|
Archiwum sesji z działu Postapokalipsa Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie Postapo (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
02-07-2017, 21:55 | #41 |
Reputacja: 1 | Pomóc, pomóc… Pewnie że zamierzała pomóc, nie trzeba jej było do tego namawiać. W końcu ona, Lest i Simon to była rodzinką, a rodzince się pomaga. Jakby teraz odwaliła numer taki jak ten facet, któremu nerwy nie wytrzymały to już by jej chłopaki natarli uszu. Albo i nie, w sumie to z nimi niekiedy różnie bywało. Mogliby nawet dojść do wniosku, że dobrze zrobiła nie pchając się w niebezpieczną sytuację. No bo czy nie powtarzali ciągle, że od załatwiania spraw to byli oni, a jej zadaniem było dbanie o to by mieli je czym załatwiać? I mieli rację, kiepski z niej był materiał do spraw siłowych ale ze związaniem dzieciaka chyba powinna sobie poradzić. Chociaż ten dzieciak do normalnych zdecydowanie nie zależał.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
03-07-2017, 01:05 | #42 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
06-07-2017, 13:17 | #43 |
Reputacja: 1 | Vex kusiło by wprowadzić do środka Spika, skoro i tak mieli spać w garażu. Powinna jednak wcześniej spytać swych towarzyszy. Teraz z zaciekawieniem obserwowała pomieszczenie, szukając miejsca dla swojego motoru. Szybko zlokalizowała taką przestrzeń i obejrzała się na resztę. |
07-07-2017, 21:23 | #44 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 10 Rodzeństwo ruszyło w stronę domu gdzie wcześniej zniknęła grupka gości pod przewodem Melody a jeszcze potem najpierw wyszły a potem odjechały dziewczyny na motocyklu. Akurat gdy Rononn szedł w stronę domu drzwi do garaż ustały otwarte a wujek Zordon napełniał pompą wody do jakiejś miski. Podniósł głowę w ich stronę ale chyba nie miał zamiaru nawiązywać rozmowy. Co innego Mewa. W garażu zaś wymyśloną historyjką przez byłego mechanika pokładowego chyba nikt się jakoś nie przejmował. Właściwie niezbyt było ją komu opowiedzieć. Vex chyba przysnęła albo spała na całego oparta o swój motocykl. Trójka Black Cross wydawała się być skupiona na sobie nawzajem i swojej hałaśliwej grze w karty. Za to wolnych materacy było mimo to całkiem sporo, na pewno by aż z zapasem pomieścić dwie dodatkowe osoby. Za to nigdzie nie było widać Angie. - Jak chcesz pomóc no to napełnij drugą miskę. - do mechanika doszedł z zewnątrz głos najemnika. Gdy tam spojrzał widział swoją siostrę która chyba była na etapie urabiania opiekuna Angie na swoją korzyść. Brunetka spojrzała na miskę stojącą na ziemi przy pompie i chwilę wahała się. Ale zaraz zaczęła raźno pompować wodę do miski. W tym czasie najemnik wracał z pełną miską do garażu. Usiadł przy materacu między jednym z moskitierą a drugą zajętą przez Vex i przygotowywał przybory do golenia. - Jej, nie chciałam cię zdenerwować. To był dla mnie długi i ciężki dzień. Po prostu bardzo mi zależy na tej części. Jak byś coś za nią chciał to powiedz. - powiedziała Mewa stawiając grzecznie miskę pełną czystej i chłodnej wody obok siedzącego najemnika. Wyglądało jakby kończyła jakąś wypowiedź zaczętą przy pompie. - Nie chcę ani tej części ani nic za nią. Chcę mieć spokój do rana. Rano wam to oddam i się pożegnamy. Nie chce mi się o tym znowu gadać. - odpowiedział najemnik rozsmarowując na dłoni mydło do golenia. Brunetka przygryzła wargę stropiona taką odpowiedzią jak i trudnym przypadkiem z jakim miała do czynienia. - No daj spokój. Oddasz rano no jak chcesz ale po prostu może byś mi oddał a nie tamtej głupiej zdzirze? - Mewa kucnęła obok najemnika i uśmiechnęła się łagodnie. - Wiesz, ja wiem, że nie ma nic za darmo więc może coś chcesz? Oddasz jutro no ale taka inwestycja. Pomogę ci. Albo Angie. Wydaje się miłą dziewczyną. - zaproponowała Mewa podając najemnikowi maszynkę do golenia po jaką właśnie sięgał. - Co to właściwie jest? Że tak wszystkim odbija gdy o to chodzi? - zapytał wujek biorąc od niej maszynkę do golenia. Dziewczyna zawahała się przygryzając znowu wargę. - Nie wiem. Naprawdę. Ale Puzzle mówił, że ważne rzeczy za które ważni ludzie zapłacą kupę kasy. Ja mam dojścia a on miał załatwić towar. Ale mogę się ugadać i z tobą. Weźmiesz jego dolę jeśli go zastąpisz. - dłoń brunetki spoczęła na ramieniu najemnika sunąc kawałek po nim. - Pomyślę o tym. - odpowiedział Pazur zawieszając wzrok na dłoni Mewy. Ta odebrała to chyba jako zachętę lub przyzwolenie bu dłoń zaczęła sunąć niżej. - A ty przemyśl, że jeśli w nocy ktoś mi będzie próbował coś zwędzić to przestanę być dla tego kogoś miły. - dodał tonem ostrzeżenia. Kobieca dłoń zawędrowała już do okolicy paska gdzie wcześniej schował te ważne ustrojstwo. Siostra Rononna znowu przygryzła wargę słysząc tą odpowiedź. Spojrzała na wypchaną kieszeń spodni w której dało się zauważyć prostokątny kształt wypychający kieszeń. - Niemiły? Jak chcesz to możesz być dla mnie niemiły. Ale ja mogę być dla ciebie bardzo miła. - brunetka przeniosła wzrok z okolic spodni najemnika na jego twarz. Popatrzyła na niego zachęcająco uśmiechając się bardzo sympatycznie. - Słuchaj, to fajnie. Bardzo fajnie. Ale nie mieszaj mnie do tego dobra? Rano pogadamy. - najemnik pokiwał głową, wziął dłoń Mewy z siebie i odłożył ją na jej udo. Mewa uśmiechnęła się w odpowiedzi trochę sztucznie, pokiwała głową i w końcu wstała i wróciła do swojego starszego brata. - No słyszałeś jaki burak? - syknęła mu cicho tak by tylko on słyszał. - Chce mnie wycwaniakować. - powiedziała naburmuszona siadając obok niego. - A ta lafirynda gdzieś tu jest i pewnie coś knuje. Zobaczysz, że pewnie nie dotrwamy do rana. Będzie chciała nas załatwić. Przynajmniej mnie. No i jego bo on ma ten gadżet. Musimy coś wymyślić Rononn bo będzie źle dla nas. - siostra zwierzyła się bratu ze swoich trosk i problemów. Wydawała się być naprawdę przejęta i zmartwiona perspektywami spędzenia nocy na terenie khainowców. Jessica siedziała przy barze. Między dwoma braćmi. Ci byli dość ponurzy i milczący. Starszy z Thornów wydawać się mógł w mało poważanym stanie gdy tak siedział na barowym stołku z kurtką założoną na szlafrok. Ale chyba było mu gorąco bo ją zdjął i leżała teraz na ladzie obok niego. On sam wydawał się w tym szlafroku kompletnie nie na miejscu. Jakby tą kąpiel brali w zupełnie innym miejscu i czasie a nie tu, kilka pomieszczeń dalej jakieś… Pól godziny temu? Godzinę? Może trochę więcej. A wydawało się jakby to było wieki temu. Atmosfera w barze też była już kompletnie inna. Nawet facet siedzący w szlafroku przy barze jakoś nie zwracał na siebie uwagi ani spojrzeń. Goście i przy barze i na sali głównej przejawiali trzy główne typy zachowań. Albo byli małomówni i siedzieli w milczeniu trawiąc nad tym co się przed chwilą stało. Albo kłócili się, oskarżali, żądali i krzyczeli. Albo czmychnęli z lokalu zmykając albo do swoich pokoi albo do domów jeśli byli miejscowi. Dziewczyna która wcześniej zaprowadziła Jess i Lestera do łaźni nalała całej trójce po mętnym, żółtawym płynie. Coś z procentami, tymi mocniejszymi, o owocowym posmaku z dominującą nutą jabłek. Simon wydębił od niej imię, Ana, i szefowa stawiała im kolejkę. Wytatuowana dziewczyna łypnęła czujnie okiem na jego zachęcający gest i sobie dostawiła czwarty kieliszek i przełknęła zawartość jednym wprawnym haustem. Szefową okazała się jakaś starsza kobieta. Kuternoga o wyraźnie widoczny przy każdym kroku kalectwie. Ale gdy się pojawiła w lokalu dość szybko zaprowadziła w nim porządek. Przybyła akurat jak trójce siedzącej obecnie na podłodze udało się związać nogi chłopca ogarniętego jakimś nienaturalnym szałem. Więzy nałożone przez rusznikarz trzymały. Chłopiec jednak wciąż się szarpał więc Simon nadal musiał przytrzymywać jego nogi i szło mu to z trudem. Lester mocował się z jego górną połową ciała, używając przewagi masy czyli przypierając go do podłogi swoim cielskiem. Więc do związania rąk zostawała tylko Jessica. - Co tu się wyrabia?! - krzyknęła kulejąca kobieta przepychając się przez tłum gapiów. Nawet w takim chaosie i hałasie stukanie jej protezy było wyraźnie słyszalne. Jessica akurat zaczynała zabierać się za wiązanie szarpiącego się nadal celu. Widzowie zaś gorączkowo streszczali właścicielce o co tu chodzi i dlaczego trójka dorosłych ludzi szarpie się na podłoże z jednym dzieciakiem próbując go związać. Najczęściej powtarzało się, że mu odbiło i zaczął się rzucać. I rozwalił szybę i nie wiadomo co z tymi dwiema w pokoju. - Na co czekacie?! Pomóżcie im! - ponagliła widzów kuternoga i pod jej krzykiem i spojrzeniem kilka osób dołączyło do trójki rodzeństwa. Z taką przewagą liczebną nawet oszalały dzieciak nie miał szans się zmagać i wspólnie dość sprawnie i z nadmiarem brutalności udało im się go skrępować. Potem na koniec właścicielka kazała go zanieść i zamknąć w jakiejś komórce w piwnicy. Problem więc został zamknięty i spacyfikowany. Właścicielka lokalu ukierunkowała emocje i zaprowadziła porządek na tyle, że w lokalu zapanował względny spokój. Lekarz zajął się poranioną kobietą i dziewczynką. Zostały w swoim pokoju na łóżku. Gdy wyszedł i zamknął drzwi za sobą dołączył do towarzystwa przy barze i jemu Ana też polała bez pytania shota a on bez wahania go przełknął. Odstawił kieliszek i pokręcił swoją przyprószone siwizną głową. Blond nastolatka stała przed zamkniętymi drzwiami. Z wnętrza dobiegały tak jak i poprzednio dźwięki głośnej muzyki. No ale teraz z bliska słyszała też rozmowę. Całkiem sporo. Rozmawiali ten pan z obrazkami, Roger, i ta pani za którą Angie nie przepadała - Melody. - Daj mi spokój! Gdzie ty się w ogóle włóczyłaś cały dzień? Kiedy miałaś wrócić co? - głos Rogera wydawał się być zniechęcony i rozdrażniony. Melody mówiła ciszej więc mimo, że nastolatka po drugiej stronie drzwi słyszała jej głos i barwę ze zrozumieniem samych słów już miała trudności. Kobieta mówiła jakby chciała coś wyjaśnić albo namówić do czegoś gospodarza. Wyłowiła jednak nazwę “Pendleton” oraz “Puzzle” i “interes”. - Znowu ten Puzzle? Co ty masz do niego? Jakiś romans? Uważaj bo się ktoś może zacząć zastanawiać czy jesteś z nim czy z nami. - Roger dalej wydawał się być niechętny temu o czym mówił jego gość. - Nie no coś ty Roger! Jestem z wami! Z tobą! No kochany… - tym razem Melody zdawała się zareagować żywiej i żwawiej. Głosy umilkły ale ruch cieni w szczelinie pod drzwiami mówił, że coś tam się dzieje. Nie na tyle głośno by przebić się przez dźwięki muzyki i nie była to rozmowa bo Angie nie słyszała żadnych głosów. Po chwil usłyszała uderzenie o drzwi. Jakby jakieś ciało nieco mocniej stuknęło o wewnętrzną stronę drzwi. - I co? Myślisz, że się trochę połasisz i już mi rozum odbierze? Czego chcesz? - głos Rogera był jakby nieco bliżej drzwi i choć mówił ciszej i niższym tonem głosu nadal był wyraźnie słyszalny dla Angie. - Daj spokój Roger. Po prostu cię lubię. Dziewczyna nie może być miła dla chłopaka jak go lubi? - Melody zdawała się droczyć z gospodarzem i też musiała być blisko drzwi. - Wyglądam ci na chłopaka? A może twojego chłopaka? Mów co chcesz. Klarowniej i bez tej histerii co przed chwilą. - pan z obrazkami coś chyba niezbyt miał lepszy nastrój niż na początku rozmowy. - I co za patałachów mi tu przyprowadziłaś? Jakiś mięśniak, jakaś laska, jedna mi wlazła tutaj! Chyba przez okno. Ja pierdolę! Co to za jedni?! Skąd ich wytrzasnęłaś? Po cholerę oni tu są? - wspomnienie gości chyba niezbyt budziło radość i sympatię gospodarza. - Oj przyszpiliło mnie i musiałam ich tu przyprowadzić by nie zostać na lodzie. Nic dla mnie nie znaczą, poznałam ich na promie z Pendelton. Nie znam ich. - zapewniła od razu Melody chcąc uniknąć podejrzeń. - Dla mnie ty się liczysz Roger. Jestem tu dla ciebie. Reszta tej bandy degeneratów mnie nie obchodzi. Tylko ty i ja możemy wyrwać się z tej dziury. Zostaw tą bandę i chodź ze mną. W ogóle co z nią? - dziewczyna za drzwiami dalej nalegała na to by przekonać mężczyznę do swojego zdania. - Wiesz, że ma słabą głowę. - Angie prawie mogła zobaczyć jak Roger wzrusza ramionami. przy tej odpowiedzi. - A ta banda degeneratów to moi kumple. I po chuja miałbym stąd wyjeżdżać? - facet po drugiej stronie drzwi dalej drążył temat. - Bo jest interes. Mówiłam ci. Interes życia. Ale trzeba zagrać va banq. Wszystko albo nic. Mamy szansę na główną wygraną w kasynie. Ty i ja. Odejdziemy stąd jako zwycięzcy. Trzeba tylko pozbyć się tej szmaty na dole. I odzyskać tą część. - muzyka na chwilę ucichła jakby skończył się jeden kawałek ale nie zaczął następny. Blondynka słyszała więc przez drzwi znacznie więcej niż z jej łomotem w tle. Słyszała przyśpieszone oddechy i odgłos pocałunków. Ciche otarcia ciała i ciało, ścianę czy drzwi. - Nie. Udzieliłem jej gościny. Im wszystkim. Znasz zasady. - odburknął Roger nieco rozkojarzonym głosem. Przez drzwi nastolatka słyszała brzdęki ubrań i klamer jakby ktoś rozpinał jakiś pasek lub coś podobnego. - Zasady? - Melody prawie prychnęła ze złością. - No daj spokój. Przecież oni o tym nie wiedzą. I jakie zasady Roger, obudź się z tego haju! Jak stąd odjedziemy z główną pulą ustalimy własne zasady. Ale jak to takie ważne to coś wymyśl. Wywal ich albo co. Jak to dla ciebie takie ważne. Na pewno coś wymyślisz. - głos dziewczyny po drugiej stronie był ponaglający i bardziej napięty, słychać było, że jej zależy na przekonaniu Rogera. Zsuwał się też niżej jakby dziewczyna usiadła lub uklękła. - Ale ja wiem. I ja wymyśliłem te zasady. I nie będę ich zmieniał bo TY masz jakieś zachcianki. Jakiś interes. Poza tym no mówię ci, że taka impreza była, że nikt się do niczego nie nadaje. Jutro się coś może pomyśli. - burknął Roger stękając cicho i dalej mówiąc dość rozkojarzonym głosem. - Jutro?! Rano chcą stąd odjechać, to będzie za późno! Trzeba coś zrobić dzisiaj! Teraz! W nocy! - Melody wydawała się jawnie niezadowolona z takiej odpowiedzi i dało się słyszeć wyraźny odcień irytacji w głosie. - A powiedz Melody. Puzzle’owi też tak obciągałaś przez cały dzień jak cię tu nie było? - zapytał Roger leniwym tonem. Odgłosy po drugiej stronie drzwi zamilkły ale w tym samym momencie muzyka znów uderzyła mocnym brzmieniem. - Nie! No coś ty, interesy załatwiałam! Nasze interesy! Wszystko robiłam dla ciebie! Dla nas! Dla naszej przyszłości! - zapewniła gorąco dziewczyna z głosem wciąż dochodzącym gdzieś tak ze środka wysokości drzwi. - No pewnie. - Roger wyglądał na to, że się zgodził. Ale nagle coś po drugiej stronie szarpnęło jakby ktoś kogoś tam szarpnął i prawie od razu w drzwi uderzyło głuche stuknięcie połączone ze zduszonym jękiem boleści Melody. - I dlatego ten interes życia przyłazisz i mówisz właśnie mi teraz?! O kiedy go kurwa masz narajonego?! Z tym Puzzlem!? - krzyknął nagle chyba zdrowo wkurzony Roger i głuche uderzenie o drzwi powtórzyło się. - Ugadywałaś się z nim niech on ci teraz pomoże! A jak chcesz go zrobić ze mną to na moich warunkach! A ja mówię kurwa, że jutro! A teraz wypierdalaj! - Roger był chyba tak wściekły jak Melody zaskoczona albo przestraszona bo jej prawie Angie w ogóle nie słyszała. Ale nie mógł z tej wściekłości jedną ręką otworzyć drzwi więc chwilę przy nich gmerał. Akurat na tyle by zdążyła się schować w cieniu pomieszczenia po prawej. Widziała jak na podłodze pojawia się prostokąt oświetlony światłem z wnętrza pokoju i prawie od razu wypada na niego Melody. Zupełnie jakby Roger wyrzucił ją z pokoju. Straciła równowagę, pewnie z powodu częściowo zsuniętych spodni i upadła na podłogę. Drzwi zatrzasnęły się gdy ona w wściekłością wymalowana na twarzy podciągnęła spodnie na miejsce i jadowicie spojrzała na zamknięte drzwi. Podniosła się i idąc w stronę schodów, zaczęła porządkować swoje ubranie bo górę też miała w nieładzie. Dziewczyna z Det chyba przysnęła. Albo chociaż skleiła powiekę. Hałas czyniony przez trójkę karciarzy, przyjemne, łagodne światło lamp i rozleniwiającą gorączkę Południa która dopiero o tak późnej porze zaczynała schodzić sprzyjały sennej atmosferze. Coś ją jednak rozbudziło. Sama do końca nie była pewna co. Widziała jak wujek Zordon wrócił i w skupieniu siedząc przed miską i małym lusterkiem siedział w podkoszulku i kończył się golić. Krótkie włosy też miał ciemniejsze więc pewnie były mokre. - Jak ci się chce to przyniosłem drugą miskę. - powiedział najemnik wskazując dłonią bez maszynki na wolną miskę z czystą wodą. W międzyczasie musiało wrócić rodzeństwo wcześniej widziane przy samochodach bo też chyba mościli sobie kącik na noc. - Jadłaś coś? Wstawiłem coś. Chyba jakiś gulasz wyjdzie. - dłoń przekierowała się na jeden z koksowników w rogu gdzie jakiś garnek faktycznie był postawiony a w pomieszczeniu dało się wyczuć zapach gotującego się jedzenia. Z góry dobiegała nadal muzyka choć przez podłogę i ściany była znacznie wytłumiona. Black Cross chyba skończyli grę w karty. Przynajmniej ta blada i czarnowłosa dziewczyna od nich szykowała się chyba spać. Ci dwaj jej kumple siedzieli, popijali coś i gadali ze sobą o czymś.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić |
12-07-2017, 17:47 | #45 |
Reputacja: 1 | _____ Ulokowano ich w garażu. Co w zasadzie Rononnowi nie przeszkadzało. Duże pomieszczenie stanowiło miłą odskocznie od ciasnych przestrzeni "Adelaidy". Przez chwile wysoki mężczyzna spoglądał na grę Czarnych Krzyży. Zrzucił plecak na jedno z posłań pod ścianą. Po chwili do bagażu dołączył jego płaszcz. Dłonie montera spoczeły na lędziwach, a cichy trzask towarzyszył wygięciu sylwetki w tył. Jeszcze dwa "kliknięcia" karkiem i twarz mężczyzny ozdobił satysfakcjonujący uśmiech. Monterowi jakoś nie przeszkadzał materac na podłodze garażu. Właściwie, mógł na nim wyciągnąć nogi co było zdecydowanie miłą odmianą po sienniku, jaki miał w kajucie. Wyciągnął z kieszeni plecaka jakieś sucharki i mocno słoną, przesuszoną rybę. Przez akcje z siostrą i resztą towarzystwa nie miał jak zarobić na lepsze wyżywienie. Jednak burczący żołądek, przyjął lichy posiłek z aprobatą. Mężczyzna wyciągnął się na materacu i w pozycji półleżącej przyglądał rozmowie między ‘wujkiem Zordonem’ i motocyklistką. Nie miał im za złe, w zasadzie, każdemu potrzeba było chwili relaksu i rozrywki. Romanse i jednonocne spotkania wśród widowni były czymś normalnym w tym zniszczonym świecie. Owszem, również by wolał spędzić noc na przyjemnościach z płcią przeciwną, ale jakoś nie miał do tego drygu. Do podrywania znaczy się. Po chwili błądzenia wzrokiem między wyposażeniem, ścianami i pałaszującymi towarzyszami napotkał wzrok swojej siostry. - Chyba nie wyszedł ci ten podryw ‘Paznokcia’ - Rononn użył sformułowania, którym posługiwała się blond nastolatka. - Co do noclegu, też nie jestem fanem snu na obcym terenie. Możliwe, że nie dane nam będzie zasnąć w spokoju. Jak chcesz możemy się podzielić i trzymać wartę. Ty się na razie prześpij. Ja popilnuję - kolejny kęs podróżnego prowiantu zniknął w ustach montera. _____ Chłopaki miejscowe dalej cisneli w karty, chyba, dokładnie Rononn nie widział. Niemniej dla wszystkich było jasne po co i gdzie zniknęli po chwili najemnik i Vex. Niedługo po ich wyjściu, każdy mógł potwierdzić swe przypuszczenia. Jęki sprężyn i kobiecych strun docierały do każdej małżowiny. Przedstawienie, choć tylko w formie koncertu dla uszu, spotkało się najwyraźniej z aprobatą “miejscowych”, którzy gratulowali niedoszłej parze oklaskami i gwizdami. Nawet monter, pomimo spiskowych teorii siostry uśmiechnął się pod nosem i raz wyrwało mu się “BRAWO!” po którymś z głośniejszych dźwięków. - Teraz to na pewno na nas nie będzie za zdezelowanie wozu - rzucił szeptem do siostry - Śpij. Obudzę cię za 4 godziny. - dłoń odziana w skórzaną rękawicę potarmosiła włosy Mewy. - Ej, chopaki, jaki czas teraz jest!? - Zapytał jeszcze ‘hazardzistów’ _____ Siostra posłała bratu mordercze spojrznie gdy skomentował wspólne wyjście wujka Zordona i Vex a potem to co tu i tam dochodziło do ich uszu z podwórza. By podkreślić jak bardzo nie spodobał jej się ten komentarz pokazała mu jeszcze język. - Co za wredna małpa! A myślałam, że jest w porządku! To ja miałam go urobić! - syknęła ze złością siostra Rononna dodatkowo wzmacniajac to kopnięciem w sąsiedni materac. - I spać? No nie rozśmieszaj mnie tamta lafirynda gdzieś tu się czai. Na pewno z nożem albo co. - rozejrzała się po garażu ale Melody jakoś nigdzie nie było widać odkąd ich opuściła jakiś czas temu. Nagle Mewa miała wyraz twarzy jakby coś sobie przypomniała albo wpadła na jakiś pomysł. _____ Poderwała się ze swojego materaca i ruszyła żwawo w stronę posłania przy których wcześniej kręcił się rosły Pazur. Przyklękła przy nim i szybko bez żenady zaczęła przetrząsać pozostawione rzeczy. Przeszukała kupkę sprzętów zostawioną na materacu, otwarła kieszenie plecaków a potem je zamknęła. Z wyraźną złością. I z jeszcze większym fochem wróciła i wręcz teatralnie głośno klapnęła z powrotem na swój materac. - Nie ma! Musiał zabrać ze sobą! Albo dał tej blondi. Gdzie ona w ogóle polazła? Widziałeś ją? - myśli Mewy przeskakiwały błyskawicznie i bynajmniej nie wyglądała na śpiąca. Raczej złość pobudzała ją do kolejnych działań ale coś nie miała w nich powodzenia. - Noc jeszcze młoda. Przed północą pewnie. - odezwał się ten co wcześniej prowadził ich pojazd. Karty wciąż mieli rozłożone ale już nie wyglądało by grali. Raczej gadali ze sobą wciąż trzymajac i bawiąc się w rzucanie kart od czasu do czasu. -Dzięki! - Rononn rzucił głośno do członka Black Cross po czym już ciszej zwrócił się do swojej siostry. - Dziewczyno! Weź się kurwa mać uspokój. A potem wróć tam do rzeczy Zordona i poukładaj je tak jak były. Albo chociaż podobnie jeśli jeszcze tego nie zrobiłaś. Z blondie nie zaczynaj bo cię pokiereszuje tak, że nawet Moloch cię nie poskłada spowrotem. Mała nie wygląda, ale ma mord w oczach. Coś o tym wiem - mężczyzna potarł posiniaczoną twarz - Zordon jest najemnikiem. Pazurem. Swój honor na pewno ma, tym bardziej, że opiekuje się nieletnią. Jak mówił, że wam odda rano to tak zrobi. Nie sądze by cieszyło go niańczenie dodatkowej dwójki rozemocjowanych niewiast. - monter spoglądał na siedzącą obok niego Mewę - Jak nie chcesz spać to trzymaj pierwszą wartę skoro masz takiego fioła na punkcie tamtej laski. Tylko na wszelkie świństwa rozpuszczone w ssipi, nie wyłaź stąd i nie rób niczego głupiego. Jesteśmy tu gośćmi. Przypadkowymi na pewno, ale zawsze. Jakiś poziom trzymać trzeba. Jak tak się rzucasz to idź, pogadaj z tamtymi - tu Rononn machnął reką w stronę karciarzy - Poprzymilaj się, zakoleguj. Wypytaj o tą całą Melody, a może Ci pomogą. Nie wiem no. Przestań panikować? - mężczyzna przełknął ostatni kęs swojej ‘kolacji’ - Dasz mi pospać? Obiecujesz nie wszczynać znów burd? Zachowywać się jak na GOŚCIA przystało? - monter wplótł nacisk toniczny na wyraz ‘gość’ - Dasz radę? Tylko dziś, a jutro możesz robić raban. Zgoda? _____ Brunetka popatrzyła naburmuszonym wzrokiem na wyższego brata. Nie odzywała się dłuższą chwilę trawiąc jego słowa. Spoglądała przy tym to na wyjście z garażu, to na ciemne okna, drzwi do wnętrza domu, grupkę Black Cross z których ta blada dziewczyna już chyba spała. Wyraz twarzy miała zdeterminiwany i zacięty ale pod skórą walczyły w niej różne, sprzeczne emocje. - Nie o to chodzi. Wierzę temu żołnierzykowi, że rano odda. Ale komu? Z nas jesteś tu tylko ty i ja. A ona ma tu całą bandę. Jak sądzisz jak oni stąd pojadą to kto zostanie tutaj w lepszej pozycji? Ja czy ona? - Mewa podsumowała jak widzi sprawę i dlaczego jej zdaniem teraz należało coś zdziałać by zdobyć tą część albo chociaż zadbać by rano trafił właśnie w jej ręce a nie tej drugiej. - A może ty z nią pogadaj? Z tą jędzą? Powiesz, że chcesz przeprosić za mnie czy co. Cokolwiek. Czymś ją zajmij. Mam takie krople. Nic jej nie będzie, dorzucisz do alku i prześpi cały ranek. To wtedy ten cały wujaszek będzie musiał mnie oddać ten gadżet. Zrobisz to dla mnie? A ja w tym czasie obiecuję nic nie robić do rana i zajmę się urabianiem tych dwóch. - Mewa myślała nadal bardzo szybko i szybko dostosowała swój plan do zmienionych warunków. Wyjęła gdzieś zza pazuchy jakąś małą fiolke wyglądającym jak herbata płynem. - Jakby cię podejrzewała to też możesz się napić. Weź potem jedynie tabsa na wzmocnienie to to wyzeruje efekt kropel. Zresztą nawet bez tego po prostu byś przespał ranek ale to nie bój się zapakuję cię wtedy i zabiorę cię, nie zostawię cię tutaj z tą jędzą i jej pachołkami. - Mewa wyjęła też pognieciony listek tabletek tłumacząc co i jak działa. Wyglądało, że te hebraciane krople to krople nasenne więc dość łagodny środek. Ale jak się ktoś nie spodziewał to mógłby łyknąć i potem spać jak niemowlę. - Co z toba jest nie tak? - Rononn pokręcił głową - Zachowujesz się jakby od tej części zależało twoje przeżycie. Siostra, wyluzuj. Poza tym, nie będę nikomu nic podrzucać. Zaczynasz mnie irytować. - dorzucił po czym ułożył plecak pod głowę i nakrył sie płaszczem chcąc w spokoju strawić posiłek i się przespać. |
13-07-2017, 23:31 | #46 |
Reputacja: 1 | Popijała drobne łyczki jabłkowego trunku i siedziała cicho, próbując ułożyć sobie w głowie wydarzenia ostatniej godziny. Dziwne, wciąż nie wytłumaczone zachowanie chłopaka gryzło ją, niczym upierdliwy komar, który zdawał się nigdy nie mieć dość krwi. Dlaczego tak się zachowywał, skąd ta siła, ta wytrzymałość. Najbardziej przerażało ją to, że Lest nie mógł sobie z nim poradzić. On zawsze sobie radził i to z każdym. Nie raz widziała jak jednym ciosem potrafił rozwalić faceta dorównującego mu posturą i budową ciała. Był twardy jak stal. Do tego Simon, może nie tak napakowany jak starszy Thorne, ale przecież nie cherlak. Co było nie tak z tym dzieciakiem? Najgorsze jednak było to, że najwyraźniej, o ile podejmą decyzję towarzyszenia temu całemu Rogers’owi to skierują się w to samo miejsce, w którym “diabeł” zaatakował tego latynosa. Bo tak sprawę przedstawiła jego matka, o ile Jess nie myliła faktów, co biorąc pod uwagę zmęczenie które czuła po tej całej akcji nie mąciło jej myśli.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
14-07-2017, 13:15 | #47 |
Reputacja: 1 | Vex patrzyła na Zordona lekko nieprzytomnym wzrokiem. Zasnęła… musiała zasnąć. To chyba to słońce ją tak zmęczyło. Bezmyślnie obserwowała jak mężczyzna się goli i w końcu dotarło do niej, że powinna odpowiedzieć. - Chętnie skorzystam… - Powiedziała zaspanym głosem. Sięgnęła po miskę z wodą. Nagle przypomniała sobie że była mowa o dwóch rzeczach i uśmiechnęła się. - Z gulaszu też. - Spoko. - odpowiedział wujek Zordon. Podszedł do gotującej się strawy i zaczął próbować na jakim etapie się ona znajduje. - Zaraz dojdzie. - pokiwał z zadowoleniem głową. Zaczął sięgać po jakieś menażki i podobne pojemniki przygotowując je do rozlania potrawy. - Serio mówiłaś z tą podróżą do Teksasu? - zapytał opierając się o chłodną ścianę garażu i obserwując dziewczynę z Detroit. Vex przysiadła na krawędzi posłania i zrzuciła z ramion ciężką kurtkę chroniącą ją przed wiatrem i piaskiem. Fajnie było chociaż móc się obmyć. - Wolałabym mieć jakieś zlecenie. Wiesz bak się sam nie napełni. - Opłukała twarz i włosy, czując jak chłodna woda przyjemnie spływa na plecy i pomiędzy piersi. - Ale czemu nie. - Aha. - mruknął najemnik. Chwilę obserwował poczynania kobiety w milczeniu. W końcu oderwał się od ściany i zaczął nakładać porcje z gara do menażek. - Myślałem, że tak grzecznościowo odpowiedziałaś wcześniej. - przyznał nakładając kolejne porcje. - Dobra, resztę zostawię dla Angie. - mruknął gdy łyżka przestała mu pracować. Postukał nią o kant gara i przykrył go z powrotem. Wziął po menażce w każdą dłoń i zaciskając zęby szybko kicnął na materac obok siedzącej Vex. Postawił jedną menażkę na podłodze przed nią a drugą przed sobą. - I co teraz zrobisz? - wyszczerzył się do niej wesołym, łobuzerskim uśmiechem. - Szamiesz? Czy kończysz? - dodał po chwili dalej uśmiechając się wesoło. Vex zdążyła jeszcze opłukać dekolt, w który powbijało się co nieco piachu podczas trasy i odstawiła miskę na bok. - Jedzenie jest ciepłe więc wygrywa. - Uśmiechnęła się. Czuła się dużo lepiej. Drzemka i lekko mokra koszulka podziałały na nią orzeźwiająco. Sięgnęła po menażkę. - Szamiem. - Brzmi rozsądnie. - pokiwał głową najemnik. Z bliska i na siedząco nie wydawał się aż tak duży jak gdy oboje stali. Zwłaszcza jak pozbył się tego całego szpeju jakim był obładowany w dzień. Ale i tak wydawał sie o wiele masywniejszy od siedzącej obok brunetki. Gulasz okazał się być zrobiony z jakiejś mieszanki makaronu, kaszy i ryżu. Do tego gęsty sos z kawałkami chyba konserwy mięsnej. Chwilę mogli nasycić się ciepłym jedzeniem jakie po tym całym dniu przyjemnie spływało do żołądków dając w zamian energię i likwidując tak znane uczucie głodu. - Wydajesz się rozsądną dziewczyną. - powiedział w końcu wujek przełykając ktorąś z kolei łyżkę. - Myślę, że dobrze jest jak rozsądni ludzie trzymają się razem. Na przykład podczas podróży do Teksasu. - pokiwał głową najemnik stukając lekko łyżką o niewidzialną dla Vex przeszkodę. I niesłyszalną. Zamyślił się nad czymś na chwilę nim wrocił do rozmowy i jedzenia. - Jestem rozsądna więc oferuję, że mogę z wami pojechać? - Mrugnęła do niego. - Jestem rozsądna tylko tyle na ile muszę by przeżyć. Pyszny gulasz, masz rękę do tego. - A dzięki. Ale poczekaj aż będzie tura Angie na gotowanie. - najemnik wydawał się zadowolony z reakcji siedzącej obok kobiety. - We trójkę bezpieczniej na trasie niż we dwójkę. - pokiwał głową i wziął kolejną łyżkę z kaszą, sosem i kawałkami konserwy. Przełknął ją i twarz mu się zamyśliła. - Ja to widzę tak. Ty nie rolujesz nas, my nie rolujemy ciebie. Jak nam zacznie bardziej pasować oddzielnie niż razem to po prostu dajemy sobie znać. Ale się nie rolujemy póki jesteśmy razem. Wchodzisz w taki układ? - Pazur popatrzył uważnie na siedzącą obok kurierkę. - Za takie posiłki mogę wam nawet pomóc z wozem. - Vex wyszczerzyła się. - Nie mam zwyczaju rolować kogokolwiek, to nie pomaga gdy jest się kurierem. - Znasz tego Puzzle’a? Albo te dwie i tego Patyczaka? - wujek spojrzał oczami w stronę rodzeństwa siedzącego na jakimś innym materacu. - Kumasz o co chodzi z tym ich gadżetem za którym tak latają? Zawsze tu tak jest taki cyrk? - zmrużył oczy i popatrzył pytająco na dziewczynę z Detroit. W spojrzeniu i głosie dało się odczuć, że cała ta heca jest mu nie na rękę albo przynajmniej jest kłopotliwa. - Troszkę kumam, a troszkę staram się tym nie interesować. - Vex wzięła z uśmiechem kolejny kęs. - Puzzle to kumpel mego znajomego i kawał wyzyskiwacza. A co do przedmiotu, który zabrałeś Melody. - Dziewczyna przysunęła się do wujka i szepnęła mu do ucha. Mężczyzna pachniał przyjemnie mydłem do golenia. - To jeden z dwóch i mają trafić do mego kumpla. Podobno to elementy czegoś dużego. A całej tej ekipy nie znam i im nie ufam. Temu Spike jest tutaj. - Odsunęła się odrobinę i mrugnęła do Zordona ponownie. - Informacje za pyszny posiłek. Mężczyzna dał sobie powiedzieć na ucho to co miała do powiedzenia kobieta. Kiwnął głową na znak, że przyjął do wiadomości i zrozumiał. - Z czegoś dużego to zawsze są tylko duże kłopoty. - mruknął dość filozoficznie i ta część informacji chyba go niezbyt ucieszyła bo zmarszczył brwi i lekko zacisnął usta. - Smakowało ci? - odwrócił głowę w jej stronę, tak, że jego twarz znalazła sie całkiem blisko twarzy Vex. - Świetnie. Dawno nie częstowałem obcej kobiety kolacją. - gdy się uśmiechnął jego oddech Vex odczuła na swojej twarzy. - To co? Jak poszamane to kończymy zmywać twoje włosy? - zapytał wskazując oczami na głowę brunetki. - Było pyszne. - Vex nie odsunęła twarzy. - A co do włosów… - Przysunęła się niemal stykając się swoim nosem z jego - …zabrzmiało jakbyś chciał mi pomóc wujaszku. - Tylko zabrzmiało? - jedna z brwi wujka Zordona uniosła się do góry w nieco ironicznym grymasie. - Chyba jestem coś mało wiarygodny w twoich oczach. - uśmiechnął się wodząc spojrzeniem po oczach kurierki i niższych rejonach twarzy. - Chodź. Pokażę ci jakie umiejętności może nabyć facet opiekujący się dorastającą nastolatką. - powiedział całując ją w przelocie w czubek nosa i podnosząc się siedzenia na klęczki. Odstawił przy okazji trzymaną menażkę i położył jedną dłoń na ramieniu Vex a sam przesunął się tak, że znalazł się za nią. Dotyk mężczyzny po tak długim czasie był niesamowicie przyjemny. Vex uśmiechnęła się i oparła dłoń na jego ręce. - Po takiej reklamie nie mogłabym odmówić. - Puściła rękę mężczyzny. - Angie ma szczęście, że się nią opiekujesz. Zza pleców Vex, trochę nad jej głową doszło potwierdzające mruknięcie. Jego dłoń nieco pochyliła głowę kurierki do przodu nad miskę. Kubkiem zaczął nabierać wody z miski i wylewać ją na głowę dziewczyny z Detroit. Wraz za strumieniem przyjemnie chłodnej wody sunęły jego palce przeczeszujace skórę na jej głowie. - Rewanżuję się jej i jej dziadkowi. I to już długo nie potrwa. Przepustka mi się kończy. A musimy tam jeszcze dojechać a ja wrócić. Posiedzę tam z nią ile będę mógł. Ale nie tak długo jakbym chciał albo jakby było trzeba. - Vex nie widziała jego twarzy ale słyszała głos na tyle wyraźnie by zdawać sobie sprawę, że jest zamyślony. - Masz miękkie włosy. - powiedział nagle raczej w ogóle bez związku z tym o czym mówił przed chwilą. - Chyba już masz wystarczająco namoczone. Dalej obsłużysz się sama czy też mam ci pomóc? - zapytał wskazując na plastikową butelkę z czyścidłem. Vex poddawała się przyjemnemu dotykowi. Chyba nigdy nikt o nią tak nie dbał. Może dziewczyny z gangu, gdy była bardzo mała. Przymknęła oczy, wsłuchując się w głos wujka. Przepustka… czyżby był wojskowym. Szkoda małej, chyba bardzo lubi Zordona. W sumie, ona też zaczynała go lubić. Gdy skończył mówić otworzyła oczy. Nie chciała by to się kończyło. Odchyliła się do tyłu, by móc na niego spojrzeć. - Z przyjemnością skorzystam z pomocy. - Uśmiechnęła się zalotnie. Czuła, że najchętniej dałaby mu się wymyć w całości. - Widzę, że chyba coś zyskałem na wiarygodności w twoich oczach. - najemnik uśmiechnął się i lekko skinął głową jakby się kłaniał. Zaczął zniżać się do przodu by sięgnąć po butelkę a przez ten manewr jego twarz zaczęła się zbliżać do odwróconej obecnie Vex. Zatrzymała się akurat jak jego dłoń zamknęła się na szamponie. Ale usta powędrowały trochę dalej i zatrzymały się dopiero na ustach Vex w delikatnym i ostrożnym pocałunku. - Znalazłem szampon. Szykuj się na namydlanie. - powiedział wciąż blisko jej twarzy i lekko pacnął palcem jej brodę. Vex z uśmiechem oddała pocałunek. Świeżo ogolona twarz mężczyzny była przyjemna. Motocyklistka z przyjemnością skorzystała z okazji by zaciągnąć się jego zapachem. Znów to robiła, znów nakręcił ją facet, którego dopiero poznała. I pomyśleć, że przed chwilą gadali o jej rozsądku. Gdy dotknął jej twarzy nie wytrzymała, zbliżyła się z powrotem tak, że je nos ocierał się o jego. - Zordon… nie masz ochoty skończyć tego mycia w bardziej ustronnym miejscu? - Była tak blisko, że jej wargi przesuwały się po jego ustach. - Sam. Zordona wymyśliła Angie. - sprostował najemnik wodząc krótkimi, nerwowymi ruchami oczu to po oczach to po ustach Vex. - Chodźmy. - powiedział i pocałował ją znowu w usta. Ale tym razem śmielej, dłużej i mocniej. Potem uśmiechnął się i wstał wyciągając dłoń by pomóc wstać motocyklistce. Rozejrzał się po garażu otwartych drzwiach prowadzących w czerń nocy i po chwili chyba się zdecydował. - Wolisz te mycie na mokro w kanciapie na górze czy na sucho w kombiaku na zewnątrz? - zapytał wskazując brodą odpowiednie kierunki drzwi prowadzących do wnętrza domu i te otwarte na dwór. Vex zawahała się przygryzając wargę. Chciała by Sam ją wymył, ale miała też ochotę na trochę intymności. No i nie chciała trafić na lokalnych, a to przeważyło szalę. - Namoczona już podobno jestem. - mrugnęła do niego przyjmując podaną dłoń. - więc może być na sucho w kombiaku. - A niech będzie. - Sam machnął ręką i chyba taka odpowiedź go satysfakcjonowała. Właściwie sądząc po nieco rozkojarzonym uśmiechu i podobnym spojrzeniu chyba nawet bardzo. Zgarnął do kieszeni spodni szampon i pociągnął za sobą Vex. Teraz nagle znów jakby urósł gdy stanęli obok siebie i był o ponad głowę wyższy od motocyklistki. Okazał się też całkiem zdecydowany gdy czuła jego siłę gdy podążała przez ciemność nocy w kierunku widocznych brył zaparkowanych pojazdów. Jednym z nich był już dość dobrze poznany niebieski kombiak który w nocy wydawał się prawie czarny. Wujek Zordon otworzył tylne drzwi pojazdu. - Poczekaj chwilę. - powiedział kładąc dłonie na ramionach kobiety. Nocny chłód przyjemnie wzmagał chłodzący efekt wody ale dłonie najemnika wydawały się suche i gorące. Chwilę tak zamarł jakby się zawahał albo nad czymś zastanawiał. Kurierka nie była pewna po po ciemku widziała tylko jego owal twarzy nad sobą. W końcu jednak wykonał ruch. Owal zbliżył się do jej twarzy i z bliska przekształcił się w gorący oddech odczuwalny na skórze i wargi chętnie i mocno mieszające się z wargami Vex. Motocyklistka była ciekawa czy Sam coś zauważył, czy też miał wątpliwości. Oddała gorąco pocałunek, obejmując dłońmi twarz mężczyzny. Jej palce zanurzyły się w jego włosach. Nie wiedziała ile to trwało ale gdy skończyli było jej tak gorąco jakby to był środek dnia. Niechętnie odsunęła swoje usta od jego. - Hm… odnoszę wrażenie, że masz na mnie ochotę, Sam. - Powiedziała, a jej jedna dłoń zsunęła się na jego tors. - A może powinnam powiedzieć, że mam nadzieję, że ją masz. - No popatrz jaka dziwna zbieżność charakterów. - roześmiał się Sam i usiadł na tylnej kanapie pojazdu tak, że nogi wystawały mu na zewnątrz. Chwilę chyba przypatrywał się motocykistce choć w tych ciemnościach znów nie była pewna. Teraz gdy usiadł a ona wciąż stała była wyższa od niego. - A walić to. - burknął w końcu jakby podjął jakąś decyzję. - Chodź. - złapał dłoń kurierki i zanurzył się w mroku pojazdu pociągając ją do środka i przy okazji na siebie. Vex poddała się i niemal upadła na leżącego w aucie mężczyznę. Był przyjemnie gorący, a ona tak cudownie rozpalona. Jednak… uniosła się lekko na rękach. - Jakieś wątpliwości Sam? - Delikatnie podsunęła się do góry ocierając się swymi biodrami o jego, po czym ucałowała jego usta. Czuła jak jej piersi ocierają się o jego pierś. Chciała jej uwolnić z okowów usztywnianej koszulki, poczuć chłód nocy na nich, na swoich pośladkach. Naparła biodrami na biodra najemnika. - Nie chciałabym cię wykorzystywać wbrew twojej woli. Leżący wzdłuż tylnej kanapy mężczyzna roześmiał się. I tak był tak wysoki a właściwie w tej chwili to długi, że nogi wystawały mu na zewnątrz auta. - Oh już teraz żadnych Vex. - powiedział kierując owal twarzy w stronę twarzy dziewczyny. - Po prostu zastanawiałem się nad tym namydlaniem co byliśmy umówieni. - powiedział przeczesując palcami jej wciąż mokre włosy. Dłoń przesunęła się przez jej policzek, ucho i bok głowy zajeżdżając na potylicę. Naparła tam nieco na nią tak, że odległość między ich twarzami zmniejszyła się tak bardzo, że znów mogli się pocałować. Już teraz wyraźnie wyczuwała pożądanie i niecierpliwość w ustach i ruchach mężczyzny pod sobą. - Gdzieś tu z tyłu są jakieś kanki. Chyba z wodą. - wyjaśnił gdy na chwilę przestał ją całować. Spojrzał gdzieś w dół na mroczny fragment ich piersi okolonych przez podkoszulki. - Ale coś mi się wydaje, że za bardzo jesteś ubrana do jakiegokolwiek wariantu. - uśmiechu nie widziała ale był wyraźnie słyszalny w jego głosie. Jego dłonie przesunęły się po jej bokach szukając po omacku dolnej krawędzi jej podkoszulka. Vex usiadła na nim, na tyle na ile pozwalało jej auto i zdjęła z siebie koszulkę, uwalniając z okowów usztywniacza swoje piersi. Zadrżała czując na nich chłód nocy. - Jak sądzisz ile powinnam zdjąć? - Nachyliła się tak, że jedna z piersi otarła się o twarz mężczyzny i położyła za nim koszulkę. - Mam poszukać tych kanek z wodą? - Co?! - Sam był chyba nawet bardziej niż trochę rozkojarzony sądząc po tonie głosu. Ale też po tym jednym, krótkim słowie Vex wiedziała, że jest obecnie na zdecydowane “nie” przeciw wszelkim przeszkodom i przerwom w zabawie. Gdy pozbyła się swojej podkoszulki zareagował z cichym westchnieniem w którym zawarło się całkiem sporo. Ulga, nasycenie, spełnione nadzieje, radość i satysfakcja. Zaraz też na swoim już nagim torsie kurierka poczuła jego dłonie. Badały ją podwójnie gdy zmysł dotyku musiał zastąpić i zdominować pozostałe. Palce i dłonie sięgnęły po te dwie prężące się wygodne do zerwania owoce i dobrą chwilę się nimi bawiły. Szybko jednak do dłoni dołączyły usta i język zaś same dłonie zaczęły sunąć po reszcie odkrytego obecnie ciała. Przesuwały się po brzuchu, bokach, plecach po jakich nadal spływały strużki wody z włosów, rozgarnięty same mokre włosy i badały szyję i twarz kobiety. Zdecydowanie obecnie nie wyglądało, żeby wujek Zordon życzył sobie jakieś zwłoki i przerwy. Sam też wydawał się coraz bardziej pochłaniany przez dzieloną z Vex przyjemność. Vex jęknęła cicho z rozkoszy czując na sobie usta mężczyzny. Gdy tylko dłoń mężczyzny zbliżała się do jej twarzy całowała ją, lizała. Opierając się na jednej ręce sięgnęła do motocyklowych butów i zaczęła rozpinać jeden z nich. Chciała go już mieć w sobie. Szybciej, szybciej… czuła jak ich oddechy nagrzewają wnętrze kombi mimo otwartych drzwi. But poleciał między fotele, a Vex zaczęła zsuwać spodnie z jednej nogi. - Sam… - Wyszeptała rozpalonym głosem. - zsuniesz spodnie? - Najemnik poczuł jak jej uwolniona, naga noga otarła się o jego rękę. - Spodnie? - wysapał rozkojarzonym głosem mężczyzna pod skrzypiącą i trzeszczącą kanapą kombi. - Ah… No tak, pewnie. - po ruchach plamy twarzy widziała jak pokiwał głową. Sięgnął dłonią w dół. Czuła jak ta duża dłoń sunie po jej boku, biodrze i gdzieś na udzie dociera do granicy wyznaczanej przez częściowo już zsunięte spodnie. Jednak gabaryty Sama i na dwie ruchome osoby to tył kombiaka okazał się dość ciasnym miejsce. - Kurwa mać. - syknął zirytowanym głosem najemnik czując irytujące spowolnienie. Jedna dłoń uderzyła w przeciwne, dotąd zamknięte drzwi i chwilę gmerała tam ze zdawałoby się głośnym szorowaniem palców po sztywnym plastiku. W końcu znalazł klamkę i jednym uderzeniem otworzył drzwi na oścież. - Dobra. Chodź tu. - powiedział już wyraźnie bardziej swobodnym tonem. Jego dłonie nagle złapały kibić Vex i podrzuciły w górę jego ciała jakby chiciał ją wyrzucić na zewnątrz. Ale nie chciał. Ale w tej zmienionej pozycji już bez trudności zsunął z niej spodnie. Prawie. Ostatnia nogawka zaczepiła się o jeszcze nie ściągnięty but ale Sam chyba nie miał dłużej ochoty się użerać z opornym ubraniem bo dłonie znów zawędrowały mu po świeżo odkrywanym ciele kochanki. Vex chwyciła się słupka drzwi, przez chwilę obawiając się, że wyleci. To było szaleństwo. Czuła jak przeciąg chłodzi jej rozpalone ciało, które po chwili Sam doprowadza swym dotykiem do odpowiedniej temperatury. Chciała sięgnąć do jego spodni. Rozpiąć je. Nabić się na niego. Cofnęła się lekko i sięgnęła dłonią do jego spodni. Chwyciła za sprzączkę paska i rozpięła go jednym ruchem. Drżąc z podniecenia zaczęła rozpinać jego rozporek, jednak drżące palce prawie to uniemożliwiały. - Fuck… - Szepnęła cicho. - Sam chcę ciebie. - No. To jedziesz bejbe. - sapnął zachęcająco Sam. Nerwowym ruchem ściągnął czy nawet zszarpał z siebie brązową podkoszulkę która obecnie wydawała się czarna. Nagle jego tors stał się więc sporą plamą jasności w ciemnych barwach pojazdu i nocy jakie zdominowały okolicę. Uniósł biodra razem z siedzącą na nich Vex. Trochę w tej gorączce zbyt gwałtownie i stuknęła głową w dach samochodu. - Oj. Sorry Vex. - na chwilę znieruchomiał ale do tego czasu wspólnym wysiłkiem udało im się rozpiąć mu spodnie i ściągnąć je z jego bioder. Vex roześmiała się cicho i pomasowała głowę. - Heh to ja wybrałam auto. - Sięgnęła dłonią w dół i przesunęła nią po torsie mężczyzny. Po chwili jej palce zanurzyły się w ścieżce włosów prowadzącej do upragnionego celu. Chwilę badała go dłonią, celując swoim ciałem. - Mam nadzieję, że będę mogła na następny raz wybrać większe miejsce. - w głosie motocyklistki słychać było rozbawienie pomieszane z podnieceniem. Nim najemnik zdążył odpowiedzieć, opuściła biodra nabijając się na niego. Jęknęła głośno, a jej głos poniósł się po podwórzu. Jękowi kobiety towarzyszyło sapnięcie mężczyzny. Potem przez chwilę oboje sycili się sobą pośród coraz gwałtowniejszych oddechów, trzasków kanapy, jakichś stukotów klamotów na pace pojazdu i skrzypnięć resorów nadwozia. Gdzieś w podwórku rozszczekał się jakiś pies. Ale to wszystko dochodziło gdzieś tam z nocy, z samochody wydawało się odległe i nieważne a jednak odciskało na nich swoje piętno. W tym dość ciasnym wnętrzu w miarę jak kolejne bariery i emocje puszczały robiło się jakby coraz ciaśniej i goręcej. Oboje zsuwali się w mroczną przepaść między siedzeniami więc co chwilę musieli się odpychać albo łapać równowagę. - Kurwa. - syknął zdyszanym głosem wujek Zordon. - Na zewnątrz jest większe miejsce. - sapnął po chwili wskazując machnięciem bladej plamy dłoni w kierunku otwartych drzwi. - Jeśli jesteś w stanie wysunąć się tak byś nie musiał wychodzić ze mnie… - Vex zakołysała biodrami i po raz kolejny nabiła się na mężczyznę. - … to możemy się wynieść na zewnątrz. - Heh. - Sam prychnął chyba rozbawiony takim wyzwaniem. Ale raczej przyjął je z zadowoleniem. - Trzymaj się. - znów wyczuła uśmiech w jego głosie. Wysunął obydwa ramiona i złapał się krawędzi dachu nad kanapą. Potem podciągnął się na nich wysuwając na zewnątrz górną połowę ciała. Potem nastąpił trochę bardziej skomplikowany moment gdy musiał trochę podwinąć nogę na zewnątrz by ją postawić na ziemi. Vex powędrowała więc bardziej do pionu trochę przez niego podtrzymywana a trochę sama się go trzymająca. Gdy minął ten punkt krytyczny Sam stanął na zewnątrz na własnych nogach a Vex czuła na plecach szybę i kanty na drzwiach pojazdu a przed sobą tors najemnika. Chłodny, płaski metal z szybą z jednej strony i rozgrzane, miękkie, żywe ciało z drugiej strony. Motocyklistka oplotła go nogami i oparła dłonie na jego ramionach. - Jesteś silny. - Powiedziała lekko zaskoczona, sytuacją w jakiej się znalazła. Mogła się tego niby spodziewać po tym co wyczuła po paluszkami, ale nadal szok był. Przyciągnęła się do niego i pocałowała. Uniosła się lekko i opadła nabijając się na niego i kontynuując przerwaną zabawę. - Chcesz mnie wziąć na drzwiach auta czy może jednak przeniesiemy się na maskę? - To fajne i to fajne. - przyznał wujek po tym jak znów stęknął. Ale było to zdecydowanie zadowolone stęknięcie gdy Vex oplotła go nogami i ramionami. Przez chwilę nie ruszał się wodząc palcami po karku, szyi i twarzy partnerki. Wyglądało jakby się zastanawiał. - Ostra jesteś. - powiedział jakby w rewanżu za komplement między pocałunkami jej ust. W końcu chyba się zdecydował. Ruszył w kierunku maski ciężko dysząc zniecierpliwieniem i pożądaniem. Szedł trochę niezgrabnie pewnie z powodu tych walających się wokół nóg nie do końca ściągniętych spodni. Ale w końcu dobrnął i Vex poczuła pod pośladkami chłodny już płasi metal blachy pojazdu. Siedziała na niej a on stał. Całował ją i gdy zwolniły mu się dłonie znów goraczkowo błądził nimi po jej ciele. Po mokrych włosach teraz tak cudownie chłodnych, po śliskich od wody i potu plecach, przesuwał po ciężko oddychających bokach aż wreszcie odchylił ją na płask i padła plecami na maskę. Wtedy miał dostęp do jej frontu. Dłonie a potem także język i usta chciwie błądziły po piersiach, szyi i twarzy motocyklistki. Od tego wszystkiego dalej słychać było irytyjące skrzypienie resorów pojazdu i uginającej się pod ich ciężarem się blachy na masce. Ale choć nie dało się zgapić to jednak para kochanków poświęcała i uwagę i czas głównie sobie nawzajem. Vex żałowała, że nie może zobaczyć twarzy wujaszka. Czy miał tak samo rozgorączkowane spojrzenie jak i dotyk? Zaparła się dłońmi o szybę by jej ciało nie suwało się po masce gdy Sam wbijał się w nią. Przymknęła oczy i wsłuchała się w dźwięki. Skrzypienie auta, ich głośne oddechy przerywane jęknięciami. Zupełnie jak za starych dobrych czasów w Det. Vex czując jak szczytuje, mocno docisnęła mężczyznę do siebie nogami po czym krzyknęła głośno. Motocyklistka nie widziała po ciemku twarzy nachylajacego się nad nią mężczyzny. Nawet gdy miała akurat otwarte oczy a on był tuż przy niej widziała tylko ciemniejsze dołki ciemności w rejonie jego oczu i powyżej linii włosów. Ale choć nie widziała rysów twarzy odgłosy i mowa ciała jego były pewnie tak samo wymowne dla niej jak jej dla niego. Mężczyzna też coraz bardziej przyśpieszał, swoje ruchy, pod wpływem jego uderzeń maszyna na jakiej wylądowali trzęsła się i zgrzytała metalem. Wujek Zordon, sapał jakby zaraz miał stracić oddech. Pożądanie wyciekało z niego z każdym porem ciała, chaotycznym ruchem czy zduszonym sapnięciem. Gdy dziewczyna z Det oplotła go nagle nogami i doszła do szczytu przyjemności to prawie wywołał sprzężenie zwrotne i on też doszedł w niej w zaraz potem. Chwilę jeszcze konwulsje szarpały obydwoma ciałami kochanków aż wreszcie Sam ciężko oparł się ramionami pochylając się nad kurierką. Pocałował ją jak na przed chwilą przeżytą namiętność całkiem delikatnie po czym ciężko przewalił się na plecy zalegając obok niej na masce. - O rany. Niezłe jest te namydlanie na sucho. - powiedział tak nie do końca ani żartem ani serio. Przynajmniej bez widoku jego twarzy ciężko było to zgadnąć. Ale chyba się uśmiechał przy tym. Starł ramieniem pot z czoła i dał się ponieść chwili błogiego bezruchu. Tym razem nocny powiew im sprzyjał niosąc przyjemną bryzę po nagich i rozgrzanych ciałach. Vex roześmiała się cicho i po sekundzie obróciła się, układając się częściowo na mężczyźnie. - Było super. - Ucałowała jego pierś, przytulając się do niej. Jej piersi przyjemnie opierały się o schłodzoną potem i nocną bryzą pierś Sama. Będą musieli wrócić do środka, a była niemal pewna, że wszyscy ich słyszeli. Nie to, że była jakąś cnotką i obawiała się ich reakcji, ale wolałaby nago paść na posłanie tuż obok wujaszka. Do tego miała nadzieję, że nie rozwalili auta. - Jestem ciekawa jak jest z namydlaniem na mokro. Najemnik roześmiał się swobodnie gdy usłyszał co ma do powiedzenia kochanka. Przygarnął ją do siebie otulając jej plecy ramieniem i dając im te przyjemne, opiekuńcze uczucie schronienia. Sam spojrzał na Vex co poznała po ruchu owalnej plamy jego twarzy i oddechu na swojej. Musiał na nią spojrzeć. Poczuła jego palce jak odgarniając jej kosmyk ciemnych włosów. Chyba były mokre. Ale kurierka już nie była pewna czy po tym namaczaniu w garażu czy po właśnie skończonych zabawach. Drugą dłonią Pazur leniwie wodził po ciele kurierki. Sunął po jej boku, biodrach, brzuchu i piersiach. - No tak. Jest jeszcze namydlanie na mokro do rozpracowania. - powiedział w końcu znowu się uśmiechając. Pomysł chyba nie wydawał mu się niemiły. - Ale daj mi chwilę, muszę złapać oddech. - poprosił ją i jakby w przekupstwie pocałował ją w usta. - Ostra jesteś. - powiedział i zabrzmiało jakby to były wyrazy uznania gdy oderwał się od jej ust. Vex oddała pocałunek i wtuliła się w niego mocniej. Było jej tak cholernie przyjemnie. Sam okazywał jej swoimi dziwnymi gestami troskę której za bardzo nie znała. - Masz tyle czasu ile tylko potrzebujesz Sam. - Uśmiechnęła się i przesunęła nosem po jego rozgrzanej skórze. - Ty też jesteś ostry. Najemnik roześmiał się cicho ale nie odpowiedział. Oddechy uspokajały się. Noc przyjemnie chłodziła rozgrzane ciała. Pies przestał ujadać. Chyba jakiś czas temu choć nie potrafili zarejestrować dokładnie momentu. Ruchy zwalniały i robiły się leniwe, nawet senne jak chyba wszystko w tej okolicy. Widzieli niebo nad sobą. Pochmurne ale gdzieniegdzie widać było głębszą czerń i gwiezdne punkciki. Otoczenie zaczynało powoli ich przytłaczać. Odgłosy nocnych owadów, stworzeń, drzew ludzi za to, mimo, że byli najbliżej słychać było o wiele słabiej. Świateł w oknach też jakby świeciło się mniej. Przysnęli? Vex nie była pewna. Chyba skleili powieki. Czy aż tak by zasnąć to właśnie nie była pewna. Ale poczuła na swoich wargach wargi Sama. Poruszył się pociągając niejako ją ze sobą. - Chodź papryczko. - powiedział z uśmiechem pomagając jej wstać z maski na ziemię. - Zobaczymy jak nam pójdzie te namydlanie na mokro. - dodał ciągnąc ją za rękę z powrotem w stronę wciąż otwartych tylnych drzwi kombiaka. Vex zaśmiała się. Przebywanie z Samem stawało się niesamowicie przyjemne. - Tylko na chwilę podciągnę spodnie, bo zaraz się wywalę w tych ciemnościach. - Motocyklistka schyliła się w poszukiwaniu drugiej nogawki, która z pewnością była wciąż umocowana do tej, którą miała nadal na sobie. - Chcesz je zamoczyć? - zapytał z uśmiechem najemnik częściowo znikając we wnętrzu samochodu. Z wnętrza dało się słyszeć jakieś stukoty klamotów jakby przy czymś grzebał i sprawdzał po omacku. W końcu coś tam nawet brzęknęło jakby się coś wywróciło nawet. Pies znów gdzieś niedaleko zaczął szczekać. Zaś wujek stęknął jakby coś nieporęcznego i mało lekkiego wyciągał. W końcu pojawił się z powrotem stawiając na ziemi kanister lub coś podobnego. Odkręcił korek i pochylił się zbliżając twarz do otworu. - Woda. - pokiwał głową z zadowoleniem podnosząc plamę twarzy w kierunku stojącej na zewnątrz Vex. - Gdzie chcesz się ubierać i chodzić? Tutaj się namydlimy. - w głosie znów dał się słyszeć uśmiech i towarzyszące mu ciche puknięcie w pełny plastikowy pojemnik. Vex roześmiała się ciepło. - Jesteś ostrzejszą papryczką niż ja, Sam. - Vex zdjęła drugi but i spodnie. Po omacku dotarła do drzwi kombi, ocierając się przy tym o ciało wujaszka. Położyła na nim dłoń, by się nie zgubić i wrzuciła swoje rzeczy między siedzenia. - Jestem cała twoja. - Powiedziała, przytulając się swoim nagim ciałem do Sama. - Tylko do pary z inną papryczką. - uśmiechnął się znowu najemnik przyglądając się nagiej sylwetce motocyklistki kontrastującej z otoczeniem pogrążonym w nocnym mroku. - No chyba, że ktoś mnie wkurzy. Ale to sam się prosi wtedy. - przyznał jakby po chwili zastanowienia. - Wiesz co? Chodź brykniemy do tyłu. - zaproponował zniżając twarz do jej twarzy a po chwili swoje usta do jej ust. Potem wstał biorąc kanke w jedną dłoń i dłoń Vex w drugą. Przeszli w stronę kufra pojazdu gdzie wujek na chwilę puścił i ją i kanister gdy gmerał przy zamknięciu maszyny. W końcu dolna klapa kombi opadła na dół tworząc coś w rodzaju krótkiej półki. - No to chodź. - zaprosił ją i słowem i gestem. Sam siadł na brzegu klapy dając jej znać by siadła przed nim. Vex usiadła na krawędzi przodem do mężczyzny. - Chcesz bym też cię namydliła? - Ciekawy pomysł. - odpowiedział wujek Zordon. Przekrzywił kankę i przelał wodę do jakiegoś pojemnika. Chyba obciętej plastikowej butelki. Z niej przelał wodę na włosy Vex. Kobieta poczuła jak woda spływa po skórze jej głowy i włosach. Była dość ciepła, pewnie nagrzana od całodziennego piekarnika w metalowej puszcze samochodu. Pachniała też trochę plastikiem w którym była trzymana. Ale temu mógł zaradzić szampon który wcześniej zabrał Sam z garażu. Teraz rozlał go sobie na dłoni i do nozdrzy dziewczyny z Det doszedł ten sam znany już z garażu zapach. Vex westchnęła głośno, czując wodę. Jej ciało odruchowo spięło się. Czuła jak woda spływa po nagiej skórze, jak zbiera się na sekundę na piersiach by po chwili popłynąć między nimi dalej. Sięgnęła po omacku po kafkę i sama spróbowała napełnić dziwne naczynie. Czuła jak ciężki jest baniak z wodą. - Jesteś silny, bardzo silny. - Rozlała co nieco, ale jakoś się udało. Przysunęła się blisko do mężczyzny, tak że jej nogi leżały na jego nogach i unosząc się lekko polała jego głowę. Pomału, starając się nie lać po oczach. - Będę starała się powtarzać po tobie, dobrze?- Odstawiła pojemnik i sięgnęła po szampon. - Co dalej? - powiedziała lekko żartobliwie. - No to może być bardzo ciekawe. - Sam zdawał się być bardzo rozbawiony pomysłem i najwyraźniej przypadł mu on do gustu. Tak samo jak manewry kurierki. - Dalej zaczynamy namydlanie. - powiedział unosząc dłoń z plamą szamponu i kładąc ją na głowie Vex. Poczuła jak dłoń mężczyzny rozsmarowuje chłodny w pierwszej chwili płyn po jej głowie. Potem jego palce zaczęły sunąć i masować skórę jej głowy. Płyn spienił się i zaczął spływać i rozchlapywać się po jej ramionach. - Ale wiesz co? Lepiej się odwróć w drugą stronę. - szepnął do niej zbliżając twarz tak blisko jej twarzy, że czuła na swoich ustach jego oddech. - Potem się zamienimy. - dodał jakby chciał ją przekupić tą obietnicą. Vex czuła jak jej ciało rozgrzewa się od samego dotyku, mężczyzny. Raz na jakiś czas z jej ust wyrwał się cichy pomruk zadowolenia. Odstawiła szampon i poddawała się tym zabiegom. Ucałowała go delikatnie gdy jego usta zbliżyły się do jej. - Nie dasz mi się pouczyć. - Wymruczaĺa udając niezadowolenie. Powoli obróciła się, siadając tyłem do wujaszka. - Wiem, że głupio zabrzmi. Ale ten trik z namydlaniem mam obcykany z Angie. - uśmiechnął się głosem chyba świadom jak dziwnie może to zabrzmieć. Potem wziął plastikowy kubkopodobny produkt i nalał do niego wody. Małe strumienie wody spływały po głowie, ramionach, plecach i piersiach Vex. Woda przyjemnie chłodziła rozgrzaną skórę, zmywając z niej kurz i brud. Koiła samym swoim miękkim dotykiem i cichym szmerem spływającym w dół ciała. Za wodą podążyły dłonie mężczyzny. Zaczęły od głowy, karku, łopatek i pleców. Przesuwały się rozmasowując szamponową pianę po mokrym ciele. Potem wróciły na moment do barków. Z nich przesunęły się po ramionach motocyklistki. Zakończyły na jej dłoniach. Potem wuje trochę odchylił ją w tył, że oparła się plecami o jego tors. Zaś dłonie zaczęły namydlać jej obojczyki, szyję, piersi i brzuch. Ruchy Sama okazały się być swobodne i spokojne, niosły kojący spokój podobnie jak przed chwilą strumienie ciepłej wody. Dotyk jednak nadal pozostawał dotykiem i sądząc z oddechu najemnika nie zostawał on na niego obojętny dotykając i badając ciało nagiej kobiety jaką obejmował i ramionami i nogami. - Mówisz, że “obcykałeś” to na Angie? - Vex oparła się niemal całym ciałem na Samie. - Tak. Jak była mała. Teraz się sama już myje. - roześmiał się Sam widząc, że ten drobny prowokacyjny żarcik się chyba udał. - Nie ciesz się tak. Teraz moja kolej. - Vex podniosła się i nim zdążył zareagować usiadła mu na kolanach. Uniosła się sięgając po szampon i przysunęła do ucha mężczyzny. - Chcesz być we mnie gdy będę cię namydlać? Opadła powoli nabijając się na niego. Plac po raz kolejny tej nocy przeszył jej jęk. Chwilę drżała rozpalona siedząc na nim, ale w końcu udało się jej nalać co nieco szamponu na dłoń i zacząć namydlać wujaszka unosząc się na nim i opadając. Ocierała się o niego namydlając go swoim własnym ciałem, całowała, czując w ustach lekki posmak mydła. Nie była pewna ile trwała ta zabawa. Dopiero po dłuższej chwili wypełnionej ich wspólnymi jękami i odechami oraz ponownie trzeszczeniem auta, doszli oboje. Vex dała się opłukać, zmęczona po kolejnej turze igraszek. Jej głowa odpływała przyjemnie, gdy Sam gładził jej ciało, spłukując resztki piany. Chciała mu się odwdzięczyć ale brakowało jej sił. Gdy więc wujaszek obywał się po namydlaniu, ona wcisnęła się w ubrania, momentalnie je przemaczając. Ubrani ruszyli z powrotem do garażu. |
14-07-2017, 19:02 | #48 |
Reputacja: 1 | Angie i Pan z Obrazkami
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
14-07-2017, 19:03 | #49 |
Reputacja: 1 |
__________________ A God Damn Rat Pack Everyone will come to my funeral, To make sure that I stay dead. |
16-07-2017, 02:41 | #50 |
Majster Cziter Reputacja: 1 | Tura 11 - A ty zaczynasz mnie wkurzać! - brunetka musiała być wkurzona odpowiedzią brata bo trzepnęła go dłonią w plecy gdy się do niej odwrócił tyłem. Sądząc po odgłosach jakie jeszcze dotarły do byłego marynarza dziewczyna pokręciła się chwilę ale nadmiar złości i energii nie pozwalał jej usiedzieć na kuperku. Usłyszał więc jeszcze jak wstaje ze swojego materaca i zaczyna gadkę z tymi czarnokrzyżowcami. - Cześć chłopaki. Gracie w coś? - zagadała na początek chyba dosiadając się do nich. Zasnął. Wiedział, że zasnął bo się obudził. Obudził się zaniepokojony instynktownie wiedząc, że coś jest nie tak. Prawie od razu zorientował się w kilku rzeczach. Po pierwsze nadal była noc. Nadal był w garażu który nadal był oświetlany przez kilka świec. Po drugie Mewa nadal była również w garażu. I nadal z tymi dwoma facetami z Black Cross. Sądząc po rozchełstanych strojach i bardzo przemieszanej kompozycji ciał integracja przebiegała gładko i sprawnie. Ale to wszystko wydawało się tłem bo z ciemności dochodził dźwięk. Pomruk, huk, grzmot który narastał i narastał. Jak odległy grzmot błyskawicy który nie trwa i trwa zbliżając i potężniejąc coraz bardziej. Wszyscy w garażu też musieli to usłyszeć bo spoglądali w zdenerwowaniu i niepewności przez okna i wciąż otwarte drzwi na zewnątrz. Mewa i Black Cross, ta blada czarnowłosa dziewczyna co chyba pierwsza poszła spać też się przebudziła. - Co się dzieje?! - krzyknęła do swoich kompanów ale ci tylko wzruszyli ramionami nie mogąc dać jej na to odpowiedzi. Gdzieś z domu i gospodarstwa też było słychać pytające i zdezorientowane krzyki i głosy ludzi. Widocznie wszyscy którzy nie byli kompletnie wyłączeni z akcji chyba usłyszeli ten huk i mieli podobną orientację co się dzieje jak ludzie w garażu. Czarnokrzyżowcy zerwali się w końcu ze swoich materacy i wyglądało, że gorączkowo próbują pozbierać siebie i swoje rzeczy. Mewa podobnie rzuciła się do swojego posłania za priorytet chyba mając zabranie swoich rzeczy do kupy a nie porządkowania siebie i rozchełstanego ubioru. - No. - Lester cicho odpowiedział kiwając głową i głaszcząc dłonią włosy Jessici. Jego też chyba ten długi i gorący dzień w końcu zaczął morzyć. Zasnęli oboje wtuleni w siebie na jednym łóżku. Obudzili się w chyba w tym samym momencie. W pokoju nadal panowały ciemności więc wciąż musiała być noc. Przez okno widać było pochmurne niebo i tylko gdzieniegdzie widniały punkciki gwiazd. Ale gdzieś w mroku nocy dał się słyszeć huk. Narastający, potężniejący z każdą chwilą huk jakby coś niesamowicie szybko zbliżało się do nich. Coś potężniejszego niż jakikolwiek człowiek czy potwór o jakim choćby słyszeli. Lester zeskoczył z łóżka i jednym susem znalazł się przy oknie próbując zorientować się w sytuacji. Inni mieszkańcy lokalu chyba też tak mieli. W pokojach przez ściany i podłogi było słychać głosy zaskoczonych i zdezorientowanych ludzi. Też musieli to usłyszeć i byli w podobnym temacie jak Jessica i Lester. Przez ścianę obok dało się słyszeć walenie jakby ktoś stuknął kilka razy pięścią w ścianę. - Słyszycie to?! - dobiegł ich wytłumiony przez ścianę i nasycony niepokojem i dezorientacją głos Simona. - Tak! Zbierać się! Zrywamy się! - krzyknął najstarszy z rodzeństwa wracając od okna i zrywając z siebie szlafrok w jakim zasnął. Gwałtownie starał się zebrać swoje rzeczy ale większość swoich gratów obaj bracia mieli w pokoju w którym teraz był Simon. To coś zbliżało i już zbliżyło się do nich. Huk przeszedł w łoskot. Od strony rzeki. Coś tam było tuż, tuż. Słychać było protestujący jęk pękających drewien i metalu gdy napotkały siłę potężniejsza od siebie. Przez jedną, krótką chwilę wszystko zdawało się zamarznąć. Lester znieruchomiał w pół ruchu. Okrzyki i krzyki ludzi uniosły się w punkt kulminacyjny i nagle zamarły jak ucięte nożem. To już! Teraz! Świat zdawał się zatrzymać w stop klatce ostatnie sekundy przez zagładą. Jeśli to koniec… To koniec. Nikt się nie uratuje. Zagłada przybyła. I przeszła dalej. Huk i łoskot dalej szalały na świecie zewnętrznym, wciąż skrywane przez mrok ale w tej chwili jeszcze po nich się nie upomniały. - Spieprzamy! - wrzasnął Lester łapiąc Jessicę za rękę i pociągając ją do drzwi. Tam jeszcze jeden moment mocował się z zamknięciem gdy wypadł na korytarz. Pociągnął Jessice do sąsiedniego pokoju ale tu też drzwi się otworzyły i stanęła w nich nieco drobniejsza sylwetka młodszego brata chyba równie niekompletnie ubranego jak i reszta rodzeństwa. Za nim stała druga sylwetka, prawie na pewno kobieca o jakichś ciemnych włosach. Simon wcisnął Lesterowi jakiś plecak i ten złapał go i ruszył w stronę schodów na dół pociągając rusznikarkę za sobą. Simon podobnie ciągnąc druga dziewczynę ruszył za nimi. Drzwi do pokojów otwierały się gdy wszyscy inni goście lokalu zdawali się wpaść na identyczny pomysł. Momentalnie korytarz był wypełniony w podobnych proporcjach ciemnością, krzyczącymi i poganiającymi się nawzajem ludźmi i wszechobecnym, prawie zwierzęcym strachem każącym uciekać od źródła nienazwanego zagrożenia. I Ves i wujek Zordon, a właściwie już Sam, ubrali się bez pospiechu oboje chyba w wyśmienitych humorach po tym podwójnym namydlaniu. Ruszyli z uczuciem przyjemnego spełnienia i satysfakcji w stronę garażu. Wewnątrz paliło się tylko kilka świec ale przy nocnym mroku i tak ciepły, przyjemny blask świec wskazywał drogę jak latarnia. W plamę światła wszedł im jednak kontur sylwetki. Chyba kobiecej. Wujek zatrzymał się patrząc podejrzliwie na nią ale sylwetka miała puste ręce. - Mam transport dla was na rano. - sylwetka odezwała się głosem Melody. Mówiła dość neutralnym tonem. Kobieta wskazała ramieniem gdzieś w głąb podwórka ale po ciemku równie dobrze mogła wskazywać losowy kierunek. - Świetnie. - pokiwał głową Sam choć jakoś nie sprawiał wrażenie ucieszonego tym faktem. Albo pojawieniem się brunetki. Spojrzał w stronę wskazywaną przez gospodyni ale zobaczył tam pewnie to samo co i Vex czyli ciemność. - Pokażę ci. Żebyś rano wiedział. - Melody ruszyła w stronę w którą przed chwilą wskazywała poruszając się dość pewnie po znanym sobie widocznie podwórku. - Chodź zerkniemy na to. - powiedział do Vex najemnik i ruszył za Melody. Idąc jednak odwrócił się w stronę prostokątnego otworu drzwi od garażu. Widać było posłania, w tym jedno zasłonięte firanką i inne przy którym stał Spike. - A widziałaś może Angie? - zapytał prowadzącą ich dziewczynę. - Nie. Robiłam tą furę dla was. I słuchałam jak się pieprzycie w mojej. - Melody nie ukrywała tym razem swojej irytacji na taki rozwój wypadków. Pazur wzruszył ramionami ale nie odpowiedział. Zaprowadziła ich do jakiejś szopy czy stodoły w której pod jakąś lampą warsztatową stała osobówka. Standardowo wedle dawnych przepisów na pięć osób więc na dłuższą podróż dla dwóch z ich bagażami a nawet w razie potrzeby trzech całkiem rozsądna opcja. - Sprawdź. - powiedziała głucho przewodniczka wskazując na pojazd. Sam zasiadł za kierownicą i na próbę uruchomił silnik. Czy nie był aż tak wprawnym kierowcą jak ktoś z Det czy samochód nie był tak sprawny jakby był od mechaników z Det to nie było pewne ale samochód na słuch Vex zachowywał się jak przeciętne toczydełko jeżdżące po Pustkowiach powinno. Czyli odpaliło po pierwszej próbie a gdy Pazur zgasił i po chwili odpalił znowu to znów udało się bez jakiś specjalnych przygód. - Może być. - powiedział w końcu wujek Angie wychodząc z maszyny. - No to kluczyki za kluczyki. - Melody wyciągnęła dłoń po kluczyki od kombiaka jakie miał przy sobie Sam. Ten zawahał się patrząc na maszynę przy której stał, na Vex, na Melody i na jej wyciągniętą dłoń. - No co? bryka za brykę. Taki mieliśmy deal. Daję ci brykę więc ty mi oddaj moją. - Melody widząc wahanie najemnika rozłożyła ramiona w ponaglającym geście. Wydawała się zniechęcona i zmęczona całą końcówką tego upalnego dnia. Sam milczał jeszcze chwilę ale w końcu sięgnął do kieszeni spodni i wyjął z nich kluczyki kładąc je na pustej dłoni gospodyni. Sam schował kluczyki do nowej maszyny do kieszeni. - Idę poszukać Angie. - powiedział Pazur odwracając się z powrotem w stronę wyjścia z szopy. - Zaczekaj. - poprosiła Melody wyciągając dłoń jakby chciała go zatrzymać i słowem i gestem. - To nie jest tak jak myślisz. Przecież jesteś Pazurem. - brunetka zrobiła krok za odchodzącym najemnikiem, ale ten profilaktycznie uniósł dłoń w górę jakby chciał odtrącić chwytającą ją dłoń mimo, że dzieliło ich już kilka kroków. - Idę poszukać Angie. Chcesz to z nią gadaj. - Pazur spojrzał na Vex kiwając głową w stronę stojącej brunetki która chciała go chyba zatrzymać czy przekonać do swoich racji. Widząc to dziewczyna westchnęła ciężko i przystanęła, a on wyszedł z budynku gospodarczego. -To nie tak… - westchnęła Melody patrząc w pustą obecnie czerń wyjścia za którą zniknął najemnik. W świetle lampy warsztatowej w tym momencie wydawała się kompletnie rozbita. Pokręciła głową i oparła się o nadkole osobówki. - Ja pierdolę… Jak krew z nosa… Cały dzień. - dziewczyna przykryła twarz dłonią i przymknęła oczy. Wydawała się wymęczona do cna ostatnim dniem. - Może ty go przekonasz? On w ogóle nie chce mnie słuchać. - podniosła wzrok na stojącą Vex patrząc na nią z pytającą prośbą. - Trochę się robi. Z godzinę czy dwie. - powiedział Roger wciąż głównie w skupieniu pracując nad powstającym na skórze obrazkiem. Przecierał lekko krwawiące miejsca i dalej pracował tą maszynką o cichym brzęczeniu małego silniczka. - A otworzyłem ci bo się dobijałaś, ale do wewnątrz wpuściłem cię bo mnie zaintrygowałaś. Ćmy tak mają. A co do spania z wujkiem to się pytaj wujka. - odpowiedział w kolejnej przerwie. Powoli obrazek wyczarowywał się z jego palców, kłującej maszynki i skóry Angie. Coraz bardziej przypominał motylka jakiego wybrała sobie nastolatka. Był coraz pełniejszy. Choć nie taki sam jak na obrazku. Na skrzydłach motylka pojawiły się bowiem cukierki. Maszynka umilkła. Cisza przedłużała się. Roger wytarł zaczerwienioną i trochę napuchniętą skórę oglądając w skupieniu efekt swojej pracy. - No. By było. Na razie. - pokiwał głową patrząc wciąż uważnie na obrazek jaki w ciągu posiadówy na łóżko pojawił się na prawym przedramieniu nastolatki. - Potem będzie można coś dorobić. Kompozycję. Wiesz, w scenę przerobić. Może na czymś siedzieć albo do czegoś lecieć. Pomyśl co by to miało być. Ale na razie starczy. - Roger wydawał się usatysfakcjonowany ze swojego dzieła. Zaczął zbierać swoje precjoza do dziarania i zdążył zanieść je do szafki gdy Angie zorientowała się, że Tess obudziła się i się jej bardzo uważnie przypatruje. I jakoś tak dziwnie. Choć nie była pewna dlaczego. Zza drzwi zaś usłyszała głos wujka. Wołał ją i brzmiało jakby jej szukał. - Cholera… - mruknął niechętnie Roger wracając od szafki i zerkając w stronę drzwi. Nie wyglądało by się cieszył słysząc wujka Zordona za drzwiami. Schylił się i sięgnął po swoje spodnie ubierając je na siebie. Zdołał je ubrać podchodząc do drzwi i wujek właśnie zaczął w nie stukać. - Ubierz się. - powiedział krótko do nastolatki zajęty zapinaniem spodni. Wujek zapukał ponownie, tym razem już bardziej natarczywie. - Angie? Jesteś tam? - głos wujka Zordona wydawał się być opanowany i nie skory do żartów jak zazwyczaj. - Zaraz. Już idę. - odpowiedział Roger kończąc dopinać spodnie i podchodząc do drzwi. Zerknął na łóżko i trochę się chyba zdziwił widząc, że Tess usiadła choć wciąż nic nie mówiła i wciąż wpatrywała się w siedzącą obok nastolatkę. - Robiłem jej dziarę. - powiedział Roger chyba do Tess. - Co?! Otwieraj! - wujek najwyraźniej usłyszał gospodarza i mocniej łupnął w drzwi, chyba pięścią i to całkiem mocno. Roger skrzywił się jakby pojął swoją pomyłkę lub przypomniał sobie o czymś nieprzyjemnym. Wtedy też doszedł ich odgłos z zewnątrz. Jakiś szum który narastał i wzmacniał się bardzo prędko. Prawie od razu przeszedł w narastający łoskot jak grom w czasie burzy który nie chce się skończyć tylko wciąż zbliża się i pędzi. Roger spojrzał zdezorientowanym wzrokiem w mrok okna jakby przez ten mrok dało się coś dostrzec. To coś musiało być potężne skoro było słychać z tak daleka i wciąż się zbliżało. - Co tam się dzieje! Otwieraj! Otwieraj bo wyważę drzwi! - pięść wujka załomotała w drzwi. Ale z domu dały się słyszeć nie tylko krzyki wujka ale i inne zdezorientowane i zaniepokojone głosy. Pies zaczął szczekać, ujadać bez opamiętania węsząc niebezpieczeństwo. Cały nocny świat zdawała się ogarniać groza. Ale Angie miała już inne zmartwienia. Tess się na nią rzuciła! Bez ostrzeżenia wystrzeliła swoimi dłońmi jakby chciała wydrapać Angie oczy! Niesamowity refleks blondynki pozwolił jej w ostatniej chwili przechwycić jej nadgarstki ale to tyle. Tess napierała na nią z niesamowitą siłą. Aż dziwne było gdzie ta dość szczupła dziewczyna może pomieścić tyle siły. Angie miała wrażenie, że na rękę jakby miała się z nią siłować to miałaby bardzo trudno wygrać z czarnowłosą dziewczyną. Ona sama wyglądała z bliska w tym świetle świec i królujących cieni i półmroków dość przerażająco. Jakby chciała wygryźć nastolatce twarz. - Tess?! Co robisz?! Tylko zrobiłem jej dziarę! Puść ją do cholery! - Roger wydawał się tak samo zaskoczony jak i Angie. Odwrócił się od drzwi i ruszył ku szamoczącym się kobietom. Wujek coś chyba przeklął ale siłująca się z Tess, Angie nie była pewna. Za to słysząc uderzenia o drzwi była pewna, że wujek zaczął jej taranować i z jego masą to jakościowo drzwi nie wydawały się by mogły zatrzymać go na dłużej niż kilka chwil.
__________________ MG pomaga chętniej tym Graczom którzy radzą sobie sami Jeśli czytasz jakąś moją sesję i uważasz, że to coś dla Ciebie to daj znać na pw, zobaczymy co da się zrobić Ostatnio edytowane przez Zombianna : 16-07-2017 o 02:48. |