Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 07-07-2017, 22:20   #64
Ombrose
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
ft. Frank Herbert, cytat z Diuny

Przed latami kataloński terapeuta Deana usilnie starał się nauczyć go różnego rodzaju tekstów. Miały pomóc w chwilach kryzysu emocjonalnego. Odegnać złe uczucia zatruwające duszę i umysł. Stanowiły swojego rodzaju modlitwy, które powtarzane w głowie powinny pomóc odzyskać spokój.

Na gniew miały nadawać się cytaty z Biblii optujące przeciwko agresji. Było ich pełno.
Na zazdrość ustępy z książek Paulo Coelho. Dean był o krok od wydrapania sobie uszu, gdy terapeuta je czytał.
Na dumę wybrano fragment przypowieści jednego z buddyjskich guru. Bardzo odrealniony.
Na tęsknotę stary psalm, który tłumaczył, że po śmierci żal ginie wraz z człowiekiem. Ta filozofia nie pomagała.
Na smutek wesoły wierszyk, którego zmyślne rymy miały pochwycić duszę i odbić ją od dna. Jednak używki radziły sobie z tym lepiej.

Van der Veen potrafił przechować w pamięci te teksty nie dłużej, niż byłaby w stanie rybka z akwarium. Między innymi dlatego nienawidził Diega Catalána.

Kiedy jednak ujrzał napastników…. Kilkanaście straszliwych postaci… Nagich, półnagich, brudnych, obdartych, nieludzkich, dzikich, drapieżnych… Dzierżących straszliwe bronie… Łańcuchy, młoty, tasaki. Siekiery, maczety, noże…

...wtedy w głowie zalśniło remedium na strach.

Nie wolno się bać, strach zabija duszę.

Dean odwrócił wzrok od rozciągniętych na trawie zwłok nauczycieli. Zablokował myśl, że on zaraz skończy dokładnie tak samo. Nie tracił czasu na rozmyślanie o Hoy, nie próbował również przywołać wspomnień o Lambo. Stanął na równe nogi. Milczał, jak gdyby przedziwne zaklęcie chwyciło go za krtań, nie pozwalając krzykowi rozbrzmieć.

Strach to mała śmierć, a wielkie unicestwienie.

Chwycił mocno dość tępy nóż, którym przed chwilą kroił warzywa. Nie łudził się, że pomógłby mu w starciu, jednak zdawał się groźniejszy od zaciśniętej pięści. Najgorsza była bezsilność. Czuł się taki słaby, nieprzystosowany, skończony. Przynajmniej nie tkwił w tym sam. Wokół znajdowało się tylu znajomych, przyjaciół, kolegów. Wnet jednak van der Veen zrozumiał, że nie powinien na nich polegać. Nie byli silniejsi od niego. Nie obronią go, choćby chcieli. Przestraszył się, że oni również umrą. Jednak nie wolno się bać. Strach zabija duszę.

Stawię mu czoło.

- Lulu! - wrzasnął agresywnie. W jego ustach to delikatne, dziewczęce imię zdołało zabrzmieć jak przekleństwo. Chciał, aby koleżanka ruszyła się. Jeszcze wczoraj pomagała mu w organizacji przyjęcia niespodzianki! Nie mogła zginąć, przecież była dobrym człowiekiem! Więc dlaczego, kurwa mać, zastygła w przerażeniu? Dean chwycił szklankę pełną kompotu, po czym zamaszystym ruchem chlusnął nią w twarz dziewczyny. Miał nadzieję, że płyn - pomimo odległości - dotrze do Lulu i wyrwie ją z szoku.

Niech przejdzie po mnie i przeze mnie.

Lockhart również osłupiała. Krzyczała, jakby obdzierano ją ze skóry, po czym przestała. Osłupiała. Jej umysł próbować przeanalizować to, co zobaczyły oczy i znaleźć tłumaczenie. To jednak okazało się nieuchwytne.
- Claire… - Dean szepnął do rudowłosej, dotykając jej policzka. - Zostań ze mną.
Pochwycił dłoń dziewczyny, po czym pociągnął ją mocno.

A kiedy przejdzie, odwrócę oko swej jaźni na jego drogę.

Chaos. Wybuchł okropny zamęt. Van der Veen znalazł się w oku cyklonu. Zawirowanie zdezorientowanych, struchlałych uczniów energicznie rozprysło się niczym fale w trakcie sztormu.
- Szybciej! Do lasu! - Annika krzyknęła do Jacka.
Dlaczego Williams chciała wrócić do puszczy, z której wychynęły potwory w ludzkich skórach? Czy to był akt bohaterstwa? Próbowała odwrócić uwagę od większej części grupy, która łaknęła schronienia w pobliskim budynku? Dean nic nie rozumiał.

Jednak nie mógł stać bezczynnie. Ciepło ręki Claire uświadamiało, że od jego działań zależy nie tylko jego życie. Musiał zatroszczyć się również o Lockhart.

Którędy przeszedł strach, tam nie ma nic.

Puścił się biegiem w stronę bawialni.
Pociągnął za sobą Claire.
Powinni znaleźć się w środku jak najszybciej. W kuchni znajdował się tasak, który swą ostrością nawoływał Deana. Musiał go dobyć i starać się przeżyć.

Van der Veen nie rozumiał. Co się działo? Czy to tylko sen? Straszliwy koszmar? Zaraz się obudzi, wtulony w pachnące czekoladą ciało Lockhart?

Jednak w tej chwili nie mógł tracić czasu na kwestionowanie rzeczywistości.
Musiał zachować zimną krew.

Jestem tylko ja.
 
Ombrose jest offline