Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 06-07-2017, 23:10   #37
Cattus
 
Cattus's Avatar
 
Reputacja: 1 Cattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputacjęCattus ma wspaniałą reputację
Wieża.


Próbując dokładniej zrozumieć wizje i uczucia więźnia, Luthias ciągle rozmyślał nad tym co zobaczył i doszedł do wniosku, że musi w jakiś sposób poznać dokładniej życie pojmanego obcokrajowca. Dopóki nie widział gospodarza w pokoju, poszedł szukać jego ziół na uspokojenie, żeby móc skupić myśli na medytacji.

Kiedy zszedł do kuchni, gdzie wcześniej widział sporą kolekcję ziół, zastał scenę niczym z najgorszego koszmaru. Na podłodze leżał Clarit rozpłatany niczym prosiak, od barku aż po biodro. Wielka kałuża krwi rozlała się na podłodze. Luthias podążył wzrokiem za czerwonym strumieniem aż jego oczy zatrzymały się na groteskowy wyszczeżonych ustach Aarona… a dokładniej głowy Aarona, gdyż reszty ciała nigdzie nie widział. Czerwone ślady, niewielki strumyk krwi, prowadziły w dół, do piwnicy.

Widząc masakrę na piętrze, nie wiedział co zrobić. Czekać na resztę i ewentualnie podzielić los reszty, czy ruszyć w dół? Szybko wyszeptał modlitwę do Iustiti o wsparcie i zabrał swój kostur podróżny oraz jakikolwiek nóż, jeśli coś będzie chciało do niego podejść, to kostur przynajmniej da uczucie trzymania tego czegoś na dystans, po czym ruszył za śladami krwi.

Schodził ostrożnie, stopień po stopniu, a serce uderzało mu coraz szybciej i głośniej. Czuł pulsowanie w skroniach i nieprzyjemny smak strachu w ustach. Musiał walczyć z własnym instynktem by zmusić się do zejścia niżej, wprost w paszczę nieznanej grozy.
Cienie wyostrzały się, każdy przywodził na myśl inną śmiercionośną kreaturę, jednak Luthias wiedział, że to tylko sztuczki jego własnego umysły krzyczacego by zawrócił. Huk metalu uderzającego o kamień. Clementianin poczuł silne uderzenie w czaszkę nim stracił przytomność.

Tępy ból rozsadzał mu czaszkę. Czuł, że pół leży, pół siedzi w czymś zimnym i wilgotnym. W powietrzu unosił się nieprzyjemny metaliczny zapach, zapach który Luthias dobrze znał, lecz nie mógł sobie jeszcze przypomnieć skąd. Powoli otwierał oczy, powieki ciążyły mu jakby były z kamienia, czerń ustąpiła miejsca czerwieni. W tej chwili wróciła mu pamięć i pełna świadomość. Krew, to co czuł to był zapach krwi. Po chwili kolejne olśnienie, siedział na schodach, w ciemności piwnicy. Następna niepokojąca wizja wywalczyła sobie pierwsze miejsce w jego umyśle, i wtedy zdał sobie sprawę na co patrzył przez cały czas od momentu odzyskania przytomności. Przed nim w kałuży krwi leżało bezgłowe ciało, jak podpowiadała mu ta zimna, bezduszna część umysłu, oceniając po posturze musiało być to bezgłowe ciało Aarona.

Nie wiedząc w sumie po co, Luthias chwycił kostur i lekko pchnął ciało żyjącego kilka minut temu Aarona, co prawda nie spodziewał się żadnej reakcji, ale z zakonnych ksiąg wyczytał dziwne opowieści o ludziach, którzy po śmierci potrafili jeszcze chodzić. Chwilę później począł rozglądać się po spiżarni w poszukiwaniu tego co uderzyło go w głowę, trzymając w ręce kostur gotowy do zadania ciosu.

Nawet jeśli księgi mówiły prawdę, to najwyraźniej strata głowy pozbawiała możliwości ruchu każdego, nawet żywego trupa. Aaron, czy też to co z niego zostało leżał jak kłoda, jedyną reakcją na działanie Luthiasa była odrobina krwi powoli wylewająca się z odciętych arterii. Z zawodową ciekawością zauważył, że głowa nie została odrąbana ani oderwana, nie, to było jedno precyzyjne cięcie niezwykle ostrym narzędziem. W całej swej dotychczasowej karierze medycznej nie spotkał się z raną tego typu, gladius był ostry to fakt, ale próba odcięcia nim głowy jednym czystym cięciem, wymagałaby nadludzkiej siły i precyzji ruchów, to też mało prawdopodobne by właśnie takiego ostrza użył napastnik.

Szybkie oględziny pozwoliły ustalić zakonnikowi cóż takiego się z nim stało. Najwyraźniej gdy obawa o własne życie kazała skupić mu się na cieniach i podejrzanych kształtach, nie zauważył miednicy, niezwykle podobnej do tej w której chłodził się Szopen. Z niejakim zażenowaniem doszedł do wniosku, że to właśnie ów przedmiot pozbawił go równowagi a w efekcie jego potylica zderzyła się z raczej sporą prędkością z kamienną ścianą.

Kiedy już ustalił cóż się z nim działo, zwrócił uwagę na drzwi do podziemi, przejście było otwarte, a ślady krwi prowadziły w jego głąb. Na ścianie obok wejścia widniał ślad odbitej zakrwawionej dłoni, zdecydowanie ludzkiej dłoni.

Widząc ślady prowadzące do tunelu, którego nie zna i w którym nie był, skupił się, żeby ustalić kto przeżył. Aaron, jest tutaj, co prawda bez głowy, Clarit w częściach na górze, Primus i Aulus chyba jeszcze na zwiadzie. Pozostał Rinmnotoki, którego ciała nie widział. Czyli albo uciekł… Albo to wszystko on zrobił.

Po kilku minutach namysłu, Luthias ruszył do tunelu, obiecując sobie w myślach, że na pierwszym rozgałęzieniu wycofa się z niego.

Luthiasowi kręciło się w głowie, wymiary wydawały się być zbyt plastyczne, fragmenty tunelu które wcześniej zdawały się być odległe o kilkadziesiąt metrów nagle znajdowały się przy nim kiedy robił tylko krok. Z drugiej strony, kiedy się odwrócił nie potrafił dostrzec wejścia, korytarz ciągnął się za nim w nieskończoność, a przecież zrobił zaledwie kilka kroków. Nie to jednak było najdziwniejsze, wiedział, że korytarza nic nie oświetla, nie miał też światła ze sobą, a jednak widział idealnie, jak w słoneczny dzień.

Przeczuwając, że poruszanie się w takim stanie po nieznanych podziemiach jest niezbyt dobrym pomysłem, zaczął się wycofywać, nawet nie docierając do pierwszego rozwidlenia, aczkolwiek co chwila obracał się, żeby zobaczyć czy coś nie wychodzi na niego z dziwnych korytarzy.

Mógłby przysiąc, że droga powrotna jest znacznie dłuższa niż ta którą przybył na miejsce. Co więcej, perspektywa nie robiła sztuczek kiedy zaczął wracać. Wyglądało na to, że choć do tego miejsca doszedł szybko, to powrót zabierze mu znacznie więcej czasu.

Wolał nie tracić czasu i przyspieszył kroku, żeby jak najszybciej wyjść z tych tuneli.
 
__________________
Our sugar is Yours, friend.
Cattus jest offline