Krótki, trzymetrowy korytarzyk kończy się zaskakująco zwyczajnymi, drewnianymi drzwiami, z całkiem zwyczajną, wręcz zaskakująco zwyczajną, klamką. Ta zwyczajność tak bardzo usypia Waszą czujność, że całkiem - można by rzec - zwyczajnie naciskacie klamkę, nie bacząc na ewentualnie niezwyczajne niespodzianki, jakie mogą czyhać na niczego nieświadomych niezwyczajnych dżentelmenów, takich jak wy.
Za drzwiami kryje się kwadratowa komnatka o boku około dziesięciu kroków. Na jej środku znajduje się okrąg utworzony z sześciu bardzo elegancko wykończonych krzeseł, z miękkim, aksamitnym, obiciem. Osobliwie krzesła nie mają nóg i jak gdyby nigdy nic (a może nigdy ryba?) wiszą sobie w powietrzu z siedziskami w sam raz na wysokości dogodnej do spoczynku.
Komnata jest dosyć wysoko i płasko sklepiona, bo osiąga pułap jakichś pięciu metrów. Co u diabła!? Na środku sufitu, który zbudowany jest z takich samych kamiennych bloków, jak podłoga, na której stoicie, znajduje się okrągły staw z pływającymi po nim liliami. Powierzchnia stawu lekko faluje, jakby niedawno wzruszona i ani myśli chlusnąć Wam na głowy.
W pomieszczeniu znajdują się aż cztery pary drzwi (pominąwszy te, którymi weszliście). Jedne znajdują się na ścianie wschodniej (na mapie Mercona dalej na prawo), drugie na północnej (w górę mapy) a trzecie i czwarte... odpowiednio nad nimi! Z tym że zaczynają się z poziomu sufitu.