Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2017, 19:37   #221
Nefarius
 
Nefarius's Avatar
 
Reputacja: 1 Nefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputacjęNefarius ma wspaniałą reputację
Cytat:
Droga Ven.

Jeśli czytasz ten list to znaczy, że przepowiednia zaczyna się spełniać, a czasy są dla Ciebie spowite mrokiem. Nim pojmiesz, czego jesteś częścią musi minąć jeszcze trochę czasu, lecz bądź cierpliwa. Czeka Cię długa, żmudna i wyboista droga, ale Helm ma Cię w opiece i będzie Ci sprzyjał. Chciałbym móc spojrzeć w Twe wielkie oczy i zobaczyć Twój niewinny, dziewczęcy uśmiech, który tak pokochałem.
Mój posłaniec to Balthazaar. Tak przynajmniej się do niego ja zwracałem. To mój stary znajomy i przyjaciel mojego przyjaciela. Balthazaar jest bardzo mądrą i waleczną istotą, zrobi wszystko co w jego mocy by wspomóc Cię w tym co Cię czeka. Poprowadzi Cię do mędrca, który strzeże bardzo starej księgi. Odnajdź go i przeczytaj księgę, lub jeśli czas Ci na to nie pozwoli zapoznaj się przynajmniej z ostatnim jej rozdziałem.
Venoro wiedz, że przyjdzie czas, kiedy będziesz musiała zdecydować o swoim losie. Nim podejmiesz decyzję przemyśl ją dobrze, gdyż może od niej zależeć los wielu istot. Niech Helm nad Tobą czuwa.

Morimond.
Venora poczuła rozdzierający ją od środka żal i tęsknotę za zmarłym mentorem. Był on dla niej niczym drugi ojciec. Do oczu nabiegły jej łzy, ale powstrzymała się od płaczu. Pociągnęła nosem i prędko przetarła oczy. Zwinęła zaraz pergamin, chowając go do futerału. Odchrząknęła lekko.
- To, Balthazaar - przedstawiła wszystkim smoczydło. - Jest... Był przyjacielem sir Morimonda…
Zapadła chwilowa cisza, którą przerwał bratanek Venory -Ciociu gdzie jest Ergon?- spytał słodkim, niewinnym głosikiem.
Paladynka, jakby wyrwana z letargu, od razu zwróciła na chłopca uwagę. Przykucnęła, by móc spojrzeć mu w oczy.
- Już jest bezpieczny. Tak jak i ty. Teraz wszyscy razem wrócimy do domu - uśmiechnęła się do malca szczerze i poczochrała go po czuprynie. Spojrzała na pozostałe dzieci. Nie miała pojęcia co z nimi poczynić, ale pewnym było, że nie zostawi ich samym sobie. - Zbierajmy się, musimy szybko się stąd wynosić. Pomówimy już w drodze - stwierdziła. - Gritto, wyprowadźmy dzieci, ty z nimi zostaniesz, a ja z Albrechtem... i Balthazaarem przeszukamy młyn. *

~***~

Kompani spędzili w starym młynie jeszcze trochę czasu. Spokojnie przeszukiwali zwłoki, podczas, gdy Gritta znów bawiła dzieciaki i opowiadała wymyślone opowieści o elfich królestwach, z którymi tak naprawdę nie miała nawet styczności.
-To będzie z jakiś tysiąc złociszy…- Albrecht spojrzał na kupkę z pełnych sakiew oprychów. Ponadto udało im się znaleźć diament i dwa szafiry, oraz masę złotej biżuterii. Venora nie znalazła tym razem magicznego oręża czy elementów zbroi, a cały sprzęt tak naprawdę nie wart był wysiłku zawożenia go do miasta
-Możnaby to zawieźć do Okhe. Może zechce od nas odkupić, a przynajmniej pojedziemy prosto, omijając Donderderl- zaproponował kapłan. W tym czasie smoczydło wyszło na zewnątrz zostawiając Helmitów samych z sobą. Dzieci już przestały się go bać i radośnie koło niego biegały, gdy usiadł na trawie. On jednak jakby po za czasem siedział tak nieruchomo patrząc gdzieś w dal.

Venora spojrzała za jaszczurem, a następnie wróciła do przyglądania się temu co znaleźli.
- W sumie Okhe będzie mogła to odsprzedać dalej - stwierdziła zgadzając się z propozycją kapłana i podeszła do złota. - Sporo tego - stwierdziła z nutą zadowolenia w głosie. Przynajmniej już nie będzie musiała się martwić o to za co zapłaci za naprawę elfiej zbroi. - Będzie z czego żyć jeśli przeor wywali nas z zakonu - dodała z rozbawieniem.
-E tam zaraz wywali…- wzruszył ramionami -Venoro. Ten list mocno cię poruszył…- zauważył człek.
Na twarzy paladynki pojawił się smutek.
- Ja ciągle nie miałam czasu się z tym pogodzić. Znaczy ze śmiercią mojego mentora - stwierdziła. Westchnęła czując uścisk w gardle. Miała ochotę to przemilczeć, ale kapłan zasługiwał na to by zaspokoić jego ciekawość. W końcu już od jakiegoś czasu pełnił rolę powiernika jej własnych trosk. - Morimond pisał o tym, że... Chyba najlepiej będzie jak sam przeczytasz - zaproponowała Albrechtowi. Mężczyzna zgodził się skinieniem głowy i odebrał od towarzyszki zwinięty list. Panna Oakenfold zaraz zdjęła z głowy diadem i podała go kapłanowi.

-Kto miał odwagę zamykać tak wspaniałą magię w tak brzydkim diademie…- pokręcił głową uśmiechając się. Kapłan zdjął hełm z głowy i nałożył na jego miejsce paskudne żelastwo. Odczytanie listu poszło mu równie łatwo co Venorze.
-Chyba niewiele z niego pojąłem- wzruszył bezradnie ramionami.
- Ja mam tylko pewne domysły. Może ta osoba, o której pisze, coś mi więcej rozjaśni - stwierdziła Venora bez większej nadziei. - I smoczydło ma być moim ochroniarzem… - mruknęła i pokręciła głową nie przekonana co do tego pomysłu.
-Ochroniarzem?- spojrzał w stronę wyłamanych drzwi, skąd było widać skrawek siedzącego gado-człeka -Odpraw go, jeśli nie chcesz jego towarzystwa... - zaproponował -Przynajmniej nikt nie będzie sprawiał problemów z wejściem do miasta- dodał argument wymyślony na poczekaniu.
- Nie mogłabym go odprawić. Przysłał go mój mentor… - stwierdziła jakby to był dla niej wystarczający powód by godzić się na towarzystwo smoczydła. Paladynka zaperzyła się. Wzięła od kapłana swój list i schowała go pieczołowicie do futerału. - Tylko jakim cudem on nas tu znalazł… - Pokręciła głową. - Z resztą to teraz nie jest ważne - spojrzała na Albrechta i uśmiechnęła się triumfalnie. - Najważniejsze jest to co dzisiaj dokonaliśmy... Udało nam się niemożliwe. Ilu było tych kultystów? Dwa tuziny? Trzy? - powiedziała z dumą i radością w głosie.

-Posłaliśmy do diabła z szesnastu zhentarimów spojrzał wzrokiem na podłogę usłaną trupami -Reszta uciekła gdzie pieprz rośnie…- uśmiechnął się zawadiacko -Przyzwanie Archona było świetnym pomysłem- przyznał przed sobą uczciwie, lecz raczej bez skromności.
-Gotowi do drogi? Przygotowałam ten powóz, tylko trzeba by było klatkę z niego zrzucić, co by się dzieciaki nie wystraszyły- wtrąciła się Gritta.
-Ciekawe co z nimi zrobimy…- Albrecht zasępił się mocno - Na samym dostarczeniu do cywilizacji nie możemy poprzestać. Jeśli zostawimy je w Ilipur to będzie dla nich równoznaczne z tym co mogło je spotkać pod batogiem Czarnej kapłanki.-
 
__________________
A na sektorach, śląski koran, spora sfora fanów śląskiej dumy, znów wszyscy na Ruch katować głosowe struny!
Nefarius jest offline