Fenn niedowierzał, jak to się mogło stać. No po prostu dał się tak podejść.
-
Dzięki za grę, było miło. - Moriana uśmiechnęła się do Fenna chowając kredstic w dekolt.
-
Masz mnie. Przyznaję masz mnie. W nagrodę stawiam drinka. - pokazał dłonią na bar.
-
Chyba nic mi nie dosypiesz? - zaśmiała się.
-
Na pierwszej randcę nic nie dosypuję. - zażartował.
Usiedli przy barzę i chwilę rozmawiali, dopóki nie odezwał się Doc w uni.
-
Przepraszam na chwilę - Fenn przyłożył palec do ucha drugim pokazując Moriannie by poczekała -
No co jest? Trochę zajęty jestem. -Mamy naradę. Staw się na statku szybko i dyskretnie.- rzekł Bullit szybko.
-
Nie może poczekać? Jak bardzo obowiązkowe? - Bardzo obowiązkowe i bardzo krótkie. Kilka.. kilkanaście minut.- wyjaśnił doktorek.
-
No dobra, zaraz będę. - vyr Keetar odpowiedział lekko zawiedzionym tonem.
-
Wybacz kochana. Obowiązki wzywają. - wstał od baru i przystawiając metalową dłoń do małej płytki w ladzie, zrobił przelew za drinki -
Pa
Wyszedł z baru zakładając kaptur na głowę, zaczęło padać. Szedł spowrotem w dobrym humorze, nie gniewał się na laskę, przegrał i to była jego wina że nie docenił przeciwnika, że dał się podejść.
****
Zebranie miało być krótkie w swych założeniach. Doc przesłał krótkie info Bixowi, Nightowi, Vis i Fennowi. Stawić się szybko i dyskretnie. Żadnych szczegółów.
- Sprawa jest prosta. Szukam jakiegoś szpitala prywatnego na peryferiach miasta Unii, jednej z tych bogatych placówek uroczo otoczonych lasami. To będzie nasz cel. Wpadamy tam, zabieramy nowe serce dla Isabell, jakiś sprzęt medyczny, plus kilku specjalistów dla niej i Leeny.- zaczął mówić Doc wzruszając ramionami.-
Nie możemy tam wlecieć statkiem strzelając na lewo i prawo, więc pomyślałem o wyślizgnięciu się pod płaszczykiem bogatej klientki mającej chęć poprawienia sobie urody. I tak się zabawnie złożyło, że właśnie niedawno pojawiła się na okręcie Rose. Jedni już się z nią zapoznali dogłębnie.- tu doktorek spojrzał na Bixa.-
Inni będą pewnie mieli okazję. Sęk w tym że to aktorka… niezbyt bystra aktorka, bo pomyliła statki. Ale nie potrzebujemy geniusza do tej akcji. Rose odegra rolę klientki, bo się nadaje idealnie do ściągania uwagi, a reszta z nas prześlizgnie się z nią do kliniki jako jej świta. Rose nie jest nam niezbędna, ale skoro już jest to można ten fakt wykorzystać. W sumie zagra rolę i dostanie za nią swój udział, a że nie będzie to rola w filma to już inna para butów.
Spojrzał po zgromadzonych.-
Jednym słowem nie należy wyprowadzać jej z błędu. Jak się skapuje sama, to trudno. Jeśli nie to… cóż…- wzruszył ramionami Doc uśmiechając się.-
W sumie będzie miała okazję wykazać się swoimi talentami, więc… wszystko jasne?
Night odebrał pipkającą przeszkadzajkę z komunikatem. Dyskrecja to było jego drugie imię. Jednak w porównaniu z dyskrecją Doc'a wypadała blado. Musiał zgadywać miejsce i termin zebrania. Chyba statek, chyba kajuta Leeny, a może mostek, albo kantyna? Takie tam mało istotne szczegóły. Podpunkt pierwszy już odhaczył, to i nie będzie miał daleko. Właśnie się ładował po trapie. W czarnym płaszczu, równie czarnym golfie i z bardzo nieogolonym ryjem. W ręku trzymał pluszowego misia. Takiego w pirackiej czapce, cygarem doczepionym do pyszczka i trzydziestoparocentymetrowym nożem w łapce. Prezent dla Iss, żeby się jej lepiej zdrowiało. W końcu strzelec był romantykiem. Po krótkiej selekcji wszedł do właściwego pomieszczenia mniej więcej w połowie przemowy Doc'a i teraz starał się załapać o co chodzi. Jaka Rose? O czym oni bredzą? Nie wypadało się obnosić ze słabym kojarzeniem, więc mężczyzna tylko pokiwał głową, przybierając mądrą minę nr 5.
Vis, która usadowiła się niedaleko doktorka z zaciekawieniem obserwowała miny załogi, gdy Doc wyjawił im swój plan. Jako że sama znała go już od jakiegoś czasu, a także znała swoje w nim miejsce, nie miała zamiaru brać czynnego udziału w naradzie chyba że zostałaby do tego zmuszona bezpośrednim pytaniem lub pojawiłaby się kwestia, co do której chciałaby się wypowiedzieć. Nie było to w jej przypadku nic nowego bo zazwyczaj takie postępowanie wolała stosować gdy zbierało się nieco więcej osób.
-
Jesteście tego pewni? W takim obiekcie będzie pełno okamerowania, skanów. Chcecie dziewczynie życie zniszczyć? - Fenn zadał pytanie bardziej z ciekawości niż z troski, nie było słychać w jego głosie zdziwienia, tylko ciekawość.
-Tym też musimy się zająć, by zatrzeć za sobą ślady. Poza tym…- wzruszył ramionami Doc.-
... skoro trafiła tutaj, to cóż… grzeczne dziewczynki tu nie trafiają. Więc nie wiadomo, czy to rzeczywiście zniszczy jej życie.
-
Statek fatum? No dobra. Ja jestem od szturmowania, nie od planowania. Dostawałem rozkaz “Idź na okopy” i szedłem. - Fenn także beznamiętnie wzruszył ramionami.
-W zasadzie jeszcze nie ma konkretnych planów. Najpierw musimy wszystko dopracować. To nie może być wejście na rympał, bo szczerze powiedziawszy wolałbym uniknąć zbędnego przelewania krwi.To ma być koronkowa robota, a taka wymaga trochę planowania.- wyjaśnił Bullit splatając dłonie razem.
-
Łuuu, to z taką finezją to nie do mnie. Nie mój język. - Fenn podniósł ręce w obronnym geście
- Karzesz strzelać, będę strzelał, nie ma problemu, karzesz wysadzać, mogą być komplikacje, ale załatwić sprawę po cichu - pokręcił głową -
Do tego mnie nie szkolili.
-
Nie lepiej zwyczajnie wykupić zabieg przeszczepu w jakiejś przyjemnej klinice? Mniej roboty - Nightfall się ustosunkował. Choć wciąż nie wiedział co za Rose, ale niech tam, jakaś Rose i już, rzecz oczywista jak słońce na niebie. Leń mu się załączył, a i tak nie miał czym strzelać jak dojdzie do zadymy. Broń z seryjnej produkcji to był shit. Jakby przerzucić się z wykwintnych dań na tradycyjną kuchnię dzikich plemion, zamieszkujących dżunglę planety Mambo.
-
Też można. Nie próbowaliście nic takiego? - Valarianin poparł starego kumpla.