Wyświetl Pojedyńczy Post
Stary 08-07-2017, 11:20   #65
Nami
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację

Lockhart, mimo nocy spędzonej nie w swoim łóżku, była stosunkowo wypoczęta. Kimberly co prawda obudziła przyjaciółkę dopiero, kiedy skorzystała z dobrodziejstw łazienki, przez co Claire mogła dłużej pospać, jednakże te kilkanaście minut więcej nie zrobiło aż takiej różnicy. Ruda chciała porozmawiać z Hart, ale jakoś nie znalazły okazji, przekładając to na “później”. Widać jednak było, że obydwie coś dręczyło, a narastające wokół nich tajemnice, jedynie je od siebie oddalały. Claire po umyciu się, ubraniu w standardowe ciuchy i dopieszczeniu wyglądu makijażem, opuściła pokój idąc na przymusowe, poranne śniadanie. Była bardziej uśmiechnięta i zadowolona niż dnia poprzedniego, a głupia Pani Hoy już jej tak nie wadziła. Pieprzyła coś od rzeczy i bardzo dobrze, że Dean jej podrzucił narkotyk. Lockhart pozbyła się wyrzutów sumienia i złudzeń, że w tej osobie ukryte było jakiekolwiek dobro. Ta kobieta była utrapieniem, mogła doprowadzić do cierpienia wielu słabszych jednostek, podobnych psychicznie do Claire. Zasłużyła sobie na to, poza tym… Przynajmniej trochę się w życiu kobieta nacieszy, nie?

Rudowłosa dziewczyna obserwowała jak Dean opuszcza stołówkę tuż po śniadaniu. Dziś wyjątkowo nie przeszkadzało jej, że wcale do niej nie zagadał, prócz miłego “cześć”. Nie miała już w głowie miliona wątpliwości, które narosły w chwili, gdy w jej sercu pojawił się cień głębszego uczucia. Bez większego namysłu wyszła za chłopakiem i z rozpędu rzuciła mu się na plecy, obejmując go za szyję i od tyłu całując w policzek.
- Broń się! - powiedziała żartobliwie, atakując ustami lico, które zostało naznaczone bladym kolorem różu indyjskiego jej szminki.
- Poddaję się! - Dean krzyknął w odpowiedzi. Roześmiał się. Następnie podniósł ręce do góry w geście zgodnym ze słowami. - Całuj mnie dalej!
- Ej, nie czituj!
- oburzyła się ze śmiechem na ustach i zaszła go od przodu. Sprzedała mu kuksańca w bark i zagrodziła drogę stając przed nim wyprostowana i patrząc na niego.
- Chcesz coś ze mną porobić? - spytała uradowana.
Dean udał, że się zastanawia.
- Tak właściwie… - zamyślił się. - Miałbym ochotę na jakąś wspólną aktywność. Wymagającą płynnych ruchów. Staje się o wiele ciekawsza z udziałem drugiej osoby - pocałował ją w usta spotykając się z jej chętnymi do tego wargami, po czym odsunął się i spojrzał gdzieś daleko. - Masz ochotę na golfa? - wyszczerzył się. Claire zaś skrzywiła się zdziwiona. Raczej z czymś innym jej się skojarzyło, więc postanowiła spróbować coś ugrać.
- W łóżku? Golfa? Dziwne te gry wstępne ostatnio wymyślasz. Wczoraj opaska, dzisiaj golf... Poza tym, tylko snoby grają w golfa - zakończyła pewnym siebie tonem, wypinając pierś do przodu będąc wyraźnie dumną z siebie.
Dean pokręcił głową, po czym podniósł do góry palec wskazujący.
- Golf, młoda damo, to piękny sport nie tylko dla snobów - rzekł protekcjonalnym tonem bogatego dziedzica. - No chodź, będzie fajnie - pociągnął ją za rękę. - I będzie też intymnie. Jestem przekonany, że wszyscy myślą tak, jak ty - uśmiechnął się. - Zostaniemy tam sami.
- Ej, ale że jak to wszyscy myślą jak ja? - naburmuszyła policzki dając się ciągnąć bez najmniejszych oporów - Sugerujesz, że każdy ma ochotę zaciągnąć cię do łóżka? - dopytała żartobliwie, przebierając nogami w stronę pola golfowego. - Ty próżny snobie!
- Miałem na myśli, że wszyscy biorą golf za sport dla snobów - Dean westchnął. - Czyli mówisz, że każdy chce się ze mną przespać? - pokiwał poważnie głową, próbując powstrzymać śmiech. - To rzeczywiście powinniśmy uciec gdzieś, gdzie nas nie znajdą.
- Chcesz pozbawić się tej jedynej szansy, by kogoś innego niż mnie zaliczyć?
- spytała unosząc kąciki ust z zaciekawieniem.
- Jedynej? - zmrużył ciekawie oczy, ale zanim Claire zdążyła odpowiedzieć, ujrzeli tabliczkę z napisem “Pole Golfowe”.

Gdy dotarli na miejsce i Dean wyjął sprzęt ze schowka, stanęli przy pierwszym dołku.
- Kiedy ostatni raz grałaś? - zapytał.
- Nigdy? - odparła patrząc na niego z ukosa. Nie wierzyła, że zadał to pytanie.
Dean pokiwał głową.
- To tym lepiej, że zmusiłem cię, żeby tu przyjść. Kiedyś musi być ten pierwszy raz - uśmiechnął się filuternie. Następnie podał kij golfowy i ustawił się za nią, obejmując od tyłu i zaciskając jej dłonie na narzędziu. Czuł ciepło jej ciała i przyjemną woń perfum, które stosowała. Przez chwilę miał ochotę powalić ją na ziemię i kochać się z nią. Nie ciężko było zgadnąć, że Claire o niczym innym nie myślała - W ten sposób pochwyć kij - poprawił jej uchwyt na twardej i sztywnej żerdzi. - Jak nauczysz się robić to prawidłowo, to zacznie się prawdziwa, najlepsza rozrywka - zamruczał tuż nad jej uchem, aż przeszedł ją dreszcz. Spięła się nieco, czując ciepły oddech tuż przy szyi, w dodatku pozycja, w której stali, była dla niej nader sugestywna. Poruszyła niespiesznie pośladkami na boki, ustawiając się w wygodnej i odpowiedniej pozie, tym samym ocierając się o krocze chłopaka. Nie trzeba było długo czekać, żeby odczuła w tym miejscu sztywność.
- Wydaje mi się, że umiem obchodzić się z takim sprzętem - zapewniła go z teatralnym wyrachowaniem, poprawiając uścisk na twardym pręcie. Leniwie delektowała się tą dwuznaczną chwilą spokoju. Chłonęła świeżość powietrza i ciszę, jaka tu panowała. Lockhart postanowiła zademonstrować swoje aktorskie zdolności i odegrać rolę zupełnie innej osoby. To mogło być ekscytujące.
- A ty jak sądzisz? W sumie dobrze jest poznać opinię eksperta - mruknęła wyniośle, jak na snobistyczną, grającą w golfa, damę przystało. Zachowywała poważny wyraz twarzy.
- Myślę, że jeszcze wiele mogę cię nauczyć. Pamiętaj, dzisiaj jest twój pierwszy raz - pocałował ją w policzek.

Nieco naparł na Claire, przez co dziewczyna straciła równowagę. Upadłaby na ziemię, gdyby lewa ręka Deana nie przetrzymała jej. Teraz spoczywała na brzuchu Lockhart, jednak van der Veen prędko przesunął ją niżej, pod materiał dość luźno zapiętych spodni.
- Ważne jest to, aby znaleźć otwór - rzekł, drugą dłonią wskazując dziurę w ziemi, obok której zatknięto flagę. Następnie roześmiał się, kiedy jego ręka powędrowała dalej. Weszła pod bieliznę Claire, a potem zaczęła ją penetrować. - Ale to nietrudne. Jest niedaleko - pocałował jej policzek. Rzeczywiście, cel gry w golfa znajdował się w odległości nie większej, niż dziesięć metrów. - A potem musisz tak poruszyć kijem, aby znaleźć się w środku - delikatnie masował jej łechtaczkę. - Mi się udało, teraz twoja kolej - wskazał na ustawioną tuż przed nimi białą piłeczkę. - Nie martw się, jeżeli nie uda się za pierwszym razem.
Claire jękneła gardłowo. Od jakiegoś czasu, jeśli nie od samego początku, ta gra przestała przypominać jej golfa. Jej siła woli oscylowała przy wartości zerowej lub ujemnej, samo skupienie na grze zaś nie istniało prawie w ogóle. W tej pozycji nie mogła się zamachnąć, a co dopiero trafić w piłkę.
- Ta piłeczka jest za mała. Wolę większe - starała się zachować spokój, ale jej głos drżał. Z każdym jego ruchem palców czuła się gdzieś daleko od tej gry. Rosnące podniecenie chłopaka wyczula na własnych pośladkach, które ściśle przylegały do miednicy Holendra. Mimo masażu doprowadzającego jej zmysły do utraty koncentracji na czymkolwiek innym, Claire zamachnęła się. Nie dość, że nie trafiła w piłkę, to jeszcze pizdła kijem w stronę flagi.
- Oops. Widocznie ciągnie go do dziurki - stwierdziła niewinnie z cichym pomrukiem. Przy wdechu cała zadrżała, a przez ciało przeszedł przyjemny dreszcz, wywołany masażem jego sprawnych palców.

Dean przerwał. Westchnął.
- Obawiam się, że wygląda na to, że trzeba iść do kantorka znaleźć ci nowy przyrząd - jakby zasmucił się, wskazując na drobną budkę, która bez wątpienia zapewniała intymne warunki.
- Och, to moja wina. Jestem ci winna przeprosiny. - udała zmartwienie, prostując ciało i odwracając się przodem do Deana. Musnęła wargami jego usta na sekundę.
- Wybaczysz mi? - spytała niewinnie.
- Tylko, jeśli udowodnisz mi, że czegoś nauczyłaś się i pokażesz chwyty - van der Veen skinął głową, dając do zrozumienia, że w tej sprawie będzie nieugięty.
- Czyli jednak musimy iść do tej budki po nowy sprzęt? - zwinęła usteczka w smutną podkówkę, chcąc wymusić litość.
- No trudno, to pójdę. Nie wiem tylko czy sama sobie poradzę i znajdę odpowiednio długi i sztywny pałąk. Bez twojej obecności może to być wręcz niewykonalne - dodała patrząc na chłopaka i dała leniwy krok w stronę kantorka.
- Oczywiście. Żaden sensei nie zostawia swojej uczennicy w potrzebie. To wbrew kodeksowi - dodał.

Weszli do małego, ciasnego pomieszczenia pełnego ekwipunku.
- Ojej, nie ma żadnego kija - rzekł, chociaż byli ich kilkanaście.
Claire obeszła dookoła całe malutkie pomieszczenie, rozglądając się po ścianach z zainteresowaniem. Nigdzie się nie spieszyła, pomału sunąc nogami. W końcu gdy już zrobiła kółeczko, powróciła do Deana stając na wprost niego i uśmiechnęła się nie wytrzymując rozbawienia.
- Zdaje mi się, że znalazłam jeden, który by mnie interesował. - mruknęła kładąc dłoń na napiętej powierzchni jego spodni - I chyba idealnie wpasowuje się w moje drobne dłonie - dodała masując ręką przyrodzenie chłopaka i zbliżając twarz niebezpiecznie blisko jego ust.
Ten ją pocałował, po czym położył dłoń na barku, jak gdyby chcąc, aby uklęknęła.
- Chyba będę musiał się poświęcić - Dean odparł z teatralnym westchnięciem. - Przerwanie pierwszej lekcji podobno sprowadza straszliwego pecha. Nie możemy do tego dopuścić - dodał, rozpinając pierwszy guzik spodni. Claire oburzona strąciła jego rękę stanowczo ze swojego barku i spojrzała na Holendra z gniewem. Gdyby jej spojrzenie mogło zabijać, możliwe że z Deana niewiele by zostało.
- No chyba kpisz! - uniosła się, podnosząc brew ku górze, po czym naparła rękami na jego tors i popchnęła go tak mocno, że uderzył plecami o ścianę. - Aż tak ułomna nie jestem, umiem odpinać spodnie!

Podeszła do niego żwawo i wpiła się w usta brutalnie, całując mocno i wsuwając język między rozwarte wargi chłopaka. W międzyczasie jej dłonie zajmowały się spodniami, które jak zawsze, nie stanowiły dla niej żadnej przeszkody. Dolna część odzieży zsunęła się do kostek, a Claire jeszcze chwilę pochłaniała smak jego ust. Kiedy w końcu oderwała się od pocałunku równie gwałtownie, co go rozpoczęła, zniżyła ciało tak, że jej twarz znalazła się na wprost naprężonego przyrodzenia. Wcale nie pozwoliła mu czekać na tę rozkosz, zaczynając od sunięcia wilgotnym i miękkim językiem po czubku przez całą długość, by tak też powrócić tą samą drogą i objąć jego nabrzmiałość wargami. Mógł poczuć przyjemne ciepło i wilgoć wnętrza jej ust, które posuwistymi ruchami pieściły każdy fragment delikatnej skóry. Claire bawiła się niespiesznie, biorąc męskość głęboko do rozgrzanych ust, dodatkowo masując ją językiem. Z jej gardła wydobywał się przyjemny pomruk, nie przerywała rozpoczętych czynności.

- Mój boże - van der Veen jęknął. - Solidna czwórka. Czwórka plus - chwycił głowę Claire, miarowo poruszając się w niej. - Piątka. Szóstka - zagryzł wargę. Ciałem uciekł w sam kąt kantorka. - Sto punktów dla Gryffindoru - jęknął. - Przestań - szepnął bezwolnie. - Proszę.

Ostatkiem sił odsunął głowę Claire.
- Chodź, przytul się - jęknął jak w gorączce, leżąc w rogu. - Usiądź na mnie - próbował ściągnąć spodnie dziewczyny. - Gdybyś zastanawiała się, dlaczego faceci uważają sukienki i spódniczki za znacznie bardziej seksowne, to masz odpowiedź - prawie że warknął, chcąc jak najszybciej znaleźć się w Claire.

- Uspokój się! - szturchnęła go delikatnie, powstając na chwilę na równe nogi tylko po to, by zsunąć spodnie. Wcale nie uważała, że powinna je ściągnąć całkowicie, bo i po co? Tak też mogli się zabawić. Dean zachowywał się jakby miał zaraz eksplodować, a Claire wcale nie zamierzała go nagle ostudzać. Ze względu na krępujący ubiór nie mogła usiąść na nim okrakiem, jednakże wcale jej to nie przeszkadzała. Ostrożnie usiadła plecami do chłopaka, pozwalając by mógł wbić się w jej mokre wnętrze najpierw delikatnie, penetrując okolicę tylko czubkiem przyrodzenia, a dopiero później wejść głęboko. Postanowiła sama naprowadzić go na prawidłowe miejsce i nadać ich stosunkowi rytmu, unosząc pośladki w górę i opuszczając z powrotem na jego miednicę, pogłębiając penetrację okrężnymi ruchami bioder. Systematycznie starała się zwiększać tempo, jednak Dean nie chciał już dłużej czekać. Naparł na jej plecy unosząc się z miejsca i zmuszając aby klęknęła tyłem do niego. Jego palce zacisnęły się z siłą na biodrach Claire. Poczuła jak wchodzi w nią głęboko i mocno, uderzając udami o jej nagie pośladki. Wbijał się z coraz większą zaciętością, nie puszczając uścisku dłoni. Nie przestawał wchodzić w nią coraz bardziej i bardziej, doprowadzając ją do utraty tchu. Delektował się jej ciałem, biorąc go siłą i rozkoszując się pojękiwaniami dziewczyny. Głośniejszy od reszty jęk wydobył się z jej ust, gdy kilkoma szybkimi pchnięciami sprawił, że przez jej ciało przeszła fala ekstazy, a jej wrażliwe wnętrze zaczęło pulsować od dawki niesamowitego orgazmu. Miała wrażenie, że jeśli zaraz nie skończy, to rozerwie ją od środka.

Dean widział i czuł, w jakim stanie znajduje się Claire. Między innymi dlatego sam również chciał jak najszybciej osiągnąć upojenie. W idealnym scenariuszu doszliby jednocześnie, jednak van der Veen nie był jeszcze gotowy. Wsunął ręce pod jej ramiona i przyciągnął dziewczynę do siebie. Po części żałował, że wcześniej nie poświęcili czasu na rozebranie się. Tak miłoby poczuć dotyk skóry jej pleców na klatce piersiowej… Wchodził jeszcze szybciej i jeszcze gwałtowniej. Już dawno dostałby zadyszki, gdyby nie treningi na pływalni.
Na szczęście wystarczyło już tylko kilkanaście sekund, by uzyskał uniesienie. Wydawało się jeszcze mocniejsze i pełniejsze, niż to miało tej nocy, albo wcześniej przed domkiem Hoy. Pot skapywał wzdłuż jego skroni, spływał wraz z linią szczęki, po czym opadał kroplami na podkoszulek Claire.



- Powiedz mi - wyrzęził. - Jak to się stało, że w jednej chwili graliśmy w golfa, a w drugiej… - rozejrzał się dookoła, jak gdyby dopiero teraz spostrzegł, gdzie się znajdują. Pokręcił głową. - Jesteś niemożliwa - rzekł tonem wskazującym na komplement. Następnie wybuchł śmiechem. Claire nim wstała, pacnęła go w ramię.
- Weź spadaj! - wysapała zmęczona - To twoja wina, ty zacząłeś! - rzuciła z udawanym wyrzutem, wsuwając spodnie na tyłek. Poprawiła włosy na szybko, robiąc na głowie jeszcze większy, zmysłowy chaos z burzy rudych włosów, po czym powróciła do Deana aby móc go czule ucałować.
- Uwielbiam gdy zaczynasz - wyznała półszeptem z cwanym uśmieszkiem.
- To może znów powinienem zacząć? - zapytał szeptem.
- Ta, jakbyś miał dać radę - parsknęła wyniośle.
Deana zatkało. Niestety Claire miała po części rację, choć nie mógłby przyznać się do tego nawet przed samym sobą. Ostatnie dni były dla niego seksualnie zbyt intensywne. Nie żeby się skarżył.
- E... no to może chodźmy na kakao - mruknął lekko zawstydzony. - Albo na plażę. Może pogramy w siatkówkę. Czy coś.
Claire wyszczerzyla się w szerokim uśmiechu i rzuciła się chłopakowi na szyję.
- Ale głupiol jesteś! To przecież nie jest zależne od ciebie, to twoja biologia! Jesteś mężczyzną, wy po prostu tak nie możecie szaleć - obcałowala jego zawstydzona buzię. Dean autentycznie zaniemówił. Nie miał pojęcia, że Claire miała takie… naukowe podejście. Doświadczenie dziewczyny jakoś nie pozwalało myśleć jej inaczej.
- Kocham w tobie wszystko. Jesteś najlepszym co mnie spotkało - ostatniego całusa złożyła na jego ustach.
Dean nic nie odpowiedział, tylko odwzajemnił pocałunek i go pogłębił. Mimo tego gestu Claire miała wrażenie, że sprawiła mu przykrość.
- Ej, nie obrażaj się na mnie tylko! - wywinęła usteczka w smutną minkę - Jak się czujesz w ogóle? Wszystko już ok? Wczoraj byłeś trochę przygnębiony. - spytała miło z lekkim uśmiechem na twarzy.
Van der Veen pokiwał głową. Wszystko w porządku. W końcu jak mógłby inaczej zareagować? Claire zrobiło się trochę głupio, że tak przedtem wypaliła bez namysłu. Postanowiła więc jeszcze się do czegoś przyznać.

- Wiesz Dean, zawsze chciałam ci coś powiedzieć. - zaczęła Claire opierając się plecami o ścianę - Odkąd się spotykamy, a raczej odkąd nasze relacje uległy zmianie - westchnęła ciężko, wspominając okres sprzed czterech miesięcy - To ja z nikim innym nie spałam. Jesteś jeden jedyny. Mówiłam inaczej, by trzymać cię na dystans, ale sytuacja nieco uległa zmianie. Z czasem poczułam, że jesteś dla mnie kimś więcej. Wiem, że pewnie nie powinnam tego mówić, bo cię tylko odstraszam, ale chciałam żebyś wiedział, że z nikim innym tego nie robię i nie robiłam. - kiedy przerwała na chwilę, jej spojrzenie utkwione było na prostopadłej ścianie - Co będzie między nami, kiedy już wrócimy? Wiesz… do domu i szkoły - spytała nagle z nutką smutku w głosie.
Dean wydawał się rzeczywiście zaskoczony wyznaniem dziewczyny. Czy to możliwe, że kłamała? Jednak zdawało się to mało prawdopodobne, jako że sama poruszyła temat.
- Myślę, że jesteśmy razem - uśmiechnął się, całując ją w policzek. Potem zastanowił się. - I też będziemy razem.
Przez chwilę milczał. Wydawało się, że czekał na odpowiedź Claire, jednak wtedy przemówił.
- Posłuchaj... - zaczął. - Gdybyś zechciała… być może kiedyś, wprowadzić do naszego związku, chociażby na jedną noc, jakąś inną dziewczynę lub chłopaka… To w porządku. Mogę być elastyczny. Ale nigdy nie rób nic za moimi plecami - poprosił. - Nigdy.
- Obiecuję. - Claire uśmiechnęła się szeroko uradowana jak dziecko - Jesteś przesłodki. I kochany. - skwitowała chwytając go za rękę - Ale trochę zbyt ckliwi się zrobiliśmy - zaśmiała się wesoło i pociągnęła go za rękę.
- Chodź. Poszukamy jakiejś normalnej rozrywki, nim staniemy się zbyt monotematyczni - puściła do niego oczko i wesoło wyciągnęła na zewnątrz. Nim jednak poczynili kroki ku nowej rozrywce jaką była gra w siatkówkę, Dean musiał pomazać się kremem z filtrem zaś Claire… No cóż, ona musiała zażyć odrobiny higieny intymnej, po zabawach bez zabezpieczeń.

Tak się złożyło, że trafili na Daniela, który zbierał chętnych do małej zabawy na plaży. Chętni na jakąś “normalną” rozrywkę w gronie innych ludzi, zgodzili się niemal bez większego namysłu. Claire nie chciała być z Deanem w drużynie, wolała z Dannym, ale nawet nie pisnęła słówkiem, kiedy tak rozłożono podział sił. Jedyną osobą, na którą nie miała ochoty patrzeć, był Marty, ale ten szczegół również postanowiła zachować dla samej siebie. Już po kilku minutach nawet nie pamiętała, z kim być chciała a kto ją irytował, zajęta grą i starająca się wygrać, głównie dla Holendra. Claire nie miała parcia na zwycięstwo, ale ciężko było ukryć, że się zaangażowała. Chciała, aby Dean mógł triumfować, bo był dla niej urodzonym sportowcem, choć może on sam tak nie myślał. Cel został osiągnięty, choć nie było to takie łatwe, jak się spodziewała. Chłopaki dawali radę i być może gdyby nie uszczypliwe teksty Anniki w stronę Calistriego (która nota bene rozśmieszała nawet Lockhart), wcale nie udałoby się wygrać. Po meczu siatkówki wypompowani, ale szczęśliwi, postanowili schłodzić ciała w wodzie, a dopiero potem udać się na obiad.
To był jeden z tych momentów, kiedy myślisz, że śnisz. Stoisz w miejscu, choć wydaje ci się, że próbujesz biec. Krzyczysz, choć z twojego gardła nie wydobywa się nawet stłumiony bólem oddech. Patrzysz, a jednak to co widzisz ucieka ci sprzed linii wzroku. Claire poczuła się, jakby utknęła w koszmarze, jednym z tych bardziej paskudnych, zrodzonych z miliona lęków, jakie w sobie tłumiła. Chciała krzyczeć, wołać o pomoc, być może nawet byłaby bliska histerii i rozpaczy, a zamiast tego po prostu stała. Jej ciało zesztywniało, stało się tylko powłoką, workiem na uczucia. Sparaliżowany organizm dawał znać o tlącym się życiu poprzez pojawienie się wypustek na ciele. Gęsia skórka oblała jej ręce, zjeżyła drobne włoski. Strach sprawił, że jej źrenice krzyczały zamiast rozwartych w przestrachu ust. Wrzask wydobył się z ich mroku, który niemal całkowicie zgasił niebieskie światło żywych dotychczas tęczówek. I choć ona była teraz nieruchomą bryłą, czas nie stanął w miejscu. Płynął swoim tempem, napędzając krwawe zdarzenia na swej osi. Posoka z tętnic trysnęła pod ciśnieniem, oblewając twarz i nagie ciało obcej dziewczyny. Lockhart widziała ten obraz jakby był zapętloną kasetą wideo, powtarzającą rozlany szkarłat na psychopatycznie roześmianej twarzyczce

Jeszcze raz, i jeszcze raz, i jeszcze raz…

Gwałtowne szarpnięcie za rękę omal nie wyrwało jej ramienia ze stawu. Manekin jakim się stała, dał się ciągnąć gdziekolwiek porywacz tego sobie zażyczył. Nieprędko powiązała fakty, nie rozumiała jakie słowa płyną z ust Holendra, który gdzieś ją prowadził. Claire nie wiedziała nawet, czy jest w rzeczywistości. Zawrót głowy doprowadził ją do wątpliwości, którymi karmiła się przez dłuższą chwilę. Dean otoczył ją opieką, znał jej psychikę, wiedział, że jest słaba. Nie miał tylko pojęcia, jak wiele z tej sytuacji dotarło do Lockhart. Ile zrozumiała, ile widziała, czy słyszała cokolwiek? Bulgot dławiącej się krwią nauczycielki był zapętlonym dźwiękiem na odtwarzanej w głowie taśmie, z obrazem lejącej się obficie posoki, w której skąpana była z pozoru niewinna twarzyczka. Gulgotanie krwi zapełniającej gardło jak puste naczynie stawało się coraz głośniejsze, coraz bardziej wyraźne i powtarzało się.

Ponownie, i ponownie, i ponownie.

Kiedy ocknęła się w jadalni, wszystkie fakty spłynęły na nią jak obfity deszcz. Nawałnica zdarzeń docierała do rozdartego umysłu, raniąc go ze zdwojoną siłą. Jej ciało drgnęło na sekundę, jak przy pośmiertnej konwulsji. Dygotała, jej ruchy nie były płynne, przypominały nagłe zrywy i skoki jak u robota z wadliwym okablowaniem.
- Dean... - zdołała wydusić z siebie, stojąc w miejscu i patrząc, jak chłopak bierze do rąk tasak. Przestraszyła się. Bała się ostrych narzędzi, bo nigdy nie wiadomo w kogo zostanie wymierzony cios. Miała dziwne wrażenie, że krew jest na jej rękach, a nie tej obcej dziewczyny. Że to ona skąpana jest w śmierdzącej posoce, jej dłonie się lepiły, a po szyi spłynęła kropla. Claire gwałtownie przyłożyła dłoń do gardła, aby wytrzeć skórę. Spojrzła na rękę upewniając się, że nie starła żadnej krwi, że to nie ona dokonała tej rzezi. Nie wiedziała, co ma robić, póki Holender nie wcisnął w jej drżące dłonie noża.
- Ufam ci, Claire - powiedział czule, zaciskając jej drobną piąstkę wokół rękojeści. Patrzył jej w oczy póki nie znalazł tam porozumienia. W końcu dziewczyna kiwnęła głową. Rozumiała, że ostrze nie jest przeznaczone dla niej. Nie odebrała tego gestu, jak słynny Werter, który strzelił sobie w łeb tuż po tym, jak ukochana dała mu broń palną do ręki. Lockhart rozejrzała się dookoła, była tutaj większość osób, wszyscy razem. Poczuła się pewniej. Wciąż jednak stała blisko Deana. Przeszkadzała mu? Chyba nie. Nie potrafiła jednak znaleźć dla siebie miejsce. Stanęła daleko od okien, daleko od drzwi, przy jakiejś ślepej ścianie. Rączka noża była przy sercu, ostrze skierowane w stronę, skąd mogło nadbiec zagrożenie. Czuła jak z każdą sekundą, jej dusza umiera.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline