Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2017, 16:55   #170
cyjanek
 
cyjanek's Avatar
 
Reputacja: 1 cyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputacjęcyjanek ma wspaniałą reputację
Tak jak myślał. Negocjacje były grą na czas, a nie faktycznym dążeniem do porozumienia. Gładkie słówka gładkolicej Sasisji sączone w ich uszy kuszącym wezwaniem pokoju były nikczemnym łgarstwem. Trucizną sączoną w ich uszy, by spowolnić i osłabić. Gdyby ulegli tej pokusie, teraz mieliby przed sobą nie tylko drążycieli ale i wcześniej już pokonaną armię. Tylko czy to cokolwiek zmieniało? Żołnierze Nar zmieniający się w trupy wieścili początek końca. Musiał to zmienić.
- Za mną! Mamy Maskę do zarżnięcia! - krzyknął i nie oglądając się by sprawdzić kto podąży za tym wezwaniem, popędził w kierunku stosu zagrożonego przez knowania ich zaprzysięgłego wroga. Wymęczone walką płuca raz jeszcze wciągnęły powietrze i zapłonęły ogniem, lecz innym niż ten znany mu gdy był piłkarzem. Bardziej niż mieszanka sterydów anabolicznych i koktajlu z hormonów, mocniej niż prochy i wszystko czego w życiu spróbował, lumina dała w łeb zmęczeniu i znowu wystrzeliła go w kosmos.
- Do mnie tutaj, kurwa! Do was mówię pokurcze jebane - wrzasnął do rdzawo-gliniastej erupcji podziemnych niziołków - To ze mną chcecie się spotkać! - wrzeszczał, choć nie miał ochoty na walkę tutaj i teraz. Siły wolałby zachować na Maskę. Wiedział jednak, że inni, nie obdarzeni luminą, nie nadążą za nim. Musiał im otworzyć drogę, bo inaczej sam musiałby stawić czoła Masce. Nie zwalniając skręcił nagle w kierunku zalążka organizowanego przez drążycieli szyku i zbierając wszystkie siły huknął przed nimi obuchem topora w ziemię. “Lumino przybywaj” myśl łagodna pośród rwetesu i chaosu innych trwała tylko chwilę, lecz była jak katalizator. Huczący w nim ogień skoczył do góry, dałby słowo, że do granic atmosfery, po czym zebrany w potężną pięść runął w punkt gdzie topór zetknął się z ziemią. Strumień ognia rozprysł się i zmierzwioną falą czarno-czerwonych płomieni popłynął przez szeregi wrogów. Ciała natychmiast zajęły się ogniem. Czerniejąca w żarze skóra obłaziła z ciemniejącej czerwieni mięsa, a powieki zwijały się niczym kartki papieru odsłaniając eksplodujące oczy. Powietrze wypchnięte ogniem cofnęło się po chwili, przynosząc nozdrzom Enocha zapach palonego mięsa, za którym podążał dziki wrzask bólu. Radość jaką poczuł była szalona. Wyskoczył do góry w piruecie i zawył głosem przeplatanym sardonicznym śmiechem - Jebać was, jesteście niczym! Zeeeerooooo! - Tanecznym krokiem pędził roztrzaskując stopami resztki popalonych ciał, głodnym wzrokiem szukając resztek życia, które mógłby wypalić.
 
cyjanek jest offline