pojawiła się Karelia, niosąc jakieś zawiniątko. Z dumą położyła je na stole i odpakowała. Wewnątrz znajdował się kremowy, filcowy kapelusz z kolorowymi wstążkami. Panna Maitner założyła go, poprawiła włosy i ugięła kokieteryjnie głowę.
-
I jak wyglądam, moi Panowie? - spytała.
*
Ostatni nocleg przed Pfeildorfem wypadał w Hinkend. Wieś znajdowała się niecałe trzydzieści mil od celu podróży, u ujścia rzeki Kautlauf. Wieś była ufortyfikowana i otoczona fosą, a nie dalej niż pół mili od zabudowań wznosił się kasztel Helbolz, siedziba włodarza okolicznych ziem, barona Immanuela Grillparzera. Jedynym miejscem, w którym można było spędzić noc był zajazd "Wiejska Ostoja", będący równocześnie miejscem spotkań lokalnych mieszkańców i ich obrad nad bieżącymi sprawami, gdyż oberżysta był równocześnie sołtysem we wsi. Na szczęście takie zebranie kolektywu akurat się nie odbywało i gospoda świeciła pustkami. Było w niej kilku żeglarzy i mieszkańców Hinkend, raczących się piwem, a poza tym stary mnich w sigmaryckim habicie i podróżny, z kosturem opartym o stół. Wszyscy oni podnieśli głowy taksując nowoprzybyłych spojrzeniem i wrócili do swoich spraw.
*
Gdy następnego dnia w południe, na ostatnim przed Pfeildorfem postoju, w miejscowości Durbhein, odbili już od brzegu i przyspieszali w głównym nurcie rzeki, Bodo zobaczył kręcących się między zabudowaniami, dwóch mężczyzn. Obaj byli mu znani - tego w szarej opończy zaskoczył w Wurmgrube, ten drugi poprzedniego wieczoru siedział w zajeździe w Hinkend. Gdy ta dwójka zobaczyła płynącą barkę, przez chwilę się jej przyglądała, po czym obaj wycofali się i zniknęli między domami.
*
-
Jesteśmy na miejscu. Cali i zdrowi - oznajmił kapitan Datz, gdy barka przybiła do nabrzeża w Pfeildorfie. Było popołudnie, siedemnastego Pflugzeita. Słońce jeszcze świeciło na niebie, a wiatr przeganiał niewielkie obłoczki. Datz po kolei uścisnął wszystkim dłonie. -
Uważajcie na siebie, to miasto jest pełne złodziei i innych szumowin. Aby wejść do miasta będziecie musieli zapłacić szylinga i zdać broń. Takie zasady. Żegnajcie.
-
Misja wykonana - chwilę potem powiedziała Karelia, pewnie stojąc na nabrzeżnym bruku. -
Spotkacie się z Mossbauerem w "Uśmiechniętym Pstrągu". To gospoda tuż za bramami miasta, które są tam - wskazała ręką. -
A teraz się żegnamy, bo ja wam towarzyszyć nie będę, nie należy to do moich obowiązków. Miło było poznać. Pa! - uśmiechnęła się promiennie i odchodząc posłała wszystkim całusa.