Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2017, 21:23   #44
Pipboy79
Majster Cziter
 
Pipboy79's Avatar
 
Reputacja: 1 Pipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputacjęPipboy79 ma wspaniałą reputację
Tura 10





Rodzeństwo ruszyło w stronę domu gdzie wcześniej zniknęła grupka gości pod przewodem Melody a jeszcze potem najpierw wyszły a potem odjechały dziewczyny na motocyklu. Akurat gdy Rononn szedł w stronę domu drzwi do garaż ustały otwarte a wujek Zordon napełniał pompą wody do jakiejś miski. Podniósł głowę w ich stronę ale chyba nie miał zamiaru nawiązywać rozmowy. Co innego Mewa. W garażu zaś wymyśloną historyjką przez byłego mechanika pokładowego chyba nikt się jakoś nie przejmował. Właściwie niezbyt było ją komu opowiedzieć. Vex chyba przysnęła albo spała na całego oparta o swój motocykl. Trójka Black Cross wydawała się być skupiona na sobie nawzajem i swojej hałaśliwej grze w karty. Za to wolnych materacy było mimo to całkiem sporo, na pewno by aż z zapasem pomieścić dwie dodatkowe osoby. Za to nigdzie nie było widać Angie.


- Jak chcesz pomóc no to napełnij drugą miskę. - do mechanika doszedł z zewnątrz głos najemnika. Gdy tam spojrzał widział swoją siostrę która chyba była na etapie urabiania opiekuna Angie na swoją korzyść. Brunetka spojrzała na miskę stojącą na ziemi przy pompie i chwilę wahała się. Ale zaraz zaczęła raźno pompować wodę do miski. W tym czasie najemnik wracał z pełną miską do garażu. Usiadł przy materacu między jednym z moskitierą a drugą zajętą przez Vex i przygotowywał przybory do golenia.


- Jej, nie chciałam cię zdenerwować. To był dla mnie długi i ciężki dzień. Po prostu bardzo mi zależy na tej części. Jak byś coś za nią chciał to powiedz. - powiedziała Mewa stawiając grzecznie miskę pełną czystej i chłodnej wody obok siedzącego najemnika. Wyglądało jakby kończyła jakąś wypowiedź zaczętą przy pompie.


- Nie chcę ani tej części ani nic za nią. Chcę mieć spokój do rana. Rano wam to oddam i się pożegnamy. Nie chce mi się o tym znowu gadać. - odpowiedział najemnik rozsmarowując na dłoni mydło do golenia. Brunetka przygryzła wargę stropiona taką odpowiedzią jak i trudnym przypadkiem z jakim miała do czynienia.


- No daj spokój. Oddasz rano no jak chcesz ale po prostu może byś mi oddał a nie tamtej głupiej zdzirze? - Mewa kucnęła obok najemnika i uśmiechnęła się łagodnie. - Wiesz, ja wiem, że nie ma nic za darmo więc może coś chcesz? Oddasz jutro no ale taka inwestycja. Pomogę ci. Albo Angie. Wydaje się miłą dziewczyną. - zaproponowała Mewa podając najemnikowi maszynkę do golenia po jaką właśnie sięgał.


- Co to właściwie jest? Że tak wszystkim odbija gdy o to chodzi? - zapytał wujek biorąc od niej maszynkę do golenia. Dziewczyna zawahała się przygryzając znowu wargę.


- Nie wiem. Naprawdę. Ale Puzzle mówił, że ważne rzeczy za które ważni ludzie zapłacą kupę kasy. Ja mam dojścia a on miał załatwić towar. Ale mogę się ugadać i z tobą. Weźmiesz jego dolę jeśli go zastąpisz. - dłoń brunetki spoczęła na ramieniu najemnika sunąc kawałek po nim.


- Pomyślę o tym. - odpowiedział Pazur zawieszając wzrok na dłoni Mewy. Ta odebrała to chyba jako zachętę lub przyzwolenie bu dłoń zaczęła sunąć niżej. - A ty przemyśl, że jeśli w nocy ktoś mi będzie próbował coś zwędzić to przestanę być dla tego kogoś miły. - dodał tonem ostrzeżenia. Kobieca dłoń zawędrowała już do okolicy paska gdzie wcześniej schował te ważne ustrojstwo. Siostra Rononna znowu przygryzła wargę słysząc tą odpowiedź. Spojrzała na wypchaną kieszeń spodni w której dało się zauważyć prostokątny kształt wypychający kieszeń.


- Niemiły? Jak chcesz to możesz być dla mnie niemiły. Ale ja mogę być dla ciebie bardzo miła. - brunetka przeniosła wzrok z okolic spodni najemnika na jego twarz. Popatrzyła na niego zachęcająco uśmiechając się bardzo sympatycznie.


- Słuchaj, to fajnie. Bardzo fajnie. Ale nie mieszaj mnie do tego dobra? Rano pogadamy. - najemnik pokiwał głową, wziął dłoń Mewy z siebie i odłożył ją na jej udo. Mewa uśmiechnęła się w odpowiedzi trochę sztucznie, pokiwała głową i w końcu wstała i wróciła do swojego starszego brata.


- No słyszałeś jaki burak? - syknęła mu cicho tak by tylko on słyszał. - Chce mnie wycwaniakować. - powiedziała naburmuszona siadając obok niego. - A ta lafirynda gdzieś tu jest i pewnie coś knuje. Zobaczysz, że pewnie nie dotrwamy do rana. Będzie chciała nas załatwić. Przynajmniej mnie. No i jego bo on ma ten gadżet. Musimy coś wymyślić Rononn bo będzie źle dla nas. - siostra zwierzyła się bratu ze swoich trosk i problemów. Wydawała się być naprawdę przejęta i zmartwiona perspektywami spędzenia nocy na terenie khainowców.








Jessica siedziała przy barze. Między dwoma braćmi. Ci byli dość ponurzy i milczący. Starszy z Thornów wydawać się mógł w mało poważanym stanie gdy tak siedział na barowym stołku z kurtką założoną na szlafrok. Ale chyba było mu gorąco bo ją zdjął i leżała teraz na ladzie obok niego. On sam wydawał się w tym szlafroku kompletnie nie na miejscu. Jakby tą kąpiel brali w zupełnie innym miejscu i czasie a nie tu, kilka pomieszczeń dalej jakieś… Pól godziny temu? Godzinę? Może trochę więcej. A wydawało się jakby to było wieki temu.


Atmosfera w barze też była już kompletnie inna. Nawet facet siedzący w szlafroku przy barze jakoś nie zwracał na siebie uwagi ani spojrzeń. Goście i przy barze i na sali głównej przejawiali trzy główne typy zachowań. Albo byli małomówni i siedzieli w milczeniu trawiąc nad tym co się przed chwilą stało. Albo kłócili się, oskarżali, żądali i krzyczeli. Albo czmychnęli z lokalu zmykając albo do swoich pokoi albo do domów jeśli byli miejscowi. Dziewczyna która wcześniej zaprowadziła Jess i Lestera do łaźni nalała całej trójce po mętnym, żółtawym płynie. Coś z procentami, tymi mocniejszymi, o owocowym posmaku z dominującą nutą jabłek. Simon wydębił od niej imię, Ana, i szefowa stawiała im kolejkę. Wytatuowana dziewczyna łypnęła czujnie okiem na jego zachęcający gest i sobie dostawiła czwarty kieliszek i przełknęła zawartość jednym wprawnym haustem.


Szefową okazała się jakaś starsza kobieta. Kuternoga o wyraźnie widoczny przy każdym kroku kalectwie. Ale gdy się pojawiła w lokalu dość szybko zaprowadziła w nim porządek. Przybyła akurat jak trójce siedzącej obecnie na podłodze udało się związać nogi chłopca ogarniętego jakimś nienaturalnym szałem. Więzy nałożone przez rusznikarz trzymały. Chłopiec jednak wciąż się szarpał więc Simon nadal musiał przytrzymywać jego nogi i szło mu to z trudem. Lester mocował się z jego górną połową ciała, używając przewagi masy czyli przypierając go do podłogi swoim cielskiem. Więc do związania rąk zostawała tylko Jessica.

- Co tu się wyrabia?! - krzyknęła kulejąca kobieta przepychając się przez tłum gapiów. Nawet w takim chaosie i hałasie stukanie jej protezy było wyraźnie słyszalne. Jessica akurat zaczynała zabierać się za wiązanie szarpiącego się nadal celu. Widzowie zaś gorączkowo streszczali właścicielce o co tu chodzi i dlaczego trójka dorosłych ludzi szarpie się na podłoże z jednym dzieciakiem próbując go związać. Najczęściej powtarzało się, że mu odbiło i zaczął się rzucać. I rozwalił szybę i nie wiadomo co z tymi dwiema w pokoju.

- Na co czekacie?! Pomóżcie im! - ponagliła widzów kuternoga i pod jej krzykiem i spojrzeniem kilka osób dołączyło do trójki rodzeństwa. Z taką przewagą liczebną nawet oszalały dzieciak nie miał szans się zmagać i wspólnie dość sprawnie i z nadmiarem brutalności udało im się go skrępować. Potem na koniec właścicielka kazała go zanieść i zamknąć w jakiejś komórce w piwnicy.


Problem więc został zamknięty i spacyfikowany. Właścicielka lokalu ukierunkowała emocje i zaprowadziła porządek na tyle, że w lokalu zapanował względny spokój. Lekarz zajął się poranioną kobietą i dziewczynką. Zostały w swoim pokoju na łóżku. Gdy wyszedł i zamknął drzwi za sobą dołączył do towarzystwa przy barze i jemu Ana też polała bez pytania shota a on bez wahania go przełknął. Odstawił kieliszek i pokręcił swoją przyprószone siwizną głową.










Blond nastolatka stała przed zamkniętymi drzwiami. Z wnętrza dobiegały tak jak i poprzednio dźwięki głośnej muzyki. No ale teraz z bliska słyszała też rozmowę. Całkiem sporo. Rozmawiali ten pan z obrazkami, Roger, i ta pani za którą Angie nie przepadała - Melody.


- Daj mi spokój! Gdzie ty się w ogóle włóczyłaś cały dzień? Kiedy miałaś wrócić co? - głos Rogera wydawał się być zniechęcony i rozdrażniony. Melody mówiła ciszej więc mimo, że nastolatka po drugiej stronie drzwi słyszała jej głos i barwę ze zrozumieniem samych słów już miała trudności. Kobieta mówiła jakby chciała coś wyjaśnić albo namówić do czegoś gospodarza. Wyłowiła jednak nazwę “Pendleton” oraz “Puzzle” i “interes”.


- Znowu ten Puzzle? Co ty masz do niego? Jakiś romans? Uważaj bo się ktoś może zacząć zastanawiać czy jesteś z nim czy z nami. - Roger dalej wydawał się być niechętny temu o czym mówił jego gość.


- Nie no coś ty Roger! Jestem z wami! Z tobą! No kochany… - tym razem Melody zdawała się zareagować żywiej i żwawiej. Głosy umilkły ale ruch cieni w szczelinie pod drzwiami mówił, że coś tam się dzieje. Nie na tyle głośno by przebić się przez dźwięki muzyki i nie była to rozmowa bo Angie nie słyszała żadnych głosów. Po chwil usłyszała uderzenie o drzwi. Jakby jakieś ciało nieco mocniej stuknęło o wewnętrzną stronę drzwi.


- I co? Myślisz, że się trochę połasisz i już mi rozum odbierze? Czego chcesz? - głos Rogera był jakby nieco bliżej drzwi i choć mówił ciszej i niższym tonem głosu nadal był wyraźnie słyszalny dla Angie.


- Daj spokój Roger. Po prostu cię lubię. Dziewczyna nie może być miła dla chłopaka jak go lubi? - Melody zdawała się droczyć z gospodarzem i też musiała być blisko drzwi.


- Wyglądam ci na chłopaka? A może twojego chłopaka? Mów co chcesz. Klarowniej i bez tej histerii co przed chwilą. - pan z obrazkami coś chyba niezbyt miał lepszy nastrój niż na początku rozmowy. - I co za patałachów mi tu przyprowadziłaś? Jakiś mięśniak, jakaś laska, jedna mi wlazła tutaj! Chyba przez okno. Ja pierdolę! Co to za jedni?! Skąd ich wytrzasnęłaś? Po cholerę oni tu są? - wspomnienie gości chyba niezbyt budziło radość i sympatię gospodarza.


- Oj przyszpiliło mnie i musiałam ich tu przyprowadzić by nie zostać na lodzie. Nic dla mnie nie znaczą, poznałam ich na promie z Pendelton. Nie znam ich. - zapewniła od razu Melody chcąc uniknąć podejrzeń. - Dla mnie ty się liczysz Roger. Jestem tu dla ciebie. Reszta tej bandy degeneratów mnie nie obchodzi. Tylko ty i ja możemy wyrwać się z tej dziury. Zostaw tą bandę i chodź ze mną. W ogóle co z nią? - dziewczyna za drzwiami dalej nalegała na to by przekonać mężczyznę do swojego zdania.


- Wiesz, że ma słabą głowę. - Angie prawie mogła zobaczyć jak Roger wzrusza ramionami. przy tej odpowiedzi. - A ta banda degeneratów to moi kumple. I po chuja miałbym stąd wyjeżdżać? - facet po drugiej stronie drzwi dalej drążył temat.


- Bo jest interes. Mówiłam ci. Interes życia. Ale trzeba zagrać va banq. Wszystko albo nic. Mamy szansę na główną wygraną w kasynie. Ty i ja. Odejdziemy stąd jako zwycięzcy. Trzeba tylko pozbyć się tej szmaty na dole. I odzyskać tą część. - muzyka na chwilę ucichła jakby skończył się jeden kawałek ale nie zaczął następny. Blondynka słyszała więc przez drzwi znacznie więcej niż z jej łomotem w tle. Słyszała przyśpieszone oddechy i odgłos pocałunków. Ciche otarcia ciała i ciało, ścianę czy drzwi.


- Nie. Udzieliłem jej gościny. Im wszystkim. Znasz zasady. - odburknął Roger nieco rozkojarzonym głosem. Przez drzwi nastolatka słyszała brzdęki ubrań i klamer jakby ktoś rozpinał jakiś pasek lub coś podobnego.


- Zasady? - Melody prawie prychnęła ze złością. - No daj spokój. Przecież oni o tym nie wiedzą. I jakie zasady Roger, obudź się z tego haju! Jak stąd odjedziemy z główną pulą ustalimy własne zasady. Ale jak to takie ważne to coś wymyśl. Wywal ich albo co. Jak to dla ciebie takie ważne. Na pewno coś wymyślisz. - głos dziewczyny po drugiej stronie był ponaglający i bardziej napięty, słychać było, że jej zależy na przekonaniu Rogera. Zsuwał się też niżej jakby dziewczyna usiadła lub uklękła.


- Ale ja wiem. I ja wymyśliłem te zasady. I nie będę ich zmieniał bo TY masz jakieś zachcianki. Jakiś interes. Poza tym no mówię ci, że taka impreza była, że nikt się do niczego nie nadaje. Jutro się coś może pomyśli. - burknął Roger stękając cicho i dalej mówiąc dość rozkojarzonym głosem.


- Jutro?! Rano chcą stąd odjechać, to będzie za późno! Trzeba coś zrobić dzisiaj! Teraz! W nocy! - Melody wydawała się jawnie niezadowolona z takiej odpowiedzi i dało się słyszeć wyraźny odcień irytacji w głosie.


- A powiedz Melody. Puzzle’owi też tak obciągałaś przez cały dzień jak cię tu nie było? - zapytał Roger leniwym tonem. Odgłosy po drugiej stronie drzwi zamilkły ale w tym samym momencie muzyka znów uderzyła mocnym brzmieniem.


- Nie! No coś ty, interesy załatwiałam! Nasze interesy! Wszystko robiłam dla ciebie! Dla nas! Dla naszej przyszłości! - zapewniła gorąco dziewczyna z głosem wciąż dochodzącym gdzieś tak ze środka wysokości drzwi.


- No pewnie. - Roger wyglądał na to, że się zgodził. Ale nagle coś po drugiej stronie szarpnęło jakby ktoś kogoś tam szarpnął i prawie od razu w drzwi uderzyło głuche stuknięcie połączone ze zduszonym jękiem boleści Melody. - I dlatego ten interes życia przyłazisz i mówisz właśnie mi teraz?! O kiedy go kurwa masz narajonego?! Z tym Puzzlem!? - krzyknął nagle chyba zdrowo wkurzony Roger i głuche uderzenie o drzwi powtórzyło się. - Ugadywałaś się z nim niech on ci teraz pomoże! A jak chcesz go zrobić ze mną to na moich warunkach! A ja mówię kurwa, że jutro! A teraz wypierdalaj! - Roger był chyba tak wściekły jak Melody zaskoczona albo przestraszona bo jej prawie Angie w ogóle nie słyszała. Ale nie mógł z tej wściekłości jedną ręką otworzyć drzwi więc chwilę przy nich gmerał. Akurat na tyle by zdążyła się schować w cieniu pomieszczenia po prawej. Widziała jak na podłodze pojawia się prostokąt oświetlony światłem z wnętrza pokoju i prawie od razu wypada na niego Melody. Zupełnie jakby Roger wyrzucił ją z pokoju. Straciła równowagę, pewnie z powodu częściowo zsuniętych spodni i upadła na podłogę. Drzwi zatrzasnęły się gdy ona w wściekłością wymalowana na twarzy podciągnęła spodnie na miejsce i jadowicie spojrzała na zamknięte drzwi. Podniosła się i idąc w stronę schodów, zaczęła porządkować swoje ubranie bo górę też miała w nieładzie.








Dziewczyna z Det chyba przysnęła. Albo chociaż skleiła powiekę. Hałas czyniony przez trójkę karciarzy, przyjemne, łagodne światło lamp i rozleniwiającą gorączkę Południa która dopiero o tak późnej porze zaczynała schodzić sprzyjały sennej atmosferze. Coś ją jednak rozbudziło. Sama do końca nie była pewna co. Widziała jak wujek Zordon wrócił i w skupieniu siedząc przed miską i małym lusterkiem siedział w podkoszulku i kończył się golić. Krótkie włosy też miał ciemniejsze więc pewnie były mokre.

- Jak ci się chce to przyniosłem drugą miskę. - powiedział najemnik wskazując dłonią bez maszynki na wolną miskę z czystą wodą. W międzyczasie musiało wrócić rodzeństwo wcześniej widziane przy samochodach bo też chyba mościli sobie kącik na noc. - Jadłaś coś? Wstawiłem coś. Chyba jakiś gulasz wyjdzie. - dłoń przekierowała się na jeden z koksowników w rogu gdzie jakiś garnek faktycznie był postawiony a w pomieszczeniu dało się wyczuć zapach gotującego się jedzenia. Z góry dobiegała nadal muzyka choć przez podłogę i ściany była znacznie wytłumiona. Black Cross chyba skończyli grę w karty. Przynajmniej ta blada i czarnowłosa dziewczyna od nich szykowała się chyba spać. Ci dwaj jej kumple siedzieli, popijali coś i gadali ze sobą o czymś.

 
__________________
MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami

Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić
Pipboy79 jest offline